Marley śpiewa, że wszystko gona bi ourajt (i umiera)

dwóch nastoletnich ateistów po mieczu
na cowieczornych spacerach z psem
omawia eschatologiczne zagadnienia

w stylu czy życie ma nonsens tym razem
na przykładzie Junga i jego „Odpowiedzi Hiobowi”
czego nie rozumiesz baranku boży – pyta brachol

strasznie oczytany i mocno mi mentoruje – bóg
kolejny raz łamie daną człowiekowi obietnicę
i składa sobie ofiarę z… człowieka (!)

faktycznie właśnie przeczytałem te cztery cefałki
Jezusa i dobrej nowiny nie uświadczyłem
ale może wkroczy (bo ma) inny paraklet – Dżon

na przykład i pocieszy że na końcu wszystko
będzie dobrze a jeśli nie to znaczy że
to jeszcze nie koniec (oto słowa Lennona)

wciąż nie znajdując łot łi ar luking for wracamy
do domu by nazajutrz znów święcić klęskę
urodzenia jakby to nie stypa a wesele było


Śpiewaj, śpiewaj i tańcz, czyli jak przegrałem piękne życie moje

Idź na dyskotekę, facet… Tam jest miejsce dla ciebie
(Robert Brylewski na bootlegu Brygady Kryzys)

po lekcjach w liceum łaziliśmy po mieście
Półwiejska Długa Stary Rynek
tradycyjny obchód sklepów z płytami
w poszukiwaniu UNU Perfectu

nieśmiało bezczelni zaczepialiśmy muzyków
albo piłkarzy Kolejorza zbierając autografy
(„Mirek Okoński! Najlepszy napastnik polski!”)
zaraz będziemy mistrzem w następnym sezonie dublet

każdy mecz na Bułgarskiej w Kotle ale chciałem pisać
kolega robić zdjęcia (miał talent i lepszy aparat Practica z NRD)
trafiliśmy więc do klubu dziennikarzy studenckich
trzeci koleś z równoległej klasy przypałętał się za nami

redaktor jednodniówki Spojrzenia dał nam
legitymacje dziennikarskie umożliwiające
darmowe wejście do klubów studenckich
„Napiszecie coś przynieście może opublikujemy”

na koncertach panki rege przekroczyłem Babilon
mentalna iluminacja estetyczny szok alternatywa –
otwórz oczy (i patrz!) zadowala cię życie które wiedziesz?
dla wszystkich wolność i walcz o swoje prawa

zdjęciarz okazał się chrzestnym od alkoholu
wprowadzając mnie w magiczny świat nieważkości
zazdrościł opowieści o efektach palenia
jako nałogowiec nie czuł przyjemności

tymczasem koleś trzeci jako niby dziennikarz
chodził do klubów na cosobotnie dyskoteki
nie rozmyślał nie walczył z systemem bawił się
haczył laski a może nawet i (niech stracę) bzykał

niekiedy obejmuje mnie ta niemożliwość potencji
znów jest rok 82 i stoję przed parawyborem
dyskoteka i nic się zmieni na zawsze albo
koncert i wszystko już nigdy będzie takie samo


Ajm raning friiijeee! Ajm raning fri!

przeklęty magiczny rok
bez spodziewanych kulminant
oczekiwanej katastrofy

przyniósł jednak za Żelazną
Kurtynę (szok!) koncerty
Żelaznej Dziewicy

jeszcze średnio metalowo świadomy
brachol cały czas nade mną pracuje
ciągnąc muzycznie za uszy do góry

tymczasem szaleję na Ajronach
non stop pod sceną metal pogo
potem potężne zaburzenia równowagi

nie raz dygam w uliczne lampy
obijam się o ludzi na chodnikach
brat doprowadza mnie do domu

to musiał być udany wieczór wolny
od autotrucizn duszy mej (przy której
barszcz Sosnowskiego to jedwab)

że nie tylko nie-śmierć mnie tu trzyma
bo już byłem martwy nim się urodziłem
i że statystycznie i tak wszyscy umrzemy

chodzi tylko o czas


Prince wstępuje do Klubu 27 z niewielkim 30-letnim opóźnieniem

najpierw brat przyniósł na kasecie „1999”
wydawało się to nieco plastikowe

dopiero koncerty Księcia poruszą mnie do żywego
ale to później – tymczasem Purpurowy deszcz

okazuje się przydatny w tańcu z licealną miłością
nieudolnie obłapiam jej imponujące piersi

musiałem to wyprzeć raczej przypominam sobie
The Cars i „(Who`s gonna) Drive (you home tonight?)”

choć może jednak bardziej „Why can`t I have you?”
ale to już w nieobjęciach innej płaskiej piętnastolatki

jak szczur w tym samym kole niepowrotu
idę szkolnym korytarzem na spacerniak

na znaczku z którym się obnoszę
wypisałem angielskim dla idiotów „I hate me”

zamiast myself (and I want to die jak
zaśpiewa dekadę później Kurt C.) – oto ja

na zawsze pierwszy wśród luzerów i
cokolwiek nie dziać się będzie mnie stanie się


Babilon upadł!

w 1985 będę pisać maturę tymczasem
do Polski przyjeżdża The Style Council i kręcą
wideo do utworu „Walls Come Tumbling Down”

jeżdżą po Warszawie tramwajami
grają z playbacku w klubie Akwarium
za oknami – Pałac Stalina

niejaki Szewczyk w Przebojach Dwójki
komentuje z przekąsem „Tylko tyle?
Spodziewaliśmy się więcej”

(nie musisz łykać tego gówna
możesz spróbować to zmienić
rządy i systemy padają)

jasne wcześniej Brygada śpiewała
Fallen fallen is Babilon
a Republika że Syberia przegra

ale teraz przyjechali tu oni
nakręcili teledysk i zmienili
oblicze ziemi (tej ziemi)

póki co nie zdaję sobie z tego sprawy
że jeszcze tylko cztery lata w błocie
i dopiero się spełni

Pan Bu znów nadaje
QR kod: Pan Bu znów nadaje