Jeden z największych krytyków literackich Ameryki XX wieku Henry Louis Mencken (1) nazwał Carla Sandburga prawdziwym Amerykaninem z krwi i kości, w którym każde uderzenie pulsu jest amerykańskie.  Natomiast prezydent USA Lyndon B. Johnson podczas ceremonii pogrzebowych powiedział: Carl Sandburg był czymś więcej niż głosem Ameryki, bardziej niż poetą siły i talentu. Był Ameryką. Znaliśmy go i ceniliśmy jako barda demokracji, był głosem ludzi, naszego sumienia i kronikarzem prawdy, piękna i doświadczeń.(2) Poezja autora  tomu Chicago sięga głęboko swoimi korzeniami w podłoże amerykańskiego życia i była (jest) witalną częścią amerykańskiej kultury. Poeta z środkowego zachodu Ameryki jako jeden z nielicznych dostąpił już za życia sławy i uznania, a nawet zaszczytów i nagród. Krakowski poeta i tłumacz Leszek Elektorowicz napisał: Nieco zapomniana, niesłusznie, poezja Sandburga może dziś służyć za prawzór współczesnej – sprozaizowanej i kolokwialnej – młodej poezji nie tylko amerykańskiej.(3) Trudno tutaj się nie zgodzić z polskim poetą, czas jest bezlitosny dla wszystkich twórców, ale trzeba dodać, że obok Roberta Frosta, Carl Sandburg zajmuje bardzo wysokie miejsce w panteonie narodowym  amerykańskiej poezji pierwszej połowy XX wieku.

Carl Sandburg  – jego reputacja i kariera, jako ważnego poety amerykańskiej sceny,  nabrała znaczenia dopiero po publikacji następujących tomów: Cornhuskers (1918), Smoke and Steel (1920) i Slabs of the Sunburnt West (1922). Otrzymał trzy nagrody Pulitzera, dwie za poezję, trzecią za biografię Abrahama Lincolna. Poeta zajmował się różnorodną tematyką, od wojny, poprzez konflikty rasowe, linczowania, samosądy motłochu i nierówności społeczeństwie kapitalistycznym, także wykorzystywaniem dzieci przez fabrykantów oraz choroby, wypadki i urazy w miejscu pracy.  Poeta w swojej pracy dziennikarskiej w Chicago Daily News i Gazeta Enterprise Association (NEA), stał się wykwalifikowanym reporterem śledczym z wielkim wyczuleniem na biedę i nierówność społeczną. Sandburg nie stronił od przekazywania emocji wprost, nie zachowując powściągliwości, mówił to, co mu na sercu leżało, bez żadnej dyskrecji i poetyckiej elegancji, tworząc bardzo żywiołową poezję, która już wtedy dla wielu była punktem wyjścia do zrozumienia Ameryki, amerykańskiej tożsamości. To bardzo osobiste spojrzenie na Amerykę, jej problemy z jakimi się borykała, bez żadnych eksperymentów słownych czy poetyckich. Poszukiwanie „rozczarowania” wśród jego poetyckich bohaterów uczyniło go kronikarzem swoich czasów, w których przyszło mu żyć.

Dla poety, bystrego obserwatora życia w mieście lub amerykańskich równin poezja to nie tylko spontaniczny wybuch głębokich uczuć, ani rozpamiętywanie wzruszenia w spokoju ducha. Rozumiał on poezję jako coś ważnego, jako dodatek do demokracji, która dla niego była żywą istotą, a samo Chicago było i jest ostoją partii demokratycznej Stanów Zjednoczonych. Dla Sandburga poezja pełniła funkcję nie tylko „pięknych słów” , bo piękno nie jest celem tworzenia, układania strof, ale godnością człowieka. Przez godność człowieka rozumiał nie ilość posiadanych luksusowych towarów, wygodny styl życia, akumulację kapitału, komfort i przepych.  Poezja powinna dopominać się w imieniu biednych i pokrzywdzonych równości społecznej (czarnoskórzy, emigranci, Indianie ). Poezja powinna opiewać pracę, za którą człowiek będzie wynagrodzony uczciwie, chleb na stole i pełne żołądki dzieciaków, wsparcie dla związków zawodowych, powszechną służbą zdrowia, równością szans, łatwiejszy dostęp na nauki i kultury. Łączy obowiązki poety z obowiązkami narratora codzienności. Jego dykcja poetycka – odnieść można wrażenie – została ustalona na początku drogi poetyckiej. On nie poszukuje własnego języka poetyckiego, jakiegoś wypreparowanego własnego „głosu poetyckiego”. Związał się on z ideologią socjalistyczną, nie jest głuchy jak pień, a serce jego nie jest z kamienia, sytuacja rodzinna, osobista określiła jego etap poszukiwań artystycznych.

Gdy inni poeci, rówieśnicy Sandburga debiutujący w podobnym czasie, np.  Ezra Pound, Wallace Stevenson,  Robinson Jeffers, Amy Lowell,  Edgar Lee Masters, T. S. Eliot,  Conrad Aiken, Vachel Lindsaya i inni, nie mieli większego zainteresowania społeczeństwem amerykańskim i rodzącą się klasą robotniczą oraz kapitalizmem, a nawet historią Ameryki, jej kulturą i tradycją,  Ameryką w ogóle.  Na przykład Eliot i Pound wyjechali do Europy i tam pozostali do końca życia, jawnie kpiąc z Ameryki i jej kowbojów,tradycji,  ludzi prostych bez kultury. Oni potrzebowali Europy, średniowiecza, kultury antycznej, mitów greckich i rzymskich, dorobku cywilizacji dwóch tysięcy lat, aby żyć i tworzyć. Robert Frost wyjechał do Anglii z rodziną, tam szukał środowiska do pracy twórczej, i tam wydał swoje dwie pierwsze książki w Londynie w 1913 roku  A Boy’s Will,  a w  roku 1914 North of Boston.  

W. C. Williams, jeden z nielicznych poetów  amerykańskich, który świadomie na początku swojej kariery poetyckiej odrzucił dorobek kulturalny Europy, zastosował w swojej poezji potoczny język, miejscowy idiom, zainteresował się Ameryką jako źródłem do inspiracji twórczych, a bieda i tzw. niziny społeczne z New Jersey, przedmieść Nowego Jorku,  stały się dla niego tematem wielu wierszy. Tak jak dla Sandburga preria i jej mieszkańcy była wielkim wezwaniem poetyckim, tak  dla Williamsa miasto Patterson, jego historia i jego mieszkańcy byli poetycką inspiracją. Sandburg korzysta z wernakularnych (miejscowych) obrazów (images), koncentruje się na tradycyjnie zmarginalizowanych segmentach społeczeństwa,  wykorzystując swoją wyobraźnie poety i idiom ludzi pracy (blue -collar workers).  Wszystko to razem zaowocowało poetycką siłą tak bardzo charakterystyczną dla  jego poezji w pierwszych trzech dekadach XX wieku. Podobnie jak dużo później poeta Charles Bukowski, tak i wielu pisarzy Beat Generation, zwraca uwagę na pracowników fizycznych, interesuje się miastem, Ameryką jej mieszkańcami, uwypukla potoczny język w prostym stylu narracyjnym. Można zapytać się dlaczego Charles Bukowski stał się jednym z najbardziej oryginalnych amerykańskich poetów, dlaczego wybrano go jako głos całego pokolenia niezadowolonych Amerykanów.  Odpowiedzią jest Carl Sandburg, najbardziej oryginalny „Głos Ludu”, który był i jest jednym z najbardziej wyjątkowych amerykańskich poetów naszych czasów.

Biografia Carla Sandburga jak i jego poezja składa się emocji, tego co przeżył, doświadczył ciężkiego, ale jednak ciekawego życia, które uczyniło z niego „Poetę Ludu”. Jak na Amerykanina przystało wiele razy w swoim życiu zmieniał miejsca zamieszkania,  wędrował za pracą, wygodniejszym życiem, etc. Mieszkał w miejscowości Harbert w stanie Michigan, a następnie na przedmieściach Chicago. Mieszkał w Evanston, zanim osiedlił się w 331 S. York Street w Elmhurst. W miejscowości tej mieszkał dość długo, bo od 1919 do 1930 roku. Wraz z rodziną przeniósł się do stanu Michigan, Wisconsin, Colorado, etc. Spędził większość swojego życia na Środkowym Zachodzie, zanim przeprowadził się do Północnej Karoliny, zmarł tam 22 lipca 1967 roku w miejscowości Flat Rock. Już za życia jego nazwiskiem nazywano ulice, szkoły podstawowe i średnie, biblioteki, rożnego rodzaju instytucje kulturalne, społeczne, naukowe.  Umarł jako jeden z najbardziej znanych i lubianych poetów Ameryki.

