Kolor nieba
była gra w dmuchanego
na pieniądze
i ksiądz który
linijką prostował palce
kolejka po cukier
na tyle długa
że mogłem obszczać
wszystkie przyległe
do sklepu drzewa
była pierwsza kobieta
i pierwsza setka
Teresa Orlowski
i Toshiro Mifune
pierwszy oddech
i śmierć
kochałem kolor nieba
Q&A
w hermetycznie zamkniętych klatkach
rozmieniamy się na drobne
zawieszamy białe flagi posłuszeństwa
dla coraz bardziej pogmatwanego życia
nasze oddechy są miarowe
zaskakująco spokojne
jakbyśmy nie znali
reguł gry
dzisiejszego świata
a przecież doskonale znamy
wszystkie brudy pod paznokciami
więc dlaczego nie umieramy
w panicznym lęku świadomości
w hermetycznie zamkniętych klatkach
Chrystus nie uśmiecha się jak dawniej
żyjemy i umieramy inaczej
Jak u Hitchcocka
miała nogi po samą szyję
i nienaganny styl
śmiała się z moich dowcipów
o wdowach i niewiernych żonach
patrząc w jej oczy
zastanawiałem się
czy można wyskoczyć z butów
teraz tkanki łączne
naszej znajomości
kruszeją
pod moim łóżkiem
Obcy
wyglądał jak
zbity pies
liczył puste butelki
zbierał złom
był jednym z tych
samotnych jeźdźców apokalipsy
których twarze odbijały się
w oknach wystawowych
potem widziałem go
po raz ostatni
doczekał się końca
wyreżyserowanego przez czas
leżał przykryty brezentowym całunem
nieprzemakalną warstwą samotności
tej przed i po
Desperacja
pamięci Jima Morrisona
szczelnie zamknięty pokój
dłonie złożone do modlitwy
i blask neonów
odbijający się od ścian
pobudzają wyobraźnię
ciemne grube zasłony
nie przysłonią
nocnych świateł
dusza jakby umarła
nie cierpi
nie krzyczy
jak bezpański pies
błąka się
po ciemnych zaułkach życia
i ten metaliczny posmak
trującego czasu pożegnań
cichej desperacji
która jak koło
nie ma początku ani końca