Lee „Scratch” Perry opowiada o wpływie Boga na jego życie, o pracy jaką wykonał z Bobem Marleyem, czasach Czarnej Arki, konflikcie z Bunny Wailerem czy swojej miłości do komiksów.
Lee „Scratch” Perry – producent, aranżer, dubmaster, tekściarz, kompozytor, łowca talentów, geniusz, szaleniec, ekscentryk. Wszystkie te określenia pasują do niego Rainford Hugh Perry. The Upsetter, Cockpipe Jackson, Jah Lion, Pipecock, Super Ape czy Scratch to tylko kilka pseudonimów pod którymi kryje się właśnie on. Człowiek bez którego reggae nie wyglądałoby tak samo. Podczas jego kolejnej wizyty w Polsce udało się porozmawiać w cztery oczy z Lee Perrym, który opowiada o wpływie Boga na jego życie, o pracy jaką wykonał z Bobem Marleyem, czasach Czarnej Arki, konflikcie z Bunny Wailerem czy swojej miłości do komiksów.
Podczas Twojej wieloletniej kariery używałeś różnych nazw jak m.in. Jah Lion, Pipecock Jackson, Super Ape, The Upsetter czy Lee „Scratch” Perry. Jak powinienem się do Ciebie zwracać?
Lee „Scratch” Perry jest ok.
Skąd się wzięły te wszystkie nazwy jak chociażby Pipecock Jackson czy Jah Lion?
Nie wiem czy słyszałeś kiedyś o człowieku, który nazywa się Stan Lee? Robi komiksy. Więc jeśli piszesz książki czy robisz komiksy to zawsze tworzysz jakąś postać, nadajesz jej jakieś imię. To jak duch który przemawia przez ciebie, więc nadajesz temu duchowi jakieś imię. Na przykład Pipecock Jackson jest dla mnie postacią, która zarządza obiegiem wody, posiada rury przez które deszcz może spływać. To wszystko jest związane z naturą jak z resztą większość moich postaci. Lew kojarzy się z dżunglą, a Jah Lion to ten który tą dżunglą rządzi. Pipecock Jackson odpowiada za wodę i za jej obieg, ale to jest już następna postać. Więc wygląda to tak, że kiedy wymyślasz jakąś postać to powinieneś nadać jej imię i nadać jej życie. Tchnąć w niego duszę i wprowadzić go w inny wymiar, by mógł robić różne rzeczy. Wiesz istnieją niewidzialne dla nas formy.
Czy możesz opowiedzieć jak znalazłeś się w biznesie muzycznym? Z tego co wiem to zaczynałeś u Sir Coxson’a w Studio One. Czy możesz opowiedzieć o swoich początkach?
Wiesz co, moje życie nie należało do lekkich. Czasem było na prawdę ciężko moi rodzice nie żyli ze sobą więc w pewnym momencie zostaliśmy wszyscy z moja matką. Szczerze powiedziawszy to nie mieliśmy za wiele do roboty w tamtym czasie. Zawsze pasjonowałem się nauką, zawsze lubiłem się uczyć i od kiedy pamiętam chciałem zgłębiać swoją wiedzę by wiedzieć o rzeczach, o których inni nie mają pojęcia. Wiesz noszę w sobie chrześcijańskiego ducha i wszystkie moje uczynki są sterowane przez Boga, który miał wobec mnie specjalny plan. Zawsze kiedy się za coś zabieram to tak jakby Stwórca przemawiał przeze mnie. Urodziłem się jako duchowa istota, by wykonać duchową pracę. To duch zawsze podpowiada mi co zrobić, to niczym wewnętrzny głos, który podpowiada ci, zrób to, powiedz tamto, działaj tak… Swoją wiedzę i edukację czerpałem od ducha, a ja uważam że Bóg jest właśnie duchową istotą. Dlatego, że ciągle słyszę ten wewnętrzny głos, a nigdy nie widziałem go w osobie, która do mnie przemawia. Wszystko co mówi duch jest właściwe.
