Z internetowych źródeł: „Herzlich Endlosen” to kolejny gmach literackiego uniwersum Pawła Podlipniaka. Konstrukcja solidna, bo to aż 47 wierszy w zbiorze podzielonym na 7 części. Nie można poecie odmówić konsekwencji ani zaangażowania. W swoim zapamiętaniu jest jak kataloński architekt, a jego poezja, przez swój literacki kunszt, to już katedra.”

Tak, to prawda. W „Herzlich Endlosen” powracają stałe motywy, jest świat (a to rozprasza), współczesność, nowe technologie, są media i emotikony, islamscy zamachowcy i Celebrity Splash!. Smartfony i selfie przy drodze na Bełchatów, a nawet barszcz Sosnowskiego.

Z internetowych źródeł: „Choć potrafi pisać piękną frazą, Paweł Podlipniak nie jest poetą wygodnym. Jest poetą anarchii, sprzeciwu, poetą niezgody. To już czwarty tom jego wierszy, ale nadal woła w nim tak samo: wyzywam was! Ja jestem pułkownik Kurtz! Wypowiadam wam wojnę, wszystkim, ale nie zapominajcie – potrafię też być czuły wobec życia.”

Jak pisać o poezji Podlipniaka? Czy to ton odpowiedni?

Czy może raczej skupić się na książkach, które wyraźnie towarzyszyły ostatnim jego wierszom? Jakie książki czytał Pamuka, które wiersze Larkina (nie zapominając o starym dobrym Cogito, jakby Cogito stał się strzaskanym słońcem farmerem, tkwiący w rattanowym fotelu na werandzie starej chaty w upalny dzień (w kraju bez miłości))? Czy szukać cytatów, kryptocytatów, okruchów kultury, popkultury, aż wyjdzie z tego planeta, po której się porusza? Czy chcemy być na tej planecie? Czy nas na nią wpuści? Czy jest tam grawitacja? Jak nazywa się ten jego nie kraj i nie świat? W jakiej rozdzielczości najlepiej go oglądać? Czy wystarczą małe ekrany? Tablety, smartfony? Jak teraz czytać wiersze? Jak czytać wiersze poety, który sam nader często udowadnia, że niektórych się czytać nie powinno?

Jak pisać o tych wierszach, skoro filolodzy wciąż noszą stare komórki, jakieś wysłużone niezniszczalne nokie z klawiaturą pełną wytartych liter? „„Herzlich Endlosen” to kolejny gmach literackiego uniwersum Pawła Podlipniaka…” – ile to będzie znaków? Ze spacjami? Na te nowe czasy, czy można by to opatrzeć emotikonem, zmrużeniem oka – kiedy żart, i zafrasowaną miną – kiedy fraza o okrutnych żądzach cudzej krwi czy ziemi bez fałszywej łaski?

A może coś pośredniego, dla przykładu językiem sprawozdawców sportowych? Jakby to było znaleźć Pawła Podlipniaka w statystykach „Przeglądu Sportowego”? Brzmiałoby to mniej więcej tak:

Paweł Podlipniak, lat 49, autor kilkuset wierszy, czterech tomików poetyckich, zwycięzca ponad stu konkursów literackich, waga lekko półśrednia, obywatelstwo nie tego kraju – a dodając do tego trochę sensacji, melanż plotki i wiadomości, horror pudla, niech będzie, że – zdetonował bombę pułapkę na głównej ulicy miasta upadłego. Wśród ofiar są dwie kobiety, nie do końca odkryte, utalentowane jak Marcin Świetlicki, a co najmniej zdolne jak Sharon Stone, czyżby syreny?

A jeśli Przegląd Sportowy też kłamie? Bo myli się z pewnością i goni za kolejnym selfie jak wszyscy, nawet ze sportu robi grę, w której nikt nie wygrywa, a jeśli ktoś, to ten co ma żonę, która trzyma dietę, osobno mięso, osobno mizeria i osobno ziemniaki, a gdzie w tym my? My dawno przegrani.

W innym tonie jednak, tak, inaczej… Czasem myślę – kiedy cię oszukali, Paweł, chyba kiedy byłeś chłopcem z latawcem, opodal trzepaka, już wtedy, w podartych spodniach, jeszcze przed pierwszą ramoneską, bo inaczej – skąd tyle niezgody? Czego oczekiwałeś właściwie? Że Rzecz niezwykle pospolita nie będzie stawać się z każdym dniem coraz bardziej pospolita?

