Czekając na autobus

Czy pamiętasz ten czas, kiedy byliśmy
Małymi kociątkami? Nie potrafiliśmy podać
Swojego wieku. Ani adresu. Ale już wtedy
Wiedzieliśmy, jak się całować. A potem śmiać.

Wciąż pamiętam twoje seplenienie. I usta.
Pomimo że ty nigdy nie rozpoznałabyś mnie
W tłumie. A ja nigdy bym ci nie powiedział
O pierwszej prawdziwej miłości mego życia.
I nigdy bym ci nie powiedział, co czułem,
Dotykając twoich włosów, widząc jak się bawisz.
Ja wciąż jeszcze byłem dużo niższy niż Napoleon,
Ale ty już wtedy byłaś piękna, jak zawsze.

Teraz nie mogę nawet gapić się na ciebie.
Ani przystanąć, choćby na sekundę.
Po długich latach świat się zmienił.
I dziś bawimy się w zupełnie inne gry.
Twoje dzieci nie są podobne do mnie.
Kobiety, które spotykam, nie są tobą.
Pada deszcz. Błogosławię ten przystanek. Bez niego

Nigdy nie stanęliśmy tak blisko siebie
I wtedy, i ponownie.

03.12.2019


Robi się zimniej

Nie ma jutra w mojej Krainie Marzeń.
Nie ma słońca, ani choćby kropli deszczu.
Nie ma nawet księżycówki, błyszczącej w butelce.
Tylko głębokie NIC. Ot, taki ledwociepły spokój.

Nigdy nie mówiłaś mi o swoich marzeniach.
Więc jak mam je spełnić? Lub zawieść?
Jakże trudno jest błądzić przez niezmierzone pustkowia
Czyjejś ciemnej duszy, skrytej za niewinnymi, niebieskimi oczami.

Kalendarze kłamią. Lata mijają, lecz czas stoi w miejscu.
Nic się nie zmienia. Krew jest tak samo gęsta jak zawsze.
Może tylko jest nieco słodsza. I tłustsza (Wiesz, starzeję się)
Lecz wciąż zostawia ślady na płytkach, jak zawsze.

Moja Kraina Marzeń robi się mniejsza.
I pustsza z każdym kolejnym ziarenkiem wieczności.
Nie powiem żegnaj, bo wiem, że to rozpoznasz,
Gdy dotknę twojej twarzy po raz ostatni.

04.09.2019


***

Mój świat zwisa do góry nogami.
Trochę się trzęsie. Puchnie. I kicha.
Mój świat jest bardzo chory. I szczerze mówiąc
Nawet nie jest mój. Tylko go wynajmuję.
To samo z moim jedzeniem. I przyjaciółmi.
I paniami, podającymi pomocną dłoń
(Czy też cokolwiek innego, co mogą dać)
Oraz kotami mieszkającymi w sąsiedztwie.
I z tym zielonym światłem.

Mój świat jest tak zwariowany jak ja sam.
Albo i bardziej, bo ja tylko za nim podążam,
Usiłując złapać specjalne chwile,
Zanim sam zostanę złapany przez jedną z nich.

Mój świat… poczekaj chwilę. Mówiłem ci, że nie jest mój.
Wciąż się kręci… Wirując każdego dnia szybciej i szybciej.
Jakby próbował strząsnąć z siebie te wszystkie pchły,
Codziennie/conocnie niszczące jego skorupę.
Tak jak ten rudy pies, którego znalazłem
W śmietniku na samych obrzeżach miasta.

Ten świat (wciąż – nie mój) mógłby być jakże piękny.
Ale wybrałem inne podejście.
Dając mu umrzeć któregoś dnia.
Zanim znów się odrodzi. Mocniejszy. I czystszy.

25.06.2019

Alex Sławiński – Trzy wiersze
QR kod: Alex Sławiński – Trzy wiersze