Carl Sandburg urodził się 6 stycznia 1878 roku w rodzinie szwedzkich emigrantów w miejscowości Galesburg w stanie Illinois. Różne źródła podają różne  pochodzenie nazwiska poety. Jedne (20th-century American Poets), że ojciec poety  nazywał się  August Johnson i był kowalem, inne, że August Sandberg, ciężko pracował jako kowal na kolei, aby utrzymać rodzinę składającą się z sześciorga dzieciaków, nie mógł sobie pozwolić na kształcenie dzieci. Starszy brat Carla wraz z siostrą (4) – zmienili nazwisko ojca – Sandberg na Sandburg, bardziej brzmiące po amerykańsku, aby dzieci się z nich nie śmiały i nie kpiły z ich szwedzkich korzeni, bo bycie Szwedem pod koniec XIX wieku w Ameryce nie należało do przyjemności. I tak Carl Sandberg został Charlesem Sandburgiem.  Amerykanie ogólnie mówiąc, uważali w tamtych czasach Szwedów za pijaków i nierobów, ludzi prostych. Zmieniane nazwisk przez emigrantów w Ameryce nie było niczym szczególnym. Setki tysięcy, jeśli nie miliony Polaków też zmieniało i zmienia swoje polskie nazwiska na amerykańskie z wielu powodów m.in, słowiańskie nazwiska są trudne do wymówienia, albo łatwiej z angielskim nazwiskiem znaleźć pracę, awans społeczny, etc.

Carl Sandburg znany z wielu zajęć i zawodów był amerykańskim pisarzem i redaktorem, socjalistą, dziennikarzem, historykiem, muzykiem, ale najbardziej utrwalił się w pamięci jako poeta.  Rozpoczął pracę zawodową już w wieku 13 lat (w ósmej klasie) roznosząc mleko i lód, sprzedawał banany i pomarańcze na rogu ulicy, był najemnym pracownikiem rolnym. Z wczesnego okresu życia wspomina najmilej dwie prace: czyścibuta i zamiatacza podłóg w zakładzie fryzjerskim pana Humphrey’sa. Od wieku około czternastu lat do ukończenia siedemnastu lub osiemnastu lat pracował jako odźwierny w zakładzie fryzjerskim Union Hotel w Galesburgu. Potem znów roznosił mleko przez 18 miesięcy. Jak wielu chłopców w jego wieku postanowił pomóc rodzicom, poprzez wyprowadzkę z rodzinnego domu. Wyruszył w „szeroki świat, zarabiając na siebie”, wyjechał na zachód z Illinois do Iowy, potem jeszcze dalej na zachód, do Nebraski, następnie w kierunku Kolorado, a następnie na wschód do Kansas i Missouri. Carl pracował jako zbieracz jabłek, kelner, kucharz, jako robotnik w zespole jakiś grup kolejowych i w zespole omłotu pszenicy, został murarzem i robotnikiem rolnym na pszenicznych równinach stanu Kansas.  Następnie przeniósł się do Kolorado, gdzie zaczął pracować jako chłopak do wszystkiego: przynieś, podaj, pozamiataj w hotelu w Denver.  Gdy ta stosunkowo lekka praca mu się znudziła został ładowaczem węgla w Omaha w stanie Nebraska.

Dla Carla Sandburga samo życie stało się uniwersytetem, a nauczycielami i wykładowcami przyszłego poety zostali zwykli ludzie bez wykształcenia, ale za to z wielkim sercem i życiowym rozsądkiem, ludzie prości jak on, o najróżniejszych poglądach na życie, politykę, religię, Boga, o różnych poglądach moralnych i etycznych. Czcigodni ojcowie rodzin śpiący we własnych łóżkach i domach, pijacy pod mostem lub w bramach ulicznych, dostojne matrony i złodziejaszki. Starzy i młodzi. Kochający życie i bankruci życiowi, ci, którzy ciężko pracowali od świtu do nocy i ci, którzy wstawali przed południem z bólem głowy znudzeni wczorajszym dniem, niewiedzący, co zrobić z resztą dnia. Zapewne takich wykładów i wykładowców nie mógł mu zapewnić żaden uniwersytet na świecie, żaden profesor nie mógłby mu wytłumaczyć, na czym polega ludzkie szczęście, co jest złem, co to znaczy żyć.

Carl Sandburg w swojej biografii napisał, że gospodarka amerykańska na przełomie XIX i XX wieku nie była w najlepszej kondycji, dawała się we znaki wszystkim w całej Ameryce, ale prawdziwy kryzys nastąpił dopiero w latach dwudziestych XX wieku.  Niesamowity rozwój gospodarczy po wojnie domowej sprawił, że Stany Zjednoczone rozwinęły się w potęgę przemysłową świata. Kolej, budowa kanału panamskiego, przede wszystkim sieć połączeń kolejowych, dzięki którym połączono  brzegi obu oceanów. Powstały pierwsze gigantyczne korporacje m.in. stali, maszyn rolniczych, okrętów. Rozwinął się przemysł naftowy, wydobywczy, chemiczny, bawełniany, rozwinęło się górnictwo węgla kamiennego. Dzięki szybkiemu rozwojowi powstały wielkie fortuny: Johna Morgana, Johna Rockefellera, Andrew Carnegiego. Prawdą jest, że tysiące emigrantów z Europy masowo przybywało do Ziemi Obiecanej, podejmując się każdej pracy za „byle jakie” pieniądze, aby nie umrzeć z głodu. Nastąpiło wielkie przemieszczanie się ludności z farm do miast,  czarnoskórych z południa  na północ, do wielkich miast. Tysiące ludzi bez stałej pracy i zajęcia, często włóczęgów zwanych hobo i robotników sezonowych, podróżowało na gapę pociągami towarowymi w poszukiwaniu pracy po całym kraju, wśród nich młody przyszły piewca amerykańskich prerii chętnie do nich się przyłączył.

Carl nauczył się od swoich kolegów hobos pieśni i ballad, które śpiewali nocą w obozach przy wieczornym posiłku po ciężkim dniu. Lata włóczęgostwa, lata ciężkiej pracy z czasem zaowocowały wydaniem w roku 1927 antologii pt. American Songbag, która cieszyła się ogromną popularnością, miała wiele edycji, a sam poeta, gdy osiadł już na stałe w mieście, był prawdopodobnie pierwszym amerykańskim piosenkarzem miejskim, który podczas spotkań autorskich grał na gitarze, na wykładach akademickich i recitalach poetyckich, dokonywał nagrań radiowych na długo przed innymi. Z antologii tej do dzisiaj korzysta wielu wspaniałych piosenkarzy folk, m.in. znany piosenkarz protest song, aktywista socjalistyczny Pete Seeger, który z wielkim uznaniem wypowiadał się o tej pracy.

Sandburg, śpiewak pieśni ludowych i ballad, był znany w pierwszych dekadach XX wieku w Ameryce jako podróżujący bard – nazywano go „głos śpiewającej Ameryki”. Miał  kontakt z szeroką publicznością, rozmawiał z ludźmi o ich troskach i zmartwieniach, był czuły na ludzką biedę i krzywdę. Rozmowy te znalazły swój wydźwięk w jego poezji, jego wiersze są przesiąknięte ludzką szarą egzystencją. (Mag, Cebulowe dni). Jego interpretacja utworów była niezapomnianą, siła głosu, akcent środkowo-zachodniej Ameryki, bogaty rytm, dramatyczne pauzy, wszystko to czyniło, że był niezrównany.  Był swoim własnym akompaniatorem tekstów i to nie byle jakim muzykiem; grał na gitarze na tyle dobrze, że był uczniem Andresa Segovii (5). Piosenki / wiersze śpiewał głosem, jak określono, „w którym [słyszałeś] jęki farmy, jęki sapiących Murzynów.”  Poza nim najsłynniejszymi bardami Ameryki byli Woody Guthrie oraz Bob Dylan.

