05.01.2006

W książkach Klausa Tinka mężczyźni są smutni i mają fretki. Kobiety odwrotnie, kapitalnie jeżdżą samochodem i odkładają drobne na wielki ślub. Czy przegapiliśmy własny upadek? Zapytuje nieśmiało niedowidzący bohater jednej z jego powieści.

08.07.2006

Franciszkanie siedzą w szarym budynku na Kruczej. Maja duży stary kościół i zeschnięte roślinki w ogrodzie. Gdy się uśmiechają odsłaniają rzędy równych zębów, nie specjalnie białych, dziwnie zapadniętych do środka. Mają ojca Grzegorza, który pędzi im ziołowe napoje i maści przeciw grzybicze. W piątek adorowali krzyż w bocznej nawie świątyni, w następnym tygodniu dokarmiają wiewiórki i wróble. Wszystkie zwierzęta są im bliskie, ale szczególną estymą darzą gatunki przetrzebione. Nie są zwykłymi ekologami, zagłada gatunku lokuje ich myśli i działania w wieczności.
Dominikanie mają galerie na placu ich imienia.
Kapucyni to potentaci farmaceutyczni. Niestety, trudni w tropieniu.

(uwaga na marginesie: to że mężczyzna ma wadę wymowy, śliczne oczka i bardzo jest przystojny !NIE! znaczy wcale, że wie, gdzie nas kieruje.)

foto: WH
foto: WH

10.07.2006

Wąsaty myśliwy płacze w barze. Ludzie pytają go, o co chodzi i on opowiada jak to poszedł na polowanie i nagle napadł go niedźwiedź, który go pobił i gwałcił strasznie długo.
Wszyscy mu współczują, nie wiedzą, co powiedzieć.
A on zapłakany dodaje –
a teraz nie pisze, nie dzwoni…

Więc ha ha ha śmiejemy się!

Jako pedał myślisz sobie… kurna, jak mi szkoda tego myśliwego. Ma żonę, dzieci i generalnie nie kumał przez 38 lat, że jest homo; póki nie przespał się z przystojnym niedźwiedziem; a to przebudzenie (w pedalstwo) łączy się od razu z bólem odrzucenia i smutkiem tęsknoty.

17.08.2006

W „Lubiewie” jest taka scena, jak jedna ciota okrada drugą i ta okradziona lamentuje przeszukując spustoszenia w mieszkaniu. Garnki i szklanki urastają do rangi cennych precjozów, a przysłowiową czarę goryczy przelewa skórzana kurtka. Pisze o tym, bo myślę sobie, że cioty często lamentują i toczą ze sobą z pozoru absurdalne wojny. Nie chwaląc się, sam niedawno stoczyłem podobną walkę. Działo się to gdzieś nad ranem w parku koło Narodowego. Być może nie wszyscy to wiedzą, ale pobliskie ruinki to siedlisko występku i zduszonego orgazmu. Za płotem dniem i w nocy można spotkać innego zagubionego chłopca, pieprzyć się przy dźwiękach bzyczących owadów i warkocie przejeżdżających autobusów, a tuż przed wytryskiem spojrzeć na wycieczkę niemieckich emerytów drepczących grzecznie do Racławickiej Panoramy. Osobiście wolę noc, słowiczy śpiew i lęk, że w krzakach zamiast gorących ust kochanka czeka na ciebie nastoletni złodziej lub policyjny patrol. Tak wygląda park po ciemnej stronie mocy. Wrócę do meritum. Poszedłem tam z gościem z Warszawy, taki tur de lans. Wiecie, chichoty i poczucie, że jak zobaczyła by nas mama, to mielibyśmy naprawdę przejebane. Więc chodzimy po górce we trzech, odrobinę zdyskomfortowani, lecz pełni ekscytacji. Potem każdy z nas poszedł swoją drogą. Ja kręciłem się dość niemrawo po górnym deptaku i napotykałem podobne sobie cienie. Cienie zwalniały kroku, wyczekiwały czy i ja zwolnię, po 20 minutach było mi już zimno i całycruising miałem w dupie, ale warszawka dopiero nabierała mocy. Zszedłem więc na dół myśląc sobie, że postoję pod latarnią, bo wtedy nie będzie się nikt mnie czepiał. Kiedy zatrzymał się pierwszy samochód nie skumałem, że to dla mnie, dopiero potem przypomniałem sobie, że stanie pośrodku rewiru parkowych prostytutek i to akurat pod latarnią nie było najlepszym pomysłem. Mijali mnie kolejni faceci spragnieni seksu pod gwiazdami, a ja siedziałem sobie na dziwkarskim murku, tak jakbym nie wiedział, że to taki murek i strasznie byłem spięty. A potem przyszedł B. I całkiem rozjebał mnie na łopatki.
Bo z B nie widziałem się dobre dwa lata… prawdę mówiąc unikałem go trochę, bo od czasu pewnych perturbacji w związku odrobinę zwariował. Po prostu się go bałem, a i on udawał, że mnie nie zna, gdy mówiłem mu „cześć” na ulicy. Uśmiechnąłem się do niego i przesunąłem zbolałe cielsko tak, żeby mógł usiąść koło mnie. Powiedział, że mam błyskotliwy uśmiech (bardzo złośliwie), a potem zaczęła się gadka, że chyba powinienem mu coś powiedzieć, wystarczy jedno słowo itd. Że niby co? Abracadabra? No, nie. Przepraszam. Ja mam go przeprosić… tylko jeszcze nie wiedziałem za co. Dowiedziałem się bardzo szybko. Zdradziłem jego zaufanie, bo on pożyczył mi książki, a ja mu ich nie oddałem od 2 lat. To ja, że przecież odesłałem mu je paczką. To on, że nie wszystkie. To ja, że byłem przekonany, że wszystkie. A on na to, że przecież zwracał mi na GG uwagę i zastanawiał się, co się dzieje. Ja mu na to, że nigdy nic na GG od niego nie dostałem. Od słowa do słowa okazało się, żem złodziej i podły chuj i porywacz terrorysta. Naprawdę do pewnego momentu byłem spokojny, ale już potem nie byłem. Zaczęły się krzyki, że ja pierdolę, że jak on może, że jak ja mogę, że to moja/jego wina i generalnie wszystkie nasze żale i strachy wyrzygaliśmy na siebie. Oczywiście w międzyczasie z „górki kulturki” stoczyła się warszawka i miałem oto swą niemą publiczność. I tak o 3 w nocy w parku pełnym nie spuszczonej spermy stałem i darłem się, że oddam mu te książki, a on, że mam mu je oddać. Te książki. I tytuły nawet leciały gdzieś w eter… „Wstęp do psychoanalizy” i „Zabójcy Chrystusa” i jeszcze „Doświadczenie wewnętrzne”… Reszta pedałów pochowała się w krzakach, bojąc się, że odłamki dyskursu pourywają im fiuty. Potem już tylko szybki telefon, szybka taksówka i szukanie na półce przetrzymanych tytułów. Około czwartej miałem już je przygotowane. A dziś zdobyłem adres. Jutro spalę wszystkie mosty. I tylko żal mi trochę, bo chciałem właśnie jeszcze raz przeczytać Bataille’a…

