[po powrocie z Hiszpanii byliśmy mocno spłukani]

po powrocie z Hiszpanii byliśmy mocno spłukani
więc zacząłem sprzedawać różne rzeczy
książki wózki winyle biżuterię
ale najlepiej szło zioło
które przywieźliśmy z jednej farmy w Alpuharze

postanowiłem zabrać się do tego profesjonalnie
pod Halą Banacha kupiłem torebki strunowe
od sąsiadów pożyczyłem wagę
i przy kuchennym stole zabrałem się do porcjowania

po podłodze pełzała dziesięciomiesięczna Ida
zapach było czuć nawet na klatce
kleiły mi się palce
czułem się jak bohater „Pulp fiction”

pierwsi nabywcy szybko się znaleźli
ale nie przewidziałem jednej rzeczy
nie wiedziałem, że pali się nie liście
ale kwiatostany
trzeba było całą zabawę
zacząć od nowa


[w 2010 roku pracowałem na słuchawce]

w 2010 roku pracowałem na słuchawce
jako technik komputerowy z językiem czeskim
wtedy zachorowałem

nie mogłem zasnąć
budziłem się zmęczony
spadła mi odporność

rzuciłem pracę
ale przez kilka lat nie było nocy
żebym się nie wybudził
czasami udawało mi się znowu zasnąć
czasem tylko przewracałem się w pościeli
kiedy zbliżała się noc, czułem niepokój
zaczęły się problemy z koncentracją
bóle głowy, suche oczy, drażliwość
gorączki trwające po kilka tygodni

pilnowałem stałych godzin snu
przestałem wychodzić wieczorem
ograniczyłem czas przed komputerem

brałem trazodon, mianserynę, mirtazapinę
olanzapinę, sertralinę, ashwagandhę i mongolskie ziółka

na sen najlepiej działała olanzapina
za to w dzień zupełnie nie miałem po niej energii
odstawiłem ją po roku
wolałem być wkurwiony niż nieżywy

dziś znów prawie nie zmrużyłem oka
zamiast tego czytałem książkę Suljagicia
wiersze Šalamuna, Doležala i Barana
(Józefa, nie Marcina)


[po ukończeniu podstawówki]

po ukończeniu podstawówki
poszedłem z kolegami na pielgrzymkę do Częstochowy

pobudka była o czwartej
spaliśmy po stodołach człowiek przy człowieku
wtedy potrafiłem zasnąć gdziekolwiek
rozkładałem karimatę na poboczu
albo podczas mszy
i kimałem dopóki ktoś mnie nie obudził

wszyscy kochaliśmy się
w tej samej dziewczynie z Sulejówka

jednego dnia było zaćmienie słońca
jadłem wtedy kanapkę z paprykarzem
i piłem darmową maślankę z cysterny
oparty plecami o mur kościoła
na dziesięć minut zrobiło się ciemno

miałem strasznie mało kasy
i przez to sporo schudłem
w Częstochowie mama kolegi
zafundowała mi pieczonego kurczaka
ale całego wyrzygałem


[dziesięć lat temu]

dziesięć lat temu
mieszkając w Czechach
napisałem wiersz o Marcinie Gortacie
patrzącym na dwóch chłopaków
na szkolnym boisku

Ten z piłką ma dobry kozioł, często zmienia tempo,
wjeżdża pod kosz, ale nie trafia. Drugi zbiera. Teraz
chce grać tyłem.

dwa lata temu na Agrykoli
zerwałem więzadło w kolanie
wyskoczyłem do dwutaktu
ktoś wpadł na mnie, kiedy byłem w powietrzu
krzywo spadłem
potem darłem trawę z bólu

Kozioł, rolowanie, zwód, wyskok i punkty.
Tysiąckroć powtarzane ułamki sekundy,
po ostatnich treningach w wygaszonych salach.

wczoraj grałem na tym samym boisku
najpierw dwóch na dwóch
potem trzech na trzech

graliśmy picka, izolację
czasem zasłony bez piłki
całkiem siedział mi półdystans
chociaż spudłowałem kilka prostych rzutów

wygraliśmy wszystkie trzy mecze
potem pojechałem do domu wykąpać dzieci


[pies uciekał mężczyźnie]

pies uciekał mężczyźnie
a raczej odskakiwał kilka kroków w bok
i czekał, jakby to była zabawa
wtedy mężczyzna rzucał się na niego
ale pies był szybszy

teren był ogrodzony
więc nie miał tak naprawdę dokąd uciekać

to było na skwerze przy Wyspiańskiego


[często przejeżdżałem rowerem obok tego miejsca]

często przejeżdżałem rowerem obok tego miejsca
wiodła tamtędy moja trasa na Muranów
wracając do domu zjeżdżałem w dół
przez parking za Carrefourem
unosiłem głowę, żeby zobaczyć
czy nic nie jedzie
a potem Wyspiańskiego do Placu Henkla
to był ostatni odcinek drogi

zadaję sobie teraz pytanie, czy to mógł być
jakiś rodzaj tresury
chociaż milcząca zawziętość mężczyzny
świadczyła raczej o zmaganiach na poważnie
chwilami wyglądał na zrezygnowanego
udawał brak zainteresowania, żeby się zbliżyć
i zaatakować znienacka
ale pies nie dawał się nabrać

nie wiem, jak to się skończyło
kto wygrał
idąc do domu zastanawiałem się
czy spotkam ich jutro
w tym samym miejscu

Grzegorz Ryczywolski – Pięć wierszy
QR kod: Grzegorz Ryczywolski – Pięć wierszy