Krok w krok

Thomasowi Rosenlöcherowi

mój nieszczęśliwy wiosłujący rękami cień
i ja idziemy w jasności dnia wzdłuż rynsztoka
który nas przełamuje podnosi mury
aż wreszcie przestaje się o nas troszczyć
przemykamy
wzdłuż ulicy gdy odwracam głowę
i patrzę tam moje ciało porusza się
na nim
patrząc z dołu jego ciało na moim
przy czym on mnie przewyższa
gdyby zwinął brzegi byłabym
jego wnętrzem
roladą w kapuście schabem w cieście
a on
nadciałem rodzajem macicy
jednak wzdraga się
i opiera także wtedy gdy zatrzaskuję drzwi
jest nie do zranienia
i śmieje się swymi czarnymi ustami
gdy szpikuję drzwi zamkami bezpieczeństwa
słucham go
gdy zapełniam regały w piwnicy konserwami
słucham go
gdy przygotowuję chustkę którą
w ostateczności zawiążę sobie na twarzy
słucham go
on nie studiuje prasowych doniesień
nie próbuje wniknąć w taktykę
światowego handlu
w biegu tylko mijamy się wtedy
wyprzedzam go prowadzę za rękę
wyprzedza mnie każe mi
podążać za wyciągniętą
dłonią


Żyjąc w tekście

pod starą żarówką która się
kiwa żółty owoc nad moją głową która się
z każdym rokiem wyraźniej pcha do światła które się
przesuwa nad blatem biurka które się
nie zmienia chyba że stanie się ciepłe pod dłońmi które się
opierają o jego drewno gdyż wyglądam przez okno które się
otwiera na życie które się
rozgrywa na zewnątrz

tam niewinni są winnymi którzy się
zbroją dla profilaktyki na wojnę która się
rozprzestrzenia na kuli ziemskiej która się
nadal kręci gdy zostaną pozbierani umarli którzy się
dają ponieść nogami do przodu przez próg który się
nie wzruszy zmarłymi którzy się
znowu zjawią i staną wokół biurka które się
nie porusza gdy opowiadają mi swoją historię która się
nie rozegrała i podaje mi tekst który się
wciska we mnie i każe mi tu zostać która się
gubi pod starą żarówką która się
kiwa gdy spisuję historię która się
rozgrywa na papierze i która się
przez to naprawdę wydarza


Co robić

podczas gdy oni mówią o ataku i obronie
powinnaś zrobić coś użytecznego
w końcu nie wyprodukowali rzeczy na próżno
i także ty masz masę do zrobienia
podczas gdy oni mówią o obronie jako ataku

powinnaś na przykład podwiązać astry
podczas gdy oni mówią o ataku jako obronie
powinnaś przedłużyć rynnę do szamba
i przenieść żaby przez ulicę

powinnaś przenieść żaby przez ulicę


Z zimnego

Paulowi

cienie obrazów wracają
z powrotem do swego źródła
twoja broda wyrasta z zimnego
kłosa

słyszę jak moje włosy rosną
pod rękawiczką czarnego bzu
z olchowej marynarki
z brzozowych spodni

pole wolno do mnie podchodzi
wypada

czy powinnam powiedzieć: morze krzepnie
i ptaki zastygają w locie

gdy przecież morze dmucha
a ptaki parzą się w locie


Nie zatrzyma mnie żadne wędzidło

zjawiła się szelma
szelmowska szelma
weszła do niego do domu
dobrze widziałam
wniosła pieprz i imbir tam
gdzie ja pieprz i imbir wnosiłam

dopiero teraz chcę naprawdę wnieść pieprz i imbir
gdzie ona pieprz i imbir wniosła

wniosę je zaraz lub później
jeżeli nie później to jutro
jeżeli nie jutro to pojutrze
albo za trzy dni
jeżeli nie za trzy dni to w przyszłym tygodniu
jeżeli nie w przyszłym to w kolejnym
jeżeli nie w kolejnym to na mały kiermasz
albo na wielki
jeżeli nie na wielki to w przyszłym roku
jeżeli nie w przyszłym to kiedykolwiek
jeżeli nie kiedykolwiek to jednak w tym życiu
jeżeli nie w tym to w innym

dopóki
obracam kamienie szorstką stroną do góry
każę sobie trzymać się drogi przed kędzierzawym krzewem
na topoli kwitną lilie
wierzba rodzi czereśnie
a wino jest deszczem który piję


Poema naturale

gdy ogień uśmierzył się
gdy dym oddał swe sztandary wiatrowi
gdy skorupa mocno ostygła
kolczaste źdźbło rozwinęło się znowu jako kolcowój
wodna pokrzywa mutuje w ziele zmieniające w rusałki
i na rozpoznawalnej teraz łące
rozwija się macierzanka o liściach ożanki
jako dusza rozpadającej się istoty
której egzystencji nie zapomniała

a macierzankę trawiaste pęta wiodą ku aldze
a algę białe ziarno wyściełacza dróg
Plejady trafiają z powrotem w czerwień
pod jagodami oliwnika rozprzestrzenia się
kolczakowaty grzyb – brodacz
zjawiają się kwiaty pierwiosnków
jako klucze co otwierają obłoki

wtedy lodowate światło ponownie zacznie świecić
pod pasterską gwiazdą bluszcz jako pytające ziele
znowu będzie porastał kamienie
a ziele pamięci będzie przypominać sobie siebie:
byłam betonią

a koniki Maryi – ważki
będą przepoczwarzać się na swych liściach
nieśmiałe jeszcze i niedoskonałe
jak gile przy pierwszym locie
a jaskółki będą kreśliły figury na niebie
zielonoświątkowy ptak
milczący Michał
podniesie głowę i zaznaczy że nadszedł jego czas
a dębowy wołek wciąż jeszcze nie będzie wiedział

że nazywa się jelonkiem
a mika nie będzie wiedzieć
że nazywana jest zdziczałym złotem
i co dla niej wynika z tego określenia

babka lancetowata znów będzie przypominać gęsi język
pojawi się krzywonogi jamnik
a kocie nogi nieśmiertelników
będą łazić za walerianą
a ta znowu będzie musiała się zdecydować
w jakim języku chce być nazwana kocim zielem
a ceglasta broda będzie musiała się zdecydować
w jakim języku chce być nazywana ostróżką
i obie znów zostawią sprawę nie rozstrzygniętą

czerwony smok zostanie rozpoznany jako żmija miedzianka
a tatarak jako broda Arona
biały tojad pozwoli wyroić się swym gołębiom
pod jałowcem w noc świętojańską
która znowu będzie najkrótsza


przełożył Marek Śnieciński

Róža Domašcyna – Wiersze
QR kod: Róža Domašcyna – Wiersze