Matka jest pudełkiem
wyjęto z niego serce. wychodzi z domu tylko na operacje.
wspomina starą szkołę masując się po karku. mawia
że w miejscu szkoły zbudowano rondo.
jej syn chodził uczyć się na rondo. omijały go rozpędzone
samochody. w końcu wylądował na obcej planecie.
nie ma tam autostrady za szklana kurtyną ani pasów
startowych dla cieni wędrujących
po osiedlowych parkingach i ławkach. na chmurach
pleśń osiada. nie ma jej na mapach ani w wyszukiwarce
google. dzikie trawy zarosły
tamtejsze druty telefoniczne dlatego słuchać w nich
tylko szum i niewyraźne bicie czyjegoś strachu.
tymczasem w domu wszystkie dziury
zarosły pajęczyną włosów i zmarszczek. czas
się załamał pomiędzy nimi. czas załamał się wielokrotnie
pomiędzy nimi. czas się załamał.
Skwar
chodnik zarasta piaskiem. ulica ubrana w czerń błyszczy jak rozpalony popiół.
katolik wziął urlop od kościoła z powodu upału. zbudził się późnym rankiem.
całą noc rozbijał lustra w poszukiwaniu Boga. znalazł sen o własnym pradziadku
który jest teraz aniołem. on zaś jest nadgniłym jabłkiem dlatego Bóg
zsyła na niego upał. mimo tego jego świat przetrwa.
stara kobieta boi się siebie i trawy wyschniętej jak jej siwe włosy.
boi się braku pożywienia i braku trawy i roślin dających pożywienie.
i jeszcze boi się że na dalekiej pustyni spadnie śnieg biały jak jej włosy.
antychryst który siedzi pod jej spódnicą może spalić całą planetę.
mimo tego wierzy że jej świat przetrwa.
sąsiad wyjątkowo trzeźwy wraca do domu niosąc puste puszki po piwie.
mówi że czarny kot przebiegł mu drogę a on nie zmierzył dzisiaj ciśnienia.
mówi że sierpniowe trawy kwitną za miastem i że nadejdzie jesień
przynosząc deszcze. może wtedy zachoruje i położy się w chłodzie
szpitalnych korytarzy.
jego żona ściągnie nocną koszulę i owieje ją czarny pył z węglowej ulicy.
będzie samotna i wolna jednocześnie a świat przetrwa. deszcz w końcu spadnie
przynosząc zapach kostrzewy i tymotki łąkowej z obrzeży miasta. a wtedy
kobieta zapłacze i powie że świat jednak przetrwał tylko jej mężczyzna
nie przetrwał choć był wyjątkowo trzeźwy. nawet nie zdążył sprzedać
pustych puszek po piwie.
Lapis lazuli
dziewczynę zrodziło miasto węgla. wyrosła w nim
jak niepospolity grzyb na kwaśnym deszczu.
sadza osiadła jej na duszy. gdy zrywa kwiaty na
przydrożnym skwerze strumienie danych płyną nad
miastem.
korzysta z ich ciał. rozwiesza je jak bieliznę. przypina
klamerkami żeby łopotały na wietrze. suszy aż zostają
tylko kawałki zwiędłej skóry. zjadła już kilku podtatusiałych
mężczyzn. teraz poleca im sprawdzone środki przeciwbólowe.
mówi że trzeba zdjąć buty by wejść do jej wnętrza.
płacze tylko przy krojeniu cebuli. choć w Europie za progiem
gotuje się. słyszy jak gotuje się w Europie za progiem.
mężczyźni gubią krawaty. zakładają maski brutali tuż
za jej progiem. żądło dziewczyny przebija ich serca. wiedzą
że jest rzadka Jak lapis lazuli pomiędzy bryłkami węgla.
Listonosz
krowy stoją za granicą. pachną mlekiem i trawą. wiedzą że miasto może
skazić je zapachem mięsa i kartonowych pudełek. wodzą tęsknym
wzrokiem za listonoszem. nosi on w torbie dalekie krajobrazy i gałązkę
jabłoni. wniesie je do miasta węgla.
dalekie krajobrazy zostawi pod małym okienkiem gdzie dwoje ludzi
zmienia pieluchy. i pod czerwonym murem gdzie stary mężczyzna
maluje nagie kobiety na ścianach. wszystkie krwawią i broczą mlekiem
które zabija zapach płynu do podłóg.
gałązkę jabłoni zgubi obok stacji kolejowej gdzie matka ociera dzieci z pyłu
i zadrapań. odbiorca długo patrzył na odjeżdżające pociągi. teraz waruje pod
drzwiami. widzi jak przyjmuje się sadzonka jabłoni dlatego znów zaczyna wierzyć
że miłość zapuka do jego domu. może stanie się widoczna a on usłyszy kołatanie
własnego serca.
zawiesi skrzynkę pocztową na jabłoni i może list przyleci do niego ptakiem.
puka więc do serca jabłoni ale nikt nie odpowiada. odbiorca jest jak żałobnik
– milczy. wszystko w nim się opróżnia. staje się pustą skrzynką pocztową zawieszoną
na jabłoni która kwitnie tak krótko.
łaska nadawcy na pstrym koniu jeździ – mawia starzec malujący nagie kobiety
na ścianach. są podobne do krów. nie ma dla nich miejsca w granicach miasta węgla
pachną bowiem trawą i mlekiem. z ich krwi wyrastają gałązki jabłoni. listonosz schowa
jedną z nich do torby. kiedy wyjdzie poza granice miasta obsiądą go ptaki.