Tak samo było kiedy pracowałem z tymi ludźmi jak Coxsone. Lubię ludzi, którzy kochają Boga, mają go w sercu. Wtedy wiesz, że jeśli na coś zasługujesz to, to dostaniesz. Jeśli inni ludzie na coś zasługują również dostaną to co jest dla nich zapisane. W ciągu całego swojego życia używałem wielu imion, a każda z tych postaci to niewidzialny duch, który mieszka we mnie. Jest w tym trochę magii. Wierzę w moc słowa pisanego i w magię, a słowa są jednymi z najsilniejszych rzeczy na całym świecie. Za ich pomocą możesz zrobić absolutnie wszystko. Jeśli wiesz jak ich używać i masz główne słowa i słowa klucze, możesz otwierać i zamykać wszystko co widoczne i niewidoczne, a potem możesz otworzyć to wszystko ponownie. Wierzę również w Merlina wielkiego mistrza magii. Wiesz kim był Merlin?
Tak
To dobrze. Jak wiesz Merlin może zmieniać pogodę, zmieniać czas, zmieniać twój nastrój kiedy jest ci smutno, wtedy może sprawić, że poczujesz się szczęśliwy. Zapomnisz o swoich smutkach. Wierzę w magię, naukę i cuda.
Czy pamiętasz swój pierwszy utwór, który nagrałeś jako wokalista?
Szczerze powiedziawszy to nie pamiętam dokładnie co to było. Bardzo dużo rzeczy w moim życiu się wydarzyło, ciągle wiele rzeczy się zmieniało i działo się bardzo dużo. Nie pamiętam dokładnie jaki był tytuł tego utworu, ale na pewno było to zanim nagrałem People Funny Boy.
Po tym jak przestałeś pracować z Coxsonem i Joe Gibbsem, założyłeś zespół, który towarzyszył Ci przez wiele lat – The Upsetters.
Z The Upsetters było tak, że kiedy patrzysz na to co robią ludzie i zdajesz sobie sprawę, z tego że nie robią czegoś dobrze wtedy się denerwujesz. W momencie kiedy jesteś zdenerwowany starasz się powstrzymać ich od robienia złych rzeczy. Więc w nerwach starasz się skończyć ich grę, pokazać im co robią źle, zawrócić ich i nakierować ich na właściwą drogę, która będzie dobra zarówno dla nich jak i dla ciebie. Ale również może oznaczać to podniesienie ich na duchu nie tylko bycie zdenerwowanym. To właśnie była esencja The Upsetters.
Kiedy czytałem wywiady z Tobą i słuchałem Twoich utworów bardzo często pojawiają się tam słowa, że otworzyłeś drzwi Bobowi Malreyowi, otworzyłeś drzwi dla Petera Tosha, ale zamknąłeś drzwi dla Bunnego Wailera. Czy możesz powiedzieć o co chodzi z tym otwieraniem drzwi?
Każdy człowiek ma dobrego i złego ducha. Każdy z nas ma w sobie je oba – nie tylko jednego. Posiadasz w sobie ducha, który jest praworządny, ale posiadasz również złego ducha, który mieszka w Tobie. Nosisz też w sobie Boga, ponieważ zostałeś przez Niego stworzony, ale masz również drugiego złego ducha, który jest diabłem, jest chciwy, ma czerwone oczy, ciągle chce tego co mają inni ludzie. Wiesz to diabeł odpowiada za twoje negatywne zachowania. Kiedy widzisz kogoś jadącego dobrym samochodem, od razu pojawia się w Tobie chęć, żeby też posiadać samochód, a to wszystko jest sprawą złego ducha, który jest w Tobie. To zły duch, który mieszka w Twojej świadomości, którego nie jesteś w stanie zobaczyć, ale powoduje on w Tobie zazdrość i chęć bycia lepszym niż drugi człowiek. Zaczynasz być zazdrosny, zaczynasz obwiniać go o to, że jest bogatszy od ciebie, że jemu w życiu bardziej się powiodło. To wszystko jest sprawką złego ducha, którego masz w sobie, który odpowiada za negatywne rzeczy. Ten zły duch chciałby, żebyś zaczął walczyć z tym człowiekiem. Więc tak jak mówiłem każdy człowiek ma Boga i diabła mieszkającego wewnątrz siebie. Jeśli jesteś dobrym człowiekiem przemawia przez Ciebie Bóg i nie zazdrościsz drugiemu człowiekowi, nie chcesz z nim walczyć kiedy zobaczysz, że ktoś ma lepiej od Ciebie – wtedy jedyne co zrobisz to pomyślisz, że Bóg go błogosławił, ale inny człowiek, który nie ma nad sobą kontroli i przemawia przez niego diabeł zrobi inaczej. Ten przez, którego przemawia diabeł, będzie czynił źle, będzie robił wszystko, żeby zrobić krzywdę drugiemu człowiekowi, będzie chciał za wszelką cenę dążyć do tego, żeby posiadać więcej niż inni. Czasem będzie starał przymilać się do innych tylko po to żeby zyskać ich zaufanie, a potem się na nich zemścić… Więc najważniejsze w życiu to uświadomienie sobie czy służysz Bogu czy służysz diabłu. Bo jeśli służysz Bogu nie zrobił byś tak, a jeśli służysz diabłu to będziesz zazdrościł innym, a to jest najgorsza rzecz jaka może ci się przytrafić.