Sandburg to nie tylko poeta, ale całe zjawisko poetyckie, chłopiec, któremu zabrało wiele czasu zanim zrozumiał, że słowami można walczyć tak samo jak pięściami, który zbuntował się, a poezję użył przeciwko… no właśnie, przeciwko czemu? Przeciwko podłości świata rządzonego przez pieniądz i pseudointelektualistów, pseudo-polityków, pseudo ludzi o pseudo możliwościach z pseudo moralnością, niemających pojęcia, czym jest życie, człowiek, człowieczeństwo. Wiersz Rząd napisany po latach mówi to, co wtedy czuł i myślał o władzy. Jak podają strony internetowe (Academy of American Poets), gdy wybuchła wojna hiszpańsko-amerykańska, przyszły poeta zgłosił się na ochotnika do wojska i stacjonował w Puerto Rico z szóstą piechotą Illinois (Sixth Illinois Regiment of State Militia), lądując w Guánica w Puerto Rico 25 lipca 1898 roku. Nigdy jednak nie uczestniczył w żadnej bitwie czy potyczce, na słonecznej wyspie spędził osiem miesięcy. Podczas służby spotkał się z uczniem z Lombard College, małej szkoły znajdującej się w jego rodzinnym mieście. Młody człowiek przekonał Sandburga, by po powrocie z wojny zapisał się do Lombardii. W szkole zwrócił na siebie uwagę profesora Philipa Greena Wrighta, który nie tylko zachęcał go do pisania, ale także zapłacił za wydanie jego pierwszego tomu poezji, broszury o nazwie Reckless Ecstasy (1904). Poeta przez cztery lata uczęszczał do Lombard, nigdy jednak nie otrzymał dyplomu.

Sandburg  przeprowadził się do miejscowości Milwaukee w stanie Wisconsin i wstąpił do Partii Socjaldemokratycznej, która znana była jako Partia Socjalistyczna Ameryki. Był sekretarzem Emila Seidla, pierwszego socjalistycznego burmistrza w Ameryce w Milwaukee (WI) w latach 1910-1912. Z przyszłą żoną Lilian Steichen, nauczycielką, absolwentką University of Chicag,  też o poglądach socjalistycznych, zapoznał się w biurze Partii Socjaldemokratycznej w 1907 roku, a ta wyszła za mąż za niego w roku następnym. To na jej prośbę poeta  powrócił do swojego imienia Carl, i też dzięki żonie zadebiutował w magazynie „Poetry”, bo to ona wysłała jego wiersze do redakcji.(6) Miał z nią udane życie i trzy córki. Jak na poetę zachowywał się dziwnie, nie pił, nie brał narkotyków, nie łajdaczył się. Był wspaniałym ojcem, przez całe swoje życie wspomagał finansowo dwie córki, które od urodzenia miały poważne problemy zdrowotne.

Po zakończeniu pracy jako sekretarz socjalistycznego burmistrza w 1912 roku poeta powrócił do Chicago. Dla świata literackiego Carl narodził się w wieku 36 lat w marcu w roku 1914, publikując siedem swoich wierszy w magazynie „Poetry łącznie z tytułowym wierszem pt. Chicago.  Wiersz ten wygrał pierwszą nagrodę – 200 dolarów (wtedy zarabiano ok. 40 dolarów tygodniowo). Pismo było wydawane w miejscowości Evanston na przedmieściach robotniczego Chicago. Redaktorce Harriet Monroe spodobały się wiersze gniewnego poety i zachęciła go do dalszego pisania w tym stylu, który już sobie obrał, naturalny i swobodny, jednocześnie niewyszukany, taki zwyczajny. Swoją poezją bardzo przypominał jej Walta Whitmana, nie można było jednak traktować jako komplement, bo poeta z Chicago za bardzo stał się whitmanowski, co dość często mu akademicy wypominali.

***

Poemat Chicago  jest napisany w pierwszej osobie. To  jeden z  najważniejszych utworów, od którego powstał tytuł tomiku wydanego w 1916 roku. Sam tytuł podpowiada, że wiersz jest o mieście Chicago, które poeta wychwala, podziwia, ale także wystawia mu złą opinię jak młodzieńcowi, który jest skory do zaczepek i rękoczynów. Rzeczownik Chicago w wierszu nie występuje. Gdyby nie było tytułu  Chicago, sam poemat mógłby z powodzeniem „podpowiedzieć” czytelnikowi, że właśnie poeta napisał o Chicago, mieście, które mimo wielu wad on kocha i szanuje, a nie o innym przemysłowym wielkim mieście Ameryki.  Sandburg pisze głosem „zwykłego człowieka”.  Chicago  uderza czytelnika „ulicznym” idiomem jego pierwszych pięciu wersów;

Hog Butcher for the World,
Tool Maker, Stacker of Wheat,
Player with Railroads and the Nation’s Freight Handler;
Stormy, husky, brawling,
City of the Big Shoulders:

Poemat zaczyna się od staccato listy zawodów w Chicago (rzeźnika, producenta narzędzi, żniwiarek), a następnie trzy przymiotniki (epitety), które pokazują rolę tych zawodów w życiu całodziennym miasta. Carl Sandburg nazywa je „burzliwe, silne, awanturnicze”, tworząc aurę witalności, i dynamiki miasta, nadając mu cechy ludzkie (spersonifikowanych pojęć).

Wiersz rozpoczyna się od wersu; „Hog Butcher for the World / Świński rzeźnik świata, albo rzeźnik tuczników świata”. Ten prozaiczny zawód rzeźnika bardzo jest potrzebny ludziom, rzeźnik zabija,  i „karmi” mięsem. Problematyczne jest też określenie ”Stacker of Wheat”, co można przetłumaczyć jako “ładowacz zboża”, albo taśmociąg podający snopki zboża, czyli taki mechaniczny ładowacz zboża, lub po prostu żniwiarka.  Maszyna ta zostało udoskonalona  przez  Cyrusa McCornika, który rozpoczął produkcję  i dystrybucję jej w Chicago na  cały świat. Warto też zwrócić uwagę na to, że słowa takie jak Hog Burtcher,  (Rzeźnik tucznika), Tool Makers, (Producent, Wytwórca Narzędzi) lub Big Shoulders (Wielkie Ramiona) są pisane z wielkich liter, bo są ważne dla poety, tak samo jak tytuły: profesor, doktor, magister, etc.  Sam poemat zaczyna się w bardzo dynamiczny sposób, mówca uosabia miasto (nadaje mu ludzkie cechy), opisując go jako „rzeźnika wieprzowego”. Zwracamy uwagę, że mówca nie mówi, że Chicago „to miasto, w którym żyją rzeźnicy  Hog Butchers lub nawet,  że miasto jest „miastem rzeźników Hog Butchery.  Narrator  mówi wprost, dzięki czemu  miasto tworzy w wyobraźni czytelnika obraz (images) Chicago. To tak, jakby samo miasto żyło i oddychało jak człowiek, rzeźnik. Ważny jest też  wers: “Player with Railroads and the Nation’s Freight Handler / Główny gracz na kolei i Krajowy Przewoźnik Towarów”. Tak, Chicago było i jest ważnym węzłem kolejowym pomiędzy wschodem, a zachodem Ameryki, pomiędzy północą, a południem.

Pierwsza część wiersza jest gwałtowna i szybka, podobnie jak samo miasto, w którym żyje kilka milionów ludzi. Zwrotka kończy się metaforą miasta o wielkich ramionach, niczym silny młody człowiek z rozłożonymi ramionami czeka na innych; zaprasza do miasta i wita przyjacielsko z szeroko rozłożonymi ramionami. Poeta w ten sposób tworzy więź między miastem, a jego mieszkańcami, rozpoczyna proces łączenia ludzkich cech z abstrakcyjną „ideą miasta”. Ponadto, każdy, kto jest identyfikowany z miastem, wydaje się reprezentować połączenie jednostki i uniwersum. Jest to zgodne z życzeniem Sandburga, aby podnieść ludzi pracy do godności innych zawodów nadając im większy status w strukturach społeczeństwa.

Poemat jest napisany wierszem wolnym, nie oznacza to jednak, że jest to bezkształtny bałagan jak u Whitmana. Sandburg słynął z długich wersów i wiele z nich zaczyna się od tych samych słów (anafora). „They tell me you are wicked”. Mówią mi, że jesteś ohydny, “And they tell me you are crooked”. Mówią mi, że jesteś oszustem. “And they tell me you are brutal”.  Mówią mi, że jesteś brutalem. Sandburg jako jeden z pierwszych poetów amerykański wprowadza do poezji słownictwo ulicy. Słowa takie jak: brawl, brutal, wanton, sluger, fierce, flinging, coarse powodują, że wiersz staje się nie tylko łatwym w odbiorze, ale trafia do bardzo szerokich mas, dla których poezja kojarzyła się z wyszukanym językiem.  

