Wyrok
Albo dlaczego tak
lekkomyślnie
i bezwzględnie,
z taką łatwością,
radośnie i z dumą
arbitralną decyzją
dożywotnim wyrokiem
skazujemy kogoś
na życie
Bez prawa apelacji,
bez możliwości kasacji,
bez nadziei na prawo
łaski Sprawiedliwego
Sędziego
Grochola w Xięgarni
Ty miałeś wujka w Wermachcie,
a mój siedział w Auschwitz.
Twoja i moja historia jest
prawdziwa, ale niech ona
nie będzie gloryfikacją krwi.
Na Kambodżę nikt nie
napadł, tam brat zabijał
brata
Na Marsie pachnie krwią
Jest tak, jak w złym śnie albo
w jednej z tych pokręconych
bajek, kiedy kochający ojciec
wyprowadza do lasu swoje małe
dzieci:
myszy i króliki olbrzymieją
a wraz z nimi olbrzymieją ich zęby
i pazury. Krew zaczynami im
pachnieć.
Człowiek człowiekowi
bratem. Brat bratu
Kainem.
Na Ziemi pachnie krew
Bargielska w Xięgarni (1)
Wierzysz w obietnice?
Wierzę w składanie obietnic
Codziennie strzelam
do siebie z armaty
Nie dostaję nawet
rykoszetem. Po zmroku
wygrzebuję z płotów,
na których ktoś
powiesił moje podobizny,
pociski kaliber 2,34mm
Bargielska w Xięgarni (2)
Wierzysz w zbawienie?
Wierzę, że Jezus zakocha się
we mnie i zostawi dla mnie
swój Kościół. Przyjdzie
i mnie zbawi. To jest taka
moja gwiazda betlejemska
Byłeś w niedzielę
w kościółku?
Byłem
A Bozia była?
Nie było
Wieczór poetycki (1)
Poeta z dumą pręży
pierś i odsłania czarną
bluzę z kapturem,
z napisem POLSKA
Oddycham z ulgą
Cieszę się, że nie ma
na głowie kominiarki
Wieczór poetycki (2)
-Jestem stary. Ten tom
to już naprawdę koniec.
Wyjeżdżam z życia.
Procesy entropii się rozpoczęły
i nikt już tego nie zatrzyma.
-Ale może ludzkość
wejdzie w czwarty wymiar?
-Niech pani w to nie wierzy.
Przestały się ze mną umawiać
młode kobiety.
Jeśli przyjdziesz
Jeśli przyjdziesz
w nocy, jak złodziej,
albo kochanka
Jeśli przyjdziesz
o poranku, jak robotnik,
albo funkcjonariusz
Jeśli przyjdziesz
za dnia, jak inkasent,
albo akwizytor
Jeśli przyjdziesz
wieczorem, jak przyjaciel,
albo zmarły
Poezjo
Miłości
Śmierci
Ja będę
Tylko czasem
Jej mąż okłada wiersze, których
nikt nie przeczyta, może z wyjątkiem
jej samej i tych kilku postaci z grona najbliższych
przyjaciół na fb, których poezja
nie obchodzi, ale chcą być
uprzejmi i grzeczni.
Tylko czasem widzi, jak jej mąż brodzi
we mgle. Wcześnie rano albo późnym
wieczorem. Czasem także w środku
dnia. Boi się, że w niej zamieszka, że ona
zamieszka w nim. Boi się, że mgła
zmieni się w kamień między nimi.
Tylko czasem czuje, jak rośnie w nim
ogień. O zmroku, albo o poranku.
Czasem także w środku dnia. Boi się
że go pochłonie, że on pójdzie w jego stronę.
Boi się, że ogień spopieli co jest między nimi.
Tylko czasem słyszy, jak przyzywają go słowa.
O świtaniu albo o zmierzchu.
Czasem także w środku nocy.
Boi się, że one go uwiodą, że on
pozwoli się uwieść.
Boi się, że słowa porosną trawą między nimi.
Łódź
Głośno płacze.
Szlocha, prawie zawodzi.
Jest młoda, nawet bardzo.
Ładna. Jej koleżanka
(jeszcze ładniejsza)
w uniformie
moro z emblematem
klasy mundurowej.
Milczy. Nie pociesza.
Jedynie waruje,
czujna, gotowa
do skoku. Wierna.
Pisze szybko. Jej palce
biegną. Jakby mogła
jeszcze zdążyć. Strzela
słowami, jakby umiały
dosięgnąć adresata.
Nieśmiało zerkałem
w ich stronę. Myślę,
że taka dziewczyna
nie powinna nigdy płakać.
Przez nikogo. Że właśnie
przez takie dziewczyny
się płacze. Myślę , że
młodość to wszystko.
Że młodość wystarczy
za wszystko.
Woźna w szkole. Kilka
miesięcy do emerytury.
Dwa lata, jak pochowała
męża. Rozpromieniona.
Wstydliwie, z lekkim
zażenowaniem i bojaźnią
pokazuje zdjęcie. Zaoszczędzę
na bateriach. Śmieje się.
We are all on the same board
Transwersja
Kiedyś puste butelki
po alkoholu ukrywałem
za książkami.
Dzisiaj nowo zakupione
książki skrzętnie chowam
pomiędzy pełne butelki
whiskey albo wódki.
Prawie pełne.
Inaczej
Jest rok 1995. Zdaję egzamin
do liceum do klasy o profilu
humanistycznym.
Wiedziałem, że polskiego
będzie tam uczył Jan Kasper.
Nie dostałem się.
We wrześniu przyszedł dyrektor
Pan Zajączek i zapytał,
kto chce przenieść się
do klasy humanistycznej?
Już nie chciałem.
Kiedy się poznaliśmy, myślałem
wiele razy, że moje życie
potoczyłoby się inaczej,
gdybym Pana wtedy poznał…
Może w następnym wcieleniu wyrównam
te wstydliwe rachunki krzywd,
a może tak zwane „inaczej”
po prostu nie istnieje.
Napisał, na kartach swej książki
Wyjazd, Krzysztof Szymoniak,
również zbyt późno poznany
Wszystko się zgadza
Zgadza się wszystko
Aneks
Napisałem kiedyś wiersz.
Bardzo mi się podobał.
Chciałem, aby przeczytał
go poeta Jan K.
Proszę wykreślić z wiersza
wszystko to, co mógłby Pan
uznać za zbędne. Proszę
uwzględnić w tej próbie
przede wszystkim to,
co dopowiada, tłumaczy
treść, pełni pewnego
rodzaju rolę aneksu.
Drogi Panie Janku. Wykreślone
wszystko. Przede wszystkim to,
co dopowiada i tłumaczy.
Na szczęście już się
nauczyłem rozstań.
Bez trwogi i bez nadziei.
Bez aneksu.