fot. Mateusz Hajman i Natalia Łączyńska
fot. Mateusz Hajman i Natalia Łączyńska

Ospale oparł się o blat biurka, aż biała sklejka ugięła się pod ciężarem jego masywnego ciała i zapiszczała wołając o pomoc. Spojrzał na uporządkowane alfabetycznie dokumenty i zmrużył oczy. Potem przeniósł wzrok nieco wyżej ponad ściankę oddzielającą go od pozostałych pracowników i nagle jakby się ożywił. Siedziała tam młoda i urodziwa dziewczyna. Bez zastanowienia zaczął wzrokiem  obmacywać jej idealnie owalny biust. W myślach już go pieścił tłustymi paluchami. Już lizał brązowe sutki pozostawiając na nich ślinę gęstą niczym muł rzeczny. Od razu poczuła na sobie jego wzrok i aż się wzdrygnęła, jakby wiedziała co knuje. Obrzuciła go spojrzeniem, które by go zmroziło, gdyby pozostało w nim jakiekolwiek poczucie wstydu. Poprawiła koszulkę i uciekła do swoich koleżanek. „Durna suka” – pomyślał i po raz kolejny zaczął się zastanawiać, dlaczego wciąż go to spotyka.

            Przerwa w pracy była dla niego zbawienna — kolejna okazja na „łowy”. Najgłupsze spotykały się przy kawiarce na codzienne ploteczki. Nic innego nie potrafiły robić. Te mądrzejsze zostawały na swoich stanowiskach i tam jadły te lunche, ale one nie były intrygujące. Kręciły go te bezpruderyjne z prześwitującymi koszulami i spódnicami kończącymi się w połowie uda. Takie, które mogły stać się przedmiotem jego fantazji, gdy tylko wracał do swej ciasnej kawalerki. Tam zdejmował mundur pracownika korporacji i rzucał go na stertę ubrań zmieszaną z resztkami jedzenia w rogu pokoju. Wtedy zaczynał się jego czas wolny, który chętnie pożytkował surfując po stronach pornograficznych. I tak codziennie: praca, poszukiwanie obiektu seksualnych miraży i spełnieniem, no może połowiczne.

            W korporacji czuł się jednym z najważniejszych trybików ogromnej machiny. Spoglądał z wyższością na innych pracowników siedzących z nim w biurze. Pracę na najniższym z pięter drapacza chmur tłumaczył sobie tym, że to właśnie ON musi ocaleć, w razie ewentualnego pożaru. Bez niego firma w trakcie kryzysu się rozpadnie! „Dobrze to sobie obmyślili” szeptał. Przetrwają nie najsilniejsi, tylko ci najbardziej potrzebni.

            Oczyma wyobraźni widział jak ucieka z płonącego budynku, bohatersko ratując jakąś wywłokę, której z wdzięczności od razu opadają majtki. „Tylko lodzik” powiedziałby z dumą, bo przecież brzydzi się tymi z biura. Podczas oralnej zabawy obserwowałby jak pożar pochłania kolejne piętra budowli. Przystojni i napakowani dżentelmeni z trzydziestki skaczą, by chociaż przez ostatnie sekundy swego nędznego życia zaczerpnąć świeżego powietrza. A później głośny PLASK. Po zderzeniu z bezwględnym brukiem wyglądaliby jak karaluchy w jego mieszkaniu, zaatakowane kapciem. Oto on Wielki Samiec Alfa, Bohater i Zbawca Mas. Przetrwał.

            Tego dnia postanowił się spóźnić, wstępując po drodze na syty, kilkudaniowy posiłek. Praca na drugą zmianę wymaga dużo energii. Wysiłek umysłowy, którego podejmuje się w biurze, spala przecież ocean kalorii. Gdy kelnerka po podaniu karty odwróciła się tyłem, coś magnetycznie przykuło jego wzrok. Zauważył jej jędrny i mały tyłeczek. Od razu zapragnął ją mieć. Nic prostszego. Jest na wyciągnięcie ręki.