Chicago

Świński Rzeźnik świata,
Konstruktor Narzędzi, Żniwiarek,
Ważniak na Kolei i Krajowy Przewoźnik Towarów;
Porywczy, krzepki, wyzywający
Miasto Wielkich Ramion:
Mówią mi, że jesteś rozpustne i ja im wierzę, sam widziałem twoje umalowane
          kobiety pod lampami gazowymi wabiące chłopców ze wsi.
          Mówią mi, że jesteś oszustem i odpowiadam: tak,  to prawda, widziałem,
          Jak zabójca sprzątnął gościa i co i nic zabija dalej.
Mówią mi, że jesteś chamem, a moja odpowiedź brzmi: Na twarzach kobiet i dzieci   
Widzę oznaki bezsensownego głodu.
          Przyjdź i pokaż mi inne miasto z głową do góry, śpiewającą tak dumnie, że żyje, 
          Ordynarnie, silnie i przebiegłe. Po otrzymaniu odpowiedzi ponownie zwracam się
          do tych, którzy drwią z tego mojego miasto, drwiną odpowiadam na drwinę
Mówię im: przyjdźcie i pokaż mi drugie takie miasto z podniesioną głową śpiewające
          tak dumnie, że żyje, tak ordynarne, silne i przebiegłe
Rzucając gromy i pioruny pośród ciężkiej piętrzącej się harówki jest tu
          w pracy taki wyrośnięty odważny osiłek bitny ma tle małego słabego miasta
          Wściekły jak pies z wywieszonym jęzorem gotowy do działania, przebiegły
jak dzikus przeżarty pustką wokół,
Z gołą głową,
Łopatą
Rujnuje
Planuje
Buduj, łam, burz

W kłębach dymu, pyle na ustach, śmieją się białe zęby,
Pod strasznym ciężarem przeznaczenia śmieje się jak młody człowiek tylko potrafi,
          Jak prostacki wojownik śmieje się bezczelnie,
          bo nigdy nie dostał kopniaka,
          Chełpi się i śmieje, pod nadgarstkiem puls, a pod żebrami serce ludzkie,
          Śmiej się!
Śmiej się porywczy, krzepki, wyzywający śmiechu Młodości,
          Pół nagi, śmierdzący potem, dumny Rzeźniku,
          Konstruktorze Narzędzi, Snopowiązałek, Ważniaku na Kolei
          Krajowej.

Poemat Chicago zaczyna i kończy się, powtórzeniem pierwszych pięciu wersów z początku na końcu poematu z tą różnicą, że początek to bardzo krótkie wersy, a koniec to strony zapisane na szerokość kartki:

Laughing!

Laughing the stormy, husky, brawling laughter of Youth, half-naked, sweating, proud to be Hog Butcher, Tool Maker, Stacker of Wheat, Player with Railroads and Freight Handler to the Nation.

Sandburg opublikował go w roku 1914, natomiast miasto  zostało założono w 1833 roku i nic wspólnego z tym z roku 1914 już nie miało, poza nazwą. Przez 80 lat w przeciągu jednego ludzkiego życia z małej wioski łowców skór bobrowych,  z małej osady stało się gigantem przemysłowym. Chicago jest  młodym miastem w porównaniu z  innymi wielkimi miastami świata, takimi jak Londyn, Paryż czy Rzym, dlatego PIEWCA PROLETARIATU opisuje je jako młodzieńca, jeszcze nie dojrzałego. Poeta mówi: “Śmiej się / Śmiej się porywczy, krzepki, wyzywający śmiechu młodości / pół nagi, śmierdzący potem, dumny rzeźniku”. Czyż taki nie jest młody mężczyzna, a epitety: porywczy, krzepki, wyzywający, jak najbardziej pasują do młodości. Młodość ponoć ma swoje prawa, musi się wyszumieć i znaleźć swoje miejsce w życiu. I o tym jest poemat Chicago.

***

Debiut. Tomik Chicago poems. 1916.

Nowojorskie wydawnictwo Henry Holt and Company wydało tomik wierszy pt. Chicago poems, którym Carl rozpoczął swą literacką karierę nie tylko amerykańską, ale i międzynarodową. Tomik ten zawierał odważne, realistyczne portrety miasta Chicago rozpisane na ciężko pracujących mieszkańców; mężczyzn, kobiet i dzieci. Wiersze napisane prozą poetycką, zwaną także wierszem wolnym, opiewają losy ludzi, którym nie za dobrze w życiu się układało. Jest to podwójny obraz klęski i nadziei zbiorowego bohatera, (ludu amerykańskiego), który pomimo wszystko ocalał, nie umarł z głodu ani zimna, w walce o przetrwanie dosłownie na gołej ziemi, żyje. Jego wiara w siłę i moc życia, w to, że poeta ma publiczny obowiązek mówić o swoich czasach, ustanowiła jego dziedzictwo jako „Poeta ludu”, który wpisał się w kulturę amerykańską jako jej ikona. Poza nim tylko w świadomości amerykańskiej tak mocno utkwił Walt Whitman i Mark Twain.

Chicago Poems zawierała odważne, realistyczne portrety pracujących mężczyzn, kobiet i dzieci, w nich znalazł swoją inspirację poetycką do pisania wierszy. W amerykańskim społeczeństwie i amerykańskim krajobrazie odnalazł swój głos po długich, samotnych poszukiwaniach i zmaganiach. Troski i zmartwienia społeczne odbiły się szerokim echem w jego twórczości. Ustawia on swój głos poetycki już nie jako drugi Walt Whitman, ale jako piewca proletariatu amerykańskiego. Obraz wielkiego miasta Chicago, które w roku 1871 roku doświadczyła wielka katastrofa pożaru. Miasto – ruiny i zgliszcza. Z 300 tys. mieszkańców około 100 tys. straciło dach nad głową, a 250 osób zginęło. To nieszczęście dało okazję na zaprojektowanie i zabudowanie nowego miasta z nowymi rozwiązaniami urbanistycznymi i architektonicznymi. Nowa architektura stała się oryginalna, powstał nowy „styl chicagowski”. Tworzą go znani architekci Louis Sullivan, Mies van der Rohe i Walter. W 1885 roku zbudowano pierwszy na świecie wieżowiec Home Insurance Building. W 1893 roku w Chicago odbyła się Światowa Wystawa Kolumbijska, która przyciągnęła ponad 20 milionów gości.

W 1886 w Haymarket, (plac w Chicago), rozpoczęły się demonstracje robotnicze pracowników rzeźni oraz pakowaczy mięsa, którzy zajmowali się jego produkcją i wysyłką. Zwane są także jako „Haymarket affair” lub „Haymarket massacre”. W krótkim czasie przerodziły się one w strajk robotników, którzy domagali się zniesienia 12-godzinnego dnia pracy, wprowadzenia 8-godzinnego czasu pracy oraz podwyżki wynagrodzeń. 1 maja 1886 rozpoczęły się starcia z policją, a 3 maja w ich wyniku zginęło sześciu robotników. Robotnicy w odruchu protestu zaczęli się gromadzić na Haymarket Square. Następnego dnia w trakcie trwającego wiecu w tłum protestujących i policjantów została wrzucona bomba – zginęło od niej 11 osób, wielu było rannych. W odpowiedzi policja otworzyła ogień do zgromadzonych. W 1906 roku dziennikarz, pisarz Upton Sinclair opublikował powieść „The Jungle”, w której ujawnia okrutne i niebezpieczne praktyki w miejskim przemyśle mięsnym w Chicago.

W 1894 r. 11 maja, pracownicy (prawie 4000 ludzi) fabryki Pullman Company (największy producent luksusowych wagonów na świecie), rozpoczęli dziki strajk w odpowiedzi na ostatnie obniżki płac. Wywołało to paraliżujący bojkot w ruchu kolejowym. Strajk i bojkot zamknęły większość transportu towarowego i pasażerskiego na zachód od Detroit w stanie Michigan.(7)

Chicago to wielka stacja komunikacyjna dla kolei, statków, rodzącego się transportu. Główny zespół portowy Wielkich Jezior. Największy węzeł kolejowy na półkuli zachodniej, krzyżuje się tu dziesiątki linii kolejowych, a w ciągu doby jest odprawiane ponad tysiąc pociągów. Chicago stało się największą rzeźnią świata, w nim przetworzono więcej mięsa niż gdziekolwiek indziej. Nigdzie więcej na świecie nie zabijano tyle zwierząt, co w Chicago, a w rzeźniach znajdowało pracę tysiące pracowników ze wszystkich kątów świata, łącznie z Polakami.

