(…) wy wszyscy naprawdę myślicie że ja nie wiem?, mówi Alicja, przecież nie jestem wariatką, mówi Alicja, ten cały szpital zaprzysiągł się aby wspierać doktora Piotrowskiego, mówi Alicja, bo jak inaczej wyjaśnić tych wszystkich sobowtórów?, mówi Alicja, jakich znowu sobowtórów?, pyta Potocki, jak wyjaśnić tych wszystkich ludzi podszywających się bezustannie pod doktora Piotrowskiego?, pyta Alicja, dla nich wszystkich to jest jakaś podła zabawa a ja zwyczajnie nie mogę tak żyć, łka Alicja, ona znowu zaczyna, mówi Feliks, znowu jej się pogarsza, mówi Feliks, musicie sobie wreszcie uświadomić co tutaj ma miejsce, w tym dokładnie szpitalu dla wariatów, pod waszym okiem wspólnym ogólnym, mówi Alicja, wszyscy są albo kompletnie ślepi, mówi Alicja, całkowita umysłowa zaćma i ślepota, mówi Alicja, na to co dzieje się wokół, pod nami nad nami, a zwłaszcza przed nosem, mówi Alicja, albo jesteście z nim w zmowie, mówi Alicja, tutaj nic a nic nie jest normalne, a wszyscy oni zachowują się jakby w ogóle o żadnej nienormalności nie mogło być mowy, mówi Alicja, podczas gdy jest mowa, jest mowa o nienormalności i trzeba tę mowę mówić, mówi Alicja, prosze na przykład mi wytłumaczyć dlaczego żaden z wariatów nie zauważył jeszcze, że doktor Piotrowski nie jest wcale jedną i tą samą osobą, przeciwnie, że jest to zawsze kompletnie inna osoba?, mówi Alicja, Piotrowski przyłazi do mnie w pewnym określonym stanie rano i zaczyna swoją psychokanalizę a ja patrzę na niego i uważnie, z wielką dokładnością zapamiętuję kształt jego twarzy, uszu, oczy, liczę mu włosy na głowie, precyzyjnie rejestruję jakie ma okulary, czyli wszystko, wszystko co określa go zewnętrznie jako doktora Piotrowskiego nie może umknąć mojej uwadze, jestem skrupulatna, zawsze obserwuję i zapamiętuję ogromną ilość szczegółów i dlatego jestem pewna, że kiedy tylko osoba którą w pierwszej chwili zapamiętywałam doktorem Piotrowskim niknie mi z oczu, natychmiast zastępuje ją ktoś zupełnie podobny, ale jednak całkowicie inny, po prostu – sobowtór, mówi Alicja, w pierwszej chwili siedzę z Piotrowskim w pokoju dla wariatów, gdzie jak co dzień drenuje on mój mózg tysiącem pytań, i wytrwale przyglądam się jego doktorskiej facjacie z zamiarem zapamiętania jak największej ilości szczegółów, nos ma taki, brew taką, oko ma takie, tak mu się ucho rusza jak mówi, tutaj trochę wyłysiały i tak dalej, wszystko, wszystko zapamiętuję, pamięć fotograficzna, mówi Alicja, mój mózg jest jak lustrzanka, mówi Alicja, cyk i zapamiętany, całogębowo, uszowłącznie, mówi Alicja, caluteńki Piotrowski z pierwszej chwili siedzi w moim mózgu jako kopia idealna, mówi Alicja, ale przecież już za chwilę, kiedy tylko stracę go na moment z oczu i ma pojawić się znowu, mówi Alicja, już w drugiej tej chwili wcale się nie pojawia, tylko włazi na jego miejsce sobowtór, mówi Alicja, sobowtór!, mówię wam, całkiem jak Piotrowski ale właściwie to wcale jak Piotrowski, mówi Alicja, absolutne podobieństwo do piotrowskiego a jednocześnie absolutna piotrowskiego negacja, mówi Alicja, tego nie da się wytrzymać, człowiek natychmiast musi wpaść w paranoję, mówi Alicja – natychmiast