Festung Breslau

Tyle inwestowałaś w samorozwój
Że pomiędzy szkoleniem a wyjazdem integracyjnym
Z trudem wywalczyłem przyczółek w twoim grafiku
Mając nadzieję raz na zawsze
Odwrócić priorytety

W międzynarodowej korporacji
I apartamencie na strzeżonym osiedlu
Dusiłaś się profesjonalnie
Więc nie było miejsca na spontaniczne konwulsje
Schowane za uprzejmym uśmiechem
Wyuczoną frazą
Ujednoliconym standardem

Była kolacja w restauracji
Była Noc Muzeów
Były nawet róże
Aż w końcu by Cię ratować
Weszliśmy na dach kamieniczki
Nasączonej jak biszkopt

Z dobrze skrywaną rozpaczą
Patrzyłaś na tłum przechodniów
I nagle Odra wylała
I były krzyki i płacze
Że nie wiesz już sama
Ale nie życzysz sobie
Żebym się zjawiał
I obracał w perzynę
To co sobie wmówiłaś

Wyplątany z wnyków lis
Sam zdarł z siebie futro
Księżniczka wróciła do wieży
Każąc się zamurować
Więc sam utopiłem się w księżycu
Choć był zamówiony dla dwojga
Nad rozedrganym blichtrem w dole
Krajobrazem po naszej bitwie


Czynnik psi

Sam się dzisiaj przytulę
Spinkę do włosów
Bazgroły na paragonie
Eko jogurt w lodówce
Wezmę za dobre monety
Które nie wypadły z obiegu

Ułożę się odwrotnie do wskazówek zegara
Poszukam poszlak
Że się jeszcze pokażesz
W końcu nie mogąc zasnąć
Śledztwo odłożę ad acta
Wśród spraw niewyjaśnionych
Do pudła w ciemnej komorze serca

Miłość jest jak UFO i duchy
Jak objawienia przeznaczone maluczkim
To nie my wyznaczamy pory odwiedzin
My co najwyżej możemy
Wyczekiwać jak dzieci
Przyklejone do witryny cukierni

Pytać naukowców i księży
Dlaczego tak rzadko trafia nas traf
I endorfina zalewa
Albo dlaczego niektórym nagle
Wymiera cała populacja motyli w brzuchu

I jeśli ktoś kto wypadł z karuzeli
Zacznie was molestować pytaniami
O to jak zakochać się z wzajemnością
Odpowiedzcie mu że są lepsze zajęcia
Niż tropienie zjawisk nadprzyrodzonych


Ornitologia

Narzucasz mi się
Zamiast koca na plecy
Wypłacz się
Wypłucz liście
Którymi dostałem w twarz
Niech spłyną jak po kaczce
Na którą skończył się sezon
Klucza nie sformujemy
Lecimy w przeciwne strony
Ty do ciepłych krajów
Ja na emigrację wewnętrzną

Świąteczny obiad
Doprawia kanał przyrodniczy
Padają niebezpieczne pytania
O okres lęgowy
Uciekający jak galaktyka
Ucieczka na balkon i pokusa
Aby wyfrunąć z gniazda literalnie
Po raz drugi poprawiony

Idziemy ochłonąć i zgubić kalorie
Może po drodze coś się wykluje
Może ktoś tam ma gorzej
Kogut karetki zdominował całe podwórko
Przyćmił mdlące cykle migotań
Jednakowych rozgwiazd i serc
Hodowanych dorocznie na szybach
Osiedlowych terariów

Zwabiony gołąb
Bada reakcje
Antycypuje ruchy
I podchodząc odchodzi
Za wiele razy się sparzył
Mamiony opowieściami nielotów
O złotych ziarnach
Pod śniegiem którego nie ma

Michał Kulig – Trzy wiersze
QR kod: Michał Kulig – Trzy wiersze