***
ręka historii przewraca klepsydrę
nową stronę podręcznika
i świat do góry nogami
obiera ze skórki błękitną pomarańczę
tylko bryzgi czemuś są
czerwone
ożywają biblijne przypowieści
o szyboletach
i wilkach w owczej skórze
a śnieg znowu pada i taje
niczym wroga armia na twoim terytorium
kalendarz nie chce zadziałać nawet z piątego obrotu
prycha długo
kocia łapa zrzuca klepsydrę ze stołu
wilcza godzina
1
od trzeciej w nocy do czwartej rano
w Szwecji trwa wilcza godzina
gdy jest za późno aby zasnąć
ale za wcześnie aby zwlec się z łóżka
i ty leżysz przysłuchując się
(swych wewnętrznych) wilków
tak wyjaśnił mi Ulmar
od ósmej wieczorem do siódmej rano
w Kijowie trwa godzina policyjna
od ósmej wieczorem do szóstej rano
w Chersonie trwa godzina policyjna
od czwartej po południu do szóstej rano
w Charkowie trwa godzina policyjna
gdy jest za późno aby umrzeć
ale za wcześnie aby żyć
i ty leżysz przysłuchując się
czy to nas bombardują czy to nasi zestrzeliwują
i jak to wszystko komuś wyjaśnić
2
przez trzydzieści pięć lat w Czarnobylskiej zonie
odnowiła się populacja wilków
a teraz tu odnotowano niedźwiedzia
najniebezpieczniejszego z wielkich drapieżników
przybył tu z terytorium Białorusi
tak wyjaśnił Serhij Haszczak, badacz fauny w strefie wykluczenia
tej wiosny oczekuje się tu wielkich pożarów
ale przyroda potrafi się regenerować
wyjaśnił pan Haszczak
na kadrach fotopułapek widać
jak wiruje i uciekają na zachód tutejsi mieszkańcy
ale już za miesiąc wyrośnie tu zielona trawa
i będą się pasły młode jelenie i łosie
lecz na razie nie pora gdy jest jeszcze zimno
wilki zbierają się na polowanie w ogromne watahy
o wilczej godzinie nocy
założą termowizory
pójdą silne i zawzięte
i wiecie co
razem upolują niedźwiedzia
i akurat coś takiego będzie bardzo łatwo wyjaśnić
1 marca 2022
***
tamtego wieczoru
gdy księżyc jak grzebień rozdzielił milczące drzewa na równy przedziałek
poszliśmy za cienką nitką słowika
przez labirynt zapomnianych asfaltowych dróg
szukać kłębka z którego nitka wysmykiwała się
a on uciekał tak jakby się z nim bawił
kot zmierzchu
dlatego zaprzestaliśmy poszukiwań i poszliśmy z powrotem
zostawiwszy zapach naszej miłości po obu stronach drogi
w splątanej zieleni
na wilgotnej polepie
potem nastąpiła noc
ta gogolowska noc
gdy księżyc napełnia piersi muzyką
a słowiki – światłem księżyca
i szliśmy przepełnieni tym i na dobitkę
wzruszającym kruchym uczuciem domu
i dziś
gdy słowik znowu tka swą nić
torując drogę ku księżycowi
przez labirynt gwiazd
poczułam
jak zapach naszej miłości
kiełkuje poprzez czas
i wije się wokół słowiczego trelu
***
jesień zaczyna się od czegoś trywialnego: kluczy zapomnianych w innym mieście, srebrnych monet kaszlu w gardle, tureckiej filiżanki do herbaty
miedzianych monet wody w grzejniku
szklanych kulek deszczu
zanim się obejrzysz, a ona już tu jest, tuli się jak bezpański kot, ociera się o nogi
zostawiając na dżinsach wyblakłe liście
tylko w taką deszczową noc można zastukać w drzwi balkonowe, tylko w taką deszczową noc można je otworzyć
ale kto za nimi będzie stać – zależy od tego, czy nie zasnął orzech na swojej warcie pod oknem, czy dosięgną sosny do postrzępionego rąbka chmur
i czy błyskawica powtarza rysunek żył na twoich skroniach.
jesień zaczyna się od czegoś dziecięcego – puka do drzwi i ucieka; chce się cały dzień czytać w łóżku; spowija cię, niczym mumię, wilgotna gaza mgły –
i daje znać o sobie czymś starczym: alkohol na mnie nie działa, w kolanach pulsuje diament chłodu
i tak już po raz któryś – za każdym razem tak – i za każdym razem to najgorętszy temat do rozmów
bo niby nie ma niczego ważniejszego niż ta jesień, wilgoci, jak ranka pod zbyt wcześnie zdartą skórką
ona kradnie czas antenowy rozmów o pracy, przechwytuje falę plotek, kładzie się jak bezpański kot na balkonie tam, gdzie miałyby się gromadzić stosy tajemnic
jesień zagania nas do kuchni i zmusza by nastawić czajnik
jesień zaczyna się od czegoś trywialnego, ale rośnie szybko jak cudze dzieci
z jej zimnego łona wytoczył się piątak zimy, śnieg zasypie zmumifikowanych nas, zastygłych w pół słowa
i wtedy nikt nie zapuka w środku nocy w szybę balkonu
i wtedy na ogół występuje ryzyko że na jakąś chwilę przestaniemy istnieć
#BuchaMassacre
są ciała
i nie ma słów nie ma słów nie ma
tylko ciała leżą
czymżesz są te słowa
przeciw ich brutalnej sile
przeciw ich nienawiści
takiej do której nawet
dzikie bestie nie są zdolne
takiej że nawet nie wiesz
do którego królestwa te stworzenia przypisać
bo nie ma w biologii takich kategorii
nie ma w żadnych słownikach takich słów nie ma
nie ma całkiem nigdzie tych słów
jako poetka powinnam je mieć a nie ma
nie ma ich nie ma i już
poezja umarła skatowano ją w Buczy
i wrzucono nago do studzienki kanalizacyjnej
owinięto w skradziony dywan i zostawiono przy drodze
a przedtem zapewne długo gwałcono
dlatego nie ma już więcej słów
czymżesz są te słowa
piach
który wdziera się do ust
gdy padasz twarzą do ziemi
po strzale w potylicę
4.04.2022
przełożył Tomasz Pierzchała