17.02.2011

Piotr Cz., jako redaktor i wydawca wpływowego „Dwutygodnika Literackiego”, namawia mnie do stałej współpracy i zaprasza na weekend do swojej nadmorskiej wilii, aby omówić szczegóły. Na miejscu okazuje się mutantem o aparycji Jeźdźcy Tusken, który mężczyzn zwykł mordować maczetą, a kobiety radioaktywną spermą. Leżę na szarej plaży, a Piotr Cz. skrada się. Do końca snu nie wiadomo, w jaki sposób zginę.

25.06.2011

Dar

Dzień taki szczęśliwy.
Odpaliłem kompa, zaparzyłem kawę.
Wpisałem „Dzień taki szczęśliwy” i podzieliłem się.
Odświeżyłem stronę i 10 osób zostawiło komentarz.
Moja matka chce dołączyć do grona znajomych.
Henryk Sienkiewicz i 6 innych osób lubi to.
I nie było na fejsie statusu, który chciałbym mieć.
Ani linka, ni foty, ni filmu.
Zaciągając się, widziałem niebieski pasek i przycisk „Edytuj”.

22.11.2011

– A co się stało z sąsiadem?
– Umarł.
– Ojej, a to taki spokojny człowiek był.

4.12.2011

Składniki: patelnia po jajecznicy, 2x 25g płynu do mycia naczyń marki Ludwik, pół litra gorącej wody, gąbka, średnia sepulka. Patelnię włożyć do zlewu, zalać gorącą wodą i dodać 25 gram płynu cały czas mieszając. Odstawić na pół na godziny. W tym czasie można zaparzyć kawę kobiecie i zrobić na niej wrażenie opowiadając „Głos Pana” Stanisława Lema nie podając źródła. Albo pójść do drewutni zrobić laskę teściowej. Po 30 minutach opróżniamy patelnię, odkręcamy kran i pod bieżącą wodą czyścimy gąbką, uprzednio nasąwczywszy ją Ludwikiem. Myjemy najpierw zgodnie z kierunkiem obrotu Betelgezy, potem wręcz przeciwnie. Łagodnie, aby nie zranić patelni. Zgrubienia usuwamy średnią sepulką, a jeśli nie mamy takiej pod ręką – drewnianą łyżką. Patelnie odkładamy na półkę obok brytfanki.

27.12.2011

W Parku Południowym, głęboko pod ziemią i pod stawem, na którym Susan Sontag i Steven Spielberg hodują łabędzie, znajduje się betonowy bunkier Pentagonu, a w nim tajny zespół szkół gimnazjalnych. Właśnie podpisałem lukratywny kontrakt na wydzierżawienie szkolnej bibliotece serii Współczesna Proza Światowa PIW-u, kiedy tak obiecujący sen (20 mln dolarów gotówką) przerwał omyłkowy telefon i pytanie: Czy to masaż leczniczy w Goleniowie?

24.01.2012

coś we mnie piekło

1.02.2012

Zawsze chciałem to napisać: Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń rzeczywistych jest niezamierzone i całkowicie przypadkowe. Ale jakoś nie złożyło się.

17.02.2013

Człowiek tak bardzo stara się być dowcipny, ale nie zawsze mu wychodzi. Kupowałem żwirek do kuwety, a ponieważ kosztował za mało, bym mógł zapłacić kartą, miła pani w sklepie zoologicznym zaproponowała mi, żebym dokupił kotkom jakiś przysmak. „Pasztet z renifera” – rzuciłem – trochę żartem, trochę zirytowany, bo jakoś nie lubię, kiedy wmusza mi się przysmak, kiedy chcę tylko żwirek. Na to Pani sięgnęła na półkę za sobą, chwilę poszukała – i powiedziała: „proszę bardzo”.

28.03.2013

„Któregoś dnia budzę się rano, włączam telewizor, a tam wszystko jest inaczej” (czytelniczka gazety o zmianie oferty Canal+).

25.04.2013

Mijając dzisiaj w niemieckim festung niemieckich turystów pomyślałem, że wyglądają jak niemieccy turyści z Niemiec. Nie wiem dlaczego tak mam, ale na odległość rozpoznam, że niemiecki turysta to niemiecki turysta. Nie chodzi nawet o język, którego z daleka przecież nie słyszę – po prostu przypominają mi oni taką nieco mniej wychudzoną wersję Janusza Rudnickiego, a bardziej dosłownie, wręcz gastrycznie rzecz ujmując – bardziej wypasioną wersję Janusza Rudnickiego, acz nie o tuszę tu chodzi, ale o to charakterystyczne patrzenie, to lekkie pomieszanie ironii, wyluzowania i poczucia wyższości. Nie wiem, czy Janusz Rudnicki to potwierdzi, w sumie nie musi, minąłem go w życiu raptem kilka razy i właściwie go nie znam, więc mam prawo do radykalnych obserwacji. Podejrzewam po prostu, że Niemcy przez osmozę, od Hamburga do Monachium, upodobniają się do Rudnickiego, co nie jest wszak złą wiadomością. Natomiast ja nie o tym. Bo minąłem ich, tych niemieckich turystów, w okolicy Panoramy Racławickiej i przypomniało mi się, jak 25 lat temu niemiecki mąż mojej matki po solidnym zwiedzeniu kawałka Polski – czyli pozostałości po różnych rzeszach pruskich, krzyżackich i austriackich od Mazur po Tatry – trafił w końcu w Festung Breslau na płótno Kossaka i Styki i stwierdził: „Przynajmniej jedna fajna rzecz w tym kraju”.

28.04.2013

Ta zadziwiająca mnemotechnika miejsc, która brutalnie sprowadza na ziemię moje (raczej skrywane) ambicje zostania autorem nowej prozy turystycznej. I zbyt wielka pieczołowitość – zupełnie mimowolna – w rejestrowaniu drugorzędnych szczegółów przy niemal całkowitej obojętności do oficjalnych znaków na murach. Mój wewnętrzny bedeker ma autonomiczny system gwiazdek oparty o fizjologię i filologię. Mogę nie pamiętać nazwy ulicy, ale i tak bezbłędnie wskażę knajpę, w której czytałem Canettiego, czekając na Adama Wiedemanna. A tu obraziłem Szlosarka. Albo on mnie, who cares. Albo idę, idę i: „o, tu byłem się odlać w 1995 roku”. Albo, tak jak wczoraj, na Kazimierzu: „O, a na tej knajpie wisiało ogłoszenie ZATRUDNIMY KUCHARZA PŁCI OBOJGA, a centralnie na chodniku leżało wielkie psie gówno”. Moje (całkowicie hipotetyczne) przewodniki po miastach i wszechświecie byłyby jednak bardzo piękne i bardzo bezużyteczne, chociaż ostatni przykład temu przeczy: psie gówno na ul. Józefa w Krakowie, nadal w tym samym miejscu ozdabia chodnik, tak jak ozdabiało osiem lat temu.

23.05.2013

Dzień, w którym pisałem SMS-a o treści „nie”, a telefon mi podpowiedział słowo „Bóg”.

Tomasz Majeran – Pasztet z renifera
QR kod: Tomasz Majeran – Pasztet z renifera