Paweł Buczma

nie pamiętałem

kurwa
w ogóle nie pamiętałem
że z ryja leciała mi fontanna
że gdyby nie własna matka to bym umarł
że obróciła mi mordę w prawo
lewych nie lubi chyba do teraz
że miałem wizje spacerowe po domu
że nasikałem do szafy
że to wszystko działo się jednej kurwa nocy
niesłychane
nad ranem policja przyjechała do domu
wypytywała matkę
gdzie kurwa byłem o 2.38
ona grzecznie odpowiedziała
że się zatrułem i byłem w domu całą noc
nie pamiętałem tego
że zabiłem kolegę
przypadkiem
nie pamiętałem żebym siedział
od wczoraj wiszę


w łóżku

w łóżku nie dotykają
jedno z lewej
drugie pod nogami
bliskość tworzy uczucie
odtrącenia codzienności
w radio pierdolił o poezji
ten sam człowiek
nie chcą powtarzać
dzisiejszego poranka

miłość chce
wy
oni
kiedy my
w
nas


Barbara Elmanowska

***

cały świat patrzy na masowane udo Rogera Federera.
rzecz ma miejsce tuż po wygranym meczu, więc widać, że zwycięzca
bierze wszystko. sam Roger patrzy w dal i popija
wodę, jakby ten masowany mięsień nie należał do niego,
jakby go kupił w decathlonie i był jeszcze na gwarancji,
stąd klęczący przed nim serwisant i ta mina, jakby
robił sobie kawę w czasie, gdy hydraulik wymienia cieknącą rurę.

później Roger wstaje i zdejmuje koszulkę,
jakby w tym zamyśleniu zapomniał, że jeszcze
nie jest w szatni.
założył nową, a tę mokrą od potu rzucił przed siebie,
myląc tym razem widownię z koszem. jakaś kobieta,
prawdopodobnie praczka z zawodu, pochwyciła ją w locie.
tu trudno było dostrzec, czy z radością, czy pełnym profesjonalizmem.

nikt z tam obecnych się temu nie zdziwił.


Weekend jam session

Miles Davis & Dźwięki Głównej Ulicy & Our Voices Duet.
zamyślenie, jak tu jesteśmy, jak tworzy się pierwszy korek
we wspólnym świecie, spojrzenie na obce okna, wielka miłość, kościół
w tle. szykuję dom, gdy nie śpisz już w innym mieście, długa
po krańce łóżka. krew płynie w tobie od urodzenia, ma kolor
róż kupionych na dworcu, gdy barwi mi palce po kres twojej
wytrzymałości. instrumenty wchodzą w pościel, wiercą się
w nas, by przejść w akompaniament. i coś mocnego, na d? no drums, no drama.
na razie, bo pustka nigdy nie jest ciszą. ty wyjęta z galerii
klasycznego piękna. przetkane bielą włosy, mozaika
utkana w poduszce i dłoń otwarta, choć z talizmanem wierności
wiążącym nadgarstek (zapinam go w niedzielę, drży mi w dłoniach).
wzruszona jedynie mną wszeptujesz we mnie dobre chęci i głoski
układają się po naszej myśli.


Grzegorz Skoczylas

Kolejny list do Pabla

pobliskie chodniki pozostały nieobecne
gdzie podziały się drzewa mógłbyś zapytać
bez korzeni nie istniejemy brakuje nam fundamentów
jesteśmy jak suche kręgi na polach po deszczu

rzeki nie regulują już cyklu dnia bobry poszły na rzeź a za oknem wiosna
można powiedzieć taka historia nasza wspólna bez pogrzebu
w białych rękawiczkach doganiamy cywilizację zachodu

kiedyś wspomniałem pamiętasz
widma od lat przemierzały miasta w poszukiwaniu siebie
choć pójdziemy na spacer opowiesz mi o różach
a ja pokażę ci modrzewie
jednemu spadła korona ale to nic
u nas król może być tylko jeden


