W III edycji konkursu „Sfotografuj wiersz – Zwierszuj fotografię” swoje wiersze udostępnili: Justyna Bargielska, Tomasz Różycki, Wojciech Bonowicz, Jakobe Mansztajn, Bartosz Sadulski, fotografie natomiast: Izabela Urbaniak, Marlena Jabłońska, fArnau Vidal Cascalló, Marek Lapis i Łukasz Kapa. Liczne spośród nadesłanych prac okazały się pracami o wielu znaczeniach, kontekstach, a rozumienie wybranej fotografii czy wiersza i podejście do nich nie raz zaskoczyły jurorów.
Z ponad 200 nadesłanych zgłoszeń jury w składzie: Marta Przetakiewicz, Joanna Figarska, Paweł Czarnecki i Krzysztof Śliwka postanowiło nagrodzić następujące osoby:
- Małgorzatę Brodę (I miejsce), Adama Piętaka (wyróżnienie) oraz Tomasza Suszczyńskiego (wyróżnienie) – autorów fotografii do wiersza Justyny Bargielskiej;
- Anitę Kulon (I miejsce), Dominika Bargiela (wyróżnienie) – autorów fotografii do wiersza Wojciecha Bonowicza;
- Monikę Marlicką-Robert (I miejsce) – autorkę fotografii do wiersza Jakobe Mansztajna;
- Dorotę Stommy (I miejsce), Łucję Religa (wyróżnienie), Aleksandrę Andrysiak (wyróżnienie) i Irminę Rusicką (wyróżnienie) – autorki fotografii do wiersza Bartosza Sadulskiego;
- Klaudię Paliwodę (I miejsce), Adrianę Pietrzykiewicz (wyróżnienie) – autorki fotografii do wiersza Tomasza Różyckiego.
- Norberta Łomotowskiego (I miejsce), Hannę Janczak (wyróżnienie) – autorów wierszy do zdjęcia Izabeli Urbaniak;
- Sebastiana Markiewicza (I miejsce) – autora wiersza do zdjęcia Arnaua Vidala Cascalló;
- Annę Kowalczuk (I miejsce) – autorkę wiersza do fotografii Łukasza Kapy;
- Aleksandrę Makowską (I miejsce) – autorkę wiersza do zdjęcia Marleny Jabłońskiej;
- Anetę Włodarczyk (I miejsce) – autorkę wiersza do fotografii Marka Lapisa.
Kolejna edycja konkursu pokazała, że te z pozoru odległe od siebie dziedziny sztuki wciąż mogą się uzupełniać i inspirować do tworzenia nowych przestrzeni, zarówno literackich, jak i fotograficznych.
Sebastian Markiewicz
***
Ojciec harował całe życie
z robociarskiej kieszeni wystawała mu metrówka
w drugiej nosił szlugi i paczkę zapałek
miał zniszczone ręce
twarz czerwoną od gorzały i mrozu
wiecznie tłuste włosy
skórę śmierdzącą smarem i cementem
raz w roku jeździł nad morze
nudziło mu się po dwóch dniach
kazał mi rozwalać państwowe meble
żeby popołudniami mieć co robić
na zachód słońca patrzył mniej więcej
jak ja na betoniarkę lub taczkę
z mieszaniną obojętności i obrzydzenia
mówił chodźmy do domu coś porobić
dorobił się oprócz zgrubień
szyderstwa swoich dzieci
rozedmy płuc alkoholizmu emerytury
cztery razy mniejszej niż ten co donosił na całą brygadę
dokarmiałem u niego w pracy pisklaka
pewnego dnia przyniósł mi jego resztki
zobacz jak go urządził sierściuch pierdolony
nigdy potem tak nie płakałem
Aleksandra Makowska
To już nie to samo
Katzenjamer – nie wiesz gdzie,
ale z mgłą. Mieć znowu dwadzieścia lat
i szukać pierwszych rannych autobusów
po śladach krwi. Ktoś strzelał w nocy
korkiem od ruskiego szampana.
Wcale nie było tak wspaniale. Wcześnie,
zimno po horyzont. Jest lepiej.
Tak mówią, no i co,
te nowe autostrady.
Wiesz, pod nimi jest ciemna ziemia.
Ciągle ten sam brud.
Wierzyłeś, że będzie inaczej?
Teraz uklep pas bezpieczeństwa,
wsteczny.
Zabetonuj resztę.
Nie wstydź się. Walczyłeś o to.
Są na to pieniądze i tona czasu
uchowana w tytoniowym smogu.
Nie wiesz gdzie?
Aanna Kowalczuk
Przedpokój bezpieczeństwa
Nie pamiętasz już ciszy spokojnego oddechu,
Dyszysz i ocierasz krople potu ze skroni,
Ścigasz się z oparami wykrztuszonego formaldehydu,
Dławiąc się już nadto, powoli opadasz w pociągającą mroczność wolności.
Tak dawno nie czułaś równowagi
otulającej wilgotną mgiełką ciepłej rosy.
Ciało odarte z brzemienia przestaje być korpusem,
stajesz się harmonią pierwotnego istnienia
i nie chcesz już wracać w stentorowy padół…
Aneta Włodarczyk
Przecieki
Leżymy zmęczeni całodniowym upałem, wieczór wlewa się w nas
płynną rdzą, słońce schodzi coraz niżej, poza napięty jak cięciwa
horyzont. Pęka pierwsza butelka wina i joint:
Chciałabym się w ciebie zawinąć jak w dywan, przesypać
piaskiem pomiędzy palcami, przeniknąć przez skórę w szczeliny
żeber; zamknęłabym się w tej klatce i unosiła
na mlecznym obłoku, który właśnie wdychasz. O świcie
wypłynie z nas lato, pozostawiając po sobie milczący punkt.
(I miejsce)
Norbert Łomotowski
Wiersz na dwa palce
Nie było mnie przez chwilę, a kiedy wróciłem
ty stałeś już z palcami zanurzonymi w rybim gardle
szukając haczyka albo serca, które już nie biło. Powiedziałeś
że wszystko co złe dzieje się beze mnie i chyba tak było
bo kiedy zacząłem słuchać Nirvany, nikt już po niej nie płakał.
W tym czasie po raz pierwszy znalazłeś swoje serce w
palcach jakiejś dziewczyny, ruchliwe i ciepłe, jak język.
Byłem kilka ulic dalej, kiedy powiedziała, że jesteś beznadziejny.
Teraz stoisz pod drzwiami wpychając palce do gardła
a ja trzęsę się za ciebie, za Kurta. Mówisz, że jestem
prawym przedsionkiem, ty lewą komorą, a serca to gąbki,
chłonące ciemność. Trzymam cię mocno; wyżymam
aż znieruchomiejesz, zaśniesz i jutro zaczniemy od nowa.
(wyróżnienie)
Hanna Janczak
Czy masz ze sobą głośnik do słuchania sfer niebieskich
dla nas
zastygłych w obiektywie jak w lodzie
jakiś potwór zagiął koniec zdjęcia i trwaliśmy
pochyleni nad kijem z oczami dookoła spraw
jak dwa wyrzeźbione nurtem wąwozy. świat
wiszący nisko rejestrował tępo nas
kurczących się jak padlina w słońcu. niebo
upstrzone chmurami i dni pełne spokoju
jak rozdmuchana mąka na błękitnym blacie.
nieśpiesznie, bez zbędnego ruchu, odciskaliśmy się
na sitku lata, a promienie – tego się dziś trzymam –
wpadały w nią, w nas bez przeszkód.