tak jak stoję, wpadam, mówi Alicja, wypadam z siebie spokojnej, opanowanej i fotograficzno-pamięciowej po czym wpadam z powrotem w siebie całkowicie paranoicznie rozstrojoną, histeryczną i całkiem sobie obcą, mówi Alicja, jestem natychmiast tym sobowtórem wytrącana z siebie i z równowagi, mówi Alicja, pyk, w pierwszej chwili Piotrowski był jak ze zdjęcia a w drugiej znika, zamiast niego sobowtór, przeklęty sobowtór, całkowita negacja przy jednoczesnym podobieństwie, całkowity imposter a przecież gada i udaje jakby był Piotrowskim, mówi Alicja, robi te wystudiowane ruchy ręką, usta w taki dzióbek, zupełnie jak Piotrowski z pierwszej chwili, jak by się całkowicie podmienili mózgami, mówi Alicja, wszystko ma wystudiowane ten sobowtór z drugiej chwili, wszystko tak dokładnie imituje Piotrowskiego, że reszta wariatów w ogóle nie chce mi uwierzyć, po prostu nie mają tej fotograficznej pamięci i zachowanie sobowtóra imitujące niemal bezbłędnie zachowanie piotrowskiego wystarczy im by uznać sobowtóra Piotrowskiego z drugiej chwili za samego Piotrowskiego z chwili pierwszej, o którym swoją drogą też nie wiemy czy sam nie był sobowtórem, mówi Alicja, ale jakby tego było mało, mówi dalej Alicja, po chwili drugiej następuje chwila trzecia, i co?, mówi  Alicja, znowu wystarczy, że mój wzrok pozostawi sobowtóra Piotrowskiego na chwilę niezauważonym, a już podmienia go drugi sobowtór Piotrowskiego, mówi Alicja, powierzchowność zupełnie łudząco identyczna, ten sam fartuch, to samo obuwie, ten sam zarost, ta sama wyliniała szczecina na głowie, identyczna para okularów, które odciskają mu się na nieco garbatym i krzywawym nosie, ale już, o! już widzę, że ucho, że ucho ma jakoś inaczej, że jakby przesunięte, i znowu  negacja!, całkowita negacja pierwszej negacji oryginału, drugi sobowtór, kompletna negacja, podwójna już teraz, mówi Alicja, do kwadratu!, mówi Alicja, i co myślicie że to się tak kończy?, że to się kończy na drugim sobowtórze?, mówi Alicja, że ot tak sobie przedstawienie skończone?, że trzecia chwila nigdy nie nadchodzi i wszyscy żyli długo i szczęśliwie?, pyta  Alicja – a gówno, nic nie jest skończone, to się właśnie dopiero zaczyna, ciągle zaczyna i zaczyna, i nie ma końca, nie ma wyczerpania dla sobowtórów Piotrowskiego, mówi Alicja, kto za to płaci?, pyta  Alicja, kto wynajmuje tych wszystkich statystów, mówi Alicja, kto to wszystko tak piekielnie reżyseruje, mówi Alicja, w czwartej chwili jest już trzeci sobowtór Piotrowskiego, prawie zupełnie taki sam, a przecież dokładna negacja poprzedniego, rusza się tak samo, mówi Alicja, gada tym samym głosem, ale, mówi Alicja, ale już słyszę moim doskonałym słuchem, że sepleni, że mu ś i ć nie wychodzą tak gładko i od razu przecież wiem i widzę i słyszę że sobowtór!  