Turpiści

refleksje
nad przeszłym i obecnym
płaszczyzna obrócona z wiekiem

kiedyś gównem było
teraz kaszmirem nazywam
ziarenka piasku
w życiowej sukience

landszaft

stąpam twardo
w niepewności falach
czar prysł
w trzech odsłonach

arkana pozostały

szukajmy dalej
turpizmu


Grzegorz Woźny

Z. Herbert, Głos, [w:] Wiersze zebrane, Czytelnik, Warszawa 1982, s. 57

przesłucham fale
w najdrobniejszy organizm
tu i wstecz
za głosem

wieści w ruchu
otaczają piasek
starczą gadką
o strachu
opowiadają leniwie
rozgrzanej plaży

ten głos
echem w lesie
odbija myśli
spacerem kornika
by w mig z czasu
w zabawkę
ubrać dzięcioła

w polu bez jęku
podjęte decyzje
na życzenie promieni
brew ziemi
w zdziwieniu
głosuje kwadranse

gdzie ten głos
z walizki umieścić
gdy w duchu nazbierane sezony
wyjątki mego posiadania

muszę pod ogon
mowę rozwinąć
słuchać przydeptania
które mnie w morzu
lesie i polu
skrzętnie zaklepuje


Jan z Wiślicy, Z wojny pruskiej, [w:] Antologia poezji polsko-łacińskiej 1470-1543, GLOB, Szczecin 1985, s. 125

letnia to była pora kiedy lipiec zgotował
gryczany zapach na żyznych polach
tak rosła nadzieja zbioru
jak okiem sięgnąć nosa brakuje
by zwietrzyć wojnę okrutną

a czy o tę grykę sprawy straszliwe
w jęzory klepią kowalową siłą
czy aby szczęka nie kulała
brzęk trupów z wiadrami
do Styksu spada na ugaszenie pola
żeby kwitł choćby spopielałą ręką
jakby Ojciec Wszechmogący
na wodzy chmury wstrzymywał

zachęta to ogromna dla obcych mężów i wodzów
w łuk spięci odchyleni od wiatru
śmiercionośne strzały z krzykiem przeraźliwym
wysyłają olbrzymimi paczkami
zbyt ciężkimi na wagę dyplomatów

krew sępia w gawronach płynie wszędy
naturę zwierząt na jaw wystawiając
ci od strzał giną inni od włóczni świszczących
jeszcze inni od dnia z nocą
tak sklejonego że rozum zaspany
do odmalowania tylko może się nadać
nadwornemu artyście w darze nieokiełznane tworzywo

lepiej by każda strona twarz skryła
w śpiesznej ucieczce cofając czas
z siłą modlitwy nieokiełznaną
a po nabożeństwie przez ołtarzem Boga
kiedy msza odprawiona zostanie godziwie
wtedy moich Polaków wyślę do boju
o swoją osobę każdego do środka uzbroję
niech świetliście jasne wnętrzności ukażą
pod stropem bród i czupryn
na solidnym belkowaniu
dźwigające królewskie insygnia


Katarzyna Dominik

Człowieczy tum

Jakie łzy i kłótnie
widziały te ściany,
architekci już dawno
obrócili się w proch,
a murarzy pochłonęła
dolina łez…

bierzmy życie lekko,
bawmy się nim…
będzie trwać krócej,
niż żywot doczesnego
mauzoleum…


Maja Hypki-Grabowska

od nieznajomego

letni flirt nie zaprowadzi nas
do więzienia
odprowadzam cię tylko do łóżka
gdy zaciśniesz powieki
tak mocno jak uda
i tak wejdę w ciebie
mocnym snem


romans

ten romans nigdy się nie zdarzy
tak jak chcą tego cudze spojrzenia
będziemy z nimi w ich łóżkach
parzyć się stygnącymi sylabami
uwierzą nam swoją zazdrością
że można odtwarzać pierwsze razy
zadawane naiwnością życiu
my cofniemy się jeszcze
do czasów bezwstydnie polizanych
doświadczeniem
zostawimy poplamione kartki
będą na nich szukać spermy
zamiast atramentu


Marcin Kwilosz

Miłość

Prostota jest piękna
Tylko wtedy gdy pęka
Na ból skazanego
Serca


Natalia Dziuba

Nakładanie

Papa (ojciec?) nakrywa mnie na gorącym
uczynku, jak nadstawiam policzek
– bo należy się opowiedzieć po którejś ze stron dachu.
Kubek w kubek chorągwie depczą dachówki cieniem,
o ile nici nie wyprują się
w akcie sabotażu.
„Sztandar wyprowadzić” – wołają u kłębka i palą się
u podstaw; ta przemowa to opium
dla aktu samospalenia
cieni, będących nagimi od stóp do spłonki.


Żebraczka

Dać złotówkę na bułkę,
sprawa prosta jak bułka z masłem –
Ta inwestycja to walka o Polskę

O byt

Pobyt w kraju kwitnącej biedy
nie czyni nikogo szczęśliwym,
kiedy trzeba się bić o każdą monetę

Jak z samym sobą

Kiedy się poniewiera z kąta w kąt
i uwiera każdy kawałek chleba
niczym przyciasny but

Pospiesznie założony na lewą stronę


Wiesław Leszczyński

Pies wiedział że to jesień

Tutaj przy ujściu Wisły Królewieckiej do Zalewu
odniosłem wrażenie że lato jeszcze trwa
ale choćbym wygrażał niebu nie zatrzymam
tego wiatru który cofa wodę z zatoki jakby smog
wtłaczał w moje astmatyczne płuca
wtedy tracę równowagę i nawet pies
nie zostaje ze mną
znów do domu niosę kilo piasku
pociętą wiatrem twarz
i krople na elektrycznych drutach
mojego wiecznego uwięzienia w sobie

Ptaki i ludzie port i światła
w moich włosach ani jednej dłoni
ani skrzydła nad głową
które uciszy morze
jestem tak blisko sedna
myślałem że lato
jeszcze trwa


Do góry nogami

Zawiesiłem fortepian
na suficie
na wypadek gdybym
utracił oryginalność

chciałbym zatrzymać
bicie serca
na wypadek gdybym
stracił rozum

i ciebie


Klub literacki „Rubikon” istnieje od 2006 roku. Początkowo działalność związana była tylko z portalem internetowym rubikon.e.pl. Klub „Rubikon” działa według trzech zasad: równość, bezpłatność, uzupełnienie.

Równość: każdy autor na stronie jest traktowany tak samo, nieważne ile ma już publikacji za sobą. Nazwa klubu nawiązuje do powiedzenia: „przekroczyć Rubikon”. Zwykle są to autorzy, którzy dopiero wyjmują swoje teksty z szuflady. Często jest to też debiut twórców już wydanych na papierze, którzy pierwszy raz pojawiają się w Internecie. Nikogo nie wykluczamy. Autorzy są w każdym wieku, można znaleźć rożne rodzaje literatur, prozę, poezję, reportaż, relację, esej, aforyzmy itd. Dzięki brakowi preferencji ktoś może przypadkowo natknąć się na tekst, który go zaskoczy i mu się spodoba.

Bezpłatność: nie pobieramy żadnych opłat, cenimy swobodę, niezależność i kreatywność.

Uzupełnienie: strona reklamuje tomiki poetyckie, jest pomyślana jako uzupełnienie innych form prezentacji literatury. Na „Rubikonie” można pod profilem wskazanego autora łatwo można znaleźć wiersz dodany nawet dziesięć lat temu. Istnieje również fanpage „Rubikonu”, na którym są zamieszczane posty promujące stronę, wiersze połączone z grafikami i zdjęciami.

W ostatnim czasie stronę najbardziej ożywiło środowisko świdnickie i działalność nie tylko internetowa. To środowisko połączyło się na „Środach Literackich’ organizowanych przez Wojciecha Korycińskiego, na warsztatach pisarskich organizowanych przez Barbarą Elmanowską, na „Spotkaniach z poezją” Pawła Buczmy i Grzegorza Skoczylasa. Pierwsze spotkanie odbyło się we młynie, w Siedlimowicach, we współpracy z Fundacją „Teatr Bezdomny” w Żarowie . Kolejne spotkanie odbyło się w klubie Muzyki i Literatury we Wrocławiu. Była to dyskusja: „Czy w dzisiejszych czasach samo słowo może się obronić”. Pojawiła się też na temat klubu wkładka w Dolnośląskim Roczniku Literackim „Pomosty”. Niektórzy autorzy ze strony dzięki temu mieli swój debiut . Klub „Rubikon” nawiązał też współpracę z Galerią Sztuki i Miejscem Spotkań „Ślimak” we Wrocławiu, gdzie również odbyła się prezentacja wybranych członków klubu. „Rubikon” łączy ludzi pióra należących do bardzo różnych środowisk i jest pomyślany jako miejsce, w którym można przekroczyć rożne artystyczne granice.

Klub literacki „Rubikon”
QR kod: Klub literacki „Rubikon”