połowa października

połowa października
niebo szarzeje z minuty na minutę
na ulicach nie dostrzegam człowieka
chodzące parasole sugerują, że znowu zmoknę

nie uczę się na błędach
zauważyłam to już jakiś czas temu
przypomniała mi o tym dosadnie
czwarta para przemokniętych butów

nieustannie liczę na ostatnie promienie
choć z drugiej strony uspokajają mnie bezosobowe chodniki
mam wrażenie, że jest jakoś bezpieczniej
może tylko bardziej monotonnie

są to raczej płonne nadzieje
mamy przecież połowę października
jutro powietrze będzie ciemniejsze, a chodniki wzbogacą się o kilka kałuż
a ja znowu nie zwrócę uwagi na deszcz


czerwona farba

miała delikatne dłonie, dwa ulubione pędzle
cztery kolory gwaszu i jasne płótno
lubiła mniejsze formaty
zawsze patrzyła na detale,
bo generalizowanie uważała za największe zło

obrazy malowała po przebudzeniu
wtedy słońce najdokładniej oświetlało szkic
a czerwona farba przyjmowała karmazynowy odcień

denerwowała ją duża przestrzeń
i duża ilość ludzi w tej przestrzeni
powinna móc tam oddychać
ale zazwyczaj powietrze związywało jej gardło

w środku nocy widać było świecący punkt na horyzoncie
a gdy ktoś się przyjrzał bliżej
dostrzegał jej wąski cień na ścianie
kończyła malować przy drewnianej lampie
czerwona farba miała wtedy odcień najgłębszego burgundu


kamienice

ktoś macha z naprzeciwka
kamienice mają to do siebie
że widać z nich innych na wylot

odwzajemniam gest
chociaż szybko wątpię w to
że to ja miałam go zauważyć

na piętrze niżej jest przecież ta drobna blondynka
której oczy wiercą ci w głowie
gdy tylko je ujrzysz

stoję w oknie jeszcze kilka chwil
gramofon przypomina mi o utworze
którego metrum znam nadal na pamięć

zamykam oczy i myślę o dźwiękach
w oddali słyszę piszczenie karetki
chłopak z naprzeciwka chyba wyszedł z mieszkania

Amelia Żywczak – Trzy wiersze
QR kod: Amelia Żywczak – Trzy wiersze