trzeci sobowtór Piotrowskiego, a w piątej chwili czwarty, z trochę mniejszym nosem, mówi Alicja, a w szóstej chwili piąty, piąty sobowtór Piotrowskiego, zupełnie jakby on, ale przecież, do jasnej cholery, widzę że pod tym fartuchem jest teraz kobieta, już nawet nie facet, a jakieś szkaradne babsko, z męską  gęba pokrytą sztucznie doklejanym zarostem, zbrzydzona, pozbawiona piersi i tak dalej, mówi Alicja, kto to wszystko organizuje?, pyta się Alicja, te operacje plastyczne, te upodobnienia, pyta się Alicja, czy oni wszyscy się uczą kwestii Piotrowskiego na pamięć, czy ktoś im drenuje mózgi i wkłada implanty, implanty Piotrowskiego, żeby mogli  poruszać się niepostrzeżenie wśród personelu a zwłaszcza wariatów, mówi Alicja, przecież tak niewiele trzeba aby wariatowi wmówić, że to Piotrowski, a moja fotograficzna pamięć wszystko widzi i mój słuch doskonały słyszy najdrobniejsze zmiany głosu, nagłe wady wymowy, nie wiadomo skąd, nie wiadomo jak, w chwili jedenastej mówił płynnie, w chwili dwunastej się już, przecież, słyszę, jąka się, całkowite zaprzeczenie, całkowita negacja faceta sprzed chwili, mówi Alicja, sobowtór za sobowtórem i nikt nie reaguje, nikogo to nie obchodzi, nikt najzwyczajniej w świecie nie widzi, albo, mówi Alicja, albo nie chce widzieć, boście wszyscy są podstawieni, Pawłow ciebie to wogóle jest łatwo podrobić, wystarczy się zgolić na łyso i trzaskać drzwiami, Feliks taki pospolity zabiedzony chłopina, mało to takich zabiedzonych chłopin po mieście się szwęda, biorą, podstawiają, każą gadać że jest coraz lepiej, coraz gorzej, sobowtór, wy wszyscy jesteście prawdopodobnie podstawieni, mówi Alicja, i za czyje pieniądze?, pyta Alicja, i po co tyle wysiłku, te kostiumy, kucie tekstu na pamięć, do czego wam to, pyta się Alicja, żeby mnie biedną wariatkę skołować?, mówi Alicja, przeciez ja i tak jestem wiecznie, wiecznie skołowana, bo podają mi ciągle coś żeby pogłębiać mój rozdział z normalnością, mydło dla wariatów, ręczniki dla wariatów, wszystko dla wariatów, jakby nie mogli podać mi choć raz zwykłego ręcznika, zwykłej choć raz piżamy, żebym się wyspała jak normalny człowiek, to nie, zawsze wszystko dla  wariatów, jesteś wariatka, to jedz zupę dla wariatów, mówi Alicja, możliwe, że w tym moim życiu szpitalnym wogóle nie spotkałam ani razu doktora Piotrowskiego, bo od samego początku mógł to być ktoś podający się za Piotrowskiego, funkcjonujący jak Piotrowski, ale całkowicie podstawiony, aktor, imitator, mówi Alicja, was też podejrzewam, jesteście podstawieni pod samych siebie, nic w was nie ma oryginalnego, odgrywacie te swoje idiotyczne codzienne kwestie, wpieprzacie te swoje codzienne kanapki i gadacie zawsze to samo, wszystko to samo, jak w podrzędnym teatrze, jak czytane z kartki, wrzeszczy Alicja, jeśli nie przestaniesz histeryzować, to przysięgam  wyniosę cię na własnych rękach za drzwi, o tam, mówi Pawłow, siedzę tutaj tylko przez teatr, tylko teatr mnie interesuje i jego wewnętrzna sztuczność, a wy, wypryski naturalizmu, jesteście tylko przeszkodą do mojego spotkania ze sztuką, mówi Pawłow, radzę abyście trzymali te wszystkie swoje emocjonalne automatyzmy dla siebie, bo będę wynosił za drzwi, zrozumiano?, pyta Pawłow, tobie sie Alicjo wydaje że jesteś tak oryginalną, a wszystko co ja widzę to plagiat, zwykły naturalny powtórzeniowy plagiat, ile takich twarzy, myślisz, jak twoja, było już przed tobą w dziejach ludzkości, ile par takich uszu, wszystko w tobie jest niemożliwą do wytrzymania kopią, mówisz tym