***
Dwa lata temu to ja jeszcze dobrze pchałem
moją Kropkę, a teraz? Tania Tajka, ciepły Grześ.
Kurwa, takie Grzesie tam chodziły, że gdybym
był silny jak mój brat, albo gdybym bardziej na
kasę leciał, dobrze bym z tych Grzesiów żył.
No, ale Tajka ładna była, mogłaby być
moją mamą, ale to nic, tak se z krzyża
spuściłem, trzy razy. A wiesz, ile żarcia tam
było? Mówię ci, Paweł, spodobałoby ci
się, pojedź kiedyś za granicę.
Mnie już na początku wyjebali z tej roboty,
bo nie mogłem się dogadać z resztą pracowników.
(…)
A wróciłem tu przez Barkę. Normalnie bilet
ci kupują, mówisz, dokąd i dostajesz jeszcze jakąś kasę,
to se tytoń kupiłem na drogę. I mówię,
że chcę do Poznania, nie na Górny Śląsk, bo gdzie
mi będzie lepiej na gigantce, jak w Poznaniu?
I normalnie, uwierz mi, jak tylko >>wyszłem<< na
dworcu, to aż płytę dworcową ucałowałem,
na kolanach, jak ten papież, było coś takiego.
I od razu pozbierałem wszystkie pułkowniki, no,
takie od kaprala w górę, chociaż miałem tabak.
I pierwsze, co pomyślałem, to żeby do Bogusia zajrzeć.
No i ładny chuj. Bogusia nie ma, koczowiska nie ma.
Co jest, kurwa? Serafitki już były, Taczak
już był, Ściegiennego dzisiaj nie ma! To gdzie jest
teraz Boguś?
I wiesz, ja potem taką gazetę z ulicy
podniosłem, usiadłem, zapaliłem, i czytam.
I tam było o takim bezdomnym, co się spalił
w altanie, tam, gdzie myśmy wtedy spali,
na Hetmańskiej, pamiętasz? Pomyślałem, że to
Boguś, no to do was lecę, chociaż wiem, że u was
też go nie ma, wiesz, jaki jest Boguś: ”Nie po to
ja na gigantce jesten, zeby u kogoś na
mieskaniu mieskać. Na wagonie teeees nie”.
A właśnie, widzę, żeście rozpracowali ten drugi wagon.
Wolny jest ten drugi wagon? Paweł, co oni
tacy nieżywi? Ja ich zaraz obudzę!
Wstawajcie już, słońce świeci, ładny kwiecień mamy!
Chodźcie, jadymy pod Selgros, na pewno coś jest,
piwo wam postawię, potem poszukamy Bogusia, a
ja posprawdzam, czy się nikt na moje dziury nie wpierdolił.
Przykład wiersza zaangażowanego
lub
upoetyzowanie prostego przekazu
(…)
(…)
(…)
(…)
(…)
(…)
(…)
(…)
(…)
katolickich funkcjonariuszy na ochrzczonych nieletnich
(…)
(…)
(…)
(…)
(…)
(…)
Piątka, tej
Patrzyłem na moją nadzieję, nieobecną
i rudą; ćmiliśmy – na schodach, substancją działacką –
czymkolwiek jednostronnie ubranym w średniówkę
prastarej prawdy o ciele.
Patrzyłem na feministki, myślałem: tyle
dobrego seksapilu wypierdala w kosmos,
szczególnie z niej, tej, której się zwierzyłem i tej,
z którą coś odbyłem.
Patrzyłem w oczy patrzące chujami,
w wieloznaczność spojrzeń, w ślepe brnięcie naprzód,
w brnięcie naprzód z musu, w mus zakłamań,
w mylne przeświadczenie, w ogólniki.
Patrzyłem w rozwinięcie, uwiąd i pazurki
rubensowskiej Ani.
Patrzyłem w możliwość dopisania kolejnych
patrzeń, (nie)dopisań, bo sztancy od chuja,
i sobie możemy, po śmierciach, końcach
i obozach.