To właśnie stało się z Bunnym Wailerem. Bunny Wailerem rządzi duch, który powoduje u niego zazdrość i wiele razy próbowano pokonać w nim tego ducha. Na prawdę wiele razy, a prawda jest taka, że obecnie nie ma co ze sobą zrobić. Nie ma dokąd pójść, nie ma nic ciekawego do powiedzenia, nie ma czego się od niego nauczyć poza chciwością, zazdrością i złymi myślami i działaniami, które kieruje bezpośrednio do ludzi, których obwinia o to że są bogatsi od niego. Drzwi dla niego są zamknięte na zawsze, tak samo jak zamknięte na zawsze są dla wszystkich złych ludzi. Bardzo często tacy jak on chcą przecisnąć się przez drzwi, które są zamknięte, ale to nie działa. Nie ma mowy.
Więc Bunny Wailer jest zły do szpiku kości, nie jest dobrym człowiekiem. Jego działania nie są dobre… Powiem ci coś, to tyczy się wszystkich złych ludzi… Ludzie ci mają diabelskie oczy, a diabelskie oczy są bardzo duże, mają duże gałki oczne. Kiedy ktoś ma duże oczy to znaczy, że są to diabelskie oczy, złe oczy… Bunny Wailer nie jest dobry… Wielu jemu podobnych jest wokół nas. Musimy na nich uważać, bo ich duże oczy oznaczają to, że chcą posiadać wszystko, widzieć wszystko i zazdroszczą wszystkiego.. To niczym diabelskie zaklęcie, które rzucają…
Śmiało można stwierdzić, że byłeś kimś w rodzaju ojca chrzestnego dla Bob’a Marley’a. To Ty pokazałeś mu kierunek w muzyce, w którym podążał. Jak pamiętasz tamten czas z Bobem? Co przychodzi Ci do głowy kiedy myślisz o Bobie? Dla fanów reggae Marley jest nadal wyjątkowo ważną postacią.
Spotkaliśmy się w Studio One u Coxsona. Ja byłem tam wcześniej niż on. Pewnego dnia do studia przyszedł młody Bob i zaczął śpiewać swoje piosenki, które były w porządku. Zaśpiewał wtedy m.in. Simmer Down – na pewno znasz ten kawałek. Potem zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. W studio zawsze panowała taka atmosfera, która pozwalała ci na rozmowy z artystami, mogliśmy wymieniać się spostrzeżeniami. Po tym jak skończył śpiewać Simmer Down rozmawialiśmy długo i powiedziałem mu że musi zmienić nieco styl. Bardzo podobał mi się styl w jakim śpiewał, ale wciąż trzeba było nad nim popracować. To były jego początki. Takie utwory jak właśnie Simmer Down czy Nice Time. Zostawiłem wtedy Boba, bo zostawiłem też Coxsona. Bob dalej chodził do Studia One i nagrywał swoje piosenki, ale w zasadzie nic się z nim nie działo, bo były to czasy ska i rocksteady… W pewnym momencie ja zacząłem robić swoje rzeczy, miałem swoją publiczność i swoją pozycję na rynku. Między czasie Bob jeździł w różne miejsca, był w Stanach czy w Anglii, próbując zacząć wszystko od początku po tym jak nie udało mu się z Coxsonem,
Wtedy pojawił się u mnie i powiedział, że chciałby coś ze mną zrobić. Drzwi zostały otwarte. Od początku kiedy go poznałem wiedziałem, że to dobry artysta i nie widziałem powodu dla którego nie miałbym mu pomóc. Wydaje mi się, że to moja praca sprawiła, że przyszedł do mnie, że to moja inspiracja od Stwórcy spowodowała, że Bob zjawił się w moim studio i zrobił to co zrobić musiał. Więc tak to wszystko się potoczyło.