samym językiem jakim mówią setki tysięcy kobiet w tym kraju, plagiat!, dwie nogi, dwie ręce, dwoje oczu, ile takich par już widziałem w swoim życiu!, plagiat!, być może oczy twoje mają jakiś kolor, ale co z tego jak kolor ten już miliony razy pojawiał się w ludzkiej populacji, plagiat!, od stóp do przetłuszczonych włosów jesteś kompletnym powieleniem, grafomaństwem samej natury, i w jakim że to celu mają służyć ci te wszystkie kostiumy, fryzury, peruki, farby, skoro i tak wszystko to jest najwyżej nędzną kompilacją i, uwierz mi, imitacją i grafomaństwem na które po prostu nie da się patrzeć, mówi Pawłow, co z tego że ty, jako Alicja z takim uchem i taką nogą i takim nazwiskiem być może na tym świecie jeszcze nie istniałaś, skoro wszystkie twoje części są już tysiąckrotnie używane, te zęby, co za sztampa, co za nuda, mówi Pawłow, natura wypluła cię Alicjo z siebie całkowicie fragmentarycznie splagiatowaną i nieoryginalną, i te twoje usilne starania, te szminki, torebki, buciki, to najlepszy dowód że jesteś całkowicie identyczna i nijaka jak cała reszta ludzkiego taśmociągu, wszystko w tobie razi po oczach tandetą samej natury, tego powtórzeniowego naturalizmu, wszystko w tobie jest kalką, nawet ty sama dla siebie jesteś tylko kalką, mówi Pawłow, jedyne prawdziwe życie toczy się w sztuce, za zamkniętymi drzwiami, gdzie twoja zwyczajna dłoń staje się czymś więcej, staje się symbolem pewnego potencjału, tylko w sztuce twoje grafomańskie plagiaciarskie pięć palców może urosnąć do pewnej szlachetnej sugestii, sugestii dłoni siedmio palczastej, dziesieć i pół palczastej, dłoni o palcach ułamkowych, dłoni będącej różniczką pewnych konstelacji palców które nie mają nawet możliwości zaistnienia w trzech fizycznych wymiarach, twoje nudnawe chudawe paluszony w sztuce są w stanie urosnąć za sprawą tej artyzmowi tylko znanej rekurencji do osobnych przestrzeni palcowych, do równoległych światów palczastych, a te twoje smutnawe pięcioszponne grabki bez sztuki, bez tajemniczości zamkniętych drzwi, są zerem!, mniej niż zerem!, nic nie znaczącym okruszkiem weszechstronnego, grafomańskiego zera natury!, mówi Pawłow, spójrzie na te ramiona, ile takich ramion już w życiu widziałem, można wyrzygać się z nudów, ponieważ cała Alicjo jesteś ad nauseam, ad nauseam, które jest ad nauseam samej natury, jesteś drobnym strumyczkiem tego gigantycznego pawia jakim jest biologiczne życie na tej śmiesznej piaszczysto-wulkanicznej kulce, na  tym zawieszonym w próżni paproszku, sama jesteś mniej niż paproszkiem, jesteś stomiliardowym seryjnym mikropaproszkiem kulającym się po powierzchni paproszkowatego koralika strząśniętego w lodowatą próżnię, mówi Pawłow, naturalność, fizyczność, samochody, wygody, domy, sromy, cycki i pieniądze, to wszystko jest sflaczałą wytartą gumową lalką natury, którą wszyscy dymają w zaślepieniu na milion sposobów, mówi Pawłow, mnie to doszczętnie po prostu przenudza i działa mi na nerwy żołądkowe pobudzając do z trudem powstrzymywanego wyrzygania, mówi Pawłow, teatr, mówi Pawłow, opera, mówi Pawłow, sztuka, mówi Pawłow, język sztuki, mówi Pawłow, w języku sztuki tylko, w