1.

nie rozpoznaję siebie w odbiciu mokrej szyby autobusu

to nic dziwnego, wiele zwierząt
nie rozpoznaje się w lustrze
małe dzieci
też nie

poznajemy nasze rysy dużo późnej
najpierw trzeba często się naoglądać

wiemy kim jesteśmy
kiedy nam mówią wiele razy
kim jesteśmy, a nasze imię
ktoś nam wskaże palcem


2.

moja miłość na drodze krajowej 550
i te czytelne nazwy wiosek
unoszące się w wyjątkowej mgle.
a ptaki mówią
nie jedź
boję się map
boję się mgły
a ptaki mówią
nie jedź

pewnego dnia m zajrzał mi w oczy
na najszerszej ulicy miasta
i powiedział:
podziwiam ludzi którzy potrafią kochać
ty potrafisz

drzewa były takie ogromne
to nie mogło być kłamstwo

m mógłby być moim ojcem
i mógłby być moim mężczyzną
jego oczy były takie klarowne
uścisnęliśmy się mocno miedzy samochodami
a ja rozpłakałam się ze szczęścia


3.

czasami mi się śni amador
tak jakby był
on i jego liczne predyspozycje
dałam mu dwa imiona
amodor – to jedno
guadalupe – to drugie
i śnię że wołam go ze środka polany
w słoneczne popołudnie
wołam obydwa imiona amador gualdalupe
trawa aż drży od mojego głosu

kocham go tak jak się kocha
mięso które wychodzi z ciebie z krwawieniem

ale wiem że amadora nie będzie
bo proces tworzenia wydaje się być męczarnią
jak upalne popołudnie
jak ból w krzyżu po wielu godzinach ciężkiej pracy
za marne pieniądze

każda myśl o nim to cierpienie
o jego wielkich oczach
jak czerń nocy
z łożyskiem wytatuowanym na tęczówkach
boję się o nim myśleć
w tej kamiennej pustce
na łące która nie istnieje, wśród grzecznych owiec
które śpią u moich stóp
w bieli pamięci

utrata i tak dalej

chciałbym napisać do niego dziesiątki listów
ale nigdy nie napiszę
jeszcze pomyślą że jestem szalona

więc tylko plotę wianki z kwiatów
plotę warkocz i przypinam wokół głowy
ale nie mam rąk i nie mogę nic dobrze przypiąć
i to bezcelowe miotanie się w czterech ścianach
pukam w okna walę w drzwi domu
domu który nie ma drzwi

moje oczy pochłaniają światło
ale nie rozróżniają form

amador jakie to przykre że cię nie ma płaczę
to takie smutne
to puste serce to puste łono.
trzymam twoje wyhaftowane imię w pościeli
tak jakbyś umarł
całun, prześcieradła, serwetki,
obrusy i sztućce z motywami kwiatów
porysowane naczynia od częstego mycia
w poidle gdzie piją krowy
myję głębię oczu
i usta

ale ty nie wiesz jak wyglądają krowy
nigdy nie widziałeś krowy

amoador jakie piękne imię mam dla ciebie
i tę skrzynię na nienawiść
i tę miłość tak nieznaną
i ten gniew że cię nie ma
wykrzykuję twoje imię na łące a sąsiedzi
podchodzą do drzwi i patrzą
ze strachem
na stopy pełne ran
ale za łąkami jest morze
spokojne trawy i wyspy
a za trawami i za morzem jesteś ty
bolesny amador rozkwitająca macica


4.

śnię o spaleniu miasta wraz z mieszkańcami
żyjącymi za płotami w domach
śnię o ich płaczu, o bólu ich rozpaczy
śnię o ogniu
śnię o tatuowaniu emotki uśmiechu popiołem
na zaokrągleniach mojego brzucha

przełożyła Grażyna Wojcieszko

Lara Dopazo Ruibal – Cztery wiersze
QR kod: Lara Dopazo Ruibal – Cztery wiersze