Black Ark Studio obrosło w legendy. Było bardzo ważnym miejscem na mapie Jamajki. Czy nie tęsknisz za czasami kiedy byłeś producentem, kiedy stałeś za stołem mikserskim? Czy nie brakuje Ci tego?
Nie brakuje mi tego. Nie tęsknie za tym. To był czas kiedy mogłem zrobić to co robiłem wtedy. To był kreacja i intencja Boga, który wybrał mnie do stworzenia specjalnej muzyki dla swoich ludzi. Wydaje mi się, że zostałem wybrany przez Niego, żeby to zrobić. Szczerze powiedziawszy w tamtym okresie nie do końca wiedziałem co robię, byłem jak w transie robiąc przeróżne rzeczy, które nakazywał robić mi duch. To duch mówił mi zrób to, albo zrób tamto więc nie możliwe jest dla nikogo, żeby skopiować moją pracę z tamtego okresu, bo nie było to działanie stricte człowieka, ale działanie które pochodziło z wewnątrz, działanie inspirowane siłą ducha. Byłem kontrolowany przez Boga, który właśnie przez ducha mówił mi dokładnie co mam robić. Nie było w tym ani trochę chęci posiadania czegokolwiek, tylko chęć kreacji, stworzenia czegoś co będzie dobre, co będzie wywoływało dobre uczucia, uczucia szczęśliwości, coś co podniesie ludzi na sercu i duchu. To była właśnie ta muzyka, którą wtedy tworzyłem, pochodząca od samego Stwórcy, który kontrolował mnie i nakazywał stworzenie różnych wibracji, dubu, różnych kompozycji dla następnych pokoleń, żeby te mogły wynieść z tego naukę i dowiedzieć się co sprawia że są szczęśliwi. Byłem więc prekursorem tego okresu. Potem kiedy zrozumiałem, że ten okres się kończył było już po wszystkim. Ten czas się skończył. Wtedy powróciłem jako artysta sceniczny. Od promocji i moich produkcji i wizerunku stałem się showmanem… (śmiech)
Odkąd zaczął się ten okres stworzyłem nową postać. Od zawsze moim ulubionym bohaterem jeszczez czasów dzieciństwa był Superman – jestem pewien, że znasz doskonale tą postać z komiksów. Więc Superman był moim ulubionym bohaterem, absolutnym numerem jeden. Zawsze podobał mi się styl Supermana, to co robił i jak to robił. Potem odkryłem Stana Lee, człowieka, który to wszystko narysował i stworzył. To jest właśnie Stan Lee (w tym momencie Lee „Scratch” Perry wyjął z kieszeni marynarki artykuł z Forbes’a z 10 pytaniami do Stana Lee wraz z jego zdjęciem), stałem się jego wielkim fanem. To właśnie on jest odpowiedzialny za stworzenie takich postaci jak Superman, Batman, Robin, Spiderman wszystkie te znane postacie stworzył właśnie on, a Superman był od zawsze moim ulubionym. Teraz kiedy wychodzę na scenę i zaczynam swoje koncert to staje się Supermanem sceny… (śmiech)
Wiesz gdybym w tamtym momencie nie skończył z sesjami nagraniowymi jako producent to teraz nie było by mnie jako showmana. Wraz z tym jak ruszyłem w nową drogę pojawiło się moje nowe wcielenie. Kiedy wychodzę na scenę to staję się Supermanem.
