Kiedy 29 października 2008 roku niskie częstotliwości wydobywane z głośników swoją przesuwającą się masą wprawiały w drewniany stukot parkiet sali koncertowej wrocławskiego klubu Firlej, a w pojedynczych smugach świateł pojawiały się i znikały twarze występujących muzyków, w tamtej chwili miało miejsce wyjątkowe wydarzenie. Oto po raz pierwszy w Polsce dała koncert super-grupa Bohren & Der Club of Gore. Spoglądając na ten występ z perspektywy 19 lat istnienia zespołu, nikt chyba nie spodziewał się w 1992 roku, kiedy Bohren & Der Club of Gore przychodziło na świat, że ich muzyka będzie swoistym novum, dzięki któremu powstanie gatunek znajdujący w przyszłości kolejnych naśladowców. Oczywiście język muzyczny Bohren ewoluował i krystalizował się na przestrzeni lat, od powolnych i oszczędnych warstw brzmieniowych, osadzonych na niskim wręcz drone’owym pulsie zaczerpniętym z doom metalu (Gore Motel 1994, Midnight Radio 1995) – wcześniejszej fascynacji muzyków –, aż po improwizowane fortepianowe inkrustacje przeplatane partiami saksofonu tenorowego (Sunset Mission 2000, Black Earth 2002,Geisterfaust 2005, Dolores 2008). Ostatnią pozycją w katalogu Bohren… jest materiał z 2011 roku Beileid, na którym w jednym z trzech utworów swojego wokalu użyczył Mike Patton.

Bohren & der Club of Gore "Dolores"
Bohren & der Club of Gore „Dolores”

Dzięki połączeniu mrocznej, doom metalowej atmosfery z jazzowymi subtelnościami, udało się uzyskać brzmieniowy ekstrakt o niesamowicie silnej i sugestywnej wymowie. Nie bez powodu muzykę Bohren można porównać do zagubionego, przy jednej z kalifornijskich ulic,soundtracku do filmu Davida Lyncha – wychłodzone ambientowe tło nieodparcie nasuwa skojarzenia z kompozycjami Angelo Bandalamentiego.

Bohren & der Club of Gore "Black Earth"
Bohren & der Club of Gore „Black Earth”

Podobne wrażenia wzbudza inny doomjazzowy band – Dale Cooper Quartet & The Dictaphones. Już sama jego nazwa udziela nam bezpośredniej podpowiedzi, czego powinniśmy oczekiwać. O ile muzyka Bohren & Der Club of Gore osadza się gdzieś w głębi mrocznego niedopowiedzenia, podświadomej grozy zasłoniętej złowrogą słodyczą, to w przypadku „kwartetu Dale’a Coopera” możemy mówić o narastającej intensywności, ataku siły i poczuciu zagrożenia czających się w pobliżu dzikich wokaliz, rozbłyskującego gitarowego jazgotu i powolnego basowego fatum rozciągającego się w nieskończoność.Miasteczko Twin Peaks i jego bohaterowie równie dobrze mogliby przestać istnieć rozsadzeni przez muzyczny kontekst „kwartetu” ustanawiający nowe reguły i mające nastąpić wydarzenia. I choć dotychczas ukazał się tylko jeden album tego intrygującego zespołu (Parole De Navarre wydany w 2006 roku pod skrzydłami francuskiego labelu Diesel Combustible), to dzięki niezwykle dojrzałej grze na debiutanckiej płycie, należy ze wzmożoną uwagą wypatrywać kolejnych pozycji.

Dale Cooper Quartet and The Dictaphones
Dale Cooper Quartet and The Dictaphones

To, co łączy ze sobą dokonania Bohren & Der Club of Gore z Dale Cooper Quartet & The Dictaphones to szczególny nacisk położony na wytworzenie w słuchaczu wrażenia niepokojącej wieloznaczności. Nie inaczej ma się sprawa z innym doomjazzowym przedstawicielem: The Mount Fuji DoomJazz Corporation. Formacja ta, będąca jednym z wielu oblicz aktywności artystycznej Jasona Köhnena znanego głównie jako Bong-Ra, prezentuje jednak odmienną koncepcję brzmienia, niż omawiane wyżej zespoły. Koncentrująca się głównie na występach live (których ukoronowaniem są trzy koncertowe albumy Doomjazz Future Corpses! 2007, Succubus 2009 oraz Anthropomorphic 2011), „Korporacja Dommjazzu” wprowadza dodatkowy żywiołowy element do swoich kompozycji. Być może właśnie z powodu efemeryczności tego składu, brzmienie The Mount Fuji nabiera cech surowości i dynamiki charakterystycznej dla występów na żywo. Trzy dotychczas nagrane płyty pokazują jednak różne oblicza zespołu. Pierwsza cechuje się wysokim minimalizmem i jest niezwykle oszczędna w środkach, w drugim albumie pojawia się pełna gama różnorodności i bogactwa motywów, wypełniona wyraźnie zaznaczoną sekcją rytmiczną, wokalizami, zmiennością tempa i przede wszystkim dramaturgią, zaś w trzeciej płycie następuje synteza dotychczasowych dokonań z poprzednich wydawnictw.

The Mount Fuji Doomjazz Corporation "Succubus"
The Mount Fuji Doomjazz Corporation „Succubus”

Innym oryginalnym zjawiskiem na scenie doomjazzowej jest płyta Bastiana WegneraElmsfeuer, wydana nakładem Sähkö Recordings. Ten album, którego premiera przypadła na 2010 rok, wprowadził nowy, indywidualistyczny element do gatunku. Wcześniej mieliśmy do czynienia jedynie z kilkuosobowymi składami, podczas gdy Elmsfeuer jest efektem działań jednego człowieka, tworzącego sugestywny klimat w oparciu o partie fortepianu i charakterystyczne przestrzenne tło.

Bastian Wegner "Elmsfeuer"
Bastian Wegner „Elmsfeuer”

W zasadzie wszyscy wymienieni artyści stanowią podstawowy trzon doomjazzu i tego jak on obecnie się prezentuje, a nieliczne pojedyncze projekty stanowią ledwie poślednią egzemplifikację stylu, jak chociażby rosyjskie trio Povarovo. Doomjazz to nadal muzyka niszowa (choć poszczególne zespoły coraz częściej koncertują pojawiając się na różnych festiwalach, jak chociażby występ live Bohren & der Club of Gore na tegorocznym Off’ie), pozbawiona elementów hedonistycznych (ale wzbudzająca emocje), utkana z kontrastów tworzących wielobarwny, opalizujący amalgamat, który właśnie ze względu na wyjątkowy i specyficzny styl ciągle utrzymuje się w niepokojącym półmroku fascynującego hermetyzmu.

Paweł Dunajko – Doomjazz
QR kod: Paweł Dunajko – Doomjazz