            — Hej maleńka! — zagaił, jak tylko przyszła zabrać brudne talerze z resztkami tego co zostało z kurczaka. — Dasz się zaprosić na kolację? Mogę nawet postawić, jeśli ty też coś postawisz. — powiedział perwersyjnie, znacząco rozchylając uda.

            Dziewczyna nie miała pojęcia co zrobić. Klient był natarczywy, ale jeden zły ruch i skończy bez pracy. Szef patrzył zza drzwi prowadzących na kuchnie. Odwróciła się i chciała szybko odejść, ale tłuścioch miał refleks. Poczuła siarczyste uderzenie otwartą dłonią w pośladek. Na ziemię spadł deszcz talerzy zmieszanych z kostkami i chrząstkami. Uciekła. Zdążyła jeszcze usłyszeć: „Idiotka!”.

            Do pracy wszedł jak zwykle pewny siebie, przeczesując grubymi paluchami to co pozostało po gęstej niegdyś czuprynie. Zdenerwowany sytuacją w jadłodajni trzasnął drzwiami tak mocno, że usłyszeli go wszyscy na piętrze. Jedna z tych kobiet nie budzących jego zainteresowania podniosła szybko wzrok.

            — I co się gapisz? Kolejny półmózg! — usłyszała od niego i od razu skuliła się za biurkiem.

            W tym samym momencie w przeciwległych drzwiach pojawiła się piękna długowłosa brunetka ubrana w czarną obcisłą spódnicę do kolan i białą koszulę ze złotymi guziczkami. Lekki makijaż podkreślał jej usta i oczy. Wyglądała władczo. Kierowniczka działu logistyki skierowała wzrok na spoconego mężczyznę stojącego przy drzwiach. Za spojrzeniem poszybował palec.

            — Do mnie! Już! — syknęła przez zaciśnięte zęby.

Nie poczekała na niego przy windzie lecz udała się prosto do swego pokoju na ósmym piętrze.

            — Jak ta suka mogła mnie oskarżyć o mobbing?!

            Spóźnienia był w stanie jakoś zrozumieć, chociaż i tak uważał, że swój przydział obowiązków wykonuje szybciej i lepiej niż pozostali.

            — Z pewnością jest zazdrosna. Nie chce abym dostał awans i został jej przełożonym. Postanowiła mnie zablokować. — powiedział do siebie idąc zatłoczoną ulicą w stronę swojego mieszkania.

            Całą trasę w uszach dźwięczał mu jej wyrok. Zawieszony.

Planował udać się prosto do domu, ale gdy tylko o nim pomyślał poczuł w nosie świdrujący odór lekko nadgniłych owoców. Skręcił więc w prawo, a później w lewo i znów w prawo. Dotarł do parku. Sam nie miał pewności co go prowadziło. Może była to podświadoma chęć zobaczenia czegoś  co kontrastowało z jego życiem. Usiadł na ławce, zamknął oczy i próbował się zrelaksować. Jedyne co poczuł to woń kwitnących kwiatów. Nie wiedział jakich, ale od razu przypomniał sobie, że kiedyś czuł już ten zapach i to w swoim mieszkaniu. Sięgnął w pamięć i wygrzebał wspomnienie o matce, która pewnego razu przyniosła takie rośliny do jego plugawego legowiska. Chciała dodać nieco kobiecego sznytu ponurej sypialni syna. To była jej ostatnia wizyta. Wyszła od niego wściekła po ostrej wymianie zdań, dotyczącej roli kobiety w domu.