sztuczności języka możliwa jest jakakolwiek jeszcze rozrywka, jakikolwiek powidok życia, rozwoju, autentyczności, a ty z tym gazetowym kolażem zamiast twarzy możesz wyjść, tak jak ci radziłem, za drzwi, mówi Pawłow, nawet otyła jesteś zupełnie nieciekawie, nic ta twoja otyłość nowego nie wnosi, nic nie mówi o żadnej przyszłości, ot generyczne fałdy tłuszczu, milion takich opon codziennie przetacza się po mieście, wszystkie dokładnie takie same, takie same, ad  nauseam, nawet aktorzy operowi, dramatyczni, poza sceną i poza ekranem wszyscy tak samo są wypierdkami natury jak reszta i nie ma się co nimi ekscytować, a co dopiero tobą, ty anonimowa seryjna wariatko, mówi Pawłow, co ten stary dziad bredzi, mówi Alicja, widziałeś kiedyś taką rękę?, mówi Alicja, łże solipsysta jeden, pożal się Boże arbiter smaku, mówi Alicja, widziałeś kiedyś taki palec?, mówi Alicja, ty jesteś ślepy Pawłow, a zwłaszcza pamięć twoja jest wąska i krótka jak to co nosisz między nogami, mówi Alicja, widziałeś kiedyś taki cycek? Nawet jakbyś widział, a w tym swoim idiotycznym życiu za drzwiami przecież nie widziałeś, tobyś i tak nie pamiętał, mówi Alicja, próbujesz mnie wpędzić w kompleksy, żebym nie zdradziła waszej podłej tajemnicy, mówi Alicja, ty sobowtórze, sam jesteś kalkomanią, tylko że nieudolną, imitacją, tylko że kompletnie spartaczoną, mówi Alicja, twoja łysa pała jest tak w środku pełna urojeń, że nawet jak ci taką twarz jak moja.., patrz ty ćpunie operowy, nawet jak ci tak naturalnie piękną i wyjątkową twarz jak moja podstawiam, nie potrafisz nic zapamiętać, mówi Alicja, wytrzeszczasz te swoje kawiorowate oczki, ale jak wzrok opuszczasz z nosa na podbrudek, to już zapomniałeś cały nos, a jak spowrotem z podbródka na nos podnosisz to znów podbrudek już ci wyleciał z tej jedynej szarej komórki, jaką jeszcze poświęcasz dla piękna matki natury, mówi Alicja, patrz na te policzkowe kości, przyjżyj się z bliska tej skórze, mówi Alicja, ty sobowtórze, nic się nie ma prawa powtórzyć, mówi Alicja, to tylko twoja ślepota, twoja kogucia zaćma i pamięć długości kłaka na dupie, mówi Alicja, pozwalają ci udawać, że może istnieć w ogóle coś takiego jak istnienie czegokolwiek, mówi Alicja, a nie ciągłe, nieuchwytne, przeistaczanie się wszytkiego poniżej progu rozdzielczości twoich cherlakowatych zmysłów, mówi Alicja, ja wiem, że to wszystko wasza gra, wasza zaplanowana przez Piotrowskiego i jego kolektyw zabawa w sobowtórów, mówi Alicja, myślisz że twoje inwektywy mogą uchodzić za jakikolwiek argument przy tak doskonale naocznej aktualności mojej twarzy?, mówi Alicja, chciało ci się uczyć tej twojej kwestii ty atrapo, mówi Alicja, przeciez masz chyba tam jakieś swoje życie, poza tą nędzną rolą tego wymoczka Pawłowa, mówi Alicja, poza tym partackim naśladownictwem, tą komedią, mówi Alicja, czy to nie najlepszy przykład tego jak ubogie musi być twoje życie prywatne, skoro jedynym zatrudnieniem na twoim poziomie intelektualnym jest udawanie wariata, mówi Alicja, w dodatku tak nieudolnie, w dodatku takiego niedorobionego skinheada jak Pawłow, mówi Alicja, udawać taki błąd genetyczny, taką fanaberię natury, powtarzać