***

ptaszku mój
wielka szkoda że zasnąłeś
karmy przyniosłam ziaren pszenicy robaków i wody wody
a masz tu witki źdźbła niteczki
obudź się wij gniazdo
wij telewizor lodówkę odkurzacz i koniecznie urządzenia sanitarne
i oczywiście ekspres do kawy
wij wij

jaskółko moja
zapewne uleciało ci z pamięci jak w dłoni cię trzymałam i
opowiadałam o podniebnych emiratach i
jak z tobą zemściliśmy się na kotach i
rozjebaliśmy je na miazgę
ich urocze szmaragdowe oczy rozmazaliśmy po asfalcie
a potem z psami tańczyliśmy
dostaliśmy od nich koniak

ludzie
nie wiedzą
gdzie umierają
ptaki
i mój
jest jednym z nich


pianista

wyjął oko
podszedł z łatwością swobodnie
podważył skalpelem
podarował na wieczne święto

miłości nie ma są dowody miłości
leo di caprio
rimbaud miał dreszcze trząsł się w rozkładającej się trumnie
ogromne mewy albatrosy
marynarze marynarze marynarze i
jestem bez stroju kąpielowego

cóż mam począć ze szklanym okiem
napiłabym się kawy
poszła na przystań
morskie powietrze upojne słone wysuszające skórę
i tęsknota

a on dalej katował siebie
odciął palce
był obiecującym pianistą
prześliczne delikatne roztrzęsione palce
napiłabym się kawy poszła na przystań
marynarze marynarze marynarze i
jestem toples

ktoś wyrzucił pianino
takie życie
taki los
takie długie umieranie


***

na swoich byłych nie wchodź strony
byłych
którzy cię zdradzali zdradzali zdradzali
a teraz
po prostu tak się pieprzą
w stylu życie płynie dalej

na swoich byłych nie wchodź strony
którzy nazywali cię zerem
złym kochankiem i
alleluja włosy ścięli
z ciemiączka z piersi z łona
potem palili rozrzucali ich popiół
nad stadionem


***

poszłam na pchli targ
przyszłam
stanęłam jak zamurowana
i wpadłam w zachwyt
oto cudowna broszka ze szkła
a to mała pozłacana waza
a to rajstopy nikt nie nosił

gumowe kalosze bardzo wygodne
miły używany paltocik
ożeż kurwa fajka stalin najwidoczniej smoktał
i pelerynka i czółenka i rajtuzy
i model reichstagu z zapałek sierota zrobiła
wszystko prześliczne
miedziany czajnik wciąż pachnie chińską czarną chwała magom

stałam
zachwycałam się
nie zauważyłam
gdy sprzedali
za trzy ruble


***

no to w końcu facet odszedł
zabrał wszystko
nawet o skarpetkach nie zapomniał
patrzę w okno
odchodzi
po zaspach
bez czapki
wzruszający bezbronny natchniony

przed tym zdechł kot
zgubiłam brylant
spaliłam patelnię
wlazłam w gówno
a o innych rzeczach lepiej nie mówić
wstyd

oczywiście
komu potrzebna
zła gospodyni domowa
histeryczka
gdy się nie umaluję w ogóle licho wie co to
lepiej nie patrzeć

ale wiem
cud nadejdzie
cud nastanie
cud mnie nie zostawi i
tak od tego cudu wszystko się ożywi rozkwitnie
przydarzy się
wspaniałe cudowne życie


ptaki kołyszą się na gałęziach zawojowując świat

czy będę mógł cię uspokoić
tak po prostu
podejść
pocałować
nie jestem lisem ani księciem zgaduj kim jestem rozróżniaj

kołysz na gałęziach cudowne ptaki
głową w dół huśtaj

fotograf uchwyci ten pejzaż
gdzie piasek i sól
przeżerają stwardniały lód
przykryte szronem cerkiew
upiorną marionetkę

jeśli fotograf nie zechce tego wszystkiego
ptaki go rozdziobią i odlecą umierać donikąd
zamarznięte
okrągłe
puste
jak bombki choinkowe

przełożył Tomasz Pierzchała

Aleksandr Anaszewicz – Wiersze
QR kod: Aleksandr Anaszewicz – Wiersze