Nanga Parbat, niby za pan brat
niby agonalny, jakby bez kontaktu, tak zupełnie bardzo
bez szansy na pomoc. że sprint pod szczyt możliwości rozwagi,
uwagi nie poświęcając, po kogo nie idą, może z wyjątkiem
sprzecznych newsów w sieci. wyplączą się łatwo z ciężkich
odmrożeń kończyn (pewnie w końcu serca) dziewczyny, której uśmiech na zdjęciu zbiega
się ze zbiegiem z ośmiotysięcznika. a siostra? no, że umarł, skoro
skorzy byli go rano zostawić (składnia!) składa ręce, nie chce już wyjaśnień,
jaśnieje jej w oczach świeczka, świat to widzi z fejsa.wrze kocioł informacji,
ale co nam z tego, że może bardziej heroiniczne były te wyczyny niźli heroiczne.
wyczulony wydusi: po trupy się nie idzie, co najwyżej po nich.
to jasne jak śnieg z tamtej stromej grani. jasne jak śmierć, co jak zawsze, po nic.
połącz kropki:
(KS)
chłopaczek od obscen jak u hłaski
wiesz węszyłam w tym podstęp bo bunt
w butelkach i rozbijanie się o dziewczyny
później dziękczynny list (może trochę
mu odbiło od ciągłego odbijania piłeczki,
przejmowania pałeczki, schedy, czy czego
tam jeszcze, ale zawsze był dobry
w łączeniu tego, co wyłącznie łaknie).
sam.
blitzkrieg
I.
później powiedział że życie nie trwa
w próżni że lekki lęk to nic żadna nić
nie przerwie się w przerwie – wiedział
że jego działka to nie tylko dzielnie dzielić
wieczory na dwoje rozstroje żołądkowe z koleżkami
ze mną raczej nowe nerwowe zdania czasem mniej
lub bardziej zdecydowanie niewykonalne zadania można
tak mnożyć mniejsza o większe przestoje przecież
nie przystoi pannie (się) tak stroić piórka nawet
nie pamiętam po co panie – odpuścisz na krok a opamiętanie
przychodzi po roku rozstanie jak zwykle
historia toczy się koło mnie
klikbejt
znowu nie wiem, czego chcę, ale chcę tego teraz.
stan, w którym nie umiem się skupić i zapominam,
że znów chodzi o to, by do siebie nigdy nie dojść.
dość. ktoś spił z mojego kubeczka
całą śmietankę. spał obok, ale obłok pary
zasłonił mu twarz (miała przynosić ciepło). cienko
to dalej widzę. wodze fantazji też mam przykrótkie,
choć ponoć pomocne będzie trzymanie na nich nerwów, zdaje
się (jak relację lub test), że gniew jest sprawczy,
ale to złość zawsze była
moją mocną stroną – tak mówi relatywnie najlepszy
z siedmiu tych jedynych. czasem zapominam,
że zazdrości mi zaradności, a żartuje tak żarliwie,
żeby zwrócić uwagę [jak dług].
przez niego się nie dzielę. niedzielę spędzam
jak sen: snuję się gdzieś i opowieści, że będziemy iść
ręka w ręce. smutek w smutek.
polityka cookies
(RG)
pogadać o istocie, rzeczy pozbierać, wysłać
pocztę. poczekaj, zapomniałam o czymś? w poczdamie ewakuowano
jarmark. markowe popierdółki pochowane w karton – każdy biznes
kończy się jak miłość – abstrakt, obiegowo znany jako obiekt
westchnień. w zasadzie, ja też jestem
za fobiami. tak głównie w gadce, w życiu raczej gasnę, w końcu nie zawsze
można być dziarskim samookaleczeniem – mam kilka blizn po ospie
i próbie samospalenia wszystkich ciasteczek. prawda, że ciekawe,
jak mózg działa 24/7 z wyjątkiem tej jednej chwili, gdy próbujesz
być elokwentny, odrobinę mniej mętny, miękko wybrnąć z wątku,
pogadać o istocie.