Poemat historyczny
Pieśń druga

Szczenięce lata polskiej demokracji,
Która jak manna spadła nam z niebiosów,
Lata nadziei, wiary i frustracji –
Jesteście godne chwały i eposu!
Lecz zanim epik stworzy epopeję,
W zastępstwie ja was pół żartem opieję.

Skromy prześmiewca, w zastępstwie epika,
Nie śmiem porywać się na panoramę,
Jak Jan Matejko albo też Jan Styka,
Bo z tego powstałby kompletny zamęt.
Dlatego wszystko ujmę jak najkrócej
I do naszego bohatera wrócę.

A zatem najpierw była Euforia,
Że drobny Dawid pokonał Goliata.
Ludzie wołali: Zwycięstwo, Viktoria!
Polska przykładem dla całego świata!
Szczególnie młodzi byli wniebowzięci,
Bo nie wiedzieli, co się w kraju święci.

Wkrótce na scenę weszła Ekonomia
I panoszyła się jak stara jędza.
Zdumiony naród truchlał i przytomniał,
Bowiem jej śladem przydreptała Nędza.
Obie pukały do domów i mieszkań,
A Euforia na ich widok mierzchła.

Młodsi przyjęli to ze zrozumieniem,
Wiedząc, że taka jest cena Wolności,
Starsi patrzyli na to z przerażeniem
I dając upust wzbierającej złości
Zaczęli wieszać psy na Demokracji.
Niełatwo było im nie przyznać racji.

Kraj się podówczas podzielił na dwoje,
A może zawsze był tak podzielony?
Toczono słowne utarczki i boje
Na argumenty, fakty i androny.
Naraz objawił się Nowy Zbawiciel,
Który obiecał życie w dobrobycie.

Do Polski przybył z dalekiego Peru
I czarną teczką straszył konkurentów.
Był jednym z wielu sprytnych hochsztaplerów
Pojawiających się w czasach zamętu.
Nie dostąpiwszy wiekopomnej chwały,
Znikł, lecz sieroty po nim pozostały.

Dla polityków był to sezon łupów,
Brali, jak leci, wydawnictwa, prasę.
Hurtem wracały grunty do biskupów,
Na ziemskie dobra klechy są wszak łase.
Rozliczni mnisi też nie byli gorsi,
Głosząc ubóstwo, lubią być przy forsie.

W ogóle Kościół podniósł wtedy czoło
I odzyskiwał utracone wpływy,
I coraz więcej było go wokoło,
I coraz bardziej hardy był i chciwy.
Co tylko zechciał, wymuszał na rządach,
Ministrów, posłów rozstawiał po kątach.

Z wolna zawłaszczył prawie całe państwo –
Szpitale, szkoły, różne instytucje,
Policja, wojsko padły jego pastwą,
By kontrolować oraz doić móc je.
Wszystkich ściskało kościelne imadło,
Kler zaś rósł w siłę i obrastał w sadło.

Piosenka o zawsze i więcej

Zawsze można więcej
Albo mniej,
Tę zasadę zawsze
W głowie miej.

Można więcej wiedzieć,
Więcej mieć,
Trzeba tylko więcej,
Więcej chcieć.

Zawsze można więcej
Z siebie dać,
Więcej się nachapać,
Więcej brać.

Więcej się napawać,
Więcej paść,
Więcej kombinować,
Więcej kraść.

Większy mieć apetyt,
Większy zysk
Albo tuż przed metą
Paść na pysk.

Można jeszcze więcej
Albo mniej,
Tylko najgoręcej
Tego chciej.

Miał swoją prasę, radia, telewizje,
Przedszkola, szkoły i wyższe uczelnie,
I chociaż z państwem wchodził wciąż w kolizję,
Był poza prawem, ciągle łżąc bezczelnie,
Że jest ubogi i prześladowany,
Aż zawarł sojusz z rządem dojnej zmiany.

Kiedy zaś ołtarz sojusz z tronem zawrze,
Robi się ciasno, duszno i złowrogo,
Bezpieczny nie jest nawet niedźwiedź w gawrze,
Bo tron z ołtarzem wszystko zrobić mogą,
Kto się sprzeciwi, jest napiętnowany
Lub spotykają go gorsze szykany.

Lecz Wisły kijem zawrócić nie sposób,
Daremne żale i próżne sojusze,
Chociaż fanatyzm dochodzi do głosu,
Kapłani wcale nie walczą o dusze,
Bo gdy kapłanów mamona zaślepi,
Nawet ich samych wiara już nie krzepi.

