***
piąta rano
pies kładzie
ciepły pysk
na poduszce
śnił mi się w nocy
Franz Kafka
wieje wietr
kupuję bułki
odkurzam
wycieram biurka
biały telefon
rozmokły pet
w pisuarze
pojemnik na śmieci
zgniła mandarynka
skurczony grzybek
noworodek
w reklamówce
wracam
pada śnieg
płaczę
umieram
potem idę
spać
***
morgens um fünf
der hund legt
seine warme schnauze
auf das kissen
nachts träumte ich
von Franz Kafka
der wind weht
ich kaufe brötchen
sauge
wische bürotische
ein weißes telefon
eine aufgeweichte kippe
im pissoir
ein mülleimer
eine vergammelte mandarine
ein geschrumpfter pilz
ein neugeborenes kind
in der plastiktüte
ich komme zurück
es schneit
ich sterbe
dann gehe ich
schlafen
***
to żałosne
ty i ja
w tym pokoju
na talerzu
wyschnięta kanapka
z pomidorem
WC na półpiętrze
z czwartego
ktoś wyrzucił
suczkę Megy
niedziela
szczęśliwe miasto
dzwonki tramwajów
na niebie
ślady gołębi
w doniczkach
smutne rośliny
obejmują powietrze
zatrzymaj mnie
jestem śmiertelna
jak suczka Megy
***
wie lächerlich
du und ich
in diesem zimmer
auf dem teller
ein vertrocknetes
tomatenbrötchen
das WC im halbgeschoß
im vierten
warf jemand
die hündin Megy
aus dem fenster
sonntag
glückliche stadt
klingel der straßenbahnen
am himmel
spuren der tauben
in den blumentöpfen
traurige pflanzen
umarmen die luft
behalte mich
ich bin sterblich
wie die hündin Megy
***
przed McDonald`sem
umarła
narkomanka
i nic
tylko
na kolanach
podarła sobie
rajstopy
ludzie szli
na rogu Stawowej
trębacz
grał
ciszę
było słychać
w niebie
przechadzali się święci
i ona
z koralem
drzewa sandałowego
w ustach
***
vor McDonalds
starb
eine junkie
sonst nichts
nur
dass sie sich auf den knien
die strumpfhose
zerriss
die menschen gingen
an der ecke der Teichstraße
blies
ein trompeter
stille
man hörte es
im himmel
flanierten heilige
und sie
mit einer koralle
aus sandelholz
im mund
***
listopad
zamiast września
i nie było sierpnia
dzień
jak kukułcze gniazdo
w kuchni
bez okna
odgrzewam
mrożoną fasolkę
po bretońsku
i mam wizje
gej
o bardzo niebieskich
oczach
trzyma mnie
w ramionach
jestem
naga
jak Tower
w słońcu
***
november
statt september
und es gab keinen august
der tag
wie ein kuckucksnest
in der küche
ohne fenster
erhitze ich
tiefgekühlte bohnen
auf bretonisch
und habe eine vision
ein schwuler
mit sehr blauen
augen
hält mich
in den armen
ich bin
nackt
wie der Tower
in der sonne
***
czytam
“Pod wulkanem” Lowry`ego
jestem
w nawrocie
zakładan Konsulowi
skarpetki
woła
Ivonne
między nocą
a nocą
tequila
i tuberozy
biały
krótki sen
węże chłodzą
nam ciała
nie rozumiesz
hombre
***
ich lese
„Unter dem Vulkan“ von Lowry
habe
einen rückfall
ziehe dem Konsul
socken an
er ruft
Yvonne
zwischen der einen
und der anderen nacht
tequila
und tuberosen
ein weißer
kurzer schlaf
schlangen kühlen
unsere körper
du verstehst es nicht
hombre
***
pan
z tobą
mario
bezdomna
kochanku
gryzą
mnie wszy
***
der herr
sei mit dir
abeitslose
maria
geliebter
mich beißen
läuse
Aus dem Polnischen von Urszula Usakowska-Wolff
W tomie Poezja nie siedzi w słońcu / Poesie sitzt nicht in der Sonne Wydawnictwo Pop przedstawia po raz pierwszy w Niemczech reprezentatywny przekrój niezwykłej twórczości Genowefy Jakubowskiej-Fijałkowskiej. Jej zebrane w tym tomie wiersze przypominają klatki filmowe ze scenami z życia ludzi na marginesie społeczeństwa. Jest więc okazja, żeby odkryć poetkę, której lakoniczne i dlatego tak sugestywne opisy ciał zniszczonych przez przemoc i samookaleczenia, przez alkohol, narkotyki i inne choroby, przez odwyk i leki wywołują skojarzenia z poezją Gottfrieda Benna. On poznał cierpienia chorych ciał jako lekarz, ona jako osoba uzależniona i pacjentka cierpiała z powodu własnego ciała. W czasach obsesji na punkcie nieskazitelnej piękności i złudnej wiary w wieczną młodość poezja Genowefy Jakubowskiej-Fijałkowskiej jest niesłychaną prowokacją. To irytująca, często bolesna lektura, w której trudne do wytrzymania obrazy destrukcji i degeneracji mieszają się z poetyckimi obrazami: trzyma w napięciu i przykuwa uwagę od pierwszego do ostatniego wiersza.