Ojczyzna

Ziemie bez imienia, ziemie, które błagają
o deszcz, wyschnięte strumienie i studnie,
źródła głęboko skryte – to jest
ojczyzna Peregryna.

I trzeba dobrze, dobrze patrzeć za trawką
lub listkiem, iść za ich głosem, przenikać
szelesty, gdy wzmaga się wiatr,

by dojść do małej strużki śród skał.


Ptak

Ptak krąży nad pustkowiem,
nie ofiary szuka,
a strawy.

Ma skrzydła pełne powietrza,
ma oczy, orle, sokole,
krucze.

Majestat ptaka jest jak majestat
władcy.

Majestat władcy nie jest wszak
majestatem
Boga.

To myśli Peregryn, gdy zadziera
głowę.


To

Widział jak hordy obstępowały
i oblegały miasta, paliły
wsie, wieszały starców
na drzewach.

Zdarzało się, że obcy dom
ocalał cudem, tliło się
palenisko,
na stole resztki ciepłej
strawy,
w sieni zapach pieczystego,
ale ta krew na progu

wzbraniała mu wejść.

Dlatego umykał czym prędzej
by zapomnieć,
że To

było już tak blisko.


Danina

Nawet w świetle złe duchy
nie omijały Peregryna.

Wiedział, że nie może skryć się
przed nimi i musi stanąć
z podniesionym
czołem.

Choć nie pokazywały twarzy,
był pewien, że człapią za nim,
i żądają daniny.

Mówili o nich nawiedzeni i żebracy,
którym składał jałmużnę,
żaden z nich jednak
nie przechytrzył
Złego.

Dlatego Peregryn dorzucał do ognia
i nieustannie prosił te mniejsze,
by sprowadziły herszta,

najmocniejszego z mocnych.

Ale tamten igrał z nim, aż wreszcie
stanął w świetle, a miał
ciało i oczy

Peregryna.


Monastyr

W ruinach trwały ciche ptasie głosy, mnisi
dawno zabrali sprzęty i odeszli.

Został tam jeno Bóg, opuszczony i skryty
w szparach, norkach, dziurach.

Może nucił ostatnią już pieśń i słyszały go
myszy, albo szerszenie i osy?

Czasem do głosu Pana dołączała jęcząca,
wychudła, zbłąkana hiena.

Spragniony wody Peregryn szukał studni,
ale znalazł cuchnącą breję.

Już ani śladu cembrowiny, resztki sznura,
próchno porosłe mchem.

Ale tam właśnie Peregryn dostrzegł swego
Pana i zawierzył mu siebie.

Nim pojawili się hałaśliwi obcy, spostrzegł,
jak goją się na nim rany.

Odeszły głód i pragnienie, a obsiadły go
dzikie koty, najlepsi lekarze.


Chrzest

Wiedział, kiedy przyłożyć ucho
do ziemi, by wyprzedzić
goniące stado,

albo tętent jazdy lub burzę,
co się czai w oddali.

Zdawało mu się nawet, że
pośrodku pustyni słyszy
ogromne, podziemne
wody.

Zanurzał się w nich po szyję
i to był chrzest

pośród żaru.


Kwiaty maku

Kłaniały mu się kwiaty maku
i on kłaniał się im z wdzięcznością.

Podchodził i ogarniał spojrzeniem,
nie dotykał, nie brał w palce.

Czerwone płatki tego lata szczodrze
obrodziły, purpura po horyzont.

Śnił tedy, że jest jednym z nich, że
przynależy do makowej dziedziny.

Jak one poddawał się podmuchom
wiatru, zbierał krople, toczył soki.

Był kielichem pełnym ziarenek,
pęczniał mlekiem, co szło z ziemi.

A gdy lato stawało się jesienią,
sechł i pękał jak one, oddawał

Bogu, co Boskie.


Ścieżki

Wielu mędrców pokazywało Peregrynowi swoje ścieżki.
I Peregryn chodził ich ścieżkami, nie wiedzieć jak długo.

Mędrcy Północy zaprzęgali do pomocy złe duchy.
Mędrcy Zachodu jednali się z Bogiem.
Mędrcy Południa umykali przed demonami.

Mędrcy Wschodu szukali pustki.

Ale żadna z ich ścieżek nie była ścieżką Peregryna.

Los Peregryna był inny, ciało Peregryna było inne,
i myśli Peregryna nie były ich myślami.

Po latach dopiero zmiarkował, że szukał niepotrzebnie.
Każda i każdy bowiem, już od pierwszego oddechu,
idzie jedyną i najwłaściwszą ze wszystkich,
swoją ścieżką.

Tak i Peregryn nie miał, nie ma i nie będzie mieć
innej.


Powrót

Pewnego dnia Peregryn powrócił do miejsca,
z którego wyszedł.

Pod powiekami miał wszystkie postacie siebie,
jakie zostawił po drodze.

W miejscu do, którego powrócił zastał
porzuconego młodzieńca.

Obaj spoglądali sobie głęboko w oczy.

Młodzieniec zobaczył w oczach starca
całą przyszłość.

Starzec zobaczył w oczach młodzieńca
całą przeszłość.

Ale młodzieniec nie mógł dotknąć

przyszłości,

Także i starzec nie mógł dotknąć

przeszłości.

Obaj wydali się sobie tylko
zwidzeniem.

I każdy znów ruszył
w swoją stronę.

Wiersze z przygotowywanej do druku książki poetyckiej „Peregryn”.

Robert Gawłowski – Dziewięć wierszy
QR kod: Robert Gawłowski – Dziewięć wierszy