mitologia posiadania synów
nie chciałem by nas oglądano zabarwiłem węglem ściany zasłoniłem okna i przyjmowałem ojców obcych kolegów przychodzili w ciszy w progu zostawiali buty marynarki sztruksowe spodnie na wersalce pustoszały jak żony teraz patrzy na mnie tata olka – ten najbardziej wytrwały w ćwiczeniach wchodzi coraz głębiej myślę że jest uparty czasem przynosi ciuchy po starszym chłopcu (najbardziej lubię koszulę w stalowe prążki jego więdnące dłonie w obłędzie) mitologia posiadania synów nie przestroi zrywów natury – mówi szczytując we mnie nie wiedziałem że skrzypi klamka dopóki nie zamknął za sobą drzwi i ten dźwięk był większy niż czas o wiele większy niż czas
maszynopisy i generatory
wypolerowali rzekę umywalką
okolicznego krajobrazu
Karol Samsel, Autodafe
uknułem w sobie skręta o zmyślnym imieniu
wojenka to rodzaj asamblażu szczyt rekwizytów
który zalewa się wrzątkiem gdy przestaje pracować
i w ramach rehabilitacji poszerza się jak rak albo
inne rozległe oparzenie – tyle mówią o mnie
maszynopisy i generatory pasków tvp: w nocy
z drugiego na trzeciego listopada krzysztof s.
bawił się z językiem w słoneczko zauważają
sąsiedzi jeden z nich miał kogoś na boku
uknułem w sobie skręta na okładce blaszanego
bębenka to rodzaj traktatu kiedy pukają w okna
wychodzą z książek antykwariatów uroczyście
podrzynają gardło wkładają do rzeki ozory
jak trumny ze świeżym
nasieniem
czarny piątek
na lekcjach nosił koszulę w kratę i wytarte jeansy
ale trzy dni temu był kompletnie nagi wisiał nade
mną jak księżyc – to jest ten rodzaj spokoju
którego nie potrafi przyjąć papier robię się
więc milczący gdy dzieli materie: pot wzdłuż
jego pleców i ciężar zwierzęco stapia włosy
kawałkuj się dla niego kawałkuj ustawiony
porządek: noce na pohybel w hotelowych
łóżkach (żony matki precz – ojcowie
pozostać) przekręć klucz niech będzie
od środka od drzwi do skóry na efekt
pracują miliony sekund (kadr na dłoń –
– zegarek wyostrzyć złagodzić olbrzymie
palce) oto najlepsze sekwencje my first
daddy ale nie jest to już ważne
w wierszu liczy się konkret (tak mówią
poeci z trójmiasta) więc inaczej: trzy dni temu
śniłem seks z polonistą nie widziałem go dziesięć lat
więc skąd nagle przyszedł i wziął poza protokołem cały ten sen
pachnie b(l)untem skomleniem psa przy biurku gdy mówię zostaw
moje sznurówki (zair!) nie przerywaj żałoby (będę ją potem szczotkował
latami upinał w kobiece koki) niech wypełni akustyczne dziecko co ubrane
w korytarze w zachodnim skrzydle zasiada w pierwszej ławce i krzyczy weź mnie
pierwszego; niech ta ławka nigdy z niego nie wyjdzie jak odpalenie fejsbuka
z nagłą informacją o śmierci jakaś część mnie zaczyna pakować walizki
gdy widzę klepsydrę powoli li-te-ru-ję nazwisko – to nie jest sample
story to pogrzeb ojcowizny nagły jak atak padaczki który obiera
psa od głowy wyłącza ze smutnego systemu jakim jest polska
oświata (choć wtedy nie było tak źle) i płaczę głaszcząc
dobermana zanim odzyska przytomność jego sierść
jest
oleista gęsta od moczu i potu; i patrzę na moje dłonie bo w tym świetle wydają się takie si(l)ne