Po tym jak Dawid Karpiuk napisał w tygodniku „Wprost”, że „pokłóciłem się ze wszystkimi i obraziłem na cały świat”, docierają do mnie liczne zapytania od znajomych i krewnych, czy obraziłem się także na nich. Jako że wśród zaniepokojonych głosów nie brakło głosu pilota Krzysztofa Śliwki z pokładu „Helikoptera”, chętnie korzystam z tego miejsca, aby nieporozumienie wyjaśnić. Powoduje mną nie tylko chęć sprostowania, nie tylko chęć publikacji „zmarnowanej” rozmowy, ale i chęć pokazania od pampersa żmudnej pracy współczesnego dziennikarza, który dla odkrycia i ukazania prawdy o człowieku, a także dla dochowania wierności swemu powołaniu gotów jest własnoręcznie zaprząc się do woza, zaprzeć się logiki i sam się batożyć po zadniej stronie swej osobowości, kiedy za słabo się do dobrowolnego trudu wywózki gnoju przykłada.

Choć o to prosiłem, dziennikarz Karpiuk nie przedłożył mi do autoryzacji moich wypowiedzi, które przytaczał, za to dzielnie je poprzekręcał. Ponieważ nie chce mi się przepisywać, załączam kopię tamtego artykułu (opublikowany został pod tytułem „Polski bitnik” w drugim numerze „Wprost” ze stycznia 2012 roku). Fragmenty, które nie wymagają sprostowania, zaczerniłem. Zapraszam do lektury tutaj. Natomiast na końcu niniejszego tekstu znajdziecie dokładny zapis rozmowy z dziennikarzem Karpiukiem odbytej za pośrednictwem GG oraz treść maili, jakie wymieniliśmy na koniec (nie poprawiałem nawet literówek, ze względu na dobro ofiary personalia zastąpiłem w przypadku jednej osoby inicjałami XY). Zdanie o jego rzetelności możecie sobie zatem wyrobić sami, ale chcę zwrócić uwagę na te niechlujstwa i przekrętki, które moglibyście przegapić.

Prawdopodobnie dziennikarz Karpiuk nie zdaje sobie sprawy, że to dla mnie najwyższa pochwała, a obraza dla całej reszty polskiej literatury, kiedy pisze: „A to właśnie wolność jest dla Podsiadły najważniejsza. Dążenie do niej sprawiło, że w świecie polskiej literatury jest dziś osamotniony”.

He he. Czyżby analiza świata polskiej literatury doprowadziła dziennikarza Karpiuka do wniosków, że nikt tam nie dąży do wolności? Byłżeby to świat zniewolony? Uwikłany w układy? Może nawet dupodajczy? Czy można spodziewać się artykuliku o tym?

Dziennikarz Karpiuk opiera swą opinię o moim „obrażeniu się na cały świat” na trzech wypowiedziach anonimowych („były wydawca numer 1”, „były wydawca numer 2” i „dawny znajomy poety”) oraz na wypowiedzi człowieka zwanego Końjem. Z anonimami się nie dyskutuje, więc mogę się tylko cieszyć, że – o ile „dawny znajomy poety” rzeczywiście istnieje – w porę zerwałem z jakimś cykoryjnym złamasem, który boi się firmować własnym nazwiskiem własne zdanie na mój temat. Natomiast Końjo to jeszcze nie cały świat. Podejrzewam nawet, że świat jest to raczej wszystko, co istnieje,  m i n u s  Końjo. Więc jego mętne wywody o tym, że „rozwalam” swoją bliżej nieokreśloną „legendę” pozostawiają mnie obojętnym, natomiast szczególnie przykre są mi zarzuty o obrażanie się akurat ze strony Końja, który przy każdym naszym spotkaniu jest najebany jak koń, i sporo wysiłku kosztowało mnie na przykład, żeby się nań  n i e  obrazić, kiedy nawalony jak stadnina w Janowie Podlaskim usiłował prowadzić w Krakowie moje spotkanie autorskie (mam całą salę świadków, że do końca się nie obraziłem i że było o co). Niech więc bujany tarpan szołbiznesu pilnuje własnej legendy, a ja się zatroszczę o moją.

Dziennikarz Karpiuk pisze też: „Jacek Podsiadło (…) dorastał w maleńkim Szewnie”.

To nie Szewno, tylko Szewna. Łatwo można było sprawdzić za pomocą internetu.

„Z Tygodnikiem Powszechnym (…) rozstał się, kiedy redakcja zaczęła selekcjonować jego teksty”.

Nie selekcjonować, tylko cenzurować.

„Od czasu do czasu dostaje jakieś stypendium”.

Stypendium? Ja?! To pewnie informacja z jakiegoś niezwykle tajnego źródła, od dawnego wydawcy albo byłego znajomego, co?

Dziennikarz Karpiuk albo nie rozumie moich wypowiedzi, albo celowo je przeinacza. Kiedy ja mówię o „biednych studentach zmuszanych do zajmowania się współczesną literaturą” i kupujących w związku z tym moje książki, on robi z nich tylko „biednych studentów”, jakby to o ich statusie materialnym była mowa.

Dziennikarz Karpiuk zmusza mnie do przypomnienia sobie jakiejś przygody, a kiedy wreszcie mi się udaje, przytacza z tej opowieści sam wstęp. To tak, jakby znaną przygodę Czerwonego Kapturka zakończyć na tym, ze Kapturek szedł przez ciemny las. Wygląda na to, że za wielką przygodę uznałem to, że spałem kiedyś na jedenastym piętrze wieżowca. Pewnie się słowa „spuszczać” dziennikarz wystraszył. Przygoda wraz z pointą specjalnie dla czytelników „Helikoptera” – poniżej

Wbrew temu, co mówi człowiek zwany Końjem, a dziennikarz powtarza, nigdy nie kłóciłem się z Robertem Tekieli.

Zauważcie, że dziennikarz Karpiuk prosi o rozmowę z okazji „premiery nowego tomu”, a w trakcie rozmowy okazuje się, że dopiero ten tom „czyta” i naprawdę interesuje go tylko jedno w nim miejsce, gdzie rzekomo rozliczam się z dawnymi znajomymi. Ponadto pyta mnie o stosunki z różnymi środowiskami i osobami (Znak, Świetlicki, Ireneusz Grin, prawdopodobnie określany przez niego jako „były wydawca numer 2”), po czym udaje, że w ogóle mnie o nie nie pytał, o ile z odpowiedzi wynika, że te stosunki pozostają dobre czy poprawne, albo że zostały zerwane nie z mojej winy. Wylicza, kogo atakowałem na łamach „Tygodnika Powszechnego”, a w ogóle nie wspomina tych, których tam chwaliłem. Za to, kiedy wnerwiony jego dopytywaniem, a w dodatku popędzany przezeń odpowiadam na ostatnie pytanie oczywistym żartem na odpierdol się, żartem pod adresem redakcji „Tygodnika”, nie tylko publikuje te głupoty typu „ksiądz Boniecki mnie okradał, a Okoński odbił narzeczoną”, ale jeszcze wytłuszcza je jako tzw. chyba lead. Przemilcza natomiast zawarte przeze mnie w tym samym zdaniu przypuszczenie, że w jego macierzystej redakcji ludzka małość też znajduje dla siebie dość miejsca. Jak tak dalej pójdzie, daleko zajdzie, może nawet do samego „Faktu”, czego mu zresztą, kurwa, życzę.

