– W Helikopterze publikujesz zwykle poezję dźwiękową, a teraz zająłeś się sferą bardziej związaną z grafiką?

Tak, właśnie poezja dźwiękowa, którą tworzę od ponad trzydziestu lat, znalazła swoje miejsce w tym miesięczniku. Często miewam nastrój na poezję dźwiękową, i po prostu coś nagrywam. Ostatnio od razu obrabiam nagrane fragmenty, ale czasem wracam do dawniejszych szkiców, i je dopracowuję, żeby nadawały się do prezentacji jako wiersze.

– Chwileczkę, mieliśmy rozmawiać o neopoemiksie. Czy możesz wyjaśnić, co to jest?

Oczywiście. Neopoemiks to połączenie elementów poezji wizualnej i komiksu eksperymentalnego. Do tego ważna jest „wielowariantowość” dzieła, czyli ten sam utwór przedstawiany jest na różne sposoby, w zmienionych wersjach. Stąd czasem każdy egzemplarz jest inny, czasem stosowane są tłumaczenia, albo podmieniane są fragmenty utworu.

– Czy mógłbyś dać jakiś przykład?

Choćby niewielki projekt, określany zwykle jako „kropki większe i mniejsze”, był prezentowany jako broszurki (zawierające zmienione wersje tego samego utworu), do tego do sieci wrzuciłem animowane gify. Zmiany w broszurkach polegały m.in. na zamianie kropek na inne znaki, np. na literę „k”, na przecinek czy na znak większości. Dodajmy, że o ile w druku kropki wydrukowały się ładnie, to niektóre znaki zostały obcięte, stąd czytelnik widzi tylko fragmenty niektórych liter „k”. Uznałem, że to wygląda dobrze, i tak zostawiłem.

– Pracujesz w Wordzie?

Broszurki składam zwykle w Wordzie, no i kropki w linijkach mających w sumie przypominać wiersz także wpisywałem w Wordzie. Grafiki do drugiej broszurki i do animowanych gifów robiłem w Gimpie, pomocniczo korzystając z Painta. Ale właśnie w Wordzie mogłem ładnie zmieniać wielkości poszczególnych kropek, żeby układały się w równe linijki.

– Te programy graficzne, o których mówisz, są dosyć proste, profesjonaliści używają bardziej zaawansowanych narzędzi. A poza tym znowu powiedziałeś coś o zmienności – czyli w jednym utworze (wierszu?) zmieniałeś wielkość tej kropki. Może to był wiersz konkretny, który był swoistym punktem odniesienia, a kolejne wersje to wariacje na temat?

Można i tak do tego podejść. Ale możemy też uznać, że są to ciągłe poszukiwania, czyli nowsza wersja nie musi być wariacją na temat, ale że kolejne wersje mogą być próbami dojścia do czegoś ciekawego. Ewentualnie może to być dążenie do ukazania wielu wariantów, a każdy z tych wariantów pełni jakąś rolę w kontekście całości.

– Jak zaczął się neopoemiks?

Miałem w październiku ubiegłego roku wieczorek poetycki, tam była premiera tomiku „dwie litery”. Organizator z Centrum Kultury w Lublinie, Rafał Rutkowski, zapytał mnie, do czego formalnie zaliczyć tę broszurkę, i odpowiedziałem, że to poemiks. Ale potem zacząłem się zastanawiać, że w sumie to już nie jest taki poemiks, jakie robiłem wcześniej. Tam były nie tylko rysunki i teksty, ale dodatkowo też elementy pisania bezznaczeniowego, wiersze jednoliterowe, jakieś elementy rękodzieła (np. nitka, ręczne wycinanie). Coś w rodzaju kadrów komiksowych też się pojawiało, ale jednak kadrowanie było dużo bardziej swobodne, a spore części prac nie były zawarte w kadrach. Na samym początku ten projekt był zaplanowany jako mailart, ale żadna z osób, do których wysłałem egzemplarze, nie zareagowała entuzjastycznie – a na wieczorku odbiorcom dziełko się podobało. Wtedy jeszcze nie umiałem tego nazwać, dopiero jakiś czas później wpadłem na to, że to nowa odsłona poemiksu, a raczej neopoemiks – sięgający nie tylko do dorobku poemiksu, ale także do innych rzeczy, właśnie takich jak zmienność czy praca w papierze.

