Wiadomości z domu

Listopad bywa teraz sztuczny
jak współczucie sąsiadki
nad krojoną cebulą
i zimny
jak kolacja
Już ubieram
ten grubszy sweter
i wciąż rzucam palenie
Nie
nic nowego
zaciągnąłem tylko parę długów
i trzeciego dnia
twojego pobytu w szpitalu
zrozumiałem
mnóstwo wierszy Seiferta

mamusiu


Drzwi

Zawsze się te drzwi zamykały, samoczynnie, od lat,
z powolnym pośpiechem.

Teraz nawet nie drgną.

Przed nimi kobieta podnosi wstydliwie wielką halkę,
która w nocy spadła ze sznura. Mężczyzna patrzy na kobietę
z halką. Chyba wiatr. Kiedyś nocą.

Oboje chcieliby wiedzieć kiedy, kiedy dokładnie to
się stało, oboje chcieliby być w tej chwili.


Miniony wiek

Piliśmy gdzieś na targowisku. Lub na przystanku,
w kurtkach, obok płyty wiórowej. Śpieszyło nam się,
mieliśmy przed sobą całe wspólne życie. Chcieliśmy
złapać to migotanie pomiędzy kartonami i sprzedawcami,
to picie czułymi, lodowatymi rękami.


Przedwiośnie

Już siadali na łóżku. Potem mężczyzna przypomniał
sobie, że tylne wejście jest otwarte. Szurał po korytarzu
koło ciemnych dziur warsztatów i pomieszczeń. Koło
ciemnych dziur rękawów na wspólnym wieszaku. Dom
ział przeniknięty samym sobą.

Z ręką na skoblu, zobaczył koło leszczyn pod dachem
ostatni płat śniegu. Leżał biały i wielki jak zwierzę
z podniesioną głową, jak nagie ramię. Jak najwyżej kilka
rzeczy w życiu. Leżał biały i niestosowny, przy drzwiach
tylnego wejścia.

Szurał z powrotem, powoli i cicho, na wypadek,
gdyby żona już spała.


Noc

Rzeczywista ciemność jest w sypialni dziecięcej.
Głęboka czerń. Gdzie indziej tylko rzadki i wodnisty
półmrok, w którym można w końcu wszystko haniebnie
rozpoznać.


Nic

Potrząsała nim jak jesienną gałęzią: ktoś tu jest. Ale
kiedy wstał i obok zapalił światło, pokazała się jedynie
solidność rzeczy, tylko radio i wyciągnięte mięso czekało
na rano. Tylko dziewanny stały koło muru, jak mężczyźni
przed gospodą w jasną noc.


***

Podczas tych strasznych powodzi w dziewięćdziesiątym
siódmym roku, gospody ostrawskie zaczęły zapełniać
się dziwnymi ludźmi, którzy znaczącym półgłosem
mówili o astrologii i, z trudem kryjąc satysfakcję, dawali
coś do zrozumienia o końcu świata. Między wiadomościami
z radia o wzbierającej Ostrawicy miejscowi egzegeci
roztrząsali szczegóły potopu biblijnego i szybko
opadał poziom piwa.

Jak arka Noego wydawała się być każda gospoda.
Na niebie jednak nie było śladu kruka ani gołębicy.
Tylko w ogrodzie jednego zatopionego domku zobaczyłem
w koronie jabłoni kilka mokrych kur. Stały jak
we śnie. Kiedy później opadła woda i kury, pozostało
w rozgałęzieniu zniesione białe jajko. Z potopu stała się
powódź.


Dzwonić do Jarka

a przedtem przygotować sobie
dwa trzy powody
dla których nie powinien znów
zaczynać pić
spróbować go przekonać do tego
żeby sprzedał ten dom
żeby zszedł na dół do ogrodu
i nakarmił koty
w najgorszym razie znów mu opowiadać
co robi wiatr
właśnie teraz z bukietami bzu
z przodu przy skrzynkach
a potem zapisać sobie w kalendarzu:
dzwonić do Jarka


wiersze w przekładzie Franciszka Nastulczyka z wyboru Mieszkalne niepokoje, który ukazał się w Bibliotece Arkadii (2010)

Petr Hruška – Osiem wierszy
QR kod: Petr Hruška – Osiem wierszy