Jacek Podsiadło


Mail z 2 stycznia 2012:

Witam,

jestem dziennikarzem tygodnika Wprost. Chcielibyśmy napisać o Panu artykuł przy okazji premiery nowego tomu, czy znalazłby Pan czas na rozmowę?

pozdrawiam,

Dawid Karpiuk, WPROST


Rozmowa via Gadu-gadu, 3 stycznia 2012:

11:14:27 Karpiuk Dawid
Dzień dobry panie Jacku, chyba się udało

11:15:49 jacpoii
Jak najbardziej, gratuluję

11:16:33 Karpiuk Dawid
Przepraszam za opóźnienie, ale mój komputer konsekwentnie odmawiał współpracy z GG

11:17:08 jacpoii
15 min. to jeszcze nie opóźnienie.

11:18:12 Karpiuk Dawid
Możemy zaczynać?

11:18:29 jacpoii
Tak jest! Na wypadek dłuższych wypowiedzi: ta ikonka będzie oznaczała: skończyłem.

11:18:41 Karpiuk Dawid
ok

11:19:14 Karpiuk Dawid
wie pan za ile można kupić pańskie wiersze wybrane na allegro?

11:19:47 Karpiuk Dawid
od razu podpowiem – 269 zł

11:19:50 jacpoii
Pewnie za ok. stówy.

11:20:04 jacpoii
Za tyle to nikt nie kupi, ktoś się przeliczy

11:20:22 Karpiuk Dawid
kupią kupią, wcześniej widziałem licytacje dochodzące do 200

11:20:43 Karpiuk Dawid
czyli jest pan poetą pożądanym

11:20:54 jacpoii
Ale właśnie te wiersze wybrane sprawiły poniekąd, że postanowiłem swoja nową książkę wydać samodzielnie, jako e-booka najpierw.

11:21:24 Karpiuk Dawid
no właśnie. Nie narzekał chyba pan na brak zainteresowania ze strony wydawców?

11:22:26 jacpoii
Od dawna mi się zdarza, ze ktoś pyta o te wiersze wybrane, najczęściej studenci albo mój „twardy elektorat”, czyli najwierniejsi czytelnicy. Z kolei ja mam świadomość, że te wiersze to w większości

11:22:56 jacpoii
słabizna, ale nawet zapytałem kiedyś mojego wydawcę, Jurka Illga ze „Znaku”, czy by tego nie wydać ponownie, skoro

11:23:53 jacpoii
jest zainteresowanie (mimo, ze terochę wstyd . Ale Jurek mi uświadomił, że to jest zainteresowanie duże (200 zł , ale ilosciowo skromne, tzn.

11:24:43 jacpoii
nie kalkuluje się ustawiać całej machiny produkcyjnej dla książki o tak małym nakładzie. No i wtedy pomyślałem: skoro tak, to przecież mogę te wiersze wydać jako

11:25:51 jacpoii
e-booka, bo tu żadnego nakładu sił i srodków sie nie wymaga. Efekt był taki, ze w końcu Wierszy wybranych nie wydałem w ten sposób, ale wydałem parę innych książecxzek, bo bardzo mi się spodobało to samodzielne „robienie” książki od A do Z. Nawet

11:26:56 jacpoii
przypomniały mi się piękne czasy (lata 80.), kiedy wydawałem sobie sam „książki” na wsi na Mazurach na strychu, w nakładzie 30-50 egzemplarzy. A co do zainteresowania wydawców, to

11:28:54 jacpoii
wydawcy jakos ostatnio schamieli czy jak to nazwać, w kazdym razie jak najbardziej wykazywali brak zainteresowania (=nie odpowiadali na maile), co dodatkowo utwierdziło mnie w przekonaniu, że miło będzie się na nich wypiąć, skoro już sami są wypięci

11:29:35 Karpiuk Dawid
znak też?

11:31:07 jacpoii
„Znak” też, ale mówiąc szczerze, wydaje mi się to bardziej dziełem bałaganu czy zapracowania, niz prawdziwej niechęci. Dokładnie to ze „Znakiem” było tak, że jak wydałem książkę dla dzieci w „Naszej Księgarni”, to wzmiankowany Jurek Illg

11:32:46 jacpoii
tonem leciutkiej urazy wyraził zdziwienie, że nie zgłosiłem się do nich, a „Znak” tez wydaje dla dzieci itd. A ja zawsze bardzo lubiłem zmieniac wydawców, skakać sobie z kwiatka na kwiatek – może dlatego, ze jeszcze nie znalazłem tego wymarzonego W każdym razie kiedy napisałem kolejna ksiązkę dla dzieci, to

11:35:05 jacpoii
tym razem uprzedziłem Jurka, ale już ze wstępnej rozmowy wynikało, że dla tak małych dzieci (6-8 lat) to książek nie wydało, ale żebym na wszelki wypadek przysłał. No to wysłałem z założeniem, że to i tak poza ich profilem, Jurek nie odpisał, no to zadzwoniłem do niego, no to się okazało, że

11:37:41 jacpoii
jakaś tam pani miała odpisać, ale w takim razie „przypomnę i teraz na pewno napisze”, ale jednak nie napisała, no i na tym sprawa się skończyła. A ja jestem pisarzem rozpieszczonym, który nigdy się wydawcom nie narzucał, więc i teraz – zwłaszcza, ze ten cały „self-publishing” się pojawił i się wkręciłem – postanowiłem nie byc upierdliwy wobec wydawców.

11:39:00 Karpiuk Dawid
i żadnego odzewu ze strony Znaku, żadnych wyrzutów w związku z nową książką?

11:39:09 jacpoii
Więc pewni „Znak” by chętnie wydał mój nowy tomik, zreszta Jurek zwykł regularnir co dwa lata pytać, czy nie naskrobałem jakichs wierszy, ale też poza wszytkim

11:39:55 jacpoii
Na razie nie wiem, czy w „Znaku” w ogóle wiedzą o tej książce – i wracam do dalszego ciągu poprzedniego zdania:

11:42:14 jacpoii
„od zawsze” męczyła mnie współpraca z wydawcami – dwie ostatnie moje ksiązki, właśnie w naszej księgarni i w „Znaku”, ukazały się z adnotacjami wydawców, że zachowano w nich pisownię zgodnie z życzeniem autora, bo mielismy odmienne poglady na polszczyznę , no i w ogóle to zawsze dość męczące było. Wybór moich wierszy autorstwa Marcina Świetlickiego też się rok temu nie

11:43:06 jacpoii
ukazał z powodu niemożliwości porozumienia między mna a wydawcą, więc jakos tak naturalnie to się potoczyło, ze akurat miałem wydawców dość i pojawił się ten inny

11:44:39 jacpoii
pomysł na wydawanie. Przy czym nie jestem na wydawców jako takich, ani na konkretnego wydawcę obrażony, samemu mi się zdarza nie odpowiadac na maile i uważam to za grzech do wybaczenia, ale akurat to mi się wydało najlepsze dla mnie rozwiazanie na teraz

11:45:17 jacpoii
Zawsze tez wnerwiały mnie „promocje” książek w różnych wydawnictwach

11:45:45 jacpoii
A wyznaję staroswiecki pogląd, ze dobrej ksiązce potrzebna jest tyklko informacja, nie promocja.