O co chodzi z Chrisem Blackwellem? Kiedy rozmawiam z artystami w szczególności z tymi z lat 70tych to wszyscy z nich mówią o nim same złe rzeczy. Narzekają na Chrisa Blackwella, mówią że Blackwell ukradł im pieniądze… Z tego co wiem Ty też nie miałeś z nim dobrych relacji… Z czego to wynika?
Prawdę powiedziawszy, żeby móc cokolwiek zrobić ze swoją muzyką musisz mieć kogoś, kto będzie miał pieniądze, które w nią zainwestuje i przetrze ci drogę, żebyś mógł robić to co robisz. Większość artystów nie ma głowy do biznesu, jedyne co mają to swój talent, ale nie mają zmysłu do biznesu. Muszą więc znaleźć kogoś kto znajdzie rynek zbytu dla ich twórczość. Wszyscy artyści których znam mówią o nim tylko złe rzeczy, ale muszą sobie w końcu uświadomić, że ten człowiek to biznesmen. Musisz się z tym liczyć jeśli chcesz zarabiać w życiu jakieś pieniądze. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że życie to nie biznes, że nie wszystko trzeba robić za wszelką cenę, że trzeba liczyć się z innymi, jeśli tego nie zrozumiesz to jesteś po prostu głupcem. I znowu kiedy mówię o nim to on również był drzwiami, które się otwierały się przed artystami. Nawet jeżeli nie grał do końca fair ze wszystkimi i niektórych mocno pomijał. Jednak wydaje mi się, że miał świetny nos do interesów jeśli chodzi o biznes muzyczny. Wiedział co może wydać i robił to lepiej niż Coxsone czy Duke Ried, bo był międzynarodowym partnerem z ogromną wiedzą jak wejść na obcy rynek muzyczny, wiedział jak wprowadzić płytę na listy przebojów. Wprowadzał to wszystko na wyższy poziom. Wiesz z jednej strony był zły, ale z drugiej strony był dobry. Nie można powiedzieć o nim, że w 100% był złym człowiekiem… Fakt, że niektórzy nic nie dostali, ale z drugiej strony sporo z nich jednak coś osiągnęła.
Rozumiesz o czym mówię… Niektórzy artyści czy producenci, którzy go krytykują, mówią o nim, że jest złodziejem, że jest kutasem… Bunny Wailer też narzekał na Blackwella mówiąc, że to złodziej, że to kutas, że go okradł itd. ale nie wydaje mi się, żeby Blackwell cokolwiek mógł mu ukraść, bo jeśli wydajesz płytę i nazywasz ją Blackheart Man wtedy nie wydaje mi się, żebyś miał cokolwiek do przekazania. Jeśli dajesz płycie taki tytuł to znaczy, że jesteś chorym człowiekiem, nie postępujesz właściwie. Zatem jeżeli on tak postrzega wszystkich ludzi na całym świecie, przez swój pryzmat człowieka z czarnym sercem to sam sobie wyobraź jak bardzo zepsuty jest Bunny Wailer. Chris Blackwell próbował zrobić z tym albumem wszystko, ale nikt nie chciał go kupić, bo ludzie nie chcieli mieć czarnego serca więc jego głównym zarzutem wobec Blackwella było właśnie to.
Blackwell nie okradł wszystkich artystów. Fakt okradł niektórych z nich, którzy nie mieli zmysłu do robienia interesu, ale to jest biznes… (śmiech)
Afryka była w Twojej twórczości zawsze ważna zarówno w Twoich produkcjach jak i w Twoich tekstach. Jednak kiedy teraz patrzymy na Afrykę, to mam wrażenie jakby ludzie zapomnieli o tym kontynencie… Jak się do tego odnosisz?
Przede wszystkim problemy Afryki biorą się z presji, którą wywierają tam rządy USA i Wielkiej Brytanii. Oni wiedzą, że w Afryce jest coś o co warto się bić… Dopóki będą trzymać ludzi zniewolonych, dopóki będą niszczyć i blokować wszystkie ruchy w Afryce, dopóty Afryka będzie potrzebowała pomocy z zewnątrz, której finalnie nie otrzymuje, a ludzie będą umierać z głodu czy z powodu chorób. Dodatkowo mają tam swoich podwładnych, którzy pilnują, aby wszystko trafiało do nich, nie do ludzi… Jeśli zechcą ropy to ją dostają, jeśli zechcą złota to też je dostają… Niektórzy wciąż szukają, kopalni złota Króla Salomona… Ale wciąż problemem jest to, że żadne z tych bogactw nie dociera do ludzi, a powinno bo to w Afryce są złoża ropy i to ludzie stamtąd powinni je kontrolować tyle, że musieliby obrać nieco inną strategię.
