Potwierdzenie
Mam potwierdzenie z centrali
cichy nieustający sygnał
prowadzi mnie za rękę
nie milknie, kiedy wkoło krzyczą do siebie
ludzkie kukiełki
mam potwierdzenie
pełne i nieskazitelne
niezaprzeczalne
sygnał nie cichnie
sygnał się wzmaga
wtorkowy poranek w parku jest lepki
od potu upału
drzewa szepczą w dialekcie liści
że nie stanie się nic
szachista oparty o stolik
strąca szachownicę
pada na twarz wprost w błoto betonu
jego oczy widzą szary plaster miodu
z którego sączy się kurz
chwyta się piersi, by nie pozwolić sercu wyskoczyć z impetem
przez krótką chwilę
podtrzymuje pat
zadany jego dumnym figurom na planszy dnia
mam potwierdzenie z centrali
mam ciche potwierdzenie z centrali twojego serca
wykręcam numer pogotowia
wsiadam do karetki
która podwozi mnie na sygnale piosenki: Don’t stop believin’
pod twoje okno
tam umieram
wywracając wszystkie pionki
sumiennie ułożone przez trawę
wyzwaniem do słońca
w tym czasie w parku
starszy pan wstaje dzięki pomocy przyjaciół
tłumaczy wszystko drobną niedyspozycją
i skrupulatnie układa na szachownicy
swoimi długimi metalowymi palcami
promienie słońca w ich ludzkiej kolejności
i właśnie wtedy otwierają się wszystkie okna
w twojej jedenastopiętrowej centrali
serca.
John Henry
John Henry
daleki kuzyn naszego Janosika
miał był kiedyś zawitać
do stolicy Kujaw
ci, którzy to jeszcze pamiętają
wspominają jego muskuły
silne jak filary mostu
Królowej Jadwigi
szlachetność jego profilu
i młot w ręce Johna Henry’ego
on sam gotów był wznosić wieże wyższe
niż ktokolwiek w tym mieście
mógł wyśnić w swoich dusznych snach
lecz oto budowniczy
spomiędzy dymu papierosów trzymanych niedbale w ustach
spomiędzy oparów wódki, co jak matka prowadziła ich do pracy
i z niej odprowadzała
splunęli w swoim stylu
i rzekli metodycznie:
To się nie uda
I never stopped my work until
Until the work was done…
– powiedział John Henry
Lecz spędził lat pięć w mieście i – powiadam Wam!
nie dołożył cegły do murów tego miasta!
i nie splamił ziarna ziemi swoim drogocennym potem
albowiem umysł jego był trzeźwy
A myśli jego zawsze słuszne
odpoczął tedy John Henry nabrał swoich wielkich sił
i pospieszył wznosić nowe Jeruzalem
i mosty między ludźmi tam, gdzie ludzie byli zdolni chodzić po mostach.
Brzozowski
Pośrodku sterylnego pokoju z arsenałem narzędzi
docent uniwersytetu, młody i ambitny
szuka jak pies z powieści Conan – Doyl’a tropów
błędów w przypisach pewnej powieści
a pisał ją człowiek na granicy szaleństwa
między jednym a drugim napadem gruźlicy
mając nadzieję, że zobaczy rzeczy
takimi, jakimi widzieć je był zdolny
ów człowiek zdołał sobie zaskarbić wielu wrogów
sam był swoim jedynym sojusznikiem
miał dwóch, może trzech przyjaciół
a spacerował po rozżarzonym do białości kamieniu gniewu
pisał ją więc dorosły czy też może dziecko
patrzące w oczy myśli tak jak w oczy matki
lub bóg, co w każdym doszukuje się człowieku
godności jego samotnej woli
pisał ją wreszcie człowiek rozsądny
znający miarę ludzkich spraw
i hierarchie, dysponujący wiedzą o tym
dla jakich przesłanek warto wkroczyć na drogę odstępstwa
nic dziwnego, że poznając ludzi
ich politykę nie umytych dusz musiał natrafić
na zaskakującą go obojętność wobec istoty sprawy
i zapalczywość w kweście rozdawania przymiotników
był to człowiek – jak powiada jego ostatni spowiednik
prosty florencki ojczulek z trzeźwą moralnością – święty
lecz jak to rozumieć jeżeli
gradacja niebiańska inna jest od uniwersyteckiej
dlatego nasz bożek w binoklach, z zakurzonym woluminem
z trzydziestoma tysiącami haseł w encyklopedii wiedzy nie wie
jakie życie waży na szali
przeciwstawiając jemu swoje zdanie
w tym akurat sezonie ułożone ze światem fantazmatów na lewo od centrum
dajcie mu spokój, demony mętniactwa
chowające się za metodą tchórzliwego Kartezjusza
poranieni Heglem, zgubieni przez Teorię
dajcie mu spokój, oddajcie prawo
do decyzji i przyznajcie słuszność
drgającym resztkom sumienia mojego przyjaciela
który wykreśla zdania zbędne ze swoich myśli
***
powoli zapominam szczęk szorstkich wyrazów
krzyki i wrzaski oszalałych starców
przyjaciół bijących w plecy z tępych kos
i ptaki o świcie zwiastujące piekło
15.06.15
***
bądź przy mnie zawsze, tak jak anioł stróż
nawet kiedy rano wytrzeźwieję już.