Bez znajomości i zrozumienia tych faktów, trudno będzie zrozumieć poezję Sandburga. To on stanął naprzeciw tego wszystkiego, „mały człowiek” ze swoimi codziennymi zmartwieniami, opisał naturalistycznie, co zobaczył, co zrozumiał, kto wie, czy wiersze nie zostały oparte na jego własnych doświadczeniach, bliskich i znajomych mu ludzi.  Miał sympatie do socjalizmu, ale w amerykańskim wydaniu, one uczyniły, że dojrzały już i ciężko doświadczony stał się poetą demokracji chwalącej rolników i pracowników fabrycznych, emigrantów, wszystkich tych, którym pot leje się po plecach, od fizycznego wysiłku,

W  tomie Chicago poems  poeta mówi wyraźnie,  żywo, szczera ekonomia języka amerykańskiego, to lekcje pobrane na Uniwersytecie życia, który oferował mu także lekcje  języka poetyckiego, który w jego przypadku jest podobny do zwykłej mowy prostych ludzi, języka pozbawionego tych wszystkich retorycznych ozdób poetów akademickich, które mało znaczą, a jeszcze mniej są potrzebne, bo sprawiają wrażenie nienaturalnych. A dla poety stworzenie własnego języka jest bardzo ważne, bo z czym porównać mowę naturalną, oddychającą czystym powietrzem, oferującą całą gamę kolorów i odcieni znaczeń, czułą na zimno i miłość, wrażliwą na ton wypowiadanych słów, którego nie oszuka się pustosłowiem. Klarowność językowa jest mocną stroną jego twórczości. Język jako przestrzeń aktywności poetyckiej uczestniczy w poszukiwaniu poetyckiej formy, język wybiera zawsze zrozumienie tekstu przeciwko skomplikowanej formie wiersza – język jak przemytnik przemyca bowiem w tekście utworu ironię i anegdotę prawdopodobną, a ta staje się większą, ważniejszą prawdę. On nie musi kreować nowego języka poetyckiego, wspomniany już wielokrotnie autor Leaves of Grass dla niego już go wymyślił.

***

Corn Husker. 1918. Zbieracze kukurydzy.

Ten tom zawiera 103 wiersze, które przyniosły Sandburgowi uznanie. Wydany przez tego samego wydawcę, co Chicago Poems, po raz pierwszy otrzymał nagrodę Pulitzera za poezję w 1919 roku. Książkę otwiera bardzo długi poemat (143 wersy) pt. Preria. W nim możemy zobaczyć różnice pomiędzy wierszami wydanymi dwa lata wcześniej z Chicago Poems. Tutaj nie ma miasta, jego siły i brutalności, jest przyroda, brutalna i silna, piękno prerii, środkowego zachodu, Wielkich Równin. Przede wszystkim one przedstawiają tożsamość narodową Amerykanów, mieszkańców rolniczych regionów, którzy żyją zgodnie z porami roku. Poeta porównuje prerie do amerykańskiego serca, a ono kontrastuje z wrzawą, biegania, agresywnością miejskiego życia.

Preria (fragment większej całości)

Urodziłem się na prerii, a jej mleko pszenica
czerwień koniczyny, oczy kobiet, ułożyły mi pieśń
i motto życia.

Tutaj woda opadła z gór, lodowiec zesuwa się ze żwirem,
szczeliny i doliny syczą, tworząc czarną glinę
i piaszczysty żółty ił.
Tutaj, pomiędzy przesmykami Gór Skalistych i Appalachów
tutaj gdzie gwiazda poranna rozpala swój blask
ponad drzewami, pastwiskami, łanami pszenicy,
polami bawełnianymi, ranczem ze zwierzętami.

Tutaj szare gęsi lecą pięćset mil z wiatrem pod skrzydłami
gęgając prośbę o nowy dom.
Tutaj wiem to, będę tęsknił za niczym innymi niż  wschodem słońca
za niebem z księżycem płonącym w rzece licem.
Preria śpiewa mi przed południem, a ja wiem, że w nocy
odpocznę w jej ramionach, śpiąc na jej sercu.
Po spiekocie dnia
układaniu siana w stogi
na lunch jajka, biszkopty i kawa
perło szare stogi siana
w zachodzącym słońcu
są orzeźwiającą modlitwą
rąk żniwiarzy

W mieście pośród murów pociąg po ziemi się toczy
z pasażerami zatłoczony, tłoki syczą a koła klną.

Na prerii po ziemi widmo kół  hula
między niebem a ziemią wyciszone tłoki, radością napędzają koła.
Jestem tutaj, kiedy miast już nie ma.
Jestem tu zanim miasta będą.
Karmiłem samotnych ludzi na koniach.
Będę śmiał się z ludzi dosiadających pociągi,
Jestem ludzkim prochem.

Płynąca woda szepcze do jelenia, królika, susła.
Przybyliście na furmankach założyliście ulice i szkoły.
Krewni topora i karabinu, krewni pługa i konia
Śpiewają  Yankee Doodle, Old Dan Tucker, Turkey
in the Straw,
Ty w czapce z szopa na progu domu z bali, słuchasz samotne
wycie wilka.

Ty w drzwiach domu z darni, rozumiesz śnieżyce i
gorące wiatry nadchodzące z Medicine Hat,*
Jestem prochem z twojego prochu, tak jak jestem bratem i matką
Dla miedzianych twarzy, obrabiających krzemień i glinę,
Śpiewających kobiet i ich synów tysiąc lat temu,
Maszerujących jednym korowodem tarcicy i równiny.
Trzymam gwiezdny pył zmieniających się gwiazd.
Trwałem, gdy toczyły się stare wojny, a pokój rodził się jak matka rodzi,
Gdy wybuchły nowe wojny i nowe zabójstwa młodych mężczyzn.
Karmiłem chłopców, w te wielkie ciemne dni udających się do Francji.
Appomattox to dla mnie piękne słowo, podobnie jak Valley Forge,
Marne i Verdun,
Ja, który widziałem czerwonych narodziny i czerwonych śmierć
Synów i córek, biorę pokój lub wojnę, nic nie mówię i czekam.
Czy widziałeś czerwoną kroplę słońca nad jednym z moich pól kukurydzy,
brzegu oceanu gwiazd, falujące łany pszenicy w dolinie o świcie?
Czy słyszałeś, jak wśród młocki moi ludzie krzyczą w plewach, snopkach słomy, spadającej pszenicy na furmanki, moi zbieracze kukurydzy ręce moich żniwiarzy
ładujące plony, śpiewają marzenia kobiet, świata, nieboskłonów?

[...]

Mówię o nowych miastach i nowych ludziach.
Mówię ci, że przeszłość to wiadro popiołów.
Mówię ci wczoraj, przeminęło z wiatrem,
słońce zaszło na zachodzie.
Mówię ci, że na świecie nie ma nic
tylko ocean jutra,
niebo jutra.

Jestem bratem obłoków kukurydzianych, które mówią
o zachodzie słońca:
Jutro jest dzisiaj.

 

Widać wielkie różnice pomiędzy poematem Chicago, a Prerią. Słowa, atmosfera, temat, nastrój, wszystko jest inne. Chwalone dwa lata wcześniej miasto, jego technologia i maszyny, ludzie, domy, fabryki, tracą swój głos i znaczenie na prerii, gdzie przyroda jest panem i liczy się tylko jej głos. Poeta zdaje sobie sprawę, że aby powstało miasto, trzeba było zabrać prerii ziemię, aby powstała cywilizacja, trzeba było wymyślić maszyny, nie tylko narzędzia krzemowe i naczynia z gliny. Pragnienia wczesnych osadników, emigrantów z głodującej Europy i całego świata nie uwzględniały „ludzi o miedzianych twarzach”, oni pragnęli ziemi, pracy na roli, aby wyżywić swoje rodziny. Z czasem wielu z nich, gdy powstawały wielkie miasta jak Chicago, przeniosło się do niego z myślą o lepszym życiu dla swoich dzieci. Jednak pomimo tej wiedzy autor poematu jest po stronie przyrody, prerii, zachwyca się nią i jej współczuje, bo ona przegrywa z człowiekiem, a on socjalista „Głos ludu” zawsze jest po stronie słabszych.

Były laureat Biblioteki Kongresu USA, Ted Kooser (8), ważny głos z dokumentalnego filmu pt. Dzień, w którym zmarł Carl Sandburg (The Day Carl Sandburg Died), powiedział, że Carl jest bardzo ważnym głosem dla tego regionu Ameryki, który wydaje się jest mało obecny w amerykańskiej literaturze. To, że pisał o prerii, jest bardzo ważne dla nas i tych, co tutaj mieszkają. Dodał: Jak wiecie, nie mamy wielu pisarzy piszących o tych terenach.

