Pańskie pola
poranek zastał nas na polach
niebem płynęła hemoglobina
teraz wyrwę się z niej jak źdźbło
w lipcu dziewczyny nosiły podkasane rękawy
wzgórza rozpadały się w geometrii strug
gospodarze po zachodzie lśnili erudycją
mleko świnia orka tartak zbawienie
z pól wzbiły się ptaki i przepadły tak jak przepadnę
aż do chwili gdy las wypluje na brzeg mój szkielet nagi
a wtedy
pod wierzchołek płomień będzie wyrastał
z domu płomiennego z Góry Świętej Anny
przyjdę ci powiedzieć
że właśnie dziś nabrałem przeświadczenia
że musimy czynić rzeczy które nas ośmieszą
w których staniemy się nieistotni
że musimy zacząć albo pójść na najstraszniejszą wojnę
na której wszystko jest szczere i w zasięgu ręki
poza tym to nic osobistego Panie Eugeniuszu śnieg pada także na moich zmarłych którymi z nikim się nie dzielę
Nomada
o każdą rzecz ubiegamy się w kolejkach
i po dwa razy gubimy w życiu
jedziemy przez Opole
wieziemy piec
naczepę ziemniaków wydartych ziemi
za parę lat skończy się ojczyzna ludowa
ojciec umrze na nocnej zmianie
przyniosą nam jego skórzany pasek neseser
nadgryzioną kanapkę z ogórkiem
naniosą pyłu nie domkną drzwi zaprowadzą do prosektorium
z okna obserwować będę budynki
zakładu przeróbki
szyb przebijający półmrok
dwudziestą pierwszą gwiazdę nowej konstelacji
a tymczasem jedziemy przez budzące się Gliwice dom opuszczony przez Hackmanów dom opuszczony przez nas stoi u podnóża wulkanu
Pippi
Pippi jest już dorosła
lecz spotyka cię zawsze
w towarzystwie jakichś goryli
Pippi jest już dorosła
jej Langstrumpf jest fantastyczna
iskry w otchłani lasu i wilgoci
Pippi jest już dorosła
pod dworcem smaży burgery
w staniku
synchronizuje Wenus zamartwia kochanków
zapędza pod szopkę śniętych kur
Gusła
człowieku w każdym miejscu w którym krzyżują się wir z szumem wypalony zostaniesz jak drewno jak Aniela Mrowcowa nad głowami dzieci uniesiesz popiół i nie powstanie więcej żadna zasada ani odczyn więc przylgniesz do bezdroży jak do szczęścia czekając na zmrok od czeskiej strony Karkonoszy
Dziadek
dzieci krzyczały dziadek dziadek daj na fajki połóż pod stópki Najświętszej Panienki co to cię ma na uwadze i cię nie opuści aż do chwili w której nam odmówisz naprawdę tak krzyczały dzieci potem szły na szabry do gospodarzy co córki wydają za woły a one nie rodzą Minotaurów więc całość trzymała się za przyrodzenia i działy się cuda boskie choć nigdy na świat nie przyszedł twój syn ni córka dzieci krzyczały dziadek dziadek daj na fajki jesteśmy bez tła i szarpią nas za szelki połóż pod stópki Najświętszej Panienki która ma cię w kajeciku i która macha na ciebie palcem byś nie odmawiał nam pogrobowcom
Zorza
ale skoro cię dotąd nie znałem
w aspekcie widnokręgu
przysięgam na stojące serce na bryle
że
wszyscy z rodziny mojej chichotali
podrygiwali do szumów w częstotliwości alfa
i za nic mieli całe zdarzenie i przeszła im każda spolegliwość
choć nie znali drogi z Alcatraz do Jeruzalem
wielka obojętność na nich spłynęła
ja wtedy traciłem apetyt i nie w smak
mi było ciało w najzimniejszej części domu
ale skoro cię nie znałem z perspektywy zorzy musiałem ci o tym powiedzieć
Woodstock
Woodstock w wodorostach z nami również była miłość pan udawany szprot pan głębin pan karp pani nowa gwiazda pani chmurka pan odwłok pani żonglerka pomorskie pociągi z nieaktualnym rozkładem nieprzyjazdów taksówki dyletantów księżycowe drzewa posadzone na światłoczułym brzegu łóżka
Śnieg
śnieg jak konfetti sfrunął na każdą rzecz
zaspałem by zobaczyć tego początki przyszło coś z góry
co z pewnością było dobre skoro dzieci skaczą w puch
a ja widzę przepaść
sfrunął z gór śnieg jak konfetti w dniu patronki dobrej śmierci
która ogląda się na kształt mojego nosa
lub martwi się że nie znajduję domu
choć Księżyc od dawna zachodzi do jego wnętrza
i zachodzi do mnie z chirurgiczną precyzją jak myśl wytrwałych poszukiwaczy bimbrowni więc tak było że sfrunął ze szczytów śnieg jak konfetti a ja gubiłem drogi i znałem dziewczyny z domów galicyjskich kolejarzy