Rzeki
utraciłem
mego żywego boga utraciłem
ciszę szarpanie wciąż jeszcze czuję
w żołądku sny o statkach i szynach
gdy dookoła jest cisza tryska woda duszy i spragniony
błąkam się między utonięciem a upiciem
czuwa we mnie obraz pasterza
co wieczorem laskę wbija w piasek
a rankiem wyrusza tam gdzie laska
się pochyliła
tak mogłoby biec moje życie
jak przypadkiem wskaże siła ciążenia
bez sprzeciwiania się temu
splątane jak rzeka
jak własnoręczny podpis
pod listem
do ukochanej
kobiety
Przez pięć wód
ledwie skończyłem piąty rok
skakałem przez wodę za domem
ciche wody jezior przepływałem
z paskami trzciny wokół talii
nurkowałem do dna
wzburzałem szlam
przepływałem morza na statkach z żelaza
kochałem huczenie okrętowych syren
i zapał mężczyzn przy splataniu lin
kąpałem się w ciepłym jeziorze
otulała mnie woda przy każdym ruchu
czułem swoje ciało
pani barki odwoziła mnie zawsze
z powrotem
za bramą ciszy znalazłem niemego rybaka
z nim popłynąłem na wyspę
pozbywszy się pragnień
bez ważnych spraw
taki jak jestem
zawsze byłem
nigdy siebie nie szukam
Tak gniję
w biały dzień szybko
przyspieszone przez katalizator
moje kłamstwa przemijają
wraz ze mną
z pajęczyny ostatniej miłości
nic ich nie uratuje jak i mnie
prócz pocałunku
wiem od dawna: mój czas minął
zgasiłem świecę
sam wsiadam na łódź
oszukuję porannego przewoźnika
przy zapłacie
bo jutro inny będzie tam stał
takie czasy
nawet śmierć
nie jest pewna przed śmiercią
Orfeusz, z literackiego punktu widzenia
I
orfeusz był okropnym poetą
o ile wierzyć przekazom
prawie chciałbym by świadectwa autentyczności
mogły zostać obalone
albo badaczom udowodnione
banalne kłamstwo
II
jakim genialnym śpiewakiem być musiał
żeby napuszoność
zagłuszyć nadmiar
przenieść z ust do uszu
do serca do krwi do łez
Nurt
dla gerta neumanna
gdy dwie osoby rozchodzą się dotyka to
kogoś kto pozornie nie miał z tym nic wspólnego
wystarczy wiedzieć: jesteśmy złączeni
w samotne noce w zamku świecą
ciepłe wieczory północnych sudetów
każda waga szuka równowagi
formuła głosi: wszystkie energie
dają razem zero
tak twoja miłość moje drwiny mój błąd
i nieomylność
jana pawła drugiego
tak moje partackie wiersze
i twoja zagrzebana w słowach magia
która czeka by w życie
popłynąć
***
dla Renaty Niemierowskiej
jaki ogień zabarwił twoje włosy?
jaka rewolucja próbuje mojej głowy?
w każdej sekundzie rodzi się dziecko gaśnie
gwiazda modli się starzec
po raz ostatni rozszerza się wszechświat
o jeden procent rośnie próżnia
twoja czerwona czupryna moje oparzenia słoneczne – wszystko
spotyka się w bycie by podryfować w przeciwne strony
co pięć tysięcy lat
w spichlerzu na ziemniaki
przy jasnym piwie
na stole przy oknie
z widokiem na
wezbraną odrę
II
nic nie powtarza się wszystko
zostaje
nowe
Indukcje
dla Bohdana Kosa
Krzemowymi tranzystorami odszyfrowujemy
zabłąkane fale pomiędzy
twoim stołem a moim krzesłem
alfą i gammą
określamy wibracje za
wersami które są słyszalne
gdy słowa przebrzmią
przed wschodem słońca
gdy jeszcze śnimy
śpiewa kos
z twojego okna do mego
Cierń
dla Macieja Cisło
myślenie nie daje chleba
chleb umożliwia myślenie
filozofia nie odstrasza samotności
samotność umożliwia filozofię
dystans nie zapobiega zranieniu
z każdej bliskości sterczy cierń
Przewodnik po zaminowanym terenie
dla Marka Śniecińskiego
I
język nosił uniform pół wieku
szmuglerzy kiepów nocą podróżowali w dżonkach
i światła szperaczy paliły się
w trawie w śniegu
grypsy zostały odkryte
drobne puenty z których nikt już się nie śmieje
co przewozimy teraz? fracht
na języku – chleb być może
i pocieszanie, zmęczony jest śpiewak
concertina cichnie
II
jak leci, przewodniku, na drugim brzegu?
eurydyka? wybawiona?
ach, milcz już!
zbyt wiele brzegów jest między wersami
i każda granica, która upada
znajduje schronienie we mgle
gdyby nie było twojej łodzi
przełożył Marek Śnieciński