Oby trwała podróż kończyła sięczęściej

Widzę cię tak, jak nigdy byś się nie zachowała.
W pasku elektrycznego światła pod drzwiami
do łazienki, kiedy nie wchodzę, żeby jeszcze
kilka sekund to czuć. I słysząc odgłos
pociągu, w którym właściwie już siedzę. Ściszony
monitor oświetla mi twarz. Śląsk w powtórce łoi
Legię. Serce robi się ciepłe. Mam jeszcze zimny deszcz
na włosach. I obraz ptaka niesionego wiatrem
w stronę rzeki. Rybi tłuszcz ma na łapach.
Opary rybiego tłuszczu masz na pośladkach
i odciski palców całej załogi. Z każdego po wersie,
po odcieniu farbki na powieki, które zamknę
w pustym przedziale nocnego pociągu,
słysząc bas i perkusję dawnych kumpli z lasu.
Jak uparcie teraz trzymają się pracy,
dokładam tylko dwa dwudźwięki i zagryzam
jabłkiem z chleba. Z naszego domu w lesie została
niewyraźna ścieżka. Wszyscy jesteśmy
w nastroju na opary rybiego tłuszczu na pośladkach
nocnego pociągu nad ocean. Sunie zimną elektryką.
Pasek światła pod drzwiami łazienki
robi scenę. Jak mignięcia oświetlonych trapezów
między drzewami przy torach. Para idzie
z odtajałej ziemi. Czerwone iskry z ogniska
tańczą od podmuchu. Jeszcze chwilę nie naciskać
klamki, zerkając na spaloną akcję
lewym skrzydłem. Jeszcze wzniecić ciepło
w sercu. Jeszcze otrzeć włosami ramiona. Musnąć kaloryfer.
Jeszcze się rozebrać. Jeszcze poczuć naprężenie
gwałtownego mięśnia. Mieć to w oczach.
W ciemnym głosie. W bezdechu. Albo od razu iść na stację.
Stać na zimnym peronie. Palić
się do słońca. Palić się do nieba. Wznieść się ponad
linię szybkiej kolei. Wznieść się ponad linie
szybkich pasków pod drzwiami łazienki.


Usta usta

Nie wierzył nikomu,
w tym kraju i w tym czasie
wszyscy mieli przełożonych, ciach, ciach,

jak padał twarzą w bruk, wśród niedobrych
dźwięków, i już był przekreślony, z sercem
czerwonym i lepkim, z twarzą kobiety

pod powiekami, której nie chciał
na jedną noc, chciał na wszystkie,
choć nie znał jeszcze jej głosu,

znał tylko brzęk
własnych kluczy o asfalt
i skok z tego powodu w górę,

kiedy już leży i ona trzyma go za rękę.

I nie chce oglądać jej nago,
kiedy ona o tym nie wie.

Jak wiarygodnie małe mogą być kobiece sutki.
I jeśli otworzyłby powieki, zobaczyłby,
że stoi nad nim tylko on sam. A pod nim komar

zabity na ścianie, na której zostanie.
I czuje się dumny, że jest. Położy się obok i będzie
otwierała i zamykała usta.


Miłość

To nie jest takie proste. Można malować
współczesne wersje sławnych obrazów,
na przykład Akt, 1917-1918 Modiglianiego
z wygoloną cipką i bez włosów pod pachami

i nikomu nie mówić, że człowiek poważny
jest śmieszny, i przygarniać do domu
cudze dzieci, czasami wystawiać je na pokaz,
ale raczej cieszyć się nimi z bliska i na osobności,

pozostawiać na ich ciałach siniaki,
i rozśmieszać znajomych, opowiadając im
o swoich planach, a potem przybijać sobie język

do deski do krojenia serów, bo i Judasz
miał wskazać Jezusa, żeby płynęła z niego krew
jak z innych, i jako znaku użył pocałunku.


Życie, świat, energia, sztuka

Istnieje poziom całości życia –
nie stworzysz życia w samotności.

Istnieje poziom z całością świata –
korona ziemi w rękach szczeniaka.

Istnieje poziom całej energii –
portfel na piersi, szkło, grube kreski.

Istnieje poziomka w całości sztuki –
mięśnie intymne, słone i zimne.


Jak skłonić dziewczynę do zdjęcia

Jednoczesność sosny i grania pośrodku
na tej szerzy delty, i brzmienie spod wody,
pomyśl je w kibelku, domy stoją na kręgach
kanistrów kamiennych. Buty stoją, czy leżą?

Jednoczesność trawnikiem zgadujesz świerszcze
na tej górce z brzozą, brzmienie z białej muszli,
pomyśl je w tramwaju, miasto stoi jedynie
na zdjęciu. Most wisi, czy leży? Drży nad głową

falującą jednocześnie pośrodku koryta. Obok
rowerzysta, jak jego przodkowie, skłoniony udaje się
w ciszę. Zagadujmy świerszcze. Na tej górce

z brzozą. Kiedy cię położą, ale już bez ciebie,
pod niebieskim niebem, jednocześnie świerszcze
narobią hałasu w jej głuchej pamięci. Zdejmij.

Jacek Bierut – Pięć wierszy
QR kod: Jacek Bierut – Pięć wierszy