te kretyńskie kwestie których nawet nikt nie redagował, mówi Alicja, nagrali pewnie Pawłowa na taśmę a teraz tobie biedaku każą to wszystko powtarzać, mówi Alicja, taki jesteś uciułany z cudzych zdanek, łachmaniarz, mogłeś chociaż aktorski ciułaczu wybrać sobie inną rolę, mówi Alicja, ale ja wiem, bida w kraju, mówi Alicja, już nawet nie ma siły piszczeć, ledwie zipie, mówi Alicja, wy wszyscy jesteście tacy zabiedzeni, tacy zastraszeni, tak wam każą recytować, mówi Alicja, i co oni mogą wam tam płacić, mówi Alicja, co ten wszawy szpital może wam tam płacić, mówi Alicja, moi idealiści, mówi Alicja, fur die sache!, mówi Alicja, dla tego zwykle przymykam na to oczy, mówi Alicja, grajcie sobie grajcie, mówi Alicja, skoro potrzebna wam jestem aby podtrzymać ten cały interes, będę udawała, że nie widzę, mówi Alicja, dla ciebie Pawłow, nasz profesorze teoretyku od opery, mówi Alicja, ciężko jest nam wszystkim i trzeba się wspierać, trzeba odgrywać wszystkie swoje role bez zawiści, bez marudzenia, mówi Alicja, udajesz profesora, potwora, reformatora, teorie, teorie, teorie, a ja wiem, w domu gdzieś tam czekają twoje dzieci malutkie i trzeba cisnąć ten wyuczony z taśmy cudzy monolog bo ten szpital to ostatnia solidna firma, która nawet takiego jak ty, nawet takie niewylęgłe chłopiny jak Feliks, przygarnia, mówi Alicja, ja wiem, że to podłość świata, że okoliczności późnego kapitalizmu, mówi Alicja, tylko że ten kapitalizm od samego początku już był taki zapóźniony, mówi Alicja, no ale przecież nie będziemy tutaj, od tego domu wariatów zaczynać, ulituj się Stwórco, rewolucji, trzeba grać, ty Pawłow wiesz najlepiej, mówi Alicja, albo jak ty się tam naprawdę nazywasz, mówi Alicja, jakie to w sumie smutne, mówi Alicja, widzimy się dziś po raz pierwszy, a zarazem po raz ostatni, mówi Alicja, gdyby nie ta rola Pawłowa w ogóle byśmy się nie spotkali, mówi Alicja, w ogółe byś nie miał po co mnie odwiedzać w tym wariatkowie za poniemieckim murem, mówi Alicja, a jutro już podstawią następnego i nigdy, nigdy do końca życia już się nie zobaczymy, mówi Alicja, ale ty nadal, zamiast przyznać się wreszcie, udajesz, mówi Alicja, odtwarzasz, mówi Alicja, nic nie powiesz?, mówi Alicja, ani jak się nazywasz?, mówi Alicja, ani co tam w domu słychać?, mówi Alicja, przecież ci już powiedziałam, że ja rozumiem, ja nie mam nic przeciwko twojej pracy, mówi Alicja, ale odezwij się wreszcie spod tej swojej roli, mówi Alicja, wyjdź z tej maski bahawiorysty, mówi Alicja, zdejmij ten kostium wariata i pierdol tę operę, mówi Alicja, nie?, mówi Alicja, do końca życia?, mówi Alicja, ja ci herbatki naparzę i porozmawiamy, co?, mówi Alicja, pieprzony sobowtór!, krzyczy Alicja, przyznaj się wreszcie!, mówi Alicja, a Pawłow?, mówi Alicja, Jezu, a co wyście zrobili z oryginalnym Pawłowem?, mówi Alicja, tyle tu piwnic, tyle zakamarków, pewnie go sobowtór Piotrowskiego gdzieś zamknął, albo co gorsza zakopał, mówi Alicja, nawet nie chcę o tym myśleć, mówi Alicja, taki los oryginału w tym wszystkim, mówi Alicja, siedzi gdzieś zakluczony pod ziemią w izolatce na wieczność, mówi Alicja, to już nawet lepiej żeby