***

Sukces

Jak to się stało, że syn chłopskich szwedzkich emigrantów, analfabetów podpisujących się literą X na dokumentach – tak daleko zaszedł?  Osiągnął to, co tylko nielicznym udało się za życia zdobyć na polu literatury: sławę, pieniądze (sic!), uznanie. Stał się najbardziej popularną figurą literacką Ameryki pierwszej połowy XX wieku (poza Markiem Twainem). Otrzymał ponad trzydzieści tytułów Doctor honoris causa, którego do tańca zapraszała sama  Marilyn Monroe. (Ciekawie o spotkaniu poety z aktorką, dwóch ikon lat 60. Ameryki opowiada fotograf Len Steckler, który uwiecznił na fotografiach te dwie wielkie indywidualności.  Jak to się stało? Odpowiedź jest tylko jedna, w Ameryce wszystko jest możliwe, dlatego miliony ludzi z całego świata gnają do Ameryki na złamanie karku. Tutaj wszystko jest możliwe, tutaj wszystko można. Nie bądź pan frajer, jak panu w ojczyźnie źle, to gnaj pan do Ameryki. Ameryka jest dla byka.

Jak to się stało, że do dzisiaj trwają spory o pozycję poezji Sandburga we współczesnej literaturze amerykańskiej z tego powodu, że świat akademicko-intelektualny nie może się pogodzić z wysoką pozycją poezji syna szwedzkich analfabetów. Był taki okres, że profesorowie odrzucili poezję Sandburga określając ją jako mało wartościową, pozbawioną warsztatu poetyckiego, mało wyszukaną, zbyt płytką intelektualnie, bardzo bliską mowie potocznej, czerpiącą z niej powszechnie używane zwroty i słowa, poezję ubogą w poezję.

W amerykańskim kanonie literackim Carl Sandburg jest ogólnie uważany za „drugą ligę poetycką”. Nie osiągnął „nieśmiertelnego” statusu swoich modernistycznych współczesnych, takich jak T.S.Eliot, Ezra Pound, W. C. Williams, Wallace Stevens, czy bardziej populistycznego Roberta Frosta. Dla krytyków zaangażowanych i walczących bohatersko o nowoczesność, eksperymentujących z poezją, sztuką, malarstwem, twórczość Sandburga była beznadziejna, żenująco sentymentalna, relikt przestylizowanego populizmu, który brzmi jak złe naśladownictwo Whitmana.

Joseph Epstein, chicagowski pisarz, jest jednym z wielu krytyków, którzy uważają Sandburga za „płytkiego poetę”. Powiedział: Sandburg nie miał prawdziwej ochoty na intelektualność. Nigdy nie poszedł głęboko – nie głębiej, niż pieśni ludowe, które śpiewał. Można dodać, że autor Mag, nigdy nie miał ochoty na intelektualność, ani ona w jego przypadku nie była potrzebna jego wierszom.

Rzadko w kręgach akademickich wraca się do jego wierszy, bo na ich przykładzie trudno uczyć poezji na warsztatach pisarskich (creative writing). Tam, gdzie powstają smaki i powstają kanony, dla autora  Good Moring, America akademicy nie mieli miejsca. Jego poezja warsztatowo była wtórna, bo po Whitmanie, nie była ani kreatywna, ani twórcza, tylko odtwórcza, jedynie co miała, to świeży oddech. Tak Sandburg w swojej poezji oddychał pełną piersią. Wczesna jego poezja nie tylko skłaniała się ku nadmiernie nieukształtowanemu naśladownictwu rzeczywistości, ale także kopiowała innych poetów. Najwięcej zawdzięcza W. Whitmanowi, ale Carl potrafił też czerpać inspiracje z twórczości innych poetów. Nie obca była mu poezja wielkich modernistów T.S.Eliota, E. Pounda czy E. E. Cumming.

Wiersz The Love Song of J. Alfred Prufrock T. S. Eliota opublikowany został na rok przed opublikowaniem wiersza Fog Sandburga. Image mgły Elita i image kota Sanburga ma głębokie implikacje w kontekście reszty jego wiersza; Mgła, która została okrzyknięta jako piękny przykład wiersza imaginistycznego nie ma żadnego kontekstu w twórczości Sandburga, a więc nie ma znaczenia. Pod względem poetyki wyobrażeniowej wiersz Fog można uznać za udany, ale Sandburg nigdy nie uważał się za członka ruchu imaginistów; nigdy też poważnie nie rozważał jego estetyki.

Mgła

Nadciąga mgła
na małych kocich łapach

Siada cicho na pośladkach
wzrok ponad portem i miastem
potem odchodzi

Jako to się stało, że poeta, który skończył tylko osiem klas szkoły powszechnej, był przez jednych akademików zapraszany na uniwersytety z wykładami, odczytami, esejami o teorii poezji już od roku 1908, (Sandburg podał 38 definicji poezji) natomiast inni akademicy uważali go za grafomana mającego niewiele do powiedzenia.

Niektóre definicje poezji poety S.C.

  1. Poezja to śledzenie trajektorii skończonego dźwięku do nieskończonych punktów jego ech.
  2. Poezja to ciąg kropek i kresek, ortografii, świateł krypt i smug księżycowych.
  3. Poezja to pokaz marionetek, gdzie jeźdźcy rakiet i nurkowie morskich głębin plotkują na temat szóstego zmysłu i czwartego wymiaru.
  4. Poezja to projekt fontanny z brązu w kształcie kozy, której pluje się w twarz, a z której wypływa strumień wody do picia.
  5. Poezja jest podróżą zwierząt morskich żyjących na lądzie, chcących latać w powietrzu.
  6. Poezja to skała kopalna, odcisk płetwy i skrzydła, z nieczytelną przysięgą pomiędzy.
  7. Poezja jest osiągnięciem syntezy hiacyntów i herbatników.
  8. Poezja jest mistyczną, zmysłową matematyką, dymem kominów, goframi, pedałami rowerów, ludzi i purpurowych zachodów słońca.
  9. Poezja jest zdobyczą obrazu, piosenki lub talentu, w przemyślanym graniastosłupie słów.

Jego sukces jako poety ograniczał się do sukcesu zwolenników Whitmana i Imagistów. O Carlu Sandburgu Karl Detzer (9) powiedział w 1918 r.: Wielbiciele ogłosili go późniejszym Waltem Whitmanem, przeciwnicy wykrzykiwali, że ich sześcioletnie córki mogą pisać lepszą poezję. Tak chyba jest do dzisiaj, ale to nie jest najważniejsze, najważniejsze jest to, że wciąż jest bardzo dużo czytelników twórczości poety. Wielbicielem jego poezji był m.in. Sherwood Anderson (pośród wszystkich poetów Ameryki, on jest moim poetą). Ceniona poetka Amy Lowell nazywała Chicago Poems jedną z najbardziej oryginalnych książek w tym wiekuTak też się stało, bo pierwsze pięć linijek wiersza Chicago, a w szczególności piąty wers (City of the Big Shoulders) stał się sloganem powtarzanym jak mantra przez wszystkich mieszkańców „Wietrznego miasta”. Spodobało się mieszkańcom Chicago,  to że ich miasto na „wielkie ramiana” i każdego przyjmie i każdy znajdzie w nich miejsce dla siebie.

***

Carl Sandburg, historyk. (Abraham Lincoln: The War Years) Rok 1939.

Wielkim uznaniem w dorobku literackiego Sandburg cieszy się monumentalna biografia pt. Abraham Lincoln: The War Years, która jest uznana za dzieło stulecia Ameryki. Abraham Lincoln: Lata wojny przewyższają objętością wszystkie dzieła Szekspira o jakieś 150 000 słów. Chociaż poeta zaprzeczył, że przeczytał wszystko, co kiedykolwiek opublikowano o Lincolnie, to przygotowanie i gromadzenie materiału oraz jego klasyfikowanie zabrało mu trzydzieści lat życia. Było tego tak dużo, że musiał wyprowadzić się na obszerny strych, aby tam spokojnie pracować, ale i z czasem strych był za mały, więc część swojego archiwum przeniósł do stodoły. Samo pisanie biografii prezydenta zajęło mu piętnaście lat.

W przedmowie do wyboru wierszy autora Honey and Salt , tak pisze o tej książce Michał Sprusiński: Kiedy wiosną 1939 roku przybywa do Nowego Jorku, przywozi wydawcy tekst liczący 1,2 miliona słów, książkę pisaną – jak mówi – ‘przez człowieka , którego ojciec nie umiał pisać, o człowieku, którego matka nie umiała pisać’. Całość  liczy cztery tomy, 2400 stron, i przynosi  nagrodę Pulitzera w dziale historii.