11:46:39 Karpiuk Dawid
wspominał pan o „twardym elektoracie”. Ma pan wyobrażenie o tym kto czyta pańskie wiersze? Kto je kupuje za spore pieniądze na allegro?

11:48:59 jacpoii
Na pewno biedni studenci zmuszani do zajmowania się współczesną literaturą. Wierni czytelnicy moich starych, lirycznych wypocin (w przypadku allegro nie mówimy wszak o nowościach)… Ostatnio

11:51:26 jacpoii
aż trzy razy w ciągu miesiaca zdarzyło mi się, że jacyś faceci zgłaszali się do mnie z prośbą o liryczny prezent typu autograf albo coś w tym rodzaju dla swoich narzeczonych, których jestem tzw. ulubionym poetą – z okazji urodzin, rocznicy związku bądź nieporozumień wewnątrzzwiązkowych. Więc wiem, że ciągle mam garść takich zawziętych miłośników, a przynaj,mniej miłośniczek.

11:51:42 jacpoii
Idę po kawę, a Pan niech tu o cos jeszcze zapyta tymczasem.

11:54:22 Karpiuk Dawid
(Teraz to mam wyrzuty sumienia, bo Pan mnie Pan, a ja Pana pan wcześniej, ale przyznaję, że ze względu na przesadne zamiłowanie internautów do formy grzecznościowej, zacząłem postępować w kontrze – osobista dygresja, przepraszam )

11:54:46 Karpiuk Dawid
Przyjaźni się Pan jeszcze z Marcinem Świetlickim?

11:55:50 Karpiuk Dawid
I jeszcze jedna rzecz a propos poprzedniego pytania: warto być poetą dzisiaj? Albo w ogóle warto być artystą?

11:59:40 jacpoii
Ludzie z mojego pokolenia pisanie Pani/Pan dużą literą maja we krwi po prostu, w nawyku – czasem komuś ubliżam na piśmie, a ręka sama leci do shifta, żeby zrobić dużą literę we frazie „jest Pan zwykłym chujem”.  A ciekaw jestem, gdzie Pan widział to przesadne zamiłowanie internautów do grzeczności?

12:01:36 jacpoii
Z Marcinem „jeszcze” nie. My sie nigdy nie przyjaźnilismy, ale też nigdy – z tego co wiem – nie było między nami  nieprzyjaźni, więc nasze stosunki są constans.

12:02:14 Karpiuk Dawid
Oj wszędzie gdzie się da i zwykle rozrośnięte do granic możliwości, na przykład poseł X albo dziennikarz Y jest zwykłą kurwą, ale kiedyś był On i tak dalej. Albo piszą o sobie i swojej partnerce My. Krótko mówiąc wszędzie gdzie się da zaimek sieknąć dużą literą, stąd mój bunt, nie miało być w tym nic z niegrzeczności

12:04:05 jacpoii
A, o takie formy grzecznościowe chodzi! O.K. U internautów wnerwiało mnie zawsze pitolenie o „netykiecie”. Ale mniejsza o to. Mniejsza też o to, czy warto byc artystą – nigdy się nad takimi pioerdołami nie zastanawiałem.

12:04:17 jacpoii

12:05:31 Karpiuk Dawid
z tym czy warto – chodziło mi o to, po co Pan pisze wiersze i na ile zależy Panu na odbiorcach

12:07:27 jacpoii
Wierszy się nie pisze „po coś”. Na odbiorcach mi zależy – jak by komuś nie zależało na odbiorcach, to by nie nadawał.

12:09:28 jacpoii
Nie po to się uczyłem na starość konwesji z worda na pedeefa i nie po to sie męczyłem ze stworzeniem e-booka, żeby nikt go nie przeczytał

12:09:57 Karpiuk Dawid
Dalej jest Pan bez pracy?

12:10:08 jacpoii
Oczywiście!

12:11:19 jacpoii
Ale ja nie szukam pracy. Bo to „bez” zabrzmiało, jakby mi jej bardzo brakowało.

12:11:53 Karpiuk Dawid
to z czego Pan żyje? Książki wydaje Pan rzadko.

12:13:31 jacpoii
Wyczerpującej odpowiedzi udzieliłem tu:http://wyborcza.pl/1,76842,6488113,Lodowka_odpowiada_echem.html . Czytał Pan tą moja nową ksiązkę?

12:13:49 Karpiuk Dawid
Czytam

12:14:13 Karpiuk Dawid
Zaraz zresztą chciałbym do tego przejść

12:14:21 jacpoii
No to bach

12:15:04 Karpiuk Dawid
Ale ponieważ to artykuł sylwetkowy, chciałbym też zapytać o parę innych rzeczy. Trochę o pańskie życie

12:15:45 jacpoii
O.K.

12:16:51 jacpoii
Dlaczego dziennikarze często pytają, z czego żyję, a nie pytają, czym żyję?

12:16:58 Karpiuk Dawid
Proszę się nie gniewać, jeśli pytania będę idiotyczne, ale za wiele o Panu nie napisano. Pamięta Pan siebie z dzieciństwa?

12:17:06 Karpiuk Dawid
* zapytam!

12:17:44 Karpiuk Dawid
Bo dziennikarze są pracoholikami, którzy się uzależniają od swojej roboty, a potem jak ją stracą, leczą się z traumy nie wiadomo jak długo

12:18:46 jacpoii
No pewnie, że pamiętam. Astrid Lindgren uświadomiła mi, że to ta pamięć daje pisarzowi prawo do pisania dla dzieci.

12:19:09 jacpoii
To jest trochę dziwne w ogóle, bo

12:21:09 jacpoii
jak wspominam swoje dzieciństwo „na zimno”, trzymajac się faktów, realiów życia peerelowskiego dzieciaka z prowincji, to strasznie mi tamtego dziecka, którym byłem, zal. Ale jak sobie przypomnę, jak to było byc tym dzieckiem, co miałem w głowie, jak się czułem, to nie pamiętam, zebym był szczególnie nieszczęśliwy.

12:22:16 jacpoii
Jak się spotykam z siostrami i zbiera nam się na wspominanie, to mam wrażenie, że im sie raczej przypominaja smutne rzeczy z dzieciństwa, a mnie na ogół te dobre.

12:23:28 Karpiuk Dawid
to zapytam o te fakty z dzieciństwa. Jakie ono było?

12:28:15 jacpoii
Śmieję się czasem z siebie, że pamiętam z dzieciństwa rzeczywistość lamp naftowych na niezelektryfikowanej polskiej wsi (to prawda, w domu mojej babci na wsi), dożyłem epoki laptopów i tabletów, a to dopiero połowa życia . Ale ad rem:

12:32:33 jacpoii
nie wiem, za który fakt się złapać. W książce, którą Pan właśnie czyta, napisałem na przykład: „Wyjadało się cukier”. Znaczy się, byłem dzieckiem, które ukradkiem podjadało cukier z cukierniczki, bo nie miało innych słodyczy. I nie wolno było jeść tego cukru, bo albo był drogi, albo niezdrowy, albo go nie było „na rynku”, nie pamiętam już.

12:34:53 jacpoii
Napisałem też: „Słabości nie wyznawało się nawet kobietom”. Nie miałem nikogo, z kim mógłbym porozmawiać. Nie twierdzę nawet, że bardzo tego rozmawiania poragnąłem, ale świadomość, że mozna, byłaby bardzo dobra. Połowa moich nauczycieli w podstawówce i liceum

12:37:04 jacpoii
była idiotami, zastanawiałem się zanim użyłem słowa „połowa” i „idiotami”, ale to wcale nie jest naciągane. Pierwszy nauczyciel który chciał ze mną rozmawiać, i drugi ksiądz, to juz w wieku moim młodfzieńczym, byli pedałami, dlatego chcieli rozmawiać. Opisałem to w swoim ostatnim odcinku wspomnień w miesięczniku „Znak”.

12:38:05 jacpoii
Ale grałem też w piłkę i czytałem książki

12:38:59 jacpoii
Strasznie lubiłem iść z „Gromadzkiej biblioteki” do domu z książkami pod pachą i wyobrazać sobie, co w nich będzie.

12:40:27 jacpoii
Mieliśmy z kumplami mnóstwo przestrzeni do biegania i wszystkich tych indiańskich zabaw, które chłopakom bardzo dobrze robią.

12:41:21 jacpoii
Sprowadzałem z okolicy wszystkie bezdomne psy i próbowałem je utrzymywać w tajemnicy przed rodzicami

12:41:59 jacpoii
Mieszkałem tuz obok cukrowni „Częstocice”, najstarszej w Polsce. W sezonie buraczanym

12:42:22 Karpiuk Dawid
z tymi bezdomnymi psami trzeba uważać, ja parę lat temu przygarnąłem sunię, która zapomniała wspomnieć, że jest w ciąży. I teraz mieszkamy stadnie z nią i jej córką

12:42:34 jacpoii
stały tam długachne kolejki furmanek. Napatrzyłem się na gehennę koni.

12:43:16 Karpiuk Dawid
(przepraszam za wtręt, proszę nie przerywać)

12:43:35 jacpoii
Potem furmanek ubywało, a przybywało traktorów. Strzelalismy do traktorzystów ze skoblówek, pewnie Pan znajdzie w internecie, co to skoblówka.

12:45:02 jacpoii
Traktorzyści schodzili się do kupy na pogaduchy, a traktory stały wtedy sobie w kolejce. Kradlismy buraki, które chowalismy w licznych kryjówkach i delektowaliśmy się ich widokiem, dopóki nie zgniły.

12:45:52 jacpoii
Kiedys pod cztery koła przyczepy traktorowaj załadowanej burakami włożyłem na sztorc cztery solidne gwoździe i sledziłem z ukrycia, co będzie dalej.

12:46:18 Karpiuk Dawid
Tęskni Pan do tego dzieciństwa?

12:46:28 jacpoii
Cieszę się, że pikawa traktorzysty wytrzymała, choc wyglądało, że nie wytrzyma. I jeszcze bardziej się cieszę, że byłem dobrze ukryty.

12:46:53 jacpoii
Opowiadałem o tym p. Jethon w Trójce.

12:47:02 jacpoii
Jak każdy.

12:47:24 Karpiuk Dawid
Ale można tęsknić obsesyjnie, a można się tylko uśmiechać do wspomnień

12:47:57 jacpoii
No to ja się usmiecham. Nuda była najgorsza ze wszystkich złych rzeczy. To z nudów omal nie zabiłem tego buraczanego traktorzysty.

12:48:30 jacpoii
Zawsze jak słyszę od moich dzieci „nudzę się”, to jakby mnie prąd kopnął i szybko cos im wymyslam

12:48:53 Karpiuk Dawid
A potem? Wyjazd z domu, szkoła, studia?

12:50:37 jacpoii
Uuu, widzę, że nie chciało się Panu dziennikarzowi poszukać tzw. noty biograficznej pana pisarza. Porzucenie szkoły, praca w hucie im. Nowotki (barwnie opisana na łamach „Znaku” , wyjazd z domu tak.

12:51:10 jacpoii
Pięć lat włóćzęgostwa, najpiękniejsze lata Przygody

12:51:32 Karpiuk Dawid
To może o tych przygodach

12:51:39 jacpoii
Czasem kloszardowanie. Ale tez pierwsze sukcesy literackie.

12:55:37 Karpiuk Dawid
Wie Pan co się o Panu mówi? Że piekielnie zdolny, może nawet najzdolniejszy poeta. Ale trudny. Nie obraża się Pan na świat trochę?

12:58:32 jacpoii
No wie Pan, przygody to przygody. Mile wspominam te przygody, kiedy się z kimś, chocby powierzchownie, zaprzyjaźniałem. Kiedyś spałem w Łodzi na tym dodatkowym jedenastym piętrze wieżowca. Obudził mnie facet, który miał klucz do takiej maszynowni windy i tam uprawiał, prawdaż, seks z ukochaną. I jakos tak zgadalismy się i on po wahaniu postanowił, ze mnie w tej windziarni przenocuje. A jak tam weszliśmy i on zobaczył chyba przerażenie w moich oczach, wypowiedział niezapomniana kwestię: „Możesz spać spokojnie, na koc się nie spuszczałem”. W zasadzie chodzi o to, że jak człowiek jest włóczykijem, to każdy dzień i każda noc same w sobie są przygodą. A jak zdarzy się okazja znaleźć sto złotych albo zebrać w ryło, to już bonus od niebios.

13:00:03 jacpoii
Zarechotałem pod nosem, bo jakby o kims powiedzieć „łatwy poeta”, to to by była chyba potężna obelga. Pan powie, kto o mnie tak mówi, a ja wtedy Panu ospowiem, jakie trudności ten ktos ze mna miał.

13:00:04 Karpiuk Dawid
nie miał Pan poczucia, że coś ucieka? Pytam z ciekawości, ja też miałem kiedyś okres włóczęgostwa, ale po jakimś czasie z przerażeniem odkryłem, że jak zaraz nie przestanę, to się na coś tam nie załapię

13:01:54 Karpiuk Dawid
Próbowałem zapytać o Pana XY, Irka Grina, mówili, że w ogóle nie będą rozmawiać.

13:06:48 jacpoii
O, to dobrze. Bo to uczciwsze niz obsrywanie za plecami. A spotkał Pan kogoś, kto by powiedział, dlaczego jestem „trudny”?

13:08:53 Karpiuk Dawid
Znajoma dziennikarka wspominała, że Pan się obraża na wydawców i dawnych znajomych

13:09:18 Karpiuk Dawid
Z XY Pan się kiedyś przyjaźnił?

13:12:05 jacpoii
No ale jak się obraża? Tak nagle przychodzi do dawnego wydawcy lub znajomego i mówi „Obrażam się”? Myslę, że pamiętam każdy przypadek, kiedy kogos albo „się na kogoś” obraziłem i jak Pan mówi, o kogo chodzi, to ja bardzo chętnie opowiadam, o co chodziło, i wtedy Pan ocenia, co to znaczy byc „trudnym” (we współżyciu

13:12:46 Karpiuk Dawid
To zapytam o XY.

13:17:23 jacpoii
RzecZywiście, w przypadku osobnika, którego Pan wymienił, dobrowolnie złożyłem ślubowanie, że nigdy w żaden sposób nie będę się zajmował jego osobą i oczekuję wzajemności. Jest takie kolokwialne „nie chcę miec z tobą nic wspólnego” i stopień obrzydzenia, jakie czułem, dokładnie to oznaczał i oznacza – chciałbym, zeby nie był mozliwy jakikolwiek związek między nim a mna, chciałbym, żeby dla mnie nie istniał a ja dla niego i naprawdę brdzo się cieszę, że jest to w duzym stopniu mozliwe. Ale to jedyny aż taki przypadek. Wszystkie inne mogę Panu wyjaśnic, skoro już ma nas to interesować. Grin:

13:19:17 jacpoii
umówilismy się, ze wyda moje wiersze, omówilismy wszystkie – jak mi się zdawało – istotne szczegóły, miał przygotować umowę, długo mu z tym schodziło, pamiętam, ze powtarzał „moi ludzie juz pracują nad umową”, bo mnie ten zwrot śmieszył, no i w ostatniej chwili przysłał tę umowę. A tam

13:23:10 jacpoii
No, znalazłem wreszcie:

13:23:13 jacpoii
np. Wydawca ma prawo do zamieszczania w dowolnym miejscu w książce a w szczególności na czwartej stronie okładki Utworu logotypów  sponsorów oraz patronów medialnych. Wydawca ma prawo do umieszczania wszelkich napisów informacyjnych i reklamowych zarówno na okładce, jak i na stronach dodatkowych wewnątrz Utworu, pod warunkiem, że te informacje i reklamy nie ingerują w treść Utworu.

13:24:27 jacpoii
Autor otrzyma 1 egzemplarz autorski Utworu.

13:24:48 jacpoii
Albo: Autor zobowiązuje się do odpłatnego uczestniczenia, po wcześniejszym uzgodnieniu terminów, w akcjach promocyjnych organizowanych przez Wydawcę w celu promowania Utworu.

13:25:33 jacpoii
Albo: Autor, biorąc pod uwagę pracę wykonywaną przez Wydawcę przy promocji Utworu oraz promocji Autora, a także środki zaangażowane w tym celu przez Wydawcę, zobowiązuje się, że jeśli poweźmie zamiar napisania kolejnej książki poetyckiej,  na zasadzie prawa pierwszeństwa poinformuje o tym Wydawcę i zaproponuje mu ją do wydania

13:25:59 jacpoii
No dobra, dalej juz nie szukam, było tego od cholery. Wtedy zadzwoniłem do Grina i powiedziałem mu, że

13:26:55 jacpoii
takiej umowy nie akceptuję, bo zawiera mnóstwo punktów, o których nie rozmawialismy. Wskazałem te punkty i następnego dnia miał przysłać zmieniona umowę.

13:27:19 jacpoii
Następnego dnia zadzwonił, ze rezygnuje z wydania książki i na tym się skończyło.

13:27:39 Karpiuk Dawid
A może takie są realia? Kiedyś podpisywałem kontrakt z wytwórnią fonograficzną. To co zobaczyłem w umowie spowodowało, że skląłem szefa tej wytwórni na czym świat stoi i nigdy więcej się nie pokazałem w jego firmie. A potem zobaczyłem papiery z innych firm i okazało się, że takie są realia. Może czasem trzeba się podłożyć, a jeśli nie – to ceną jest albo nieistnienie, albo samotność, tzn nie istnienie w żadnym środowisku. Dla niektórych to może być trudne do przyjęcia

13:31:23 jacpoii
A tak, całkowicie się z Panem zgadzam! W takim razie proszę jednak nie mówic o mnie „trudny”, ale: „nie podkłada się”. Nigdy nie chodziłem do Grina ani do zadnego wydawcy z prośba o wydanie książki. Sami się do mnie zwracali, Grin zresztą z góry przepraszając, że proponuje „wstydliwie niskie” honorarium. O.K. Ale nikt nie ma prawa zmuszać mnie do wydawania zgody na reklamy w moim tomiku wierszy, choc być moze realia są takie, jak Pan czy ktokolwiek sądzi. To co, nie mam prawa być sobie samotny lub „niesitniejacy”?

13:31:54 jacpoii
A ja o Grinie jak dotąd złego słowa nie powiedziałem, mimo że to o n się wycofał z naszych ustaleń.

13:32:17 jacpoii
To co, moze nazwisko znajomej dziennikarki?

13:32:38 Karpiuk Dawid
Ma Pan, oczywiście. Ja tylko pytam (sam siebie zresztą też), czy to nie jest cena wysoka? Ostatecznie tak jest trudniej.

13:32:53 Karpiuk Dawid
Nie mogę, bo potem dostanę po głowie

13:33:09 Karpiuk Dawid
Obiecałem zresztą.

13:33:51 jacpoii
Właśnie o tym chciałem napisać, że być może jestem „trudny”, bo trzymam się zasad, które masowo przestaje się respektować.

13:34:52 Karpiuk Dawid
Jeszcze a propos środowisk. Chciałbym zapytać o Brulion. Wiem, że wszyscy o to pytają, ale Pana w tym środowisku umiejscowiono konsekwentnie.

13:34:55 jacpoii
Gdybym ja był Pana znajomym dziennikarzem, spaliłbym się ze wstydu, gdybym miał powiedzieć o kims cos nieprzychylnego zastrzegając, że nie mozna temu komuś powiedzieć w oczy, że to właśnie powiedziałem.

13:35:49 Karpiuk Dawid
Nie, nie, to nie było nieprzychylne, „trudny”, tak jak ja to zrozumiałem, oznaczało raczej „barwny”

13:36:15 jacpoii
Ale co, ona się tego wstydzi, ze mi przypisała barwność czy o co chodzi?

13:37:03 Karpiuk Dawid
Obawiała się pewnie, że jak kiedyś do Pana zadzwoni, to Pan nie będzie chciał rozmawiać

13:39:58 jacpoii
Aha. No, to piękna, kurwa, hierarchia wartości. Proszę jej przekazać, że jest głupia jak but na koturnia i zły azymut obrała w życiu, i proszę ją poinformować, że to ja, Jacek Podsiadło, to powiedziałem.

13:40:07 jacpoii
Na koturniE

13:40:37 Karpiuk Dawid
jest fanką Pana twórczości, więc pewnie sobie to zapisze

13:41:36 jacpoii
To niemożliwe. Czytelnicy mojej poezji nie mogą chyba tak się samoponiżać… tu mnie Pan boleśnie zranił tą informacją.

13:42:09 jacpoii
Zawsze myślałem, że jak ludzie czytają poezję, to jakoś… no, nie tak bezrefleksyjnie. Że poezja wymusza refleksję.

13:44:50 jacpoii
O, widzi mPan, okrężna drogą doprowadził mnie Pan do miejsca, w którym

13:45:40 jacpoii
jestem juz w stanie wygłaszać ogólne uwagi o sztuce. Bo na pytanie, czy warto być artystą, postawione wprost

13:46:10 jacpoii
nie potrafię odpowiedzieć, jakos mnie to zenuje. A w kontekście Pana znajomej czy Grina, mogę śmiało powiedzieć, że np.

13:47:33 jacpoii
poezja jest wieczna. Poezja w ogóle, nie jakaś koniecznie genialna. Jej reguły się nie zmieniły od setek lat, choc się sublimowały. Logotyp nie jest wieczny.

13:47:54 jacpoii
Realia się zmieniają. A poezja nie. Dlatego teraz mogę juz odpowiedzieć:

13:48:04 jacpoii
warto być poetą

13:48:35 jacpoii
Bardzo dobrze jest też być samotnym i zaraz, jak to Pan nazwał…

13:48:49 jacpoii
Nieistnienie, o.

13:49:03 jacpoii
Od razu zaznaczę, że dla mnie to łatwe.

13:49:16 jacpoii
Jest o tym w mojej książce, którą Pan czyta:

13:49:50 jacpoii
„Drżałem. Obracałem w dłoniach kolorowe tygodniki. Tam tak dobrze jest byc nikim i w niczyim iść orszaku”.

13:49:59 Karpiuk Dawid
Dobrze rozumiem? Że warto być poetą, bo w poezji nie trzeba się naginać? Nie trzeba uważać, można istnieć „poza”

13:50:03 Karpiuk Dawid
no właśnie

13:50:41 jacpoii
O tak. Nie da się naginać, chocby ktos chciał!

13:51:20 jacpoii
Kiedy piszę wiersz, mam wrażenie, ze posługuję się czystym, troszkę świętym językiem.

13:51:59 jacpoii
Kiedy rozmawiam z Grinem o logotypach, Albo próbuję się dowiedzieć, kto na mój temat anonimowo plotkuje, czuję się jakbym babrał się w gównie.

13:53:24 jacpoii

13:53:49 Karpiuk Dawid
Ta świętość musi być pociągająca. To znaczy, trudno istnieć na obydwu płaszczyznach, jednocześnie, jak Pan powiedział babrać się w gównie. Więc trzeba się od wielu rzeczy odwrócić. Od kompromisów, od naginania się. A to chyba trudne, w sensie życiowym.

13:54:44 jacpoii
Dla mnie łatwe. Ale owszem, widzę, że niektórzy maja z tym problem. Niewielu, ale kilku moich dobrych znajomych z dawnych lat

13:55:59 jacpoii
pracuje w telewizji albo w polityce. Ponieważ ich dobrze znam, bez trudu poznaję, widząc ich w telewizji, jak strasznie się męczą. Najgorsze jest to, ze juz nie walczą. Bo to też widać, kiedy ktoś

13:57:06 jacpoii
coś jeszcze próbuje za pomocą polityki albo telewizji osiągnąć, cos dobrego – we własnym mniemaniu – zrobić. A tu juz nic. Byle do pensji. I nachapać się, zanim mnie wypierdola do innej – pracy, partii itp.

13:59:25 jacpoii
„Przyszły oferty, wielkie mozliwości w miejsce dZiecinnych pokus”, hi hi.

13:59:54 jacpoii
To też z tej mojej książki było. Napisałem książkę o wszystkich rzeczach naraz!

14:00:36 jacpoii
Chyba jestem wierny dziecinnym ppokusom

14:00:55 jacpoii
A teraz muszę się ogolic i zasuwać do przedszkola po córkę.

14:01:05 jacpoii
Trzy godziny, wystarczy.

14:01:20 Karpiuk Dawid
UWAGA: W trosce o bezpieczeństwo, w wiadomości od Nieznajomych podejrzane treści zastąpiono ciągiem „[xxxxx]”. Jeśli chcesz otrzymywać od Nieznajomego kompletne wiadomości – dodaj go do swoich kontaktów. Treść wiadomości: Może mógłbym jeszcze [xxxxx]ailem przesłać?

14:02:29 jacpoii
Sekundę, muszę Pana dodać do kontaktów, bo technologia atakuje: UWAGA: W trosce o bezpieczeństwo, w wiadomości od Nieznajomych podejrzane treści zastąpiono ciągiem „[xxxxx]”. Jeśli chcesz otrzymywać od Nieznajomego kompletne wiadomości – dodaj go do swoich kontaktów. Treść wiadomości: Może mógłbym jeszcze [xxxxx]ailem przesłać?

14:03:20 jacpoii
No, już. Jakieś pytania tym mailem jeszcze, tak?

14:04:24 Karpiuk Dawid
kilka zwięzłych, o książkę, brulion, o politykę i czym Pan żyje

14:04:51 jacpoii
O.K. Najlepiej na podsiadlo@katol.com.pl

14:05:12 Karpiuk Dawid
ok, bardzo dziękuję za rozmowę.

14:05:18 jacpoii
Ale brulion może Pan sobie darować, naprawdę już nic nie mam do powiedzenia na jego temat.

14:05:23 Karpiuk Dawid
ok

14:05:27 jacpoii
Dziękuję, do widzenia.

14:05:34 Karpiuk Dawid
Do widzenia!


Mail z 3 stycznia 2012:

Panie Jacku, przesyłam jeszcze kilka pytań:

Pisze Pan: „Polsko. Ojczyzno moja. Ty jesteś jak choroba”. Czuje się Pan

Polakiem? A skoro już o tym mowa, to co to właściwie znaczy? To

opowiedzenie się po którejś ze stron sporu o Polaków prawdziwych i

nieprawdziwych.

Czy katastrofa smoleńska zaangażowała Pana w sensie emocjonalnym,

wewnętrznym?

Angażuje się Pan w politykę? (choćby w sensie emocjonalnym)

Powiedział Pan, że dziennikarze pytają z czego Pan żyje, zamiast pytać o

to czym. Pytam więc – czym Pan żyje?

Czy mógłby Pan opisać swoją codzienność? Czym się Pan na co dzień zajmuje, co Pan robi, co zajmuje pańską uwagę i czas?

Ma Pan marzenia? Jakieś wielkie plany?

Martwi Pana kryzys? To ostatnio zajmuje głowy wielu ludzi.

w wierszu „Posłowie” pisze Pan o Znaku i Tygodniku Powszechnym.

Współpracował Pan i ze Znakiem i z TP. Co takiego się stało, że teraz

pisze Pan o nich w taki sposób?

Jeszcze raz bardzo dziękuję za poświęcony czas,

pozdrawiam serdecznie,

Dawid Karpiuk


Maile z 4 stycznia 2012:

Panie Dawidzie, jutro podeślę odpowiedzi, bo dzis nie dam rady.

Pozdrawiam

JP.

Oczywiście, bardzo dziękuję. Gdyby dał Pan radę napisać rano, byłoby

świetnie, ale rozumiem, że może nie mieć Pan czasu.

pozdrawiam

DK


Mail z 5 stycznia 2012:

Odpowiedzi w załączniku. Będę wdzięczny, jeśli pominie Pan ten wątek

rozmowy z gg dotyczący tego osobnika, który dla mnie nie

istnieje. No i przypominam na wszelki wypadek, żeby nie było moich

zdjęć na papierze ani w internecie.

Jeśli będzie Pan dosłownie cytował moje wypowiedzi, w oczywisty sposób nie ma potrzeby autoryzacji, w przeciwnym wypadku chciałbym je

jednak autoryzować. Mam nadzieję, że nie okazałem się za „trudny” w

rozmowie

Pozdrawiam

Jacek Podsiadło.

Załącznik:

Pisze Pan: „Polsko. Ojczyzno moja. Ty jesteś jak choroba”. Czuje się Pan Polakiem? – Coś tam czuję, ale nie wiem, czy to to. Na pewno „poczuwam się”, skoro nazywam Polskę swoją ojczyzną.A skoro już o tym mowa, to co to właściwie znaczy? – No, właśnie o to chciałem Pana zapytać. Widywałem ludzi, którzy mówili z dumą „Czuję się Polakiem” albo „Jestem Niemcem” i ich zachowanie, argumentacja, a nawet wyraz twarzy wydawały mi się bardzo podobne. Podejrzewam, że człowiek, który czuje się Polakiem i człowiek, który czuje się np. Niemcem, czują dokładnie to samo, tylko gdzie indziej lokują swoje uczucia. Stąd krok już tylko do bliskiej mi, kosmopolitycznej konstatacji, że każdy z nich czuje się po prostu człowiekiem, a o tym, jak swoje uczucia nazywają, decyduje przypadek, wychowanie, wpis w auswajsie (na Opolszczyźnie, gdzie mieszkam, czasem decydował o tym nawet kurs ś.p. marki). Sam byłem zdziwiony, kiedy to odkryłem – wszak każdy wychowany na Klossie i Czterech Pancernych Polak z mojego pokolenia wie, że Polak i Niemiec to dwa całkowicie odmienne byty, jeszcze dziś może Pan sobie włączyć Klossa i zobaczyć, że Niemcy nawet poruszają się w taki perfidny sposób, że jak Niemiec idzie ulicą, to idzie tak podle, jakby szedł zabijać albo przynajmniej cos ukraść, a jak idzie Polak, to z daleka widać, że idzie zbawić świat albo ratować dzieci z pożogi. Już nie będę się zagłębiał w opis plugawego sposobu, w jaki Niemcy patrzą na kobiety.Ale to mi przypomina jedyny być może przypadek, kiedy z całą wyrazistością i pewnością poczułem się Polakiem. Jakoś ze dwa, trzy lata temu, pojechałem do Berlina na Love Parade. Ponieważ nastawiałem się raczej na bierne, niż czynne uczestnictwo, zarezerwowałem pokój w hotelu przy trasie przemarszu, blisko centrum, z zastrzeżeniem, że okno i balkon mają być od ulicy. Przyjechałem w nocy, na parkingu hotelowym nie było miejsca, więc zostawiłem auto przed hotelem i odnotowałem w pamięci, że rano muszę skombinować drobne euro i opłacić parkomat, a jeszcze lepiej przestawić auto w jakieś tańsze miejsce. Przed południem budzę się, wychodzę na balkon w pidżamce, przeciągam się, i co widzą moje rozespane oczęta? Dwaj niemieccy policjanci idą wzdłuż zaparkowanych aut i wypisują mandat za mandatem, a mój samochodzik jest już drugi czy trzeci w kolejce do mandatu. Moi najbliżsi wiedzą, że kiedy wstaję, to co najmniej jedną godzinę i dwie kawy zajmuje mi doprowadzenie się do stanu, w którym potrafię powiedzieć dzień dobry. A tu trzeba błyskawicznie wskoczyć w portki, lecieć na dół i rozmawiać z Niemcami. Lecę i staję przed tymi policjantami w chwili, kiedy za wycieraczką mam już mandat. Próbuję im wyjaśnić, że hotel, że noc, że keine geld, ale że już za chwilę jak najbardziej geld. Jestem jednak w takim stanie, że wydaje mi się, że noc to po niemiecku „nicht” i w ogóle, nawet po polsku trudno mi coś wydukać, więc głównie gestykuluję. Niemcy nic nie rozumieją, przez chwilę chyba się zastanawiają, czy dzwonić do wariatkowa, ale po chwili któryś rezolutnie spogląda na numer rejestracyjny auta i domyślnie stwierdza: „Aaa, Polen?”. A ja radośnie: „Ja, Polen! Polen!”. I pokazuję paluchem na siebie. Popatrzyli po sobie, zrobili takie miny, jakby obu naraz odbiło się kiszoną kapustą, zabrali swój mandat zza wycieraczki i poszli. A ja wtedy w jednej chwili i poczułem się Polakiem, i zrozumiałem, co to znaczy.To opowiedzenie się po którejś ze stron sporu o Polaków prawdziwych inieprawdziwych. – ???Czy katastrofa smoleńska zaangażowała Pana w sensie emocjonalnym,wewnętrznym?– Tak. Od dawna śledzę taki serial „Katastrofy w przestworzach” i katastrofy powietrzne angażują mnie jeszcze bardziej, niż katastrofy „zwykłe”. Frapuje mnie samo latanie samolotami, a tego rodzaju tragedie, kiedy się je potem szczególnie dokładnie bada, detal po detalu, odsłaniają wiele prawd nie tylko o samolotach. Przerażających i pouczających zarazem. Na przykład na długo przed ujawnieniem zapisów z czarnych skrzynek przewidywałem, że ostatnim słowem pilota będzie raczej „O kurwa” niż „O Boże”, choć całkowitej pewności nie miałem. Natomiast, jeśli Pana pytanie dotyczy tego, czy „płakałem po prezydencie”, to odpowiedź brzmi: nie płakałem. Jako wrażliwy poeta bombardowany obrazami katastrof i nieszczęść musiałem się z czasem nauczyć panować nad uczuciami, żeby być w stanie coś robić w tym życiu w ogóle, a nie tylko trwać w permanentnej żałobie. I smutek mnie ogarniał na przykład, kiedy przypominałem sobie braci Kaczyńskich jako Jacka i Placka i zdawałem sobie sprawę, że ci panowie teraz, z których jeden zginął, to te same dwa słodkie dzieciaczki. Albo kiedy słyszałem, że Jarosław Kaczyński utrzymuje śmierć brata w tajemnicy przed matką. Ale gdybym płakał po Smoleńsku, to po tsunami w Japonii musiałbym walnąć samobója. W zasadzie to rozbić mnie do tego stopnia, że nie mogę normalnie funkcjonować, mogą już tylko nieszczęścia dzieci. Chyba można to wyczytać z mojej nowej książki. A co do Smoleńska jeszcze, to potem oczywiście wtórnie zaangażowała mnie ta wspaniała teatralizacja katastrofy i jej przeżywania. Jeszcze dziś, jak słyszę o kwiecie polskiego narodu wdeptanym w smoleńskie błoto, to mam wrażenie, że mówią o tym stetryczali infanci, którzy do dziś nie wyrośli z wizji świata proponowanej przez Przymanowskiego w Czterech Pancernych. Ta moja fascynacja zaczęła się zaraz jednej z pierwszych nocy na Krakowskim Przedmieściu, kiedy zobaczyłem, że nocną transmisję stamtąd prowadzi w telewizorze Przemysław Babiarz. Jestem poetą, szczycę się wyzwoloną wyobraźnią i prawdopodobnie byłbym w stanie wymyślić, że taką relację ma poprowadzić sprawozdawca sportowy. Ale chyba nigdy nie wpadłbym na to, żeby był to akurat pan Babiarz. Angażuje się Pan w politykę? (choćby w sensie emocjonalnym)– W sensie emocjonalnym czyli co? Ma Pan na myśli, czy rzucam w polityków kurwami? Tak, wyszukane złorzeczenia pod ich adresem znajdzie Pan w najnowszym tomie moich poezji. W politykę angażuję się tylko wtedy, kiedy polityka za mocno wtryni się w moje życie. Czyli np. jak Giertych był ministrem edukacji, musiałem u dyrektorki szkoły mojego syna pisma wyjaśniające, gdzie może sobie wsadzić swoje mundurki szkolne. Ostatni raz zaangażowałem się chyba wtedy, jak prezydent Bul-Komorowski składał kondolencje Japonii. Właśnie wtedy złożyłem na antenie mojego radia ślubowanie, że na zawsze będzie się dla mnie nazywał właśnie tak: Bul-Komorowski, i inaczej go nie nazwę. O, widzi Pan – to mi przypomina o moim umiłowaniu języka polskiego, w którym miłośnie od lat się grzebię. Jeśli czuję się Polakiem, to prawdopodobnie dzięki niemu – językowi polskiemu. I jednym tysiąca powodów, dla których brzydzę się polityką, jest ten, że politycy, używając polszczyzny jako narzędzia propagandy, plugawią mój ojczysty język, który dla mnie jest w pewnym stopniu świętością.Powiedział Pan, że dziennikarze pytają z czego Pan żyje, zamiast pytać oto czym. Pytam więc – czym Pan żyje?– Całkiem niedawno żyłem swoim nowym tomikiem wierszy, kiedy składałem go do kupy. Teraz żyję tłumaczeniem z rosyjskiego prozy Dmitrija Hajduka, którego „Szarą książkę” już wydałem, a teraz chcę wydać „Zieloną książkę”. Przy okazji odkrywam prawie nieznany mi slangowy język młodych Rosjan – fascynujące! Wpadłby Pan na to, że zniknąć w mgnieniu oka, zmyć się, to może być skipnut’, „skipnąć” się? Albo że jak ktoś robi coś automatycznie, np. alkoholik łapie się z rana za browara czy policjant żąda okazania dokumentów, to robi to „na autopilocie”? To bardzo śmieszna proza i jak sobie rano przeczytam, co tam wczoraj przełożyłem, to przez pół dnia mam gwarantowany miły, leciutki haj. Bardzo mnie też pochłania robienie radia internetowego, mam to hobby od trzech lat i niezmiennie jestem na jego punkcie szurnięty. To jako, prawdaż, twórca. Bo poza tym żyję oczywiście życiem swoich bliskich, cieszę się, że dzieci rosną, że konkubina ze mną wytrzymuje, albo zamartwiam się, że Czerwone Diabły, którym kibicuje syn, przegrały z Newcastle trzy do jaja.Czy mógłby Pan opisać swoją codzienność? Czym się Pan na co dzień zajmuje, co Pan robi, co zajmuje pańską uwagę i czas?– No, to będzie bardzo oryginalne i czytelnicy „Wprost” wprost pospadają z krzeseł. Jako pisarz sporo piszę, jako dziennikarz radiowy sporo gadam do mikrofonu, strasznie dużo siedzę przy komputerze, ponadto lubię coś poczytać albo audiobooka posłuchać, pograć z Dawidem w piłkę, codziennie przyprowadzam Mariankę z przedszkola, jak jest ciepło to chętnie baraszkujemy „na działce” u moich pseudo teściów, zimą jeździmy do Czech na narty, czasem kino, kawiarnia lub spacer w księżycową, jasną noc…Ma Pan marzenia? Jakieś wielkie plany?– Szanowny Panie (omal nie powiedziałem: młody człowieku). Nie jestem Hitlerem, żeby mieć wielkie plany, dobiegając pięćdziesiątki. Marzenia, owszem, mam, ale prawie wszystkie pospełniane.Martwi Pana kryzys? To ostatnio zajmuje głowy wielu ludzi.– Na razie nie. Jak zobaczę tłumy nędzarzy na ulicach, zacznę się może martwić.w wierszu „Posłowie” pisze Pan o Znaku i Tygodniku Powszechnym.Współpracował Pan i ze Znakiem i z TP. Co takiego się stało, że terazpisze Pan o nich w taki sposób?– Och, mógłbym tu stworzyć cały katalog małych i dużych złośliwości. Ksiądz Boniecki podkradał mi kasę z honorariów, Mucharski cenzurował mi artykuły, Okoński odbił mi ówczesną ma narzeczoną, a p. Hennelowa przechwytywała moje felietony i publikowała je jako własne… Chyba wystarczy? Zresztą „Tygodnik…” nie jest tu jakimś specjalnym wyjątkiem, nie wątpię, że Pan we „Wproście” też może się do syta napatrzeć na ludzką małość?


Mail z 5 stycznia 2012:

Dziękuję bardzo!

Pozdrawiam,

Dawid Karpiuk

Jacek Podsiadło – „A skoro już o tym mowa, to co to właściwie znaczy?”, czyli prawdziwy kształt rozmowy ze mną dziennikarza Dawida Karpiuka
QR kod: Jacek Podsiadło – „A skoro już o tym mowa, to co to właściwie znaczy?”, czyli prawdziwy kształt rozmowy ze mną dziennikarza Dawida Karpiuka