Według mnie Afryka wciąż kryje w sobie wiele tajemnic. Życie zaczęło się w Afryce, wszystko co zaczęło się tam dało początek wielu innym rzeczą na całym świecie, a skoro coś gdzieś się zaczyna to znaczy, że musi tam być jakiś skarb. Wydaje mi się, że oni myślą, że kiedy zniewolą Afrykę lub ludność umrze podbiją ten kontynent i zagarną wszystkie jej skarby. Ale Afryka tak łatwo nie umrze. Nie ma mowy. Ludzie mogą znieść na prawdę dużo, mogą cierpieć, mogą być zniewoleni, ale w końcu nadejdzie ten dzień kiedy powstaną i nie zależnie od tego co kryje w sobie Afryka czy jest to złoto czy ropa to Czarni mieszkańcy będą tym zarządzać.
Chciałbym Cię zapytać o tym czym dla Ciebie jest dub?
Dub. Pozwól, że powiem Ci jak to widzę. Kiedy wchodzimy do studia i zaczynamy robić muzykę to według mnie nie robimy dźwięków, nie robimy muzyki, a tworzymy dziecko. A jeśli chcesz stworzyć całe dziecko musisz to robić krok po kroku. Zaczynasz od serca, a jego bicie to uderzenia bębna. Bum, bum… Kiedy wsłuchasz się w te uderzenia to bęben czasem bije szybciej czasem wolniej niczym w zwolnionym tempie. Przede wszystkim musisz zacząć od serca, a jego bicie ma być solidne i trwałe, a to możesz zrobić tylko za pomocą bębna. Jeśli masz już bicie serca to zaczyna się życie, a skoro serce już działa to potrzebujesz mózgu, a do tego potrzebujesz gitary basowej. Więc początek jest taki, że musisz stworzyć solidną linie bębnów i basu. Jeśli już to zrobiłeś i masz serce i mózg, dziecko potrzebuje dwóch rąk i to będzie piano. Najważniejsze jest jednak to, żeby nie zrobić wszystkiego na raz, bo nie zawsze zadziała to dobrze. Dlatego powinieneś zrobić bębny i bas jednego dnia, potem tego posłuchać i zabrać się za następne rzeczy. Bez idealnego bicia serca i jedności z mózgiem nie będzie dobrej muzyki. Wtedy możesz zacząć dogrywać piano i gitarę. Jeśli masz już idealne bicie serca i stworzyłeś swoje dzieło lub potwora (śmiech), zaczynasz dokładać do tego kolejne elementy. Możesz dołożyć efekty, dub na piano, dub na gitarę, dub na perkusję… Następnie możesz nagrać wokal i go zdubować.
Więc wszystko co dokładasz do pierwotnej wersji utworu to właśnie jest DUB. Nie możesz tego wszystkiego zrobić podczas jednej sesji, bo nie będzie działało to dobrze… Jedyne co wtedy możesz zrobić, to nagrać różne wersje instrumentów, inne piana, inne gitary, inne efekty… Więc dub jest wszystkim tym, co dokładasz do utworu. Jeśli chcesz możesz rozbić istniejący już utwór, wystarczy tylko, że wyrzucisz stamtąd gitarę i piano i zostawisz bicie serca, które jest idealne i zostawiasz przestrzeń, w której może zagrać gitara, a wtedy wystarczy wcisnąć przycisk by ją wypełnić. Podobnie jest z innymi instrumentami, wystarczy tylko wiedzieć co chcesz zrobić i dobrze się przy tym bawić.
