Oto utopia. Jakaś istota

Oto utopia. Jakaś istota głaska nerwy czuciowe i palce
same zaginają się na klawiszkach. Bez pośrednictwa
mózgu. Czysty łuk odruchowy. Ha, ha.
A tu: trzeba porumb norać szpadlem.
Tak, napisałem to. Patrz, co zrobiłeś.
Jak się zdenerwowałem
przez ciebie. Muszę chwilę pomyśleć
nad inna narracją, w której to ty mnie skrzywdziłeś,
bo pozwoliłeś się porzucić. A, zresztą. Hej zejdźmy się kiedyś
na klej i słowiczy ogon, co powiesz.

Od tego miejsca zmiana zakresu. Język na stepie
musi być rozmazany szeroko,
choć cienko, po prostu z konieczności. Aby się tylko dogadać.
Bez tych niebywałych słojów w głąb.
Dlaczego nie dość szanują Rybę.
Dlaczego musi wbiegać na ściany, robić karambę,
robić kafkę. Przed kim innym padaliby
na dupę, gdyby zaprezentował 10% z tego.
Do ciebie mówię, chuliganko z Literatki.


Co ja mogę do państwa powiedzieć

Co ja mogę do państwa powiedzieć.
To nie jest naturalna sytuacja.
Ludzie w ten sposób nie rozmawiają ze sobą na ulicy.
Z okna autobusu widać inne napisy na przystanku,
z okna samochodu inne. Chudy grubego nie zrozumie,
jego zadyszki i kłopotów z kupowaniem ubrań.
A zanim wielki się obkurczy,
po małym nie zostanie śladu.
Jechać przez zadymkę, przez mgłę jak przez tunel,
wypatrywać świata w odchuchanym skrawku szyby.
Jechać przez burzę piaskową przewalającą się
w poprzek równoleżnika.
Ludzie tak do siebie nie mówią. Kiedy mają okazję,
raczej zaciskają na sobie zęby, ramiona, ubrania, należności.
Jechać przez faliste płachty deszczu
z pytajnikiem zamiast głowy.
Z hiszpańskim odwróconym pytajnikiem
otwierającym zdanie, drogę w tunelu z szadzi.
Z kropką w punkcie zbiegu równoległych linii –


Kiedy był murzynem w czasach

Kiedy był Murzynem w czasach Wielkiej
Depresji, ludzie na ulicy płacili mu,
żeby przestał śpiewać i grać, tyle miałem kłopotu.
Bo sękatą gitarą, świdrującym dyszkantem
przygnębiał jeszcze bardziej niż Wielka Depresja.

Kiedy w Lubelskiem zdjął okulary,
ten świat wlał się w niego jeszcze bardziej,
wystrzelił w troposferę, docisnął do kartki,
na której nauczył się palikować swój teren.
Nie przestawaj grać i palikować, tyle miałem kłopotu.

Nie przestawaj wwiercać się w nas.


Przyłapałam Czesława Miłosza przed śmiercią

Przyłapałam Czesława Miłosza przed śmiercią,
jak na ulicy Senackiej jadł pizzę z tekturki.

Już nigdy nie będę w stanie
zaakceptować go jako autorytet.

Co tam: jadł. Wyżerał. Rękami. Ten,
co najbardziej miał cenić porcelanę. Nigdy.

Jeśli odrzucimy integralność dzieła i życia,
co nam zostanie? Anomia.

Co mruczysz? Że gdybyś w wierszu napisał
o tym, jak dusisz niemowlaki i zjadasz je na śniadanie?

Po pierwsze, trochę cię znamy
i wiedzielibyśmy, że robisz sobie jaja.

Prawdopodobnie. Po drugie, nawet gdyby to była
prawda, to wcale nie stawiałoby cię

w dobrym świetle.


Porumbescu szoruje

Bo ja się jaram pustką, Miłosz, zawsze
się jarałem. Jako chyba jedyny na podwórku.
Pustka jako nieograniczona pełnia możliwości.
Zacumować ustami przy złotych brzegach pustki,
dać nurka. Dobrze, że pustka mieszka na parterze.
Inaczej skręcałbym sobie kark za każdym razem,
kiedy wpadam w ekstazę i w nieunikniony sposób
wypadam przez okno. Tak, to tylko szoruję o beton.


Poeta Porumbescu rozrabia w kuchni

Moje ciało jest wygłodniałym zwierzęciem.
Kładzie nos na smudze zapachu.
Wygłodniałe, wyciągnięte, drży.
Odsłonisz mu światło?

Dość, Porumbescu, miałam być fanką
twoich wierszy, a nie rąk pod ubraniem.
Za dużo alko. Co za żena, chciałam powiedzieć,
co na to twoja żona.


Dotyk

Pierwsze przełączniki dotykowe?
W radiach RADMOR z górnej półki
w sklepie ZURT. (Babcia mówiła
„zurit”, jakby z perska, nie wiem, dlaczego).

Potem w niektórych windach
w nowych blokach, tyle, że tam
szybko się psuły i trzeba było
zmieniać z powrotem na plastikowe

guziki. Które z kolei ktoś potem
nieodmiennie podpalał zapalniczką.
Też w sumie nie wiem, dlaczego.
Aż zostawały same czarne kratery i smugi.

Dziwiliśmy się z kolegami: „Jak to?
żeby sam dotyk mógł wyłączać i włączać?”
Wiedzieliśmy tyle o obwodach.
Dotyk nie mieścił nam się w głowach.

Muskasz mnie i bezpowrotnie
przestrajasz na swoją falę. Myślałem,
że tyle wiem. Oto są schody, bezsilny
wspinam się pod twoje drzwi.


Wiersze z tomu Porumb (WBPiCAK, 2013).

Miłosz Biedrzycki – Siedem wierszy
QR kod: Miłosz Biedrzycki – Siedem wierszy