Pop music I

Życie codzienne zapisać po stronie fikcji,
zostanie czysta nauka na co dzień. Podręczna
fikcja płowieje i traci na znaczeniu wobec
takiego obrotu spraw, a ty się dobrze baw.

Bawię się. Uczucia, gdy patrzę na nie uważnie,
okazują się serią rytmicznych powtórzeń.
Dzięki tej metodzie tracę z oczu sedno
i do wieczora błąkam się pomiędzy rymami.

Wulgarne rymy opisują uczucia na sposób
rytmiczny, ta perkusyjność poruszeń serca
utrudnia zasypianie, a sen wydaje się lekarstwem
na problemy zmechanizowanej rytmizacji życia.

Życie, wulgarne rymy w rytmie pop music.
Czy wykorzystanie popowego podkładu,
umożliwi wykonanie piosenki o uczuciach
w fikcyjnych warunkach na swój sposób?

2.
Gdyby epoki mogły wysyłać do siebie listy,
wysyłałyby fortepian Chopina? Głuchotę
Beethovena? Terakotową armię? Wątpię,
liczyłbym na coś w rodzaju – bawcie się.

Marny koniec tej fikcji oczywisty i pewny,
chyba nikt nie ma wątpliwości. Życie jest
opowieścią, którą wszyscy znają i powtarzają
przed zaśnięciem, żeby jutro pamiętać.

Czytując o głuchocie popadam w symfoniczny
patos. Później grzęznę.

3.
Patrzę na jabłko,
ma listek u ogonka. Wciąż zielonkawy,
co znaczy, że listek żyje, wyczuwam
nitkowaty puls. Skąd czerpie siłę witalną?
Zapewne z owocu, tak, życie ma cechy
wampiryczne, spieszno mi z opisem,
bo kończy się tak szybko jak dobra zabawa.


Pop music II

Każdy przebój zaczyna się od lipy
odmienianej w te i nazad, na końcu
dokłada się perkusję solo tak długo,
aż solo odparuje. Wtedy już tylko
wystarczy wyłożyć czarną breję na prasę.
Bezbarwna lepsza, ale komu by się
chciało tak męczyć nad jednorazowym
podkładem? Randka odbędzie się
nawet bez podkładu, dub odkurzacza
także wystarczy. Sąsiadka sprząta
w butach na obcasie, jej rytm bywa
lepszy od przebojów z fabryki.

Widziałem to wczoraj, atletyczny tenor
zdmuchnął konkurenta na jednym wdechu,
wiele można powiedzieć o śpiewakach,
ale to dało nam do myślenia. Każdy
tenor o wystarczających kwalifikacjach
może zostać nurkiem głębinowym,
żeby wyławiać perły i zgubione klucze.
Los nurków głębinowych w operze
wydaje się przesądzony, obejmą szatnię
lub bufet. Walka była ustawiona,
ale i tak kibicowałem faworytowi.

Przed wyjściem sprawdziłem scenę.
Nie wiem po co położyłem na stoliku
Majakowskiego w przekładach, nawet go
nie lubię, ale okładka ma ładny wzorek.
Po drodze muszę wstąpić po nowy hit,
to pomaga, kiedy w styczniu ręce zamarzają,
gorąca nowość jest lepsza od mufki, długo
trzyma ciepło. Mam dość czasu, niech
ostygnie i porzuci zapał debiutanta,
zagra tylko raz w antrakcie. Jutro
będzie inna piosenka, taka sama,
posłuży nowej sytuacji ze znanym finałem.

Marek Kołodziejski – Dwa wiersze
QR kod: Marek Kołodziejski – Dwa wiersze