do słowika

śpiewaj sobie śpiewaj
i tak nikt nie słucha
twoje żale pieśni trele
tylko dla traw dla ziół
dla liści

twoje martwe pauzy tylko
dla ciemności


w kamień

odwrócić twarz zacisnąć oczy zamknąć tę stronę
nie widzieć Mosulu i wszystkich tych miejsc
nie widzieć strachu cierpienia śmierci
nie widzieć tej rzezi i nie wiedzieć
udawać że tego nie ma
zająć się czymś miłym
poszukać dobrego
last minute
pięknej
plaży

wybierać tylko bezpieczne loty
omijać takie strefy i terytoria
omijać drastyczne obrazy

omijać samego siebie

zamienić serce

w kamień


komunikat dobowy

rozkład języka postępuje cicho i niezauważalnie
procesy gnilne obejmują coraz większe
obszary znaczeń

rozwój kolonii półsłówek wciąż
przyspiesza
dzikie skrótowce mnożą się
w zastraszającym
tempie

poziom ścieków i odchodów
zanieczyszczających wody
pięknej mowy

niebezpiecznie się podnosi

dystrofia atrofia katastrofia
jedynie zaimki osobowe i wskazujące
jak Chińcyki trzymają się
mocno

strona bierna zaraża sobą stronę czynną
i zwrotną

kilka bezokoliczników przejęło pełną władzę
bezwzględnie i bez litości infekuje
nawet najmłodsze
umysły

partykuła „nie” z chwili na chwilę

słabnie


bezokoliczniki

wypowiedzieć posłuszeństwo i wojnę wyschłej mowie trawie
przestać trawić co niestrawne podpalać znaczenia sensy
zacierać ślady i tropy nasłuchiwać ciszy i wydzierać się
ponad wycia wrzaski łomoty dudnienia podejrzewać
i inwigilować gramatykę i jej ukryte narzędzia
represji

od blasku stracić ostrość rozmazać kształty

spłynąć wszystkimi barwami świata w jedną szaroburość
i brnąć w gęstą głębinę cienia pozwolić upaść
wszystkim konstruktom i konstrukcjom
bo więcej zabrały niż obiecały

wewnętrznym milczącym i ślepym okiem
zobaczyć wreszcie wszystko co nas oblepia
wszystko w czym utytłani tkwimy od narodzin
aż po ostatni oddech

zamroczyć się przestać mówić a tylko mamrotać
wydłużać czas oczekiwania

zaufać wyłącznie bezokolicznikom
wypełnić je sobą wypełnić nimi
resztę

nie dostrzegać reszty

urwać się
samemu sobie


nagość

słowa nagie niebo nagie powietrze nagie
drzewa i ptaki nagie pragnienie nagie
upał nagi nienasycenie nagie
miasteczko nagie
kroki i cienie
nagie

melancholia naga
morze nagie
horyzont
nagi

światło
nagie

nagość
naga


żeby zdążyć

żeby zdążyć do wieczora do północy do świtu
na czas przed weekendem na poniedziałek
do połowy tygodnia albo do niedzieli
przed ósmą do piętnastej

przed sobą do siebie

przed
do


zamilczane

zamilczane chwile upadki i rany
zamilczane blizny marzenia nadzieje
zamilczane cienie sny wspomnienia

zamilczane dni i zamilczane noce

zamilczane życie

zamilczana śmierć


to jest ten

to jest ten który się wyłania z wymiany zdań

przechadza się po przelotnym dziedzińcu wznosi
ponad opary absurdu staje przeciw
porzuca wszelkie schronienia
kamienieje

obolały wie

że nie wróci


– sky

miałem dwa imiona nazwisko trochę szczęścia i nieszczęścia
niewielu przyjaciół jak każdy z nas
kilka kotów i psa

od zawsze chciałem wyjechać dokąd oczy
pójść gdzie zamieć

i niczym się to nie różniło
naprawdę

odkąd pamiętam i odkąd nie pamiętam

nie wiem czy przychodzą do mnie obłoki
czy cienie obłoków piękne
gdy się rozpływają w niewidzialne stany skupienia

od początku jednak nie wiedziałem nie wiem
i wiedzieć nie będę

Robert Gawłowski – Dziewięć wierszy
QR kod: Robert Gawłowski – Dziewięć wierszy