Kiedyś spędzałem tam większość czasu. Nie tylko w wiadomych oparach, „debatując” z grenlandzkimi wodzami. Wystawiałem tam również obrazy, czytałem poezję, etc. Teraz działa już kolejne z rzędu pokolenie Christianitów. Inne kontrkultury, ale miejsce nigdy nie stało się cukierkiem, jak Kreuzberg. Dynamika. Świetne rzeczy się tam nieustannie dzieją, najlepsze koncerty, puls, powiew wolności w tym zdezelowanym, komercyjnym, ziemskim grajdolku.
Wiele temu miejscu zawdzięczam. M.in. w Loppen byłem pierwszy raz na koncercie The Fall. I poznałem też kiedyś osobiście Davida McComba z The Triffids. I z dymem poszły mi tam przysłowiowe mercedesy, żeby było weselej.
Grzegorz Wróblewski