wycinka

te połączenia wytwarzające tlen jak uboczna przyczyna
miłość? nie wiem czy wszystko powinno być pożyteczne
wymieszana z troską etyka rozgałęzień
domowe koty zjadające ptaki my zjadające wszystko
korzenne algorytmy? nie jesteśmy jak te drzewa niestety
korytarze napowietrzą tylko wyjścia ewakuacyjne żył
skóra tylko u żab? nasz układ odniesień też oddycha
i przyduszony czas pracy wiecznie na rzecz kogoś
wiem że kiedy wracasz jest ciężko i chcesz tylko spać
uniesienia mięśni zaciśnięte w objęciach wybuchy krtani
pamiętaj jak sztandary to tylko czerwone
komórkowe wydzieliny sygnały ostrzeżeń
niosą zagrożenie po całym naszym lesie
to tylko pokot gdzie wszyscy gaszą po sobie
i nikt nie wie kto został królową
gdzie jest światło w tym wszystkim my i ludzie
sterylizacja do utraty obcych białek do jałowej skóry
nie ma już zieleni w nas gdzie jest to światło
które pracą swoją pozwoli nam dłużej pożyć razem


pałac kultury i nauki stojący naprzeciwko domów centrum

ciężki kamień zalany betonem i posągi z myśli zalanej potem
to są piękne triumfy najwyższy punkt tego wspólnego miasta
w cieniu rośnie nowa gromadka kręgi poprzestawiane
każdy jest tu legalnie zapisy się skończyły
wstępu już nie ma sorry dzieciaki zza między jest full
a nimfy dalej prężą ciała skóra im czernieje
nikt ich dawno nie czyścił wyglądają coraz bardziej groteskowo
jedno się nie zmienia teatry wciąż są pełne klientów
z dekretu wynikało że każdy kto tu pozostał bez domu
powinien mieć dom że tak stanowiło prawo
jak już oddaliśmy w dzierżawę nasze zwiotczałe mięśnie
ale dzieje się bez przyczyny jak puszczone ze smyczy
rozbiegło się we wszystkie strony i nie wie
coraz mniej można dotknąć znikają też ławki czterech śpiących
całą noc musieli być wyprostowani czasem jeżdżą metrem
nie stać tu bo straż cię policzy uhuha idzie prywata
nowa obietnica w cieniu ciężki kamień zalany betonem


[widziałem dwa głody]

widziałem dwa głody
jeden był w cudzym słowie i żądał sprawiedliwości
drugi zasysał jelita pełne toksyn
widziałem dwa pożądania
jedno rozpalało migotliwe czcionki pełne trosk i przemocy
drugie rozpadało się w mitochondriach aż do wybuchu
widziałem dwa sny o władzy
w jednym musiałem to napisać
w drugim chcę to usunąć
o tym drugim wiem najmniej
trzyma mnie za gardło i każe patrzeć gdzie indziej ze strachu


sesja

fragmentacja plechy czyli jej rozerwanie
pobudza komórki do podziału
przyczepione do poruszających się statków
mogą być przeniesione na inne tereny
będące nowym miejscem życia

póki co musimy tu zostać
gdy wkrada się w ciebie obcy ostry dźwięk
jego podniecenie zamienia się w ślinę
ślina w nowy rozkład twoja sesja wygasła
prosta melodia na trzy chemiczne akordy

łaknienie to najsilniejsza ich motywacja
po wszystkim spływasz jak ameba
inkubatory donoszą to we własnych granicach
jeden zwierz zapragnął drugiego
tylko zbyt mocno do ciała przysunął

betonowy sufit zamiast szkła obrosły w grzyby
przyciska coraz mocniej do zimnej podłogi
brudnieje wszystko i zyskuje nowy słony smak
będzie dobrze bo kiedyś się skończy
to raczej już nam nie wystarczy

od tamtej chwili próbujesz
wyhodować algi na własnym ciele


kult tura

pewnie gdzieś płacze w kącie nad swoim zwiotczałym losem
(w dupie z takim domorosłym philipem rothem)
przemóc się od odwinąć rozchylić się na moment
bez obaw że ktoś napluje do środka
gołych rajstop i przykrótkich majtek
jak nie ulec na starcie dialektyce ich zbrodni

można powiedzieć: byłaś w tym od kołyski
utulono cię do snu nagłym szarpnięciem za włosy
później musiałaś się już tylko dostosować
wystarczy szmat po matce by się zabezpieczyć
bełkoczemy gdy nie wiemy co powiedzieć
ale co powiedzieć poza prostym spierdalaj

jak roślina odginasz swoje ciało od źródła stresu
trzeba zasłonić wstyd i wypowiedzieć tę konwencję
w której wszelki układ to domino taka nacja taki gatunek
czy taki był ich wybór proste konsekwencje
w tej układance są samce i inne formy z kwaśnego musu
w tym klinczu wypalasz w sobie dziurę

bo tak jest bezpieczniej
gdy wszystko dookoła brutalnie zarasta

Michał Czaja – Pięć wierszy
QR kod: Michał Czaja – Pięć wierszy