Jego zamiarem było oddzielenie Lincolna od mitu Lincolna, chciał jak najbardziej odbrązowić człowieka od prezydenta i prezydenta od mitu, aby uniknąć czczenia bohaterów, nie chciał przerysowywać szczegółów ani człowieczeństwa w Lincolnie, które tak bardzo Walt Whitman podziwiał w nim. Historyk Charles A. Beard nazwał gotową książkę szlachetnym pomnikiem literatury amerykańskiej, napisaną niestrudzoną dokładnością.

Allan Nevins uważał biografię Lincolna za domową, ale piękną, uczoną, prostą, wszechstronną, szczegółową, panoramiczną… [zajmującą] swoją własną niszę, w przeciwieństwie do jakiejkolwiek innej biografii czy historii w tym języku.

Komitet Nagrody Pulitzera nie wiedział, co ma robić. Regulamin wyraźnie zabraniał nagradzanie biografii o dwóch prezydentach USA, Lincolnie i Waszyngtonie, ale znalazło się wyjście, praca Sandburga została sklasyfikowana jako dzieło historyczne. W wyniku tego Sandburg otrzymał nagrodę Pulizera w 1940. W tym samy roku zostaje też przyjęty do American Academy of Arts and Letters, staje się osobą publiczną na szeroką skalę, dzięki radiu słucha go cała Ameryka. Ogromny zaszczyt spotkał poetę wiele lat później,  jako pierwszy prywatny obywatel w dziejach historii Stanów Zjednoczonych wygłosił przemówienie przed wspólna sesją Kongresu, 12 lutego 1959 roku, w 150 rocznicę urodzin Lincolna.

Tom wierszy pt. Honey and Salt (1963), to niezwykłe osiągnięcie poety pracującego tylko na pół etatu, bo był już w dziewiątej dekadzie swojego życia, zawiera wiele najlepszych wierszy Sandburga. Są to długie ballady  czasem może nawet i nudne czy nużące dla tych, co przyzwyczaili się do poezji reportera rzeczywistości. Na stu dziesięciu stronach poeta umieścił siedemdziesiąt siedem wierszy o bardzo wymownej tematyce – życie, miłość i śmierć. Wiersze silnie liryczne, niezwykle szczere, świadczą o ludzkiej odwadze, kruchości i czułości.

Miód i sól

Worek sztuczek - czy tak?
Gra w sztukę łagodzi obyczaje?
Jeśli jesteś dobry z talią kart lub w rzucaniu kości - to pomaga?
Jeśli znasz dowcipy i potrafisz być kumplem,
zrobisz wrażenie - to pomaga?
Gdy chłopiec spotyka dziewczynę lub dziewczynę spotyka chłopca
Co pomaga?
Wszystko pomaga: bądźcie przytuleni, ale nie za bardzo przytuleni:
Bądźcie nieśmiali, wstydliwi, tajemniczy, ale tylko tak sobie:
Poza tym zapomnijcie o wszystkim, co słyszeliście o miłości,
Bo to letnia opalenizna i zimowe rumieńce,
Przychodzą, i odchodzą zmieniają się jak pogoda, i nic na to nie poradzisz
Miłość przychodzi tak, jak twoja twarz przyszła do ciebie, tak jak twoje nogi przyszły
I sposób w jaki chodzisz, rozmawiasz, trzymasz głowę i ręce
I nic nie można z nią zrobić - czekasz i modlisz się.
Czy istnieje jakiś sposób mierzenia miłości?
tak, ale niedługo potem, kiedy twoje serce odchodzi,
Bardzo daleko, miliony kilometrów.
Czy kluczem do miłości jest pasja, wiedza, uczucie?
Wszystkie trzy razem - wraz ze światłem księżyca, różami, sklepami
Darowaniem i wybaczaniem, dostawaniem i wybaczaniem,
Prezenty i wynajęty pokój
Perły wspomnień wraz z jajecznicą z szynką.
Czy miłość może być zamknięta i ukryta?
Tak i zbiera kurz i pleśń,
Usycha w mrokach,
Dopóki nie dowie się, że słońce może pomóc,
Śnieg, deszcz, burze mogą pomóc -
Ptaki w gniazdach jednorodzinnych
Wystawiane na moc wiatr okrutnego, szalonego
-wszyscy mogą pomóc:
nie blokuj swojej miłości ani nie skrywaj jej.
Jak przychodzi pierwszy znak miłości?
W chłodzie, w osobistym pocie,
W tobie we mnie, w nas oboje,
W kilku odpowiedziach,
Ametystowa mgła na horyzoncie,
Dwa programy taneczne krzyżują się,
Inicjały na nożu splatają się,
Pięć świeżych fiołków zagubionych w słonym morzu
Ptaki ulatują w samotnych wielkich momentach chwil
Przez tysiące okien,
Koń, dwa konie, wiele koni,
Srebrny pierścionek, mosiężny dźwięk
Złoty gong się uruchamia,
Różowe drzwi zamykają się jedne po drugich,
Aby zachód słońca śpiewał pieśń zachodu,
Chwytać i dotykać gwiazd,
Fałdy zasłon księżycowych,
Zwijać i rozwijać kosmyki mgły.
Jak długo trwa miłość?
Dopóki szklane bombki nie pękną
Lub dwa wygrzane storczyki nie zginą na mrozie,
Albo solidne twarde stalowe kowadło
Zahartowane nie ugnie się pod młotem –
Lub ponownie miłość może być jak
Sześć płatków śniegu, sześć sześciokątnych płatków śniegu,
Sześć pływających sześciokątnych płatków śniegu,
Lub przysięga między wodorem i tlenem
W jednym kubku wody źródlanej

Lub oczy jeleni i łani
Lub dwa życzenia galopujące tyłem
Na porannym wietrze w zimie
Lub jeden róg starożytnego tabernakulum
Skrywający świętości osobistych modłów
Lub proch tak proch niewiele go na uroczystym miejscu
Bawi się nim zmienny wiatr.

Są sanktuaria gdzie mają miód i sól.
Są tacy, którzy rozlewają i rozdają.
Są tacy, którzy sztukują i oszczędzają
A miłość może być misją z wymowną ciszą
Czy możesz kupić miłość?
Pewnie każdego dnia pieniędzmi, ubraniami, słodyczami,
Obietnicami, kwiatami, gadaniem,
Ze śmiechem, słodką gadką, kłamstwami,
Każdego dnia mężczyźni i kobiety kupują miłość
I zabierz ją, i co się stanie
Będą badać ją
Im dłużej na nią patrzą
Dochodzą do wniosku, że to nie jest to co kupili:
Kupiona miłość jest stuprocentową podróbką.
Czy możesz sprzedać miłość?
Tak, możesz ją sprzedać i wziąć zapłatę
Przemyśl to
Spójrz ponownie na cenę
Płacz sobie nad swoim losem
I zastanów się, kto co sprzedał i dlaczego.
Światła wieczornego nabożeństwa pływają po czarnej wodzie,
Laguna gwiazd wykąpana w aksamitnym półmroku
Wielka burza płacze wśród białych koników morskich—
Te momenty warte są więcej niż wszystko inne.
Wołasz nie wołasz? jak przychodzi miłość?
Zarówno wołanie i nie wołanie, podstęp i cień,
Świt w drzwiach rzucający olśnienie
Albo wstęgę światła w niebieskiej mgle,
Powolne mruganie dwóch czerwonych latarni w rzecznej mgle
Albo dym owijający garb góry

Ten dym staje się dymem znanym tobie samemu
Przekręcił  twoją tożsamość:
Staje na drodze, wiąże dłonie,
Dmucha w twoją twarz i oczy.

Realizm socjalistyczny, opis rzeczywistości, przedstawiane świata jakim powinien być według poety po drugiej wojnie światowej „wyparował” z twórczości członka  Amerykańskiej Akademii Sztuki i Literatury. Poeta zaczął spostrzegać otaczającą go rzeczywistość amerykańską szerzej, ton agitacyjny został zastąpiony zadumą i refleksją nad człowiekiem. Zimna wojna, wojna w Korei, a później w Wietnamie, uczyniły z czasem socjalizm poety jako „socjalizm bajkowy”, w którym król imperialista nie musi przez tubę propagandy ogłaszać ludowi swoją wyższość nad socjalizmem. Jego pamflety  z okresu młodości przeciw kapitalizmowi zastępują dzieła Szekspira, Emersona, Tołstoja. Na starość Sandburg dał sobie spokój z młodzieńczą ideologia socjalistyczną, od której był tak uzależniony, a szczerze i głęboko wczuł się w troski i problemy prawdziwych ludzi. Czułość zastępuje sentymentalizm; emocje kontrolowane zastępuje obronna „nieustępliwość”. W tych ostatnich wierszach istnieje wyraźna religijna świadomość, ukryta jedynie we wcześniejszych pracach, w których często była „zamoczona” w ideologii politycznej i poetyce naturalistycznej.

