Chodzę i o życie pytam

Rafałowi Wojaczkowi

Chodzę i pytam gdzie jest moje życie:
W czyim domu dorasta?
Przy której kobiecie wzrasta?
W jakiej uliczce mnie zaskoczy?
W jakim miejscu uprzejmie przywita?
W którym barze wypije ze mną bruderszaft?
W którym gabinecie odnowy się upiększa?
W którym lodowcu hibernacji poddane?
W której galaktyce spala swój czas?
Na którym padole rozłożone?
Na której gałęzi rozpościera skrzydła?
Na dnie której rzeki odbija się od dna?
Na której bieżni łapie drugi oddech?
W której części nieba czasu nie liczy?
W którym kręgu piekła czas nalicza?
W którym grobie się przewraca?


Z pamiętnika, który był

Pozłacana Matka Boska z dzieciątkiem
Papież Polak z rozłożonymi rękoma
oko Pana Boga
neon z przydrożnym Jezusem
krucyfiks nad łóżkiem
przerwane połączenie
wynaturzona noc
zdewastowane uczucia
wybita szyba
szkło pod skórą
podbite oko
zdemolowana kuchnia
bukiet róż przekrwiony
zakrwawiony welon ślubny
wrośnięte obrączki
resztki żyrandola za kołnierzem
butelka wódki do połowy pusta
siniaki na ciele
podarte książki
pamiętnik przepełniony wrażliwością
obdarte ciała
nago bez skrępowania
pierś krwią zbryzgana
oczy na grzmot
na krzyk na wrzask na hałas
krew pot mocz
nie jedna skryta łza
powyrywane włosy
powykręcane myśli
zakrwawiona podpaska
podarty biustonosz
siekiera w drzwiach
kilka noży na sztorc
plama po kawie
fusy z samego dna
żar z papierosa
zaspany budzik

Dzieci niczyje w kącie niepokoju


Wizje

Ponownie widzę tory
słyszę stukot pędzącej lokomotywy
czuję dym
widzę rozrzucone szczątki pasażerów
tłumy gapiów
przerażone spojrzenia ocalałych
reflektory policyjne
mechaniczne piły strażackie
nosze ratownicze chirurgów
próbujących dopasować kawałki ciał
grabarzy czekających w mroku
szpadle wbite w ziemię
zniecierpliwionego Boga


Okazjonalnie II

Złożyłem wiązankę chryzantem
na ojczystym grobie
w gruncie rzeczy nie nawiązując
głębszych relacji

Listopad tego roku był stereotypowy
wszystkie znaki na niebie i ziemi
wskazywały na polską złotą jesień

Kwesta trwale stawiała umarłych na nogi
a niejednego żywego wpędzała do grobu

W samej nadziei


Gruszki

Na tej wierzbie od zawsze rosły gruszki
zresztą bardzo smaczne
przypominały mi dzieciństwo

Pewnego dnia ścięto drzewo


prezentowane powyżej wiersze pochodzą z książki Skądinąd(Kwadratura, Łódź 2021)

Arkadiusz Aulich – Pięć wierszy
QR kod: Arkadiusz Aulich – Pięć wierszy