Pan K w czerni i bieli
Na kamiennej ławce circus minimis
siedzi pan K,
przeciera oczy, do których przyklejono soczewki
jak łuski zaćmy
Pan K siedzi wciąż w tym samym miejscu, a cyrk kręci się to ze wschodu na zachód,
to znów w przeciwnym kierunku.
Tłum wiwatuje na cześć lub złorzeczy, zależnie od położenia względem.
Ci po lewej, na wprost słońca, pochwycą powidoki niedźwiedzi i lwów, całe w bieli
i czarne cienie gryfów i wielkich harpii.
Ci z naprzeciwka wyraźnie zobaczą mityczne stwory
lśniące jak śnieg o świcie,
gdy lwy zdają im się importem z samego piekła.
Ofiary wielkich optyków z rózgami w dłoniach.
Wszystko na arenie jest białe lub czarne .
porządkowi uprzątają popielate koty kurzu.
Ten czy inny cesarz (zmiana na cztery) opuszcza kciuk
i na głowy widzów ze szmerem maszyn drukarskich leje się czarna posoka.
Pan K rozgląda się ostrożnie w poszukiwaniu barw
lub choć gołębich drobin szarości.
Ryzykując ból i niezadowolenie liktorów odkleja soczewki i sprawdza,
czy baretka orderu za dawne przewagi jest wciąż biała,
jest wciąż biało-czerwona.
Zapis na pana K
pan K od zawsze chciał się zapisać
gdzieś, choć jednak nie gdziekolwiek,
Pan K stawiał sobie pewne ograniczenia,
czasami ograniczenia stawiały się same-
sumienie, grudniowa noc albo złamany palec,
ot tak, same z siebie
pan K nie zapisał się do zespołu pieśni ludowej,
do zespołu tańców latynoskich nie został zapisany,
jedynie słusznej partii czerwonych goździków nie pragnął,
mimo ładnych legitymacji,
w pochodzie kroczących liter utknął na etapie zdjęcia
brak postępów trapił pana K
czasem na krótko przyłączał się do klubów miłośników
ławek, murów, ścian i drzwi w toaletach,
ale członkostwo było głęboko ukryte
pod warstwami spreju,
zaszyfrowane w języku ludzkich ciał i wydzielin
po latach niepowodzeń pan K postanowił wpisać się w poczet
związku przeciwników uczestnictwa
gdy już przestał sypiać niespokojnie,
sięgać nerwowo lub z nadzieją po długopisy czy pióra-
same wyrosły mu u ramion,
nagle i ostatecznie wypisano go piórem wiecznym
całego ze świata
i oto z rozżaleniem przeczytał na progu bramy
swoje nazwisko, nazwisko pana K
wykaligrafowane czcionką perpetua
pod zdjęciem opatrzonym pieczęcią:
„tego pana nie zapisujemy”
Pan K odbiera
Pan K wziął udział w ważnym rozdaniu-
nie rozdawano kart ani kuponów
nie rzucono mu na zielone sukno króla kier
ni pik całkiem bez atu
o talonie na małego fiata nie wspomnę
Pan K przemierza kulawy czas
podpierając się zwątpieniem
we wszystko
czasem podpierając się nosem
stąd nos pana K jest z lekka zaokrąglony
utarty od nie swoich spraw
nos pana H nie garbi się szlachetnie
wraz ze swym nosem pan K wziął udział
w rozdaniu krzyży
ależ nie
żyje nadal
to jeszcze zbyt wcześnie by dać satysfakcję
latom nie takim
w rozdaniu krzyży wolności
wziął Pan K udział wraz z całym dobrodziejstwem
swego inwentarza
uczepione sumienia ciągnęły się za nim kompromisy
w brudnych kaloszkach
nocne zmory kredytowe
wiele przeprosin i uniżeń przyklejonych do podkoszulka
łaskotało pod lewa łopatką
tak więc pan K otrzymał krzyż wolności
nie wspominając o solidarności
z codziennością
niewiele miało wspólnego owo rozdanie
skromnie siedząc u końca stołu starał się ukryć
przed brakiem zainteresowania oficjeli
składał poły marynarki ukradkiem
drapał się prawie dyskretnie
wycierał plamy po kompromisach
zmory wpychał do teczki dni
słusznie minionych
pan K przyszpilony do krzyża wolności
wraz z solidarnością
wymknął się po angielsku
głośno otrąbiając na korytarzu
zwycięstwo
kataru