Poemat Miód i sól pokazuje przemianę jaką poeta na przestrzeni wielu dekad przeszedł. Jasność i mądrość wieku są oczywiste. Dźwięk amerykańskiego idiomu odbija się echem przez te wiersze skuteczniej niż we wcześniejszych „realistycznych” wersach. Odpowiedzi na pytanie Sandburga ”Jak długo trwa miłość?” wydaje się mówić, że niektórzy ludzie „rozlewają” miód i „trwonią” sól. Jeszcze inni ludzie „poszukują” miodu w miłości lub chcą „zaoszczędzić” na soli. Jak wiadomo oba smaki są potrzebne do życia. Może „miód” jest częścią miłości, którą my, ludzie, pragniemy, a „sól” jest koniecznym kontrapunktem? Po prostu trzeba uważać, aby nie przesłodzić, ani nie przesolić. Warto wspomnieć, że niedawno temu, bo w 2017 roku, grupa muzyków jazzowych ze znanym i uznanym perkusistą jazzowym kilkakrotnie nominowanym do nagrody Grammy, Matten Willsonem, wydała płytę inspirowaną wierszami z tomu Miód i Sól pod tym samym tytułem, co książka.

***

Kto dzisiaj czyta poezję Carla Sandburga?

Charles Compton, dyrektor biblioteki publicznej w St. Louis, przeprowadził ankietę pt. „Kto czyta Sandburga?” Okazało się, że poza pewną grupą intelektualistów – którzy czytają, bo muszą, bo czytanie jest ich pasją i życiem, a w wielu przypadkach częścią pracy zawodowej, nauczycielskiej czy akademickiej – poezję czytają ludzie związani z kulturą przez duże K, ale nie tylko. Czytają go także kierowcy taksówek, maszyniści, rolnicy z równin środkowego zachodu Ameryki, fryzjerzy, policjanci, słowem ci wszyscy, którzy mogą pozwolić sobie na luksus czytania i kupowania książek. Wszyscy oni znajdują w jego poezji coś bliskiego ich sercom.   

Dom, w którym mieszkał pod Chicago w Elmhrust został zburzony i teraz na jego miejscu jest parking. Ale mieszkańcy miasteczka nie zapomnieli o poecie. W 1960 r. miasteczko Elmhurst przemianowało gimnazjum Elmhurst na „Gimnazjum im. Carla Sandburga”. Sandburg przemawiał podczas ceremonii nadania szkole jego imienia.

Poezja Sandburga jest mi bliska, ponieważ do mnie przemawia i czasem mam wrażenie, jakby poeta pisał ją właśnie dla mnie – emigranta z drugiej części świata, o której poeta mało wiedział, ale na pewno znał ludzi pochodzących stamtąd, świadczą o tym wiersze, m.in. ten pt. Bogaty polski chłop przeklina swoja siostrę, która uciekła z dzikim człowiekiem w przekładzie Czesława Miłosza.

Od czasu powstania i wydania najważniejszego tomiku pt. Chicago poems minęło sto lat i Chicago się zmieniło, nie ma tramwajów, upadły rzeźnie i huty, ale wciąż do Ameryki, którą tak dobrze znał i opisywał, napływają za chlebem fale emigrantów. Czasem w poszukiwaniu natchnienia chodzę ulicami Halsted, Maxwell, Michan Ave, ulicą Milwaukee szukam starego Chicago i Sandburga. Czasem udaje mi się znaleźć miasto opisywane przez poetę, za co jemu i Ameryce jestem bardzo wdzięczny.

Na zakończenie warto dodać, że poezja piewcy Chicago jest wciąż żywa, przykładem niech będzie nowo wydana płyta CD przez Davida Naglera „Chicago Poems”. Zawiera muzykę do wierszy z jego pierwszego tomu, w tym poematu Chicago. Pisał o tym dziennikarz z “Chicago Tribun” Steve Johnson, 6 października 2016 roku. Koncert odbył się w Chicago Public Library im. Harolda Waszyngtona w Sali Cindy Pritzker, sponsorowany był przez Fundację Poezji.

W Polsce wielu wspaniałych tłumaczy i poetów zainteresowało się twórczością Sandburga. Przekładali go m.in. Miał Sprusiński,  Czesław Miłosz, Józef Czechowicz, Marek Skwarnicki, Krzysztof Mętrak, Julia Hartwing, Artur Międzyrzecki, Leszek Elektorowicz i wielu, wielu innych.


Źródła

Opracowując esej o życiu i twórczości Carla Sandburga korzystałem z kilku źródeł, m.in. Encyklopedii Brytaniki, stron internetowych American Poets, poets.org, historii miasta Chicago. https://www.history.com/topics/chicago.

1. Henry Louis Mencken, (ur. 12 września 1880 r., Baltimore, Maryland, USA - zmarł 29 stycznia 1956 r., Baltimore). Miał duży wkład w kulturę amerykańską. W 1919 roku opublikował solidny tom pt. „The American Language”. Był niemieckiego pochodzenia. Wielbiciel filozofii Friedricha Nietzschego. Z przekonania był ateistą i rasistą, z lekceważeniem wyrażał się o Żydach i Murzynach, a Słowian uważał, jeśli nie za idiotów, to za durni, ludzi niższej kategorii.
  1. Lyndon B. Johnson: “Statement by the President on the Death of Carl Sandburg.,” July 22, 1967. Online by Gerhard Peters and John T. Woolley, The American Presidency Project. http://www.presidency.ucsb.edu
  2. „Zostawcie mi trochę miłości”. Leszek Elektorowicz. Newsweek.pl Data publikacji: 10.07.2010 r.
  3. Sandburg, Carl (1953). "Zawsze Młodzi Nieznajomi". Nowy Jork: Harcourt, Brace and Company. s. 29, 39. Nazwisko ojca Sandburga pierwotnie brzmiało „Danielson” lub „Sturm”. Potrafił czytać, ale nie umiał pisać. Siostra Mary i brat Mart zmienili pisownię na „Sandburg”, gdy byli w szkole podstawowej.
  4. Andrés Segovia Torres, markiz de Salobreña (ur. 21 lutego 1893 w Linares, zm. 3 czerwca 1987 w Madrycie) - hiszpański gitarzysta, wirtuoz i popularyzator gitary klasycznej, a także kompozytor.
  5. Carl Sandburg http://www.poets.org/lit/poet/csandfst.htm From the Academy of American Poets.
  6. Ted Kooser (ur. 25 kwietnia 1939 r.) - czołowy poeta środkowego zachodu Ameryki.
  7. History of Chicago. https://www.history.com/topics/chicago.
  8. 7. Karl William Detzer urodził się 4 września 1891 roku w Fort Wayne w stanie Indiana, syn Augusta Jacoba i Laury (Goshorn) Detzer. W 1917 roku został wysłany do Oficerskiej Szkoły Szkoleniowej i został kapitanem. Jako kapitan wysłany do Francji, gdzie jego batalion toczył ciężkie walki. Kiedy doszło do zawieszenia broni, Detzer nie został odesłany do USA. Pozostał we Francji i objął dowództwo nowo utworzonego Departamentu Dochodzenia Kryminalnego w amerykańskiej strefie kontroli. Praca polegała na przełamaniu fali przestępstw, która nasiliła się pod koniec wojny. Jego terytorium rozciągało się od Paryża do Brent. W 1920 r. wrócił do Stanów Zjednoczonych, by stawić się przed sądem wojennym, gdy kilku więźniów oskarżyło go o okrucieństwa i tortury, by wyegzekwować przyznanie się do winy. Ponad stu świadków potwierdziło okrutne traktowanie. Detzerowi za wyżej wymienione oskarżenia groziło dożywocie. Został jednak uniewinniony i opuścił armię. Zmarł w 1987 roku.
Adam Lizakowski
Dzierżoniów 18/4/2018
Adam Lizakowski – Carl Sandburg, socjalistyczny poeta amerykańskiego proletariatu
QR code: Adam Lizakowski – Carl Sandburg, socjalistyczny poeta amerykańskiego proletariatu