O miłości
On ją tak kocha,
ale ta ździra zatracena
znów się puściła
z bezzębnym menelem
z parteru –
ich sąsiadem.
Są nieprzespane noce, alkohol,
kupiona na ruskim targu broń.
Andżela, wróć!
(Sonet)
O przyjaźni
Miał mu tanio opchnąć koło po omie,
ale gówno z tego wyszło,
bo starzik ozdrowioł.
(Haiku śląskie)
Witajcie, o czytelnicy portalu Otomoto!
Audi A8L próbuje wyminąć
cinquecento, które skręca w lewo,
i podczas manewru limuzyna
ląduje na drzewie, a kierowca i pasażer
cudem unikają śmierci.
(Poemat heroikomiczny w 12 teczkach)
Dla matki
Co mi tu mama przyniosła:
piwa nie było?
A tak w ogóle to gdzie mama trzyma
tą swoją emeryturę?
(Epitafium)
Pamięci ojca
Ani stan wojenny
ani inne historie
nie dały mi tak
jak ta twoja matka
(Epitafium)
Oda do ptaka
O złożony.
O niewspółmierny.
O większy niż
przepaść konwalii.
Poza wolą, bez woli
kołyszesz się na gałęzi nad jeziorami powietrza.
Poza nazwą,
pod zapachem krynicy i dzwonów.
(37 wersów wykutych w granicie)
Wiersz dla córki
Anuś, moja Maryś!
(Ballada)
Wiersz dla syna
Bądź wierny. Choć!
(Fraszka)
Wiersz do Boga
Ten pan tu jest.
Tego pana nie ma nigdzie.
(Traktat teologiczny)
Hymn do wieczności
1850.
K. Wróblewski.
(17 znaków wyrytych w piaskowcu)
Surrealistom
Czternastka leci
na dworzec.
(Elegia)
Do moich włosów
Towarzysze Ulissesa:
ci, którzy wciąż
trwali przy nim
po latach spędzonych w koniu,
na morzach, obcych wyspach,
noszący blizny,
zmarniali i wychudzeni,
posiwiali, bez blasku,
wciąż tęskniący za braćmi,
z którymi wzrastali
i oddawali się pianie,
albo szli pod ostrze.
Stoją rzadko,
na zimnej równinie,
powtarzając sobie,
jakimi są szczęściarzami.
Ale czy dotrwają wiosny?
(Serenada)
Nezahuacóyotl
Czy chciałaby pani Indiana?
(Pieśń biesiadna)
Do słowika
O ty, który kazałeś
udusić Baraninę
w austriackiej urnie!
(Volksoper: einfach & sicher bestellen)
Poemat o lesie
Las już był!
(Czastuszka)
Pieśń o Polsce
Mój, mojego,
mojemu, moim,
mojaś.
Mnie.
(Mazurek Misiewicza)
Hymn do dnia
Od tego trzeba zacząć: dzień.
Z pętli wypada ostatni nocny,
obwodnica milknie na chwilę,
żeby zaczerpnąć tchu,
wydobywa się rzeka
z czyjegoś snu pod mostem – i nagle
jest.
Dnia by nie starczyło,
żeby to opisać.
Nieboskłon nasącza się blaskiem
i przelewa.
O śniegi, pióropusze pary, burze.
A ponad niebem
ile innych światów:
wściekły dzień Jowisza,
spiralny dzień Andromedy,
dobranoc.
Dzień
przeciąga się w dzień
i na nic tu godziny, tygodnie czy lata.
Grudniowa niedziela z brudną mgłą.
Niepoliczalny piątek
o zachodzie hipermarketów.
I nawet najgłębsza noc jest dniem,
czarna, zwiewna, mordercza,
nieprzenikniona i cicha,
strzępy nocy, krwawe drzazgi nocy,
niespieszny śpiew światła,
jasny przewodnik.
Budzić się o brzasku, zasypiać
o zmierzchu.
O równiny, błyskające pociągi, wichry.
Wczoraj było słonecznie,
dziś nad dachami przewalają się
strzeliste obłoki.
Jutro rano będziemy gdzieś zupełnie indziej.
(Kartka znaleziona w pawlaczu)
Canzona przy blasku księżyca
Jaki masz pesel, gwiazdeczko?
(www.roksa.pl)
Raj, pieśń pierwsza
Znalazłem na przystanku
dwa złote i nowiusieńki bilet!
(Terza rima)
Wiersz o źdźbłach trawy
Rzekłem dziewczęciu w Biedronce,
a było to wiosną:
– Masz oczy takie zielone,
zieleńsze niż trawa!
Spytałem dziewczę w Lidlu,
a było to jesienią:
– Czymże jest trawa zmęczona,
co wzrasta na grobach?
(Medytacja długości 11553 wersów)
Warszawa Centralna
Mam za plecami
kiosk z kebabami.
(Powieść drogi)
Liście spadające zimą na zboczach Gubałówki
O zmierzchu, gdy blask dnia,
zbiera się u stóp drzew
i otacza je w ciszy,
liście wchodzą w długie korytarze
korzeni i przeciskają się przez nie, sądząc,
iż pamiętają te miejsca,
lecz czują, że oddalają się od dźwięku samych siebie,
a tak naprawdę ich jasne otoczenie
zapomina je, i wznoszą się przez wszystkie kręgi
i znów nasłuchują, po tym gdy
już się nasłuchały, i dochodzą
do punktu, gdzie kiedyś istniały wcześniejsze liście,
zajęte swoim życiem, ale teraz ich nie ma,
i one też robią następny krok
poza kres znaczenia.
(Przyśpiewka góralska)
Wiersz o szczęściu
Nie świat.
Nie blask.
Nie cień.
Nie ból.
Nie ty.
Nie ja.
(Aria)
Do młodości
Staruszek pieprzył i pieprzył,
i nie mógł skończyć.
(Wykład doktora honoris causa na sto tysięcy wersów)
Hymn do zapachu drewna
O sosno egejska
na parkingu
przed wioską Paralią!
W tawernie biorą mnie za Bułgara,
cmokając z niedowierzaniem:
i komu ja sprzedam ten karton Sobieskich!
(Protest song w tonacji „Erasmus +”)
Do Wacka
Śmigałeś w górę tak często, że nazywaliśmy Cię „śmigaczem”,
lecz teraz tylko dyndasz i ledwie się przebudzasz,
a jeśli już działasz, to szybko tracisz wigor i zapadasz w sen…
Mówię do Ciebie: „Wstawaj stary”, ale Ty wiesz, że to tylko ja
i nie bierzesz moich pogróżek do serca, bardziej leniwy
niż kot w styczniu, gdy śnieg zalega aż po horyzont!
Zawsze bawiłeś mnie, jako dowód na fakt,
że duch, który nie ma substancji, potrafi poruszyć ciało
bez pomocy pośladków, piersi, rąk czy ust,
implantów, wibratorów, świerszczyków…
Mam już tyle lat, że nie musicie mnie pytać,
co bym chciał od Świętego Mikołaja.
(Alba)
Wiersz o ćmie
Biedna ćmo,
nie mogę ci pomóc.
Mogę tylko
stanąć w płomieniach.
(„Best of Bob Dylan”)
Do śmierci bezlitosnej
No i chuj…
(Kazimierz Przerwa-Świetlicki)