Kalwaria Śląska
Młot ciemności zamarł
na horyzoncie,
spłoszony przemknął się bokiem.
Na lewo nacięcie kamienia,
droga do serca – świadomość krzyża.
Rozproszony żwir zdradza
kroki –
barmański szlam za mętnymi
oknami Babinca.
Orkiestra kufli cicho
nie domaga.
Na lewo nacięcie kamienia,
droga do serca – tu widzisz
wnętrze otwartego płomienia.
W czasie porywów
Te hu
tamte kra – zanim
się życie zakołysze.
To wdowie popłakiwanie
na wzgórzach,
gdzie smutno sobie ziewnęło
i szczęka drzew rozprysła się
jak zimny piec
po rozpaleniu.
Rozlazłe niebo,
pod wieczór się zmrok
zsuwa.
Oglądasz się za Bogiem,
kiedy i jak znów zrani.
To wdowie popłakiwanie
dymi w niewidzialnym mielerzu.
Johannsibrunn
Wyłamany asfalt,
druty słonka lekko się
przedzierają zapadniętym dachem.
Już umarli:
masażysta z wąsem i petem z papierosa,
doktor z mokrą łysiną, co ordynuje przejadanie
i zardzewiałe gwoździe w jabłku na niedokrwistość.
Metal rozmiękł i rozpadł się
w rękach.
Tylko deszcze tu coś tworzą;
na zabój kapie.
Drewno trzeszczy w kilogramach chaszczów,
cisza jest tu żwawa.
Na razie
Bóg wie, co wypiłem
Ale na razie oddychamy tym samym powietrzem
i na razie także wspólne słowa. Ciurczą nocami.
Znalazłaś u mnie trzy siwe włosy na brodzie,
szczęśliwa w tej chwili.
Bóg wie, gdzie będziemy dalej spać.
Na razie o to nie dbamy
i budzimy się. Posiwiali, jak stado gołębi
na poddaszu.
Opava
Wszak ktoś już pisał o brudnej dupie z ładną okolicą; po płotach tu skaczą kundle z napiętym łańcuchem, dźwięczą jak cymbały. Boidupy i desperaci, co przywołują przechodniów; aż gospoda wszystko wyrówna. A bez początku wylewają się z niej białe sienie nieskończoności, połamane butwiejące dęby, bracia pokłóceni o kobyłę, skrzypienie trolejbusów i trzask przykazań Bożych. Ta brudna dupa w sobie zostaje, rozbiegają się fermentujące soki żołądkowe do pojutrza. Jakby dziś nie było jutra.
Coma vigile
Przyszły do mnie wspomnienia;
echem twych łez
dobrzmiewa spotkanie
samego – ze sobą.
Ale zapominam –
naostrzony krawędzią
wąskiego gardła.
Co właściwie pozostaje?
Krzyknąć – Łazarzu, wstanę!
Jeszcze teraz jest to wszystko tak nagłe.
Zapomnienia,
które z czasem stwardniały.
które z czasem stwardniały.
przełożyła Katarzyna Cupała