            W oczach matki zawsze był dzieckiem dziwnym i żądnym atencji. Ona, kobieta sukcesu, nigdy nie miała czasu na zbędne okazywanie emocji. Nie chciała dziecka. Nigdy nie powiedziała mu tego wprost, ale widział to w jej oczach. Pogardliwe spojrzenia, szydercze uśmieszki, jak tylko powinęła mu się noga. Nie chciał jej imponować. Z biegiem czasu również zaczął nią gardzić. Z ojcem miał dla odmiany dobry kontakt, ale on był pantoflarzem. Robił wszystko co kazała mu ta wyższa od niego o głowę gorgona. Po jego śmierci obiecał sobie, że nie będzie taki jak on i pokaże każdej kobiecie gdzie jest jej miejsce. Nagły i przeszywający wrzask dziecka wyrwał go z plątaniny myśli. Tutaj nie znajdzie spokoju. Wstał i ruszył alejkami. Zaczęło się ściemniać a na ulice wylało się sztuczne światło lamp. Czuł się otępiały jak zawsze gdy zaczynał myśleć o matce.

            Nagle dostrzegł idącą przed nim kobietę ubraną w długi purpurowy płaszcz. Rozpuszczone włosy opadały jej na ramiona. Zazwyczaj zwraca uwagę na skąpo ubrane, ale tym razem coś go zaintrygowało. Może sposób poruszania się. Kołysała lekko biodrami, ale nie w sposób wulgarny, lecz uwodzicielski. Nie widział jej twarzy, domyślał się jednak, że jest nadzwyczajnie piękna. Roztaczała wokół siebie woń kwitnącej wiśni. Wpadł w trans. Nie wiedział, już ile za nią podąża, upajając się jej widokiem. W sekundę zawróciła mu w głowie. Gdzieś w głębi ciała poczuł dziwne i nieznane mu dotąd mrowienie. To go nie zniechęciło, a jedynie podsyciło apetyt. Jego ekscytacja narastała, a ciekawość stawała się wręcz nie do zniesienia. Myśli biegły torem, którego wcześniej nie znał. Dokąd go ten nietypowy stan może doprowadzić?

            Wpatrując się w jej majestat, był pewny, że nie ma do czynienia ze zwykłą kobietą. Szła przed nim, roztaczając swój urok na kilka przecznic w przód i w tył prawdziwa dama. Niepodobna do żadnej z kobiet, które znał. Niewiele widział, ale był pewny, że od przodu przypomina te kobiety ze zdjęć ekskluzywnych magazynów. Na co dzień droga i niedostępna, a teraz była na wyciągnięcie ręki.

            To sprawiło, że szybko otrząsną się z letargu i jak zwykle puścił wodzę fantazji. Pod tym płaszczem mogły kryć się różne wspaniałości! Z chęcią by to sprawdził. Wpadł na pomysł, że może jeśli podbiegnie i wystarczająco mocno ją złapie to ona nie będzie się mu w stanie oprzeć. Wyobraził sobie scenę wyjętą wprost z tandetnego filmu o miłości. On — chwyta ją w swe silne ramiona, a ona ulega pod naporem jego męskości. Romans familijny, który szybko przerodziłby się w film wyłącznie dla dorosłych.

            Nie myślał o gwałcie, to nie w jego stylu. Lubił dominować nad kobietami i wiedział, że one podświadomie również tego pragną. Musiał tylko wystarczająco dać jej do zrozumienia kto ma władzę, a wtedy będzie jego. Już miał zabrać się do realizacji swojego planu, ale poczuł nagłe ukłucie w klatce. Zatoczył się jak beczka i upadł na bezwzględny bruk czując w ustach metaliczny smak czegoś lepkiego.


Tekst: Kamil Wrzeszcz
Fotografia: Mateusz Hajman i Natalia Łączyńska
Modelka: Anastasia

Kamil: https://www.instagram.com/kamil_pisze/Mateusz: https://www.instagram.com/hajman_/Natalia: https://www.instagram.com/eenemene/Anastasia: https://www.instagram.com/little_pink_bud__/
Kamil Wrzeszcz – Bohater
QR kod: Kamil Wrzeszcz – Bohater