I.

Musiałem zahaczyć się na jakiś czas w Warszawie
padło na znajomego reżysera teatralnego
akurat w tym czasie robił spektakl w tej drugiej stolicy
mieszkanie stało więc puste i samotne
mówiąc szczerze nawet nieco mi zależało
żeby spać konkretnie u niego
facet miał wyjątkowe zboczenie na punkcie materacy
kupował – zwracał – wymieniał – wyklinał
kiedyś pracowaliśmy razem w Radomiu
pokojów było w teatrze chyba kilkanaście
przysięgam – spał w każdym z nich
łącznie z tym że którejś nocy zażądał bym się z nim zamienił na łóżka

miałem więc pewność – będę się budził
tylko ze strachem na karku
ale przynajmniej bez bólu w lędźwiach
zobowiązałem się podlewać psa i karmić kwiaty
klucze odebrałem od sąsiada na hasło:
– ot tak wydać
patrzył nieco spode łba
zacząłem się tłumaczyć – ja nie jestem z Krakowa
po co w ogóle wspominałem o Krakowie?
– i na chwilę w zasadzie tylko
na koniec burknąłem – kuję i poszedłem na wyższe piętro
męczyłem się z kluczami jak włamywacz (cholerna gerda)
ale szczęśliwie kwiaty nie gryzły a pies jeszcze nie uwiądł w oknie

II.

pierwszej nocy śniło mi się szczęśliwie nic
w końcu mogłem odpocząć od siebie
nawet zbudziłem się o uczciwej porze
(babcia uczyła mnie że tylko szuje wstają po siódmej)
choć niewątpliwie było to zasługą kwiatów
szczekały głośno żeby je wziąć na spacer
pies też popatrzył na mnie błagalnie
ale nie jestem idiotą żeby go wyprowadzać
doniczkę wsadziłem pod pachę
na dole spotkałem sąsiada w kucki palącego szluga
zamiast powiedzieć dzień dobry zapytał gdzie mam kaganiec
uśmiechnąłem się głupio i przeszedłem na drugą stronę jezdni

napiłbym się kawy – pomyślałem
tylko bez mleka – powiedziały kwiaty
jak smaczna to może być bez mleka – powiedziałem
za rogiem jest smaczna – pomyślały kwiaty
Kawa u Krawca
zastanawiałem się zbyt długo mimo że pomysł był z gruntu bez sensu
przeszedłem sto metrów dalej
Kawa u Żony Krawca
no jak u żony to zupełnie coś innego
wszedłem od razu bez zbędnych namysłów

III.

kawa w istocie była znakomita
udało się nam nie porozmawiać o pogodzie
wszystko szło dobrze ku szczęśliwemu rozwiązaniu
gdy wtem kwiaty zaczęły warczeć na siedzącego w okiennicy storczyka
sabotując tym samym przemiłe nasze spotkanie
nie ukrywam żałowałem jednak że nie zabrałem kagańca
zmuszony pożegnałem się z żoną krawca
wcale nie tak czule jak bym chciał i wyszedłem na zewnątrz
storczyk łypał na nas z okna a ja plułem sobie w brodę
trzeba było wybrać psa
ale skąd człowiek mógł wiedzieć?

zrezygnowany wróciłem do mieszkania
postanowiłem że następnym razem oszczędzę sobie nerwów
nadziei i niepotrzebnych oczekiwań bez pokrycia
nie pójdę do żony tylko prosto do krawca
i nie na kawę tylko na wódkę
pies popatrzył na mnie z dezaprobatą
co ty możesz wiedzieć pomyślałem
on nic nie wie przytaknęły kwiaty
a dajcie wy mi wszyscy spokój powiedział pies
wieczór przyszedł niespodziewanie szybko
zgasiłem światło i mimo wszystko delikatnie się uśmiechnąłem.

Andrzej Błażewicz – Praga-Południe
QR kod: Andrzej Błażewicz – Praga-Południe