Floryda
dozorcy sypią popiół
autobusy zostały w zajezdni
popołudniem ruszyły w teren piaskarki
i cały budżet gminy rozjechały prywatne samochody
więc odjechała
w tym dniu gmina miała jeszcze kilku zmarłych na głowie
rozpychających się bądź co bądź na niewielkim metrażu
Garda
samochód
przeprosił mrugnięciem
Kliczko
padł pod jebnięciem
Andrzeja Sosnowskiego
Alberta Sosnowskiego
Herbatnik
Domy złudzeń domy cudze szadź
wiosną zakwitnie perz
wiersz zboczył z toru i zwalił się z nasypu
w dłoni trzymam skrobaczkę
ale proszę o wstrzemięźliwość
nie mowa o skrobaniu wyskrobywaniu
nie będzie wieców
i nawet nie będzie wzajemności
a może by tak poczytać
Herberta z herbatnikiem
przeanalizować kulistość Ziemi
zatrybić teorię wieloświatów
na przykładzie wiewiórki
niosącej żołędzie
no to
kogo teraz wyświęcicie kogo wygnacie
komu przyznacie mądrość
na której wieży zatkniecie sztandar
i w którym kierunku powiewać będzie
sumiennie
leje na to
nawet na deszcz któremu wszystko jedno
który nie jest miarowy i senny
który po prostu jest przykry
przykrzejszy od śnieżycy
Hipster
z Wiktorią zajrzeliśmy w trzy tajskie restauracje
Knut uwielbiał tu jadać
kucharz krztusił się zarostem
naczynia skupiły promień na jej płaszczu
więc rzuciła że zawsze udaje
i właściwie po co go szukać
skoro można tego nie robić
można sprzedać Suva
zadzwonić do barbera odwołać strzyżenie
w Wielkanoc pojawia się w domu
jestem kto mnie namaluje
Suva sprzedać nie pozwolę
promień skupił się na ołtarzu
Idę
grzebałem w szufladach w katakumbach
jelita ściągały gałki głębiej w oczodoły
wydawało mi się że bardziej
zaczynam poznawać siebie od środka
wyjdę z domu
spotkam kobiety w korporacyjnych spódnicach
które marzą o powrocie do mieszkania
zrzuceniu obuwia
teraz taksówkarzem może zostać każdy nawet
Jan Kowalski ze skrzynki na listy
agent GRU
koleś piszący wiersze który mógłby o tobie pomyśleć ciepło
odwieźć płaszcz gdybyś go przypadkiem zapomniała
mógłby wyliczyć mrugnięcia
w chwili gdy mówisz reszty nie trzeba
a później je pomnożyć dla utrwalenia
gdyż jak wszystkie inne jesteś wzorem
w układance cyfr taksometru
LED
estetyczni jesteśmy w dewocjonaliach
drogę oświetla fosforyzowany Jezus
migoczące exit
ścieżkę ten który przynosi
pozostały nam
rytuały zrodzone z miłości
osiągnęłaś doskonałość
rysy napięte
jak cięciwa jak djembe
ukwiały uczuć
Duchamp nad zatoką
nie ruszę grzbietem fali
nie mogę się zdecydować
ciężar nie wychylił się na żadną ze stron
noc niejasno nią jest
raczej przysypiającym dniem
któremu na mgłę sypią popiół
popiół na czoło sól na rany
Liba
Pierwszy raz gdy wyszedł zdążył pożegnać się z ojcem
poprawić broszkę dopiętą do dziecięcego płaszczyka
zawiesić landszaft lep zanieść zioła Najświętszej Panience
sprzedać zioło najsłodszej panience rozpalić ogień z brzasku
w dziupli być autorem kilku performansów
wieczór gładkolufowy psie zaprzęgi z kogutami
słony stolik oblizuje krawędzie
płakała przy nim treserka dzikich kotów
dla której wystąpiłby w reklamie Kitekata kici kicia
dla której poparłby postępową szarańczę
przytulił do serca rozdygotanego Żyda
Pyrzowice
mówi do mnie wiesz dobrze że wpadłeś
mam gorzką żołądkową
lub Walthera z serii kolekcjonerskiej
pamiętaj
nikt nigdy nie przeszedł odprawy
z dziurą w głowie
więc teraz
staram się wytłumaczyć dziewczynom
z ochrony lotniska
dziewczynom z obsługi odpraw
że wyjścia właściwie nie miałem
i chyba już wiem
dziś raczej nie polecę
Rybie oczko
Jesteśmy w tym samym układzie
ja mam marszczone czoło
od ukrywania się przed wirem rybich spojrzeń
i taki jestem obły w oku rybim
i nie rozumie mnie nic a nic
i kusi kusi płyń ze mną
nie rozumie nie mogę
tyle jest do zrobienia
wieczorem picie może jakiś film modelki
być może ktoś przyjdzie i przyjdzie się przywitać
przyniesie ryby na kolację
może nawet będziemy rozmawiać
i powie wpuść mnie do siebie
bądź ze mną zrobię ci porządek
zrobi mi nieporządek
nie rozumie nie mogę
tyle jest do zrobienia
ogród na płaskowyżu sieci na morzu
a gdy się obudzę powiem
zasypiałem w słońcu zasypiałem w smutku
powiedz mi nic nie pamiętam
zbliżyłem się i umarłem
byłaś tam wtedy
ścięło mnie przewróciło zabrało ze snu
a teraz mnie oddałaś wyplułaś
i co mam z tym uczynić
Śmiertelność i pudel
W trzydziestym roku życia pojąłem
własną śmiertelność
w Wigilię stłukłem bombki
będące rodzinną pamiątką
ojciec umierając machnął ręką
myślę że na sanitariuszy by spierdalali
pamiętam mówił bym panował
nad językiem w którym nie myślę
że
każdy pudel ma panią która słucha arii
potrafi przewidzieć śnieżyce otulić róże w waciane onuce
swoich kochanków przenosić przez próg jedną ręką
dla pikantności nacierając piersi papryczkami
kicając jak zając w miłosnym uniesieniu
Światy równolegle
Dzwonię pytam o pracę
piszę wiersze mówię
krztuszę się miętówką
zarząd powołuje mnie na
stanowisko
dziewięć głosów za
jeden wstrzymał się
patrząc na
pośladki protokolantki
krztusząc się miętówką
Transmisja
Nikną światła
gnoje grają świńskim pęcherzem
w tym roku świniobicie wypadło po Mundialu
ciekawe kiedy wypadnie wojna
nikną światła
gnoje jeszcze rzucają piszczelem
prószy śnieg matka pali w piecu
niekodowana transmisja ognia
ściągnęła niedowiarków w skrzypiącą noc