foto: WH
fot. WH

20.09.2006

Jesień. Powiedział kolega, gdy zobaczył mój umordowany ryj. Przeczucie, że wszystko jest chujem podszyte, mówię ja, gdy patrzę w lustro. Nieszczęśliwie się zakochałem. Zdarza się. Wszystkie stare ranki rozgrzebuje sentymentalną muzyką i zdjęciami kolesia z Irlandii.
Zakochuję się symultaniczne, teraz w dziewczynie z Niemiec, Pawle, kimś podobnym do kogoś innego. I tym innym. Chodzę w deszczu i czuję się jak bohater kiepskiej powieści.
Sail away with me
Najpiękniejsza miłość zawsze jest nieszczęśliwa. Cierpimy tak strasznie, że cały świat staje się śmiesznym złudzeniem, gałgankiem. Tylko ból jest prawdziwy i tak pięknie wzniosły. Tylko niespełnienie kusi największą obietnicą, wabi nas mirażem przyszłego szczęścia. Przecież, gdy tylko nasze spojrzenia się skrzyżują… kurwa pełnia. Gwiazdy wybuchną w zachwycie.
What will be will be
Tęsknię za ludźmi, których nie znam…
I wanna hold you now
Jak opisać stan, w którym śnię i wiem, że to sen? Bo tak się właśnie czuję. Zdaję sobie sprawę, że to tylko fantomy uczuć, że sam je wyzwalam, wpuszczam cieniutkim strumieniem hormonów szczęścia. Odpalam prześwietlone filmy z sentymentalnym soundtrackiem i gram wszystkie główne role. Być może jakaś cząstka mózgu domaga się traumy, chce popłakać i skomleć – taki spadek po prenatalnej kobiecie we mnie.
Trying to find some explanation here
Kurwa mać, wiem że zawsze w listopadzie mój dół sięga zenitu, samobójstwo wydaje się być pigułką szczęścia, a serotonina starym wyblakłym snem. We wrześniu wilgotne oczy i złamane serce. Dobrze że w grudniu są święta, bo smutek innych osób zawsze poprawia mi humor.
Sail away with me honey
I put my heart in your hands*
I nic tego nie zmieni. W każdym z tych wielu przypadków.

* Od tego się wszystko zaczęło. Ktoś mocno poturbowany (Irlandczyk) zostawił mi płytę z tą piosenką. Płakał, gdy opowiadał o dziewczynie, którą zostawił, lecz bardzo tego żałuje.
David Gray > Sail Away

09.12.2006

Cipka na plecach, czyli słodki smak plagiatu.

Nie wiem, co mam o tym myśleć, ale spotkałem się z dziewczyną, która pokazała mi wspaniałe ćwiczenia, właśnie na cipkę. Oczywiście mogłem tylko patrzeć jak jej wargi rozsuwają się i składają… jakby mrugał do mnie wielki dziwny gad z pustym oczodołem! Ale najlepsza była historia, którą mi powiedziała. Otóż, pewna Niemka, mocno związana z nomixgrupami kobiecymi stworzyła jednopłciową teorie ewolucji, w której kobiety, podobnie jak delfiny, wracają w morskie głębiny. Chodzi o to, że laski są zdecydowanie bardziej rozwinięte niż chłopcy, a ponowne zanurzenie się w oceanie staje się także symbolicznym zerwaniem z patriarchatem, wojną i zniszczeniem, które niechybnie nastąpi. Podobno mózgi kobiet nie są przystosowane do życia na powierzchni, stąd te problemy z kierunkami itd., ale za to pod wodą radzą sobie znacznie lepiej, bo jest więcej płaszczyzn, po których się trzeba poruszać i faceci wysiadają. A dziewczyny przeskakują na myślenie, coś jak 3D…
Aha, a z tą cipką, to chodzi o to, że one chcą się nauczyć oddychać nie tylko ustami, ale właśnie i cipką!!!!
Znakomite.

foto: WH
fot. WH
WH: 2006
QR kod: WH: 2006