Kiedy czytałem Twoje różne biografie i informacje na Twój temat pojawiają się tam dwa główne stwierdzenia. Jedni ludzie uważają Cię za geniusza inni za szaleńca…
Żeby trzymać ludzi na dystans i odpychać tych, którzy wiecznie czegoś od ciebie chcą i stwarzają problemy. To mój szalony charakter, który lubię. Popatrz na innych artystów, którzy obstawiają się ochroniarzami… Ja ich nie mam moim ochroniarzem jest moje szaleństwo. Wybrałem więc szaleństwo na swojego ochroniarza, który chroni mnie przed ludźmi. Ludzie powinni wiedzieć jasno gdzie jest granica, bo kiedy wpadam w szał wszystko może się wydarzyć. Ale to tylko kolejny charakter – ochroniarz.
Geniusz to z kolei wszystko to co do tej pory pokazałem ludziom, jak robić dub, jak produkować muzykę, jak robić przeróżne inne rzeczy – to jest geniusz. Gdyby nie to, że wszyscy wiedzą, że jesteś szalony od razu chcieliby wejść do twojego domu, wejść na twój yard, bo wiedzą, że jesteś dobrym człowiekiem i znajdziesz miejsce dla każdego. Więc jest to samoobrona przed ludźmi.
W tym roku Jamajka obchodzi 50lecie swojej niepodległości. Jakie to uczucie dla Ciebie jako ikony jamajskiej muzyki?
To bardzo ważne dla kraju, że jest niepodległy i że utrzymał tą niepodległość. Jest to ważne o tyle, że można wtedy tworzyć swoją sztukę jak muzykę czy taniec – na Jamajce jest bardzo dużo dobrych grup tanecznych, mówię ci jest ich na prawdę bardzo dużo i są na prawdę świetni. Poza tym jest bardzo dużo dobrych artystów, więc niepodległość daje możliwość podniesienia standardów sztuki, bo można ją rozprzestrzeniać na całym świecie. To dobre dla mnie, dobre dla nich i dobre dla całej Jamajki. Życzę wszystkim wszystkiego dobrego z tej okazji.
Powiem ci teraz kilka haseł, a ty powiedz jakie są twoje skojarzenia, OK? Na początek tajne laboratorium Lee „Scratch” Perrego?
Laboratorium Lee „Scratch” Perrego to moja głowa, ale to również było Black Ark Studio.
White Ark…
Lubię czasami wprowadzać ludzi w zakłopotanie. Wielu ludzi pyta mnie dlaczego po Czarnej Arce zrobiłem Białą? Po całej historii z Czarną Arką myślałem, że może jestem tak bardzo zepsuty jak Bunny Wailer, ale z drugiej strony nie stworzyłem Czarnej Arki tak jak on stworzył czarne serce… Potem wyjechałem z Jamajki i okazało się, że otrzymałem dużą pomoc od białych ludzi. Doszedłem do wniosku, że mogę mieć przecież kilka ark. Mogę mieć Czarną Arkę, ale mogę mieć też Białą, bo mam bardzo dużo białych fanów. To trochę jak w komiksie, trochę w tym wszystkim żartu, ale z drugiej strony to też rzeczywistość. Myślisz sobie pewnie, że mam wielu czarnoskórych fanów, a prawda jest taka, że najwięcej fanów mam wśród białych społeczności. Ludzi nazywają ją białą arką, ale równie dobrze mogłaby być ona żółta czy każdego innego koloru… Szczerze powiedziawszy nie ma to większego znaczenia. Wszystko co robię i tak kierowane jest przez ducha i to on zawsze mówi mi co robić, czasami trzeba trochę czasu zanim zrozumie jego działania, ale to kreacja Najwyższego sprawia, że robię to co robię.
Na sam koniec, Mad Professor…
Jest w porządku. Wydaje mi się, że jest jednym z moich fanów, który mocno mnie naśladował, żeby stać się znanym, ale nie mam nic przeciwko niemu. Jest bardzo w porządku.
Dziękuję Ci bardzo za rozmowę.
Nie ma za co, cała przyjemność po mojej stronie.
Rozmawiał Rafał Konert. Częstochowa 11 maja 2012.
Wywiad pierwotnie ukazał się na stronie: http://positivethursdays.com/wszystko-co-robie-kierowane-jest-przez-boga-wywiad-z-lee-scratch-perry/