Sonet 2
Czterdziestoletnie oblężenie czoła Wyrzeźbi okopy na twojej twarzy. Twój czar ataków odeprzeć nie zdoła, Twarz podziwiana kiedyś będzie straszyć. Kiedyś ktoś z żalu spyta gdzie się ściele Piękno – młodości prężnej zdobna szata. W zapadłych oczach jest go tak niewiele, Piękno roztrwonić to zbyt wielka strata. Wytłumaczą cię, gdy powab ustanie, Słowa: „ Zawdzięczam starość poświęceniom Poczynionym na dziecka wychowanie” Przekażesz piękno dalszym pokoleniom. Na starość zyskasz jakby nowe życie, Krew twoja w dziecku będzie płynąć skrycie.
Sonet 18
Czy zrównać z latem mi ciebie wypada? Ty jesteś milszy i umiarkowany. Zbyt szybko gaśnie letnich dni gromada. W maju szorstki wiatr wstrząsa gałęziami. Czasami męczą złotej kuli strugi. Czasem przez chmury jej cera szarzeje. Wszystko co piękne kończy swe usługi Przez przypadek, lub przez zwyczajne dzieje. Ty jesteś latem, które nie przeminie, Nie zatracą się nigdy twoje wdzięki, Z pułapki śmierci wymykasz się zwinnie, Będziesz w wierszach co wyszły spod mej ręki. Dopóki ludzie czytają wytrwale, Będzie żył ten wiersz, pomnik twoich zalet.
Sonet 35
Poczuciu winy nie daj się ciemiężyć: Róża ma kolce, srebrny potok – błoto, Mają zaćmienia i słońce, i księżyc, Robactwo piękny kwiat kala szpetotą. Każdy błądzi - ja też ponoszę winę, Tłumacząc błędy twe porównywaniem. Chcąc załagodzić pogarszam co chwilę, Przesadnym twoich grzechów darowaniem. O błędach zmysłów nieustannie prawię, Oskarżyciel się zmienia w adwokata Przeciwko sobie prowadzę rozprawę: Miłość z niechęcią się we mnie przeplata. Wojna domowa trwa, a jej wynikiem Grabisz mnie, a ja w tym twoim wspólnikiem.
Sonet 73
Dostrzeżesz we mnie porę roku, kiedy Liście pożółkłe lecą, aż żadnego Nie ma na gałęziach mrozem wstrząśniętych, które niosły śpiew, a dziś głuche echo We mnie też znajdziesz ponurego zmierzch dnia Świat spowity przez wolne zachodzenie. W ciemność zapada słoneczna powierzchnia Noc, siostra śmierci, niesie odprężenie. We mnie żar znajdziesz gasnący powoli Zgliszcza strawione przez ognia blask hardy. Na łożu śmierci stygnę wbrew swej woli Przez to co wcześniej syciło mnie zżarty. To co dostrzeżesz nagrodzi cię przysługą: Pokochasz bardziej, co stracisz niedługo.
Sonet 116
Związek dusz wiernych nie zna żadnych granic. Gdy miłość da się odmienić barierom, Albo ustąpi będąc wzięta za nic Niestety, nie jest wówczas miłością szczerą. Przeciwnie, winna służyć za latarnię Nie do zburzenia przez burze czy sztormy Gwiazdą, do której zbłąkana łódź garnie Nieznanej ceny, choćby kto jej formy Opisał. Miłość nie jest żartem czasu Chociaż czas ścina oblicza różane Długie dni jej nie wpędzą w stan impasu Aż po zagładę nigdy nie ustanie. Jeśli się błąd wkradł w moje rozważania Nic nie pisałem, świat nie zna kochania.
Sonet 130
Oczom mej pani do słońca daleko; Usta się mniej od koralu czerwienią; Jeśli śnieg to biel, brunatny jej dekolt; Jej włosy czernią, nie złotem, się mienią; Widziałem róże białe i czerwone, Lecz jej policzkom te barwy są obce; I są perfumy o wiele mniej wonne, Niż mojej pani oddechy cuchnące. Lubię jej słuchać, chociaż jest mi znana Bardziej przyjazna muzyka dla uszu. Nie wiem jak chodzą boginie, ma pani Po ziemi stopą stąpa kiedy rusza. Moje uczucie przez to jest niezwykłe: Fałszywie przedstawiać go nie przywykłem.
Sonet 136
Gdy przez nasze zbliżenie czujesz winę, Zgodnie z sumieniem chciej nadać mi rolę Żebym na moment został twoim Willem. Wolę byś Willa wypełniła wolę. Daj mi do woli wypełniać ją zwinnie. Powoli wolną wolę spełniać wolno. Niech wola Willa w twej woli ma willę, Niech wola twoja w przestrzeń będzie hojną. Do grupy kochanków mylnie mnie dodajesz, Choć chcę się znaleźć w tym zbiorze pojemnym. Wielkiej wagi, na szczęście, słodycz daję, Choć jestem niczym, szczycę się tym jednym. Niech moje imię będzie tobie miłe Wtedy pokochasz mnie, bo jestem Willem.
przełożył Jan Obuchowski