Niejeden krytyk na pewno mi wytknie,
Że moje rymy to częstochowszczyzna,
Że grafomanię po prostu wybitnie,
Czytelnik zaś mu chętnie rację przyzna.
Lecz zanim zechce uszczypnąć mnie który,
Niech z poetyki zaliczy lektury.

Inni do tego dorzucą trzy grosze,
Że jakim prawem bezczeszczę sekstynę!
Że rymy wcale nie takie najgorsze,
Jak na takiego, he-he, poecinę,
Ale sekstyna zarezerwowana
Jest dla poetów godnych wieszcza miana!

Ktoś jeszcze inny doda: Moim zdaniem
Rytm się chybocze jak krzesło bez nogi,
Autor się raczej minął z powołaniem,
Bo to dla niego za wysokie progi.
Widocznie jednak ma rozdęte ego,
Skoro zamachnął się na Słowackiego!

Na razie skończmy te czcze dywagacje,
Kontynuujmy przerwany poemat.
Krytyk, to krytyk i zawsze ma rację,
Nawet jeżeli jej w ogóle nie ma.
Powróćmy zatem do głównego wątku
I rozpocznijmy wszystko od początku.


Objaśnienia autora

szczenięce lata polskiej demokracji – początek lat 1990., która jak manna spadła nam z niebiosów – nawiązanie do starotestamentowej Księgi Wyjścia. Autor jest zdania, że wbrew megalomańskiemu mitowi o zwycięstwie nad komunizmem, demokracja poniekąd spadła Polakom z nieba dzięki splotowi wielu uwarunkowań geopolitycznych, z których pierwszorzędne znaczenie miała zapoczątkowana w połowie lat 1980 gorbaczowowska pieriestrojka, czyli modernizacja skostniałego systemu komunistycznego w ZSRR. Bez przyzwolenia Wielkiego Brata w państwach satelickich nie mogło być mowy o procesie zmian demokratycznych.
jak Jan Matejko albo też Jan Styka – nawiązanie do epickiego charakteru dzieł obu malarzy, w których pierwszy znany jest przede wszystkim jako autor Bitwy pod Grunwaldem, drugi jako współtwórca Panoramy racławickiej.
zwycięstwo, Viktoria – pokazywany palcami znak V był w latach 1980. znakiem ludzi wierzących w zwycięstwo Solidarności.
zaczęli wieszać psy na Demokracji – przemiany ustrojowe po czerwcowych wyborach roku 1989 były prawdziwym szokiem dla całego społeczeństwa. Uwolnienie cen i galopująca inflacja spowodowały, że wielu zwolenników zmian błyskawicznie zatęskniło za powrotem do socjalizmu.
do Polski przybył z dalekiego Peru – na prezydenta Jan Tymiński, który w pierwszych powszechnych wyborach prezydenckich w 1990 roku o mały włos przegrał z przewodniczącym Solidarności Lechem Wałęsą.
czarną teczką straszył konkurentów – Tymiński występował publicznie z czarną teczką, w której rzekomo miał dokumenty kompromitujące innych kandydatów na prezydenta.
dla polityków był to sezon łupów – po dojściu opozycji do władzy nowo powstałe ugrupowania polityczne dostały do podziału wiele prywatyzowanych przedsiębiorstw, z których czerpały fundusze na działalność polityczną, niekiedy doprowadzając je do ruiny finansowej.
aż zawarł sojusz z rządem dojnej zmiany – pod hasłem dobrej zmiany szedł do wyborów w 2015 i 2016 roku obóz Zjednoczonej Prawicy. Szybko zostało ono przerobione przez politycznych przeciwników na dojną zmianę, co oddaje stosunek prawicowych polityków do własności państwowej i publicznej. To właśnie sojusz polskiego Kościoła z prawicą wydatnie pomógł prawicy wygrać wybory prezydenckie i parlamentarne.
wiara już nie krzepi – parafraza przedwojennego hasła Cukier krzepi, mającego zachęcać Polaków do większego spożycia cukru. Jego autorem był reporter i pisarz Melchior Wańkowicz.
jakim prawem bezczeszczę sekstynę – sekstyną, czyli strofą sześciowersową o układzie rymów ababcc, napisany jest poemat dygresyjny Juliusza Słowackiego Podróż do Ziemi Świętej z Neapolu, do którego formalnie nawiązuje Wypraniec.

Zbigniew Dmitroca – Wypraniec
QR kod: Zbigniew Dmitroca – Wypraniec