go…, mówi Alicja, o Boże, ta cała okropna machina lecznicza, mówi Alicja, zgrywają na taśmę przez tydzień biedaka a później ładują do celi, albo wręcz…, mówi Alicja, a później latami kolejni jak ten przyłażą i odgrywają tę tygodniową kwestię, mówi Alicja, sobowtórom najłatwiej jest dokonywać takich zbrodni, mówi Alicja, zatrudniają ich na tydzień, ba, na dzień, mówi Alicja, takiemu zatrudnionemu na tydzień sobowtórowi można kazać zrobić wszystko, mówi Alicja, skoro nie występuje pod własnym nazwiskiem, sokoro działa incognito, mówi Alicja, skoro to tylko raz w życiu, mówi Alicja, dają mu do ręki pistolet, o Boże…, Pawłow…, mówi Alicja, uwolniony od nazwiska i odpowiedzialności sobowtór zastrzelił Pawłowa, mówi Alicja, co to za straszna fabryka, mówi Alicja, i po to tylko żeby przedemną odmalowywać złudzenie prawdy, stałości, powtarzalności pojęć i charakterów, mówi Alicja, przecież ja wam mówię, że wiem, wszystko jest nie dającym się sklasyfikować bezcelowym bajzlem, mówi Alicja, no ale te dzieci w domu, mówi Alicja, nawet byle kotek, jeść też woła, mówi Alicja, gdyby nie ten kotek, ja bym ich wszystkich…, mówi Alicja, przymus serca, mówi Alicja, siła wyższa miłości, mówi Alicja, no bo przecież jakbyś był jakimś zwykłym dziwkarzem, mówi Alicja do Pawłowa, to byś chyba dla tej swojej dziwki aż tak się nie poświęcał, mówi Alicja, żeby brnąć przez ten chłam, w takiej piżamie, żeby gadać takie okropne głupoty, mało tego, żeby wyuczyć się ich na pamięć, mówi Alicja, trzeba coś albo kogoś kochać ponad własną mizerną dupę, mówi Alicja, chociaż by była tak autentyczna i niepowtarzalna jak moja, mówi Alicja, jak ja was rozumiem, mówi Alicja, jak ja was kurwa rozumiem, a jednak nie chcę rozumieć, mówi Alicja, dlatego wybrałam rolę wariatki, mówi Alicja, bo was widzę i słyszę, a jednak nie chcę widzieć i nie chcę słyszeć, mówi Alicja, jestescie tak przerażający w tym udawaniu, tacy posłuszni, mówi Alicja, tacy automatyczni, mówi Alicja, o Boże zaczynam już jak Pawłow, mówi Alicja, przestańcie wreszcie udawać samych siebie i zróbcie ze sobą porządek!, krzyczy Alicja, z Piotrowskim zróbcie porządek!, mówi Alicja, ale…, do kogo ja mówię…, mówi Alicja, no co, lepiej ci już?, pyta Feliks, bo mnie wcale nie jest lepiej, mówi Feliks, myślisz że ja nic nie wiem o poprzedzającej wszystko nieokreśloności?, otóż wiem doskonale, mówi Feliks, wszystko wiem o nieokreśloności, mówi Feliks, przecież wystarczy przyznać że jesteś nieokreślona, mówi Feliks, to proste, mówi Feliks, więc mi nie opowiadaj że jestem jakimś sobowtórem, mówi Feliks, ja chyba wiem lepiej kim nie jestem, mówi Feliks, lepiej wiem, coraz lepiej, mówi Feliks, z każdym dniem lepiej wiem kim jestem i nie, mówi Feliks, przez to że widzę jak jestem pod coraz liczniejszą wielością względów nieokreślonym, mówi Feliks, daj spokój Feliks, mówi Potocki, widzisz, że kobiecie się wszystko poprzestawiało, mówi Potocki, sobowtóry widzi, upiory, to od tego dziecka, wiesz, mówi Potocki, co jej umarło na bezdech, mówi Potocki, dajże kobiecie się wyszaleć (…)

Piotr Mateusz Salomon – Bankiet (vol.6)
QR kod: Piotr Mateusz Salomon – Bankiet (vol.6)