– Czy „neopoemiksowość” traktujesz dogmatycznie? Są jakieś reguły, których trzeba przestrzegać?

Z pewnością dużo mniej rygorystycznie podchodzę do neopoemiksu, niż do wielu innych rzeczy. Neopoemiks obejmuje bardzo różne formy twórczości, choćby obiekty wykonywane z koralików czy po prostu serie bazgrołów. W największym do tej pory dziele neopoemiksowym, czyli w serii „Rząd Światowy” (na razie powstały dwa tomy) są wycinanki, jest tłumaczenie tekstów na różne języki (np. na maltański), fotografie, pieczątki i po prostu poezja konkretna. Jeśli ktoś się uprze, to zakwalifikuje wszystkie neopoemiksy jako poezję wizualną, albo niektóre jako rękodzieło, a inne jako rysunki. Niby się nie upieram przy szufladkach, ale z drugiej strony samo to, że widzę neopoemiks jako coś odrębnego, z pewnością wpływa na to, co tworzę. Ostatnio udzielił mi wywiadu Jim Andrews, i zachęcał do wykorzystania potencjału elektroniki, ale poza tym zauważył, że poezja wizualna w Kanadzie również jest na marginesie. Bardzo trudno jest zainteresować krytyków czy recenzentów z „głównego nurtu”.

– Na ile możemy mieć pewność, że coś z tego całego neopoemiksu będzie, że będziesz to kontynuował, albo że znajdą się ludzie, którzy się tym zainteresują?

Nastawiam się na przynajmniej kilka lat działań w kierunku neopoemiksu. Naszkicowanych mam trochę projektów, wstępnie umówiona jest wystawa (tam będę prezentował pasy materiału z namalowanymi wierszami jednoliterowymi, pisaniem bezznaczeniowym i kadrowaniem kolorami), na Nocy Kultury w Lublinie mam robić premierę siedmiu broszurek neopoemiksowych. Ale tak jak z wieloma innymi rzeczami, wiele zależy od reakcji otoczenia. Czytam teraz biografię Leona Chwistka, i znajduję wiele rzeczy dających do myślenia. Karol Estreicher tam napisał: „nie był Chwistek tak genialny, za jakiego się uważał (zwłaszcza w młodości), ale i nie był tak mało znaczący, za jakiego uważali go współcześni”. Wiesz, bardzo niedawno znajomy życzliwie mi poradził, żebym poszedł na warsztaty poetyckie. Sprawdzam kto to prowadzi, a to osoby o kilkakrotnie mniejszym dorobku i doświadczeniu poetyckim niż ja. Nawet jak ludzie mają dobrą wolę, to często nie rozumieją mojej twórczości. Poemiksy tworzyło wiele osób, ale jeszcze więcej osób krytykowało poemiks. A ja na kilka lat byłem praktycznie wyłączony z twórczości poemiksowej, najpierw napisałem dwie książki naukowe o administracji, potem starałem się o profesurę nadzwyczają. Kiedy wróciłem, okazało się, że nikt już nie tworzy poemiksów. Ale wiesz co? Jakiś czas po tym jak grupa formistów się rozpadła, Leon Chwistek stworzył strefizm. Być może neopoemiks jest w pewnym zakresie czymś podobnym do strefizmu? No ale strefizm to już nie było działanie grupowe, tylko indywidualne.

Początki neopoemiksu – z Piotrem Szreniawskim rozmawia Juniusz Krytyczny (postać fikcyjna)
QR kod: Początki neopoemiksu – z Piotrem Szreniawskim rozmawia Juniusz Krytyczny (postać fikcyjna)