Balkon niewinny
przybijał z nami piątki
choć ledwo dychał
kolega z montelupich
romeo z paragrafu
podobno widział julię
ostatni
dowódca warty miał romans
z panią kapulet
samson i grzegorz też siedzą
laurenty nie zdążył
wszystkich pochować
tybalt poszukiwany
baltazar wie
został koronnym
nikt nie wie jak długo
merkucjo dziś zeznaje
o zgonie dzieci przedwczesnym
słuch niesie że palca umoczył
monteki
organizuje zrzutkę
proces kosztował majątek
eskalus nadstawił głowę
brak juli na balkonie
o niczym nie świadczy
Klimat ukartowany
pierwszy dzień bez pomidora
odwołuję koncert
pojdziemy na piechotę
niosąc gitary i bębny
zagramy akustycznie
dla stu tysięcy wiernych
muzykę poniesie
piasek i wiatr
tylko do dwudziestej drugiej
wyczytamy tych którzy
spalają się z wstydu
podnoszą temperaturę otoczenia
ale nie my
my się nie wstydzimy
gdy ktoś z głodu umiera
w końcu dla nich gramy
gram współczucia
jak kromka chleba
Niedobre nowiny
boje liryczne w walce z niczym
przyczyną zwiększonej
wycinki drzew
płyną przez meandry samych siebie
gubiąc nić w labiryncie klakiera
na próżno przeczytane książki
podgląd obrazów mistrzów
rękodzieł człowieka
procesu fotosyntezy
reklama moją sztuką
porno sztuka wychodzi
na ulicę z ulicy na kartki
by z mozołem ślęczeć nad
nad sobą z dbałością słomy
nakarmić szrotem oczęta
na nich się zatrzymać
przeminąć odległą minutą
po kamieniach przez rzekę
nie zmoczyć myśli
nie dotknąć synapsy