Zostałeś z Iggy Popem na berlińskim Kreuzbergu, podczas gdy jego konto puchło, a dorobek rósł, aż został klasykiem (ikoną Houllebecqa) – Ty zostałeś z nimi, Bowiem i Popem, w dzielnicy punków i cyganów (żadnych muzułmanów), kiedy wszystko mogło się jeszcze wydarzyć, wszystko było przed, o rzece „po” nikt jeszcze nie myślał. Bowiego zresztą już nie ma, ten chociaż porządnie się pożegnał. Czy zwróciłeś uwagę w jakim formacie był nakręcony ostatni jego teledysk? Jak formatować dzisiejszą poezję, twoją poezję? Czy to jeszcze możliwe?

A właściwie, Pawle, Ty, który jesteś w bieżącym nurcie mediów, dlaczego pomijasz komisje śledcze? Było ich tak wiele? Czyżbyś miał coś do ukrycia? Te kobiety niedowidziane, niedokochane, niedoopisane? Te, które nauczyły cię, że mężczyźni nic nie wnoszą i są do przeżycia? Jakbyś nie targał mebli, lodówek i pralek, tak jak wszyscy targali, w mieście blokowisk i starych kamienic, nie jesteś przecież z Aten…

Może i gadasz za wiele, ale czy jesteś pewien, że tylko do siebie? A jeśli cię podsłuchują? Wszystkich teraz podsłuchują. Podsłuchiwali i będę podsłuchiwać. Nasłuchują twoich myśli, Pawle, służby niebezpieczeństwa, nasłuchują twojego tętna, kiedy idziesz chodnikami, chowasz się w bramie, na klatce schodowej, w pokoju, za drzwiami. Możesz się nie śnić nawet, ale musisz pamiętać – piekło jest za rogiem.

Ile jest odmian mroku, w którego jesteś cieniu? Na ile wierszy wystarczy brudnej farby? Czy to nieuchronne, że poeta twojego kalibru tak traci nadzieję? Że z „Pasażera” Iggy Popa zostaje tylko echo „la”? Że z miłosnych pieśni – tylko terror i popiół? Ty – chory i stracony, może nie przejrzały, ale łuszczący się z czasem, i rozgoryczony goryczą dawnych marzeń zatopionych w Utracie, wieszcz nieciekawych czasów, wieszcz śmierci, poeta złych przepowiedni, któremu nie pozostaje nic, jak tylko biec za własnym cieniem, a przecież – w opowieści o tym, jak wiele straciliśmy i jaka ciemność przyjdzie (czy zamkniemy oczy?) – tak cudnie staroświecki.

Czy jesteś pewien, że dziewczyna w hidżabie nie ma szans na podryw na dyskotece w Goleniowie?

Iggy Pop nie zawraca sobie tym głowy. Może ogląda mniej telewizji. I nie żyje w Polsce. Na ostaniej płycie śpiewa, że nie może już tego znieść, więc pakuje swoją duszę i spada. Do Paragwaju. Zupełnie jak Lech Janerka. Kolorowy odlot na Paragwaj… Ty jeszcze nie uciekasz Pawle, choć przecież sam wiesz, jak to jest u ciebie z grawitacją.

Z tej poezji można utkać jeszcze jeden wiersz. Z tej jednej frazy, która mówi, nie pytaj mnie, za co jestem gotów umrzeć, spytaj raczej, za co jestem gotów żyć. Jak już otrzepiesz brud z podeszwy wchodząc do swojego cichego pokoju. Kiedy już wyrzucisz telewizor. Są takie drobne rzeczy. Jak szklaneczka frappe. Jak ciepłe łóżko i pachnąca poduszka. Jak światło we włosach tej dziewczyny. Jak perła między jej udami. Czepiam się tej perły jak niczego w tym tomie. Tylko jej warto wyglądać, tylko na nią warto czekać. Ta perła między udami, to skarb ukryty w twoim wierszu.

Ale jest jeszcze jedna rzecz najmniej w tym wszystkim pospolita i pozwolę sobie na intymny ton tym razem, choćby był najmniej odpowiedni – Pawle, wiersz, który mnie ujmuje najbardziej, to poezja dla Twej córki. Dla Pauliny… To dla mnie fraza w tym zbiorze najważniejsza, bo to Twoja deklaracja, znacznie ważniejsza niż wcześniejsze, kto wie, czy nie bardziej tkliwa niż wiersze żałoby.

W pustce mody, w cieniu strachu, śmiertelnego strachu, Ty ją dalej prowadź przez korytarze, między półkami, przez lata świetlne.

Wyprostowaną.

Grzegorz Bartos – Iggy Pop tutaj nie mieszka / Iggy Pop doesn’t live here anymore
QR kod: Grzegorz Bartos – Iggy Pop tutaj nie mieszka / Iggy Pop doesn’t live here anymore