Wstęp do wstępu
Parafrazując pewne popularne powiedzenie: dziennikarzem się nie jest, dziennikarzem się bywa. Chociaż są i tacy, którzy z racji przywiązania do tej etykiety zrobią wszystko, by im nie odpadła i by bywanie przeszło w stan stałości. Ale jest to usztywnienie dość niebezpieczne w gruncie rzeczy. Nie bez powodu wiele lat temu odrzucono gorsety.
Nie powinniśmy się spinać także dlatego, że każdy bywa dziennikarzem w swoim życiu, w środowisku, małym lub wielkim świecie… pracującym na własny użytek. Takie mamy dobre czasy.
Dla tych zaś, którzy z niestałością zawodu pogodzić się nijak nie chcą, a czynnie uprawiają owo zajęcie, istnieje niestety cały arsenał usztywniających działań. Pojawiają się pokusy, by manipulować zarządzaną informacją, by udostępniać i sprzedawać informację zanieczyszczoną rozmaicie. Biorąc jednak pod uwagę tzw. szarą codzienność, kto czasem nie podkręca faktów i nie „zarządza” nad wyraz swobodnie dostępnymi informacjami, hę? Zresztą dane z natury rzeczy subiektywizują się niejako….automatycznie, a bycie dziennikarzem to zdecydowanie gra z własną głową, a nie z zewnętrznym światem.
Kwantowy żywioł
Informacja to trudny towar, bo każdy nim dysponuje i każdy się na nim zna. Każdziutki. Towar trudny, lecz błyszczący jak samo złoto (lub błyskotliwy towar…ewentualnie). Chętnych do przejęcia lśniących (czymkolwiek) treści nigdy nie brakuje, bo świat zawsze można uczynić lepszym, sprawiedliwszym, ciekawszym…a informację – pożyteczną.
Przy czym świat nie jest niesprawiedliwy, jest jaki jest, a my możemy go pojąć i objąć w sposób dowolny (jeśli jesteśmy fanami do-wolności).
Mechanika kwantowa – to nowa siła w starym pojmowaniu rzeczywistości, to źródło nadziei na bardziej świadome zarządzanie informacjami.
Mechanika kwantowa może pomóc w byciu dziennikarzem, wesprzeć psychicznie zagubionych, niekiedy zadba o morale, o cel życiowy, o poczucie humoru i codzienną higienę życia.
Upraszczam, ale tylko dlatego, że przekaz uproszczony ma szansę przebicia przez pryzmaty myślowe, ograniczenia czasowe, niemożliwości dotychczasowe. Załóżmy – że wszystko jest możliwe i każdy dziennikarz to dobrze wie.
Wracając o świata kwantowego: tutaj badane cząstki mogą przebywać w dwóch miejscach równocześnie, tutaj wszelkie informacje mogą rozprzestrzeniać się szybciej niż światło (ale tylko splątane), zaś koty w tej samej chwili bywają i żywe, i martwe (słynne doświadczenie z kotem Schrodingera). I, proszę sobie wyobrazić, to jest nasz świat, ten który chcemy opisywać, opowiadać, obfotografowywać i przenosić z miejsca na miejsce w tabletach, ipodach i w innych nowoczesnych gadżetach. To jest materia (materiał) w której pracuje dziennikarz, i w której jesteśmy zanurzeni wszyscy bez względu na profesję.
Dziarskie dziennikarstwo
Rzeczywistość jest probabilistyczna, co znaczy, że rozpatrujemy świat w kategoriach prawdopodobieństw, dzięki czemu unikamy jednoznaczności, a to z kolei pociąga za sobą pewien istotny problem. Otóż powszechnie przyjęte w szkołach deterministyczny sposób nauczania nie sprzyja probabilistycznemu sposobowi myślenia. Nauczono nas, że gdy wydarzy się A, to wyniknie z tego B, po czym konsekwencją B stanie się C (oooole!).
Z pewną radością zawiadamiam, że w mechanice kwantowej liniowe pojmowanie zdarzeń nie działa. Zupełnie. I chociaż praca dziennikarza polega na potwierdzeniu liniowości i, w idealnym przypadku, na dotarciu do punktu 0 (mniej więcej) z którego idzie się dalej – to dziennikarz powinien posiadać świadomość, że dotarł zaledwie do pewnego prawdopodobieństwa. Punkt 0 to fikcja. Nie mniej dziennikarz powinien wiedzieć dlaczego punktu szukał i z jakich powodów decyduje się ujawnić akurat taką (a nie inną) wersję wydarzeń. W tym tkwi siła. I jeszcze dobrze by było, gdyby miał na uwadze ileż „dobrego dobra” wyniknąć z jego działań może. Jest to zasadniczo sytuacja czyniąca dziennikarza -dziennikarzem, odkrywcą możliwości tkwiących wszędzie gdzie się zwróci, pozbawionego strachu poszukiwacza prawd, osobnika z natury ciekawskiego, nie obawiającego się ani pytań, ani odpowiedzi.
Jeśli podążymy tym tropem – staniemy się dziennikarzami własnego (acz nie tylko własnego) istnienia, obserwatorami i archiwistami biegu (lub zastopowania) wydarzeń.
Chcemy ogłaszać nasz punkt widzenia światu – świetnie. Chcemy milczeć i pogłębiać treści – dobrze. Chcemy się denerwować i wytykać palcami innych, winnych – mniej dobrze, a zupełnie niedobrze dla nas, bo nasze negatywne emocje potrafią niszczyć innych, ale niszczą i nas. Gdy nienawidzimy w mózgu dochodzi do obumierania neuronów. Różne części mózgu (hipokamp, kora przedczołowa) ulegają zmniejszeniu, co widać w rezonansie magnetycznym, a inne struktury powiększają się (jądra migdałowate), zmieniając funkcjonowanie i anatomię mózgu! Jednym z dziennikarskich zadań byłoby utrzymanie samego siebie w spokoju, tj: ratowanie świata. (http://plus.pomorska.pl/magazyn/a/mozemy-odziedziczyc-leki-i-podatnosc-na-zaburzenia-nastroju,11499853)
Ponieważ zgodnie z tzw. kopenhaską interpretacją mechaniki kwantowej, aż do momentu obserwacji cząstka (problem), którą poddajemy badaniu znajduje się w każdym możliwym stanie fizycznym, aż do momentu naszego zainteresowania – nerwy nie są potrzebne, stanie się bowiem to co wybierzemy. Tak samo jest z problemami. Zanim się za nie zabierzemy pozostają w stanie wszelkich możliwych rozwiązań, po czym – wybieramy jedną z możliwości i już. Po problemie.
Dziennikarz, jak badacz – zaczyna pracę i wybiera jedną z dróg (w newsroomie w wielu przypadkach te drogi wybiera za niego PAP), dziennikarz jak badacz – nie utożsamia się w cząstkami, pozostając całością -mądrością 😉
Brytyjski fizyk Paul Davies stwierdził, że rzeczywistością nie jest np. badany elektron, lecz sam stan obserwacji, więc jeśli nie ufamy wszystkiemu co PAP nam podsuwa to mamy szansę na wcielone dziennikarstwo. Podejmując bowiem trud weryfikowania, klasyfikowania, uzdatniania i przygotowywania do spożycia informacji –stajemy się i kreujemy rzeczywistość.
Do tego należy mieć na uwadze istnienie tzw. pól morficznych, mieć świadomość istnienia biologii kwantowej – i już możemy w pełni świadomie działać!
Dziennikarstwo w tej właśnie chwili przechodzi transformację. Dotychczasowy sposób zarządzania newsami się kończy. Zanikają gatunki, znikają gazety, zasady, systemy medialne. Pojawiają się formy przejściowe i technologia, lecz my pozostajemy i nasze oczekiwania właściwie są podobne. Potrzebujemy treści. TREŚCI.
A prawdziwa zamiana dotycząca treści dokonuje się w delikatnym, krwistym, unerwionym środku; w głowach, w tych wyspecjalizowanych centrach zarządzania oraz tworzenia struktur informacyjnych. W informacji, emocji, wierzeń i marzeń plecie się treść, jej charakter i jakość tworzą nasz świat.
Dziennikarz to stan umysłu i pewna bardzo ludzka gotowość do zmierzenia się z rolą obserwatora aktywującego własne wszystko.
I dlatego dbać należy nie tyle o dziennikarskie techniki, ile o mózg, o tę sferę, którą programowano nam na różne sposoby i która wydaje się czasem pracować nie tylko dla nas samych. Pora się odczarować w obliczu kwantowego żywiołu, który jest bardziej nasz niż nas samym się wydaje.