Moja. Preludium. Wstęp.
( dla Niej)

gdzie ja jestem?
szpital. sala pooperacyjna. szpital. lampy. bycie do świata – Heidegger.
gdzie ja jestem? czy ja oddycham?
naturalną konsekwencją zabiegu jest to że oddychasz. to szpital.
która godzina?
przedpołudnie. pora pisania listów, pora rozliczania podatków i zatapiania się
w codzienności, pora bycia w świecie i bycia do świata
która jest godzina?
jedenasta. Jest jedenasta.

chcę pomarańcz
obrać ci ze skórki?
chcę pomarańcz.
mama wczoraj wyjechała. ze spakowanymi do połowy walizkami. nawet nic mi nie powiedziała.
odwrócona bokiem jakby czytała hemingwaya. ona kochała hemingwaya. wyjechała. małe bezbronnie dziecko. moja mama

szum morza to pamięć wiatru.
konsekwencją wszystkiego jest światło, proszę zaświeć je

jaśniej mi jaśniej popielaty warkoczu. jaśniej mi jaśniej mała dziewczynko
która idziesz do komunii, która się przewracasz. kaleczysz sobie kolana.
wołając na mamę czekasz na przypływ

I wtedy. podczas próby do “szeptów i krzyków”aktorka, aktorka teatralna
rozbiera się i mówi: wszystko zaczyna się od spotkania. mnie do aktorstwa
pociągnęła samotność, grałam kiedy poczułam, że jestem inna, kiedy odkryłam w sobie
tą dziwną podwójność, kiedy wstydziłam się stanąć przed lustrem

pytasz ją: fanny, masz ogień?
A ona ci odpowiada, że to bezczelne
i przygryza wargi
jest taka piękna kiedy to robi
taka piękna

I ona wie, że dla takich jak ty
brak jest logicznego rachunku prawdopodobieństwa
A krzywdy mieszają się ze wspomnieniem wyrzeźbionych dłoni
(cisza)
Liść laurowy
ikar
winogrono które ssiesz
którym zasycasz głód
to jedno spojrzenie uczy cię pokory
Ashes to ashes – mówi do ciebie Matka
A ty nie chcesz jej słuchać
uśmiechasz się do swojej fanny
I znużony brzaskiem upalnego dnia
odwracasz tyłkiem
od słońca


księżyc

pisać wiersze a księżyc zamknąć w twoich dłoniach
być w świecie i zasnąć w twoich ramionach

a później znów zbudzić się, zaparzyć kawę i ujrzeć, jak siedzisz
tuż obok, w kapeluszu i z papierosem w ustach

– fanny, masz ognia-mówię do ciebie coraz śmielej i coraz głośniej
A Ty jak nikt inny potrafisz mnie słuchać
I modlę się, aby księżyc zbudził się w Twoich doskonałych
dłoniach abyś jednym ruchem kształt rzeczy nadała
i to już tyle lat, jak księżycowy chłopiec chcę z oczu twych
uczyć się tego jedynego prawa, co człowieka wywyższa
I czekać tej jednej chwili nam nie wzbrania
to ja jestem tym co zaślubiony z losem z życia litery zdań uczy się wymawiać
I szepcząc Ci od lat El Desdichado Nervala nie spocznę w boju tym co we mnie
trwa już lata


***

myślisz poprzez siebie / bo jesteś autentyczny
a czujesz poprzez świat / bo masz ciało
                             I od najmłodszych lat uczysz się, że tym co najbardziej łączy
z ziemią są stopy
a później dorastasz i ta wiedza jest dla ciebie niczym wzrok przywrócony
Niewidomemu

i kiedy Demeter odchodzi od Kory
masz w sobie ból drzewa i przeczuwasz pamięć źródła
i stopami wchodzisz w świat
Jak do rzeki

Jesteś nagi


smuga

wszystko jest czas
zwerbowany mały żołnierz
O pięściach zaciśniętych jakby szedł do pierwszej komunii
upada
kaleczy kolano, w przypływie czeka na matkę
wszystko jest czas, którego możesz
nazwać kochankiem pamięci, w koszarach mały czarny
pies łasi się do trawy w upojeniu jak szczenię
głodny,
A może to nie jest żołnierz
tylko księżycowy chłopiec?


Jej suknia

poprzez ciemność i w mrok przyjdź do mnie
spleć dłonie swe z moimi
posłuchaj to nie szept
to krzyk wdarł się w twe ciało nieme
w nogach ciężar jesteś w tej zwiewnej sukni płocha jak ptak
aby stać się naga musisz najpierw pomóc mi jak w gorączce rozpiąć
suknię co tysiąc ma guzików, więc bądź ogniem i wodą dla mojego języka
bądź ogrodem dla mego ciała, w twych oczach Jeruszalaim się odradza
tam żar tam błękit tam blask
to nie od papierosa
to powstaje w nas i z nas jak gwiazda, która zrodzona raz brzaskiem poranka
nigdy nie zgaśnie pod wejrzeniem cudzych spojrzeń więc stań przede mną naga i pozwól mi być twoim spojrzeniem


Dla K.

pamięć jest jak orzech zgrabnie
wyłuskiwany ze skorupy, kobieta, do której ciągnie
cię najmocniej nigdy nie była twoja, ale ty zawsze należałaś
do niej, karty książki pośpiesznie otwiera wiatr, jest popołudnie,
siedzisz w parku przy Bulwarach i czytasz jeden z tomików współczesnych polskich
poetów, błam, już wiesz, że siebie nie oszukasz, ale Jej też nie, I już wiesz, że tak wobec siebie jak i
wobec niej jesteś autentyczna, bo myślisz poprzez siebie a czujesz poprzez świat, – masz ciało
I tam powrócisz


Kora

Ona jest Kora
Wydziedziczona i Daleka
ma w sobie ból drzewa i przeczuwa pamięć źródła
i stopami wchodzi w świat
Jak do rzeki


Kobieta o smutnych dłoniach

miała piękne, smutne dłonie i czarną suknię, w której udało się jej przeżyć
Najboleśniejszy czas. Jej wzrok był dumny. To od chleba. Od dawno minionych zim.
I ten skurcz w żołądku. I to skacze do gardła na samo wspomnienie. To coś nazwiesz pamięcią
a później podzielisz na czworo, jak włos. Była inna, tak mówiło się w mieście, ale to nie ma znaczenia. A może ma, lecz to najgłębsze i zapieczętowane w sercu niczym dar. Jak u Amicisa, pamiętasz?
Dawno zapomniana już powieść. Była dumna i piękna, ale pięknem tych, którzy już nie powrócą,mieszkańcy pamięci i chorobliwych nocnych snów.
A jeśli to będzie bolało? A jeśli te płuca nie przetrwają zdjęcia rentgenowskiego?
A jeśli tego nie zniesie? Podobno liście babki polnej są na to najlepsze
Ale gdy tego nie powstrzyma?
Gdy się w nią wżera ?
Dziś są jej urodziny.
Dziś będzie tańczyła.
Przeczeka w tej swojej długiej sukni patrząc na zegar
może i on do niej przemówi?
Odkąd pamięta powtarzano jej, że jest inna,

Wyłupywano tę inność niczym orzech ze skorupy
A ona zaczesywała włosy do tyłu i taka była piękna jak to robiła
Taka piękna

Anna Wąsowicz – Wiersze